Facet od Bamboleo i Sałatki z Karaluchami ręka w rękę z gościem, który od początku lat 80-tych stworzył dziesiątki gier, ale żadnej znanej. Co razem spłodzili? Sonne und Mond, Słońce i Księżyc, karcianą grę w małym pudełku o bardzo wąskich sztywnych, dwukolorowych kartach. Zawsze gdy widzę na okładce dwa nazwiska, automatycznie myślę, że gra musi być złożona i ciekawa, skoro aż dwóch głów trzeba było, żeby dzieło powstało. W tym przypadku podział prac był jednak najwyraźniej inny, bo gra ani złożona, ani ciekawa nie jest.
Sonne und Mond wpisuje się w kanon karcianych gier niepozornych, numerycznych, o znikomej liczbie zasad, które powinny – ale tylko „powinny” – zaskoczyć gracza jakimś twistem. Tak jak to ma miejsce np. podczas gry w 6. bierze. Tymczasem gra duetu lata 80-te/lata 90-te spełnia wszystkie warunki oprócz ostatniego. Twista brak. I znowu rodzi się pytanie, to po co taka gra powstała? Istnieje jeszcze ewentualność, że nie wystarczy zagrać kilka razy, że twist jest głębiej ukryty i trzeba zagrać razy kilkanaście. Ale kto będzie miał taką cierpliwość? Chyba tylko ten, kto na półce wietrzy jeszcze tylko warcaby i chińczyka. Bo i Eurobiznes wiele gorszy być się nie wydaje.
Powątpiewając jednak w istnienie owego drugiego twistycznego dna ośmielam się stwierdzić, że gra prezentuje poziom lat, w których jeden z autorów rozpoczynał swoją „karierę”, czyli 3 dekady wstecz. Ma oryginalny wygląd (takich wąskich kart nigdzie indziej nie widziałam) i potencjalnie oryginalnie wykorzystany motyw liczbowy. Ma też, jak to zwykle bywa przy prostych grach, nie do końca zrozumiałą instrukcję i rozgrywkę podatną na syndrom „końca nie widać, a szczerze chciałoby się go już ujrzeć”.
Wiem, że nie jestem jedyna, która w to granatowo-pomarańczowe cudo grała i jestem ciekawa opinii innych grających, no bo przecież zawsze naiwnie wierzę, że był powód, aby grę wydać. No musiał jakiś być! Albo ja jakaś już taka za wybredna jestem. Ale spójrzmy na zasady. Losujemy z jednego wspólnego stosu 5 kart. Każda przedstawia albo dzień (słoneczko w jakiejś fazie wędrówki po niebie), albo noc (tu wędruje sobie księżyc) oraz liczbę. Na zmianę dokładamy karty do tworzących się rzędów słonecznych i księżycowych u każdego z graczy. Możemy kłaść u siebie, możemy u przeciwnika, ważne, aby numeracja w rzędach rosła w jednym kierunku, acz niekoniecznie punkcik po punkciku. Czyli np. przed sobą mogłabym mieć rząd dnia 2, 8, 20, 22, a rząd nocy 1, 2, 18 itp. Celem gracza jest doprowadzenie do sytuacji, gdy w którymś z jego osobistych rzędów znajdzie się 5 kart obok siebie. Przeszkadzają w tym karty zaćmienia (odpowiednio słońca i księżyca), które kładzie się na leżące już karty i przerywa ciągi. Na takie zaćmienie można potem położyć cokolwiek, co nie zaburzy kierunku liczbowego. Ostatnią zasadą są zwierzątka, które widniejąc na wykładanej właśnie karcie pozwalają nam od razu zagrać kolejną, ale które są tak niewidoczne (małe czarne nietoperze, motylki i ptaki wśród ciemnych plam krajobrazu), że w zasadzie z kimkolwiek nie grałam zasada była martwa (a chyba nie cierpimy zbiorowo na kurzą ślepotę).
I brzmi to może całkiem obiecująco, szczególnie, że można równocześnie budować u siebie i niszczyć u przeciwnika, ale niestety wszystko pogrąża ciemna otchłań losowości. Gracze ciągną tylko 5 kart i dopiero, gdy wykorzystają wszystkie ciągną kolejne 5. Bardzo często następuje sytuacja, gdy nie mamy kompletnie co położyć i trzeba zresetować zarówno rękę jak i oba swoje rzędy i zaczynać od zera. Lub odwrotnie, gdy musimy dołożyć kartę przeciwnikowi, dzięki czemu zdobywa piątą kartę do rzędu. 5 kart to mało, aby cokolwiek rozplanować w dłuższej perspektywie, przeciwnik także nie pomaga, bo dostał tak samo przypadkowy zestawik, który stara się gdzieś upchnąć, a jak numerki nie podpasują, to choćby płakać i błagać będziemy się co chwilę przymusowo resetować lub robić dobrze oponentowi.
Żeby tego było mało, zresetowane karty wracają do gry (zebrane ze stołu piątki kart gracze zachowują natomiast jako punkty) i taka powolutku malejąca pula miele się w kółko, aż w końcu zabraknie kart w stosie i odrzuconych do przetasowania. A na to można czekać czasem długo. I to w wielkich boleściach.
Nie grałam w Sałatkę z Karaluchami, ale słyszałam o grze niezłe opinie. Być może więc po prostu nie umiem w Sonne und Mond grać (ale w 6.bierze już na przykład umiem, a też prosta i numeryczna). Może to gra nie dla mnie, może nie oceniłam możliwości pozytywnego resetowania (karty, które zostaną graczowi na stole w momencie końca gry liczą się ujemnie do punktacji), może losowość daje się w jakiś sposób ujarzmić (tylko nie mam kompletnie pomysłu, jak), a może… to po prostu nudna gra jest i kropka.
P.S. Dziwne jest to, że na BGG gra widnieje jako efekt współpracy w/w dwóch autorów. Natomiast na pudełku dostrzec można już jedynie nazwisko Jacquesa Zeimeta. Czyżby drugi z panów postanowił wyplątać się z tego interesu? Bo nie sądzę, iż ten który pozostał stwierdził, że sam spije „śmietankę” ;)
PLUSY: można zabrać do kieszeni, sztywne karty, gdy układać po kolei pokaże się jeden długi krajobraz (ale w grze nie układa się aż tak po kolei, więc się go raczej nie ujrzy)
MINUSY: losowość, niczego nie można zaplanować, poziom decyzyjności zbliżony do bingo wzbogaconego o ilustracje, mało widoczne symbole zwierząt, czasem nie widać końca rozgrywki
Sonne und Mond
Autor: Jacques Zeimet (i Johann Rüttinger)
Graczy: 2-4
Czas: 20-40 minut
KubaP 4/10: Pięknie wydany, dwuosobowy pasjans z odrobiną negatywnej interakcji. Moim zdaniem gra idealna dla pary emerytów na letnie wieczory. Mnie zupełnie nie przypadła do gustu, ale może spodobać się nieplanszówkowym karciarzom.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(3/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Da sie grać, ale nie bardzo jest powód, żeby to robić. Nie polecilibyśmy jej nikomu, bo potężne wady przesłaniają kompletnie nieliczne, drobne plusiki, które gdzieś tam próbują się nieśmiało wyłonić. Raczej dla desperatów.
Śmieszą mnie pierdoły w stylu: „Minusy: losowość”
Hmm… ciekawe co powiedzą na to gający sportowo w brydża i pokera?
Szczególnie ci, co grali w tym turnieju