Zapraszam do lektury wspomnień z targów Essen dwóch jak się wydaje zaprzyjaźnionych wydawnictwa. Oba dzieliły w tym roku wspólne stoisko i co ważne, żadne z nich źle tego nie wspomina…
Michał Ozon (Phalanx)
To był nasz 4 wyjazd na targi (3 z własnym stoiskiem). Targi były lepsze niż przed rokiem, co potwierdza chyba każdy wystawca. Nasz cel był prosty – promować Czas Honoru, nasz najnowszy tytuł, który bardzo dobrze radzi sobie na polskim rynku (właśnie trafił do EMPIKów w całym kraju). Mieliśmy sporo zamówień zagranicznych już przed targami, a na targach sprzedaż detaliczna również szła, więc wyprzedaliśmy się do zera. Dzięki temu w naszym busie było sporo wolnego miejsca na nową partię gry „STEAM: Wyścig do Bogactwa”, która już niedługo powróci do dystrybucji.
W tym roku współdzieliliśmy nasze stoisko z FGH, która debiutowała na targach. Bardzo dobrze nam się współpracowało, w związku z czym myślimy o kolejnych wspólnych akcjach.
Odbyliśmy też kilka ciekawych spotkań z autorami i wydawcami, które powinny zaowocować już na początku 2014 r. – ale jeszcze za wcześnie na konkretne deklaracje. Najważniejsze spotkanie również zakończyło się dobrze – drukarnia, która błędnie wydrukowała żetony w grze „Świat Dysku: Wiedźmy”, zobowiązała się do szybkiego naprawienia błędu. Są szanse, że „Wiedźmy” wrócą do dystrybucji już w połowie listopada. W tym samym czasie rozpocznie się również wymiana błędnie wydrukowanych żetonów.
Cieszy nas również udany debiut „Sabatu Czarownic” – mini dodatku z figurkami do gry „Wiedźm”. Modele są przepiękne, już niedługo będą dostępne i w Polsce. Jesteśmy dumni z tego, że mamy swój wkład w rodzinę gier ze „Świata Dysku”, nieco większy, niż same polskie edycje tych gier.
- Największy hit
Nowe hale. Dzięki mniejszej liczbie hal zdecydowanie więcej osób dotarło do każdej z nich. Ich wzajemne położenie skłaniało do przejścia przez wszystkie trzy, ponieważ razem stanowiły okrąg. Dzięki temu poszczególni wydawcy zostali równiej obdzieleni targowym ruchem. Myślę, że miało to wpływ na nasze wyniki – było to najlepsze Essen w dotychczasowej historii firmy.
-
Największe rozczarowanie
Ceny. W zeszłym roku trafiały się naprawdę dobre wyprzedaże. Magestorm za 5 EUR był tego najjaśniejszym przykładem. W tym roku nie było tak różowo. Jeszcze bardziej rozczarowywały ceny gier wojennych – brakowało zniżek na tyle wysokich, by uzasadnić zakupy na targach. Przy podobnej cenie wolę zrobić zakupy w polskim sklepie. Dobrą cenę na „coś wojennego”, udało się zdobyć tylko na: http://boardgamegeek.com/
-
Największa niespodzianka
Liczba i jakość polskich stoisk. To była prawdziwa inwazja. Do tego przywieźliśmy bardzo dobre tytuły. Czesi „mogą się już schować”, teraz palmę pierwszeństwa w Europie środkowo-wschodniej dzierżą Polacy. Z mocnym oddechem z Rosji na karku – Zvezda, Hobby World i RBG Sputnik też pokazały wielką klasę na tych targach.
Fabryka Gier Historycznych
Adam Kwapiński: Patrząc na zestawienie GeekBuzz i ogólną średnią ocen gier na BGG, to do hitowych pozycji na pewno należy zaliczyć “Amerigo”, “Nations” i “Steam Park”, które nawet mieliśmy okazję przetestować (uroki mieszkania wydawców i recenzentów z jednego kraju w tym samym hotelu :)). Dorzucając do tego “Bruxelles” i “Tash-Kalar” otrzymamy murowane top5 gier tegorocznego Spiel. Ale Essen to zawsze świetne miejsce do wynajdowania nowych tytułów i w takim zatrzęsieniu gier każdy znajdzie coś dla siebie – zarówno fani lekkich, jak i bardziej skomplikowanych pozycji. Niestety czasem można też coś wartościowego po prostu przegapić.
Jeśli chodzi o hity FGH, to u nas niekwestionowany prym wiodła kategoria “heavy games” w postaci “Sigismundusa Augustusa”, który sprzedał się naprawdę nieźle, zdecydowanie najlepiej ze wszystkich naszych gier prezentowanych w Essen. Wiele ciepłych słów usłyszeliśmy na temat wystroju naszego stoiska (w 100% ręczna robota!), nawiązaliśmy też kilka bardzo cennych kontaktów – ogólnie cały debiutancki wyjazd Fabryki na targi można chyba nazwać hitem.
-
Największe rozczarowanie
Piotr Żuchowski: Cóż, na pewno nieco rozczarowujące były nasze problemy z samochodami, dwukrotne wzywanie pomocy drogowej i spore opóźnienie w podróży do Niemiec. No, ale najważniejsze, że wszystko skończyło się pomyślnie i jakoś dotarliśmy na miejsce.
Choć jako firma byliśmy w Essen po raz pierwszy, część naszej ekipy (czyli ja) ma już doświadczenie z tych targów, bo bywała na nich z innymi wydawnictwami. Tutaj pewnym rozczarowaniem były znaczące zmiany logistyczne – nowe hale, nowe umiejscowienie prasowego show roomu – wszystkiego trzeba było się uczyć od nowa, łącznie ze znalezieniem najbliższej naszemu stoisku (a przy tym niespecjalnie obleganej) toalety. Z jednej strony – z perspektywy wystawcy – zmiana ta była właściwie na lepsze, bo trzy tegoroczne hale miały łącznie większą powierzchnię niż te udostępniane poprzednio, stoiska były bardziej “skondensowane” i po prostu więcej ludzi mogło na nie trafić, a to przecież bardzo ważne. Z drugiej strony – patrząc jako zwiedzający, zwykły fan gier – tegoroczne Spiel straciło trochę na rozmachu, “monumentalności” i klimacie poszczególnych hal. Jeśli ktoś jednak był na targach pierwszy raz, w ogóle nie odczuł tej zmiany, a największym rozczarowaniem mogła być co najwyżej kasa w portfelu porównana z liczbą świetnych gier dostępnych na stoiskach.
-
Największa niespodzianka
Michał Sieńko: Niespodzianka? To, jak fajnymi, sympatycznymi i bezpośrednimi ludźmi mogą okazać się osoby uznawane za “wielkich” naszej branży. Poznaliśmy np. Sandy’ego Petersena (autor Cthulhu Wars, a wcześniej m.in. Zewu Cthulhu RPG i dodatków do niego), Johannesa z firmy Swan Panasia oraz szefostwo Heidelberger Spieleverlag – jednego z największych niemieckich dystrybutorów gier. Wszyscy okazali się niesamowicie mili, pomocni i przyjaźni, a młody i mały wydawca z Polski, dopiero debiutujący na międzynarodowym rynku, niemal nie czuł jak wiele (zarówno lat doświadczenia, jak i zarabianych miesięcznie Euro :)) czasem nas dzieli. Miłą niespodzianką był też np. fakt wizyty na naszym stoisku Reinera Knizii. Pogadać wpadali także ludzie z Treefrog Games i Czech Games Edition, ogólnie więc – działo się!
Ale największym zaskoczeniem dla nas samych było chyba to… jak dużą popularnością cieszyła się nasza najstarsza (a do tego wydana wyłącznie po polsku!) gra – “W Zakładzie. Lubelski Lipiec ‘80”. Pytała się o nią masa ludzi, a żaden egzemplarz, który wzięliśmy ze sobą z Polski, już z nami do niej nie wrócił. Cóż, chyba warto ulec namowom i poważnie pomyśleć o tłumaczeniu tego tytułu na angielski…