Zapraszamy do kolejny wspomnień z minionych targów SPIEL 2013 . Tym razem wrażeniami dzielą się z nami Marcin Tomczyk z wydawnictwa Axel, oraz Łukasz Łasocha z wydawnictw Tactic.
Marcin Tomczyk (Axel)
Tegoroczne targi w Essen były naszym drugim występem na tym największym europejskim festiwalu gier. Ponownie zebraliśmy duży bagaż doświadczenia, nawiązaliśmy wiele nowych kontaktów i poznaliśmy ciekawych ludzi.
Największy hit
Bez wątpienia Nations – ludzie uwielbiają gry cywilizacyjne i chyba ciągle czekają na grę która w tej kategorii zdetronizuje TTA stąd duże zainteresowanie i sprzedaż tego tytułu. Ja osobiście żałuję że grafiki są jakie są, ale cóż nie można mieć podobno wszystkiego… World Of Tanks – „sieciówka”, przeniesiona na stół przez Hobby World, błyskawicznie znikła z półek na ich stoisko. W piątek wieczorem poszedłem zagrać i może kupić, niestety już nie było żadnego egzemplarza. Największym hitem naszego stoiska byli oczywiście Herosi, w pierwsze dwa dni sprzedaliśmy cały zabrany do Essen nakład (kilkaset sztuk).
Największe rozczarowanie
Trasa z Krakowa do granicy, tragedia była jakaś potężna kraksa na autostradzie i staliśmy w mega korku, zamiast wieczorem dotarliśmy do Essen o północy. Na samych targach jakiegoś większego rozczarowania nie było, nie do końca przekonały mnie do siebie nowe hale, wolałem ten dawny układ. W środę szwankowała trochę organizacja, panie z obsługi trochę nas podsyłały do siebie nawzajem zanim udało nam się wszystko załatwić. Z gier rozczarował mnie tytuł Lost Legends – oczekiwałem dużo a gra okazuje się być tylko poprawna.
Największa niespodzianka
Nie wiem czy coś zasługuje na miano niespodzianki. Tłumny udział polskich firm cieszy ale wiedziałem o nim wcześniej wiec nie była to niespodzianka. Nie trafiłem też na żadną niespodziewaną grę – czas nie pozwalał na dokładne sprawdzenie różnych mało znanych i reklamowanych tytułów, wśród których mogła kryć się właśnie taka niespodzianka.
Mam nadzieję ze kolejne targi będą jeszcze bardziej udane dla nas i innych polskich firm i to wtedy będzie prawdziwa niespodzianka!
Łukasz Łasocha (Tactic)
Moje tegoroczne wspomnienie z Essen będzie bardzo nietypowe, ponieważ:
a) pierwszy raz jechałem do Essen jako wystawca,
b) Tactic Games zdecydował się na eksperyment i pokazywaliśmy tylko nasz najnowszy brand – Mindwarrior Games.
Już w środę dopadł mnie pierwszy stres. Byłem odpowiedzialny za nowości, a Niemcy wymyślili, że Novety Show zamykają o 10. Znając ich dokładność wiedziałem, że po upływie tego czasu by mnie już nie wpuścili, więc wybrałem w środę pierwszy poranny lot o 6.10. Jako, że wybierałem się po raz dziewiąty do Essen, postanowiłem skorzystać ze sprawdzonego środka komunikacji samolotu (Katowice – Dortmund, shuttle do Holzwickende i pociągiem do Essen). Niestety Madziarzy z Wizz nie spisali się i lot spóźnił się 1 godzinę. Z duszą na ramieniu wpadłem do taxi za bagatela 90 euro i byłem o 9.50 przy wejściu do Sali z nowościami. Jeszcze drobiazgowa kontrola, czy faktycznie przywiozłem nowości (jakby mi z twarzy patrzyło, że bomby przywożę) i uff jestem w środku. Po pięciu minutach wpadła reszta ekipy z Pori. Przeczytali mojego SMS-a i też gnali taxówką, ale z Dusseldorfu – bo myśleli, że nie zdążę. No cóż, Polak potrafi. Środa w Essen nie różni się niczym szczególnym od innych przygotowań do targów – być może z jednym wyjątkiem – można już w ten dzień umówić wiele spotkań, poruszać się w miarę szybko i porozmawiać z dala od zgiełku targowego. Skorzystałem z tego i muszę powiedzieć, że warto. Po 5 godzinach układania, oklejania nasze stoisko prezentowało się bardzo okazale.
Jak zwykle, nie obyło się bez niespodzianek – okazało się, że brakuje żetonów w pudełkach Kings of Mithril, więc musieliśmy kilka pudełek rozpakować i każdemu klientowi dodawać żetony. Druga niespodzianka, to zamknięty catering (chyba o 15 dopiero otworzyli, ale cóż, wpadka każdemu może się zdarzyć). Dni targowe rozpoczęły się tym razem bez kolejek (zawsze gdy przyjeżdżałem w czwartek, najpierw musiałem się w nich wystać) Pierwszą rzeczą, która zwróciła moją uwagę, były mniejsze tłumy w alejkach. Podział tylko na 3 hale skutecznie pomógł zarówno zwiedzającym, jak i wystawcom. Podobało mi się to, że duzi i mali wystawcy byli obok siebie, dzięki temu można było więcej spraw pozałatwiać i szybko przemieszczać się pomiędzy halami. Niepokój wzbudziły kolejki do toalet. Z wiadomych przyczyn nie czekałem, ale ciekaw jestem opinii płci przeciwnej.
Co do naszych gier – najwięcej emocji wzbudziła Terra Evolution – Tree of life. Nasz niezależny językowo deckbuilding. Bardzo dobre recenzję zbierał tez Atlantic Triangle i King of Mithril. Troszkę mniejsze zainteresowanie wzbudziła Odin’s Table – choć ja uważam, że to
najlepsza gra MindWarriorów. Osobną kategorię stanowił też King of the Storm, nasza gra RPG dla najmłodszych. Muszę przyznać, że nie mogę się doczekać kiedy te gry pojawią się w języku polskim.
Polskie akcenty w Essen – moje uznanie zdobyło majestatyczne stoisko G3, pomysłowość Granny, wpadający w oko banner IPN na stoisku Leonardo. Kilka lat temu miałem marzenie, żeby w końcu zrobili polską halę. Gdyby nie nowe ustawienie hal, to na pewno w tym roku
w końcu dopiąłbym swego. Prawie na każdym kroku można było zobaczyć polskich graczy, lub polskie stoiska. Tak trzymać Panowie. My (Tactic Polska) trzymamy za was kciuki.
Podsumowując:
Największy hit
Nowy układ hal. Pomijając drobne usterki – choć nie przepadam momentami za pomysłami kolegówza zachodnią granicą, muszę powiedzieć: Gut gemacht!
Największe rozczarowanie
Nie działające automaty biletowe na dworcu w Essen.
Największa niespodzianka
Zdolności Jussiego (naszego export managera) w budowaniu wież w gier. Oto zdjęcie wieży zbudowanej specjalnie dla mnie. (dzięki Jussi)