Bez względu na to, jak podejdziemy do targów w Essen, jedno jest pewne: jest to najważniejszy tydzień w branży rozrywkowej „inaczej”. Dlatego, stojąc w blokach obserwujemy premiery, czekamy na instrukcje, chłoniemy zdjęcia prototypów, oglądamy filmiki po niemiecku, mimo, że ten język jest nam obcy po 10-kroć. Innymi słowy, tropimy skarby. Dla jednego skarbem będzie paczka sucharów, dla drugiego drewniana dzida, niemniej skarb to skarb. Pierwsze tygodnie października to niczym nieskrępowane fantazje intelektualne połączone z depresją z powodu zbyt niskich zarobków. I jak w takich warunkach coś wyTOPować?
Nie będę oryginalny jeśli powiem, że mam mętlik w głowie. Niektóre gry chciałbym wypróbować w pierwszej kolejności. O niektóre boję się, że po targach znikną za horyzontem. Niektóre strach kupować, bo a nuż przepłacę? Tak czy owak, trzeba podjąć decyzję. Dlatego zabrałem się za przeglądanie katalogu i czytanie instrukcji. W pewnych aspektach poczułem się mądrzejszy, ale nawet teraz nie mam wielu pewniaków. Nie chcę wyjść na piernika, który wieszczy, że „Rock’n’Roll is dead”, ale w Essen AD 2013 nikt Ameryki nie odkryje. Dostaniemy za to podgrzewane ziemniaki o wielu smakach i bądźmy szczerzy: ziemniaki są wpisane w nasz byt. A zatem, chwyćmy za łychę i przysuńmy michę!
Nations i The Capitals
Nations to bez wątpienia hit tego Essen. Gra cywilizacyjna, nieco prostsza od Cywilizacji: Poprzez wieki, krótsza, mniej krwawa i nieco bardziej taktyczna. To dlaczego wspominam o The Capitals? Bo mechanicznie są do siebie bardzo zbliżone. W obu grach kupujemy karty z półek o różnych cenach, układamy z nich cywilizację/miasto, uruchamiamy je ludzikami, wyniki zaznaczamy na odpowiednich torach na planszy i pobieramy wypłatę. Co je różni? W Nations będzie odrobinę większa interakcja, w Capitals będzie więcej niuansów do ogarnięcia i element przestrzenny. Osobiście stawiam na Nations, ale Capitals bacznie obserwuję.
Deck-building
Nie da się ukryć, że rock’n’rollowy Manchester i jego Akry śniegu zainspirowały niemiecki big-beat do machnięcia kilku hitów. W październiku posłuchamy zatem Rokoko, Concordii i Kashgara. Wtóruje im francuski Lewis&Clark, brytyjski Cornish Smuggler i hicior samego Mistrza Wallace’a, Study in Emerald. Wszystkie tytułu mają swoje zalety. Rokoko jest eleganckie w zasadach, dość szybkie, stworzone przez duet dobrych autorów, którzy wierzą w moc corocznych dodatków do swoich gier. Concordia to Mistrz Rondla i Patelni, czyli McGerdts i jego wizja kupczenia w Imperium Romanum. Od siebie dorzucę, że jego wizja operowania swoją talią trąci krętą Kretą (cztery ostatnie wyrazy powtórzyć szybko 10 razy – ćwiczenie dla tych co dużo myślą i mało mówią). Kashgar ma pomysłowe mechaniki i równie pomysłowe napisy na kartach po niemiecku, czyli halt. Lewis&Clark wymiata graficznie, ma świeży temat i mechaniki, które go podkreślają. Cornish Smuggler to przemytnicy i wredni celnicy, do tego łodzie z ładowniami rodem z tetrisa i śmiganie po mapie. Study in Emerald to bardzo interakcyjna gra z możliwością katrupienia sobie nawzajem agentów i pół-kooperacją (czyli lubię Cię, ale przegrasz). No i Cthulhu i Sherlock Holmess. Nie oszukujmy się, wielu zakupi.
Osobiście mam duży zgryz z powyższą kategorią, bo deck-building w ujęciu post-akrowym bardzo mi pasuje. Na pewno sprawdzę wszystkie tytuły, ale zakupię Lewis&Clark i Rokoko – nie potwierdzono wysokich nakładów i wolę dmuchać na zimne.
Cięższe chwilery
W tej kategorii namierzyłem Steam Noir – Revolution, Koryo, oraz S-Evolution. Pierwsza to bleff z elementem zdrajcy, druga to mądrzejsza wersja Love Letter, a trzecia to cywilizacyjna gra na branie lew. Właśnie. W końcu ktoś odważył się zmieszać ogórki z dżemem. Do tego dorzućmy rozwój w stylu Roll throught the Ages i mamy obraz całości. Autor twierdzi, że nad grą da się panować i oferuje ona wiele możliwości taktycznych. Osobiście zakupię wszystkie 3, bo są niedrogie i pochodzą od małych wydawców – znowu dmuchamy na zimne.
Uwe Rosenberg
Glass Road i Caverna. Tu mógłbym już skończyć pisanie, bo obie gry będą hitami Essen, i to największymi. Uwe potrafi i każdy to wie. To sztandarowy przykład, że zapiekanka z ziemniaków jest lepsza od lasagni. Osobiście życzę sobie, żeby wybieranie ról w Glass Road było interakcją wysokich lotów i co by Caverna nie była bardziej skomplikowana od Agricoli. I głęboko wierzę, że obie gry zostaną wydane po polsku. Wcześniej czy później.
Pociągi
W tej kategorii mamy dwóch kandydatów: Russian Railroads i American Rails. Rozumiem, że awersja autorów kolejówek do bardziej wysmakowanych tytułów jest uzasadniona naukowo… Do rzeczy: pierwsza gra to worker-placement autorów 18xx i to BEZ zbierania surowców. Druga to Chicago Express po tuningu. Fani gatunku łykną oba tytuły jak pelikan skorupiaka. A ja zaraz po nich.
Waga ciężka
Niedługo poznamy kilka euro-gier nie dla matek z dziećmi. Madeira, Bruxelles, Wildcatters, Kohle&Kolonie to tytuły skomplikowane. Pierwsza jest worker-placementem z kośćmi, które mają być odkrywcze, ale na pierwszy rzut oka są losowe. Druga skrzy się bajerami, czyli worker placement z przewagami, sterowanie cenami na specjalnej osi współrzędnych, płacenie za budynki zgodnie ze wskazaniami wskazówek zegara, które się kręcą. Brzmi nieco rokoko (nomen omen) ale całość ma sens. Wildcatters to ekonomia o nafciarzach, na pierwszy rzut oka najprostsza z całej czwórki i najbardziej prowadząca gracza za rękę. Co może być wadą lub zaletą, zależy w jakim gronie gramy. Kohle&Kolonie to gra autora zeszłorocznego Ruhrschifffahrt 1769-1890. Gość słynie z tego, że wygląda srogo i wydaje ciężkie gry w małym nakładzie. Niektórzy nazywają go niemieckim Wallacem (z akcentem na niemieckość). Co oznacza, że jeśli nie kupimy jego dzieła tu i teraz, to za rok zainwestujemy w blok techniczny, flamastry, nożyczki i laminator. I laminat.
Moje typy to Kohle&Kolonie – znowu dmucham na zimne. Reszta gier nie ucieknie.
Kafelki familijne
W tej kategorii mamy New Haven, Citrusa, Palmyrę, Sanssouci, Expedition: North-West Passage.
Najwięcej interakcji jest w Citrusie, ale też bez przesady. Najelegantsze zasady są w New Haven – to idealna gra do grania w dowolnej grupie wiekowej. Nad instrukcją do Palmyry zasnąłem, wodotrysków mechanicznych nie stwierdziłem. Sanssouci trąci Alhambrą, ale jest bardziej rozbudowana. Niestety, ma również mniej interakcji. Szkoda. North-West Passage kasuje konkurencję tematem. Niestety, można w nim wygrać nie przepływając całej trasy, co ów temat nieco wypacza, ale co tam – nam, eurofilom, to nie wadzi.
Z tej kategorii wybrałbym Origin. Owszem, nie jest kafelkowa i bardziej przypomina Smallworld zrobiony przez Coloviniego. Na szczęście, ma parę fajnych pomysłów (pionki o różnej grubości, wysokości i kolorze, tworzące na początku wspólną pulę) i jest ładnie wydana. No i interakcji jest w niej cała furmanka. Kto ma syna lub jeszcze nie wyłysiał, niech kupuje.
Kafelki ciężkie
Canalis. Gra z serii Tempest, czyli młodszy brat Dominare, Courtier, Mercante i Love Letter. Najwięcej wspólnego ma z dwoma pierwszymi tytułami, czyli furę niepowtarzających się kart ( tu kafelków w 6 kształtach) które mają przytłoczyć i wybić nam z głowy poszukiwanie strategii. Ale nie oszukujmy się, niektórzy i tak będą jej szukać (bo teoretycznie da się), co zaowocuje totalnym paraliżem przy stole. Wniosek: starannie wybierajmy współgraczy. Widzę tu swoiste Brugge z kafelkami.
Gry średnio-ciężkie
W tej kategorii wyróżniłbym Artifact i Francisa Drake’a. Pierwsza gra jest dziełem dwóch dobrych autorów, którzy zarzekają się, że stworzyli Dzieło. Instrukcja nie powiedziała zbyt wiele, ale czy dwie niemieckie głowy mogą dać plamę? Z kolei australijski Francis Drake to skopiowana Egizia z doklejonym blefem i czytaniem przeciwników. Dla mnie bomba. Minusem jest fakt, że każda runda w grze zaczyna się od zera i nie mamy poczucia rozwoju. W przeciwieństwie do Egizii…
Wspomnieć należałoby jeszcze o grach Kramera i Kieslinga, Coal Baron i Nauticus. Pierwsza wygląda jak Magnum Sal, druga jak Shipyard. Pierwsza jest worker-placementem, druga wybieraniem ról a’la Puerto Rico z minimalna interakcją. Autorzy zacni, ale osobiście w ciemno nie kupię.
Abstrakcje
Tash-Kalar: Arena of Legends czyli karciany bitewniak połączony z warcabami/szachami. Brzmi sensownie, a autorem jest Vlaada Chvatil, więc bubla nie będzie. Opcja kooperacyjna, gra w parach, wariant agresywny, piękne karty, partyjka na 20 minut. Polska wersja i Rebel.pl…?
Feld
Amerigo obserwują prawie wszyscy, w dodatku cena nie jest taka zaporowa. Niemniej, szał na Felda mi przechodzi, więc grzecznie zaczekam na recenzje. No i to dziwne poczucie, że wieża na kostki jest wykorzystana na siłę, na zamówienie Queen Games…
Dodatki
Pewniakami są dodatki do Last Will, Pupili Podziemia, Tzolkina, Ginkgopolis, Keyflowera, Snowdonii, mapa do Wysokiego Napięcia. Tu wybory są jedynie konsekwencją.
*****************
Pora na podsumowanie. Mimo, że z roku na rok coraz lepiej zbijam sobie gorączkę zakupów, wiele tytułów z chęcią bym rozpakował już teraz. Niemniej, po wielu przemyśleniach, priorytet mają gry od małych wydawców i gry o sensownych cenach. Dlatego te pierwsze zamówię już dziś, a na ofertę polskich sklepów jeszcze zaczekam.
Chyba, że nie wytrzymam i…
Imponująca analiza. Brawo.
Bardzo fajna lista, mam podobne wrażenia co do większości gier; może poza Tash-Kalar, bo zwyczajnie nie przepadam za Chvatilem. Wyleczeyłam się też chyba z dwóch tytułów, więc lista zakupowa się stopniowo skraca… Jest dobrze ;)
super robota.
ode mnie podziękowania, a od wydawców powinien być jakiś udział w zyskach :)
ogórki z dżemem lądują na liście „rozpoznać natychmiast i zapewne zakupić”
Amerigo – zobaczysz to będzie gra godna Felda
Kramer, Kiesling – nazwiska zacne, ale ja nie pamiętam naprawdę dobrej gry w ich wykonaniu
Fanstastyczna robota, Vester :)
Dziękuję wszystkim za dobre słowo! Nie da się ukryć, że powyższa lista to raczej przegląd, a nie Top10. Przewidywanie co będzie hitem jest trochę wróżeniem z fusów i przede wszystkim, zabawą.
Ze swojej strony dziękuję Sipio za okraszenie tekstu zdjęciami i linkami, bo dostał ode mnie goły tekst. Forma ma jednak znaczenie…
Jasno i przejrzyście. Świetna robota!
„Niedługo poznamy kilka euro-gier nie dla matek z dziećmi.”
Podpisano: matka trzylatki z synem w drodze, czekająca na ciężkie eurasy
O, wycięło mi „[foch]”
Rewelacyjny tekst – a ja rzadko mam takie poczucie ;)
Może tylko minimalnie więcej szczegółów bym prosił następnym razem (oczywiście można kliknąć odnośnik, a niektóre nazwiska mówią same za siebie, ale niektóre zajawki nie dają nawet skojarzenia)
Humor też fajny. Gratulki !
Perpetka -> Przez te hormony masz chęć na dziwne rzeczy. Pomyśl o ogórkach z dżemem. :-)
Micelius -> Dzięki. Myślałem o dokładniejszych opisach, ale wtedy artykuł byłby znacznie dłuższy i kto by chciał go czytać? Niemniej, następnym razem się poprawię.
Update:
>Amerigo< wygląda coraz ciekawiej. Amerigi nie odkrywa, ale może się podobać. Do tego dorzuciłbym do listy >Colonialism<. Area Control z blefem, średni ciężar, mały nakład i dobrze robi dwóm osobom. A >Coal Baron< zbiera coraz lepsze recenzje...