Z dzisiejszą grą było nieco lepiej niż czwartkową. Na BGG ocen już kilkadziesiąt i średnia nie taka zła. W pamięci przypomniałem sobie nawet w miarę pozytywną opinię ze Spielboxa. Do tego kilkanaście recenzji na niemiecki serwisach planszówkowych. No, pomyślałem, przynajmniej w tym przypadku nie powinno być porażki.
Okładka gry, a dokładnie dwie uśmiechnięte papryczki, zachęcają do zajrzenia do środka. W pudełku znajdziemy 100 kart ponumerowanych od 1 do 100, na których oprócz liczb widnieją papryczki. Oprócz tego są jeszcze całkowicie zbędne karty dla graczy, które mają służyć jako zaznaczenie miejsc, gdzie będziemy odkładać zdobyte karty.
Idea gry nieco nawiązuje do niesławnej poprzedniczki, bo też gramy tutaj „na lukę” w celu pozbycia się jak najszybciej swoich kart. Na początku każdy gracz dostaje ich 8, zaś na środku stołu układamy w okręgu 6 kart. Przy czym karty 1 i 100 oraz ich pozycje są zawsze takie same. Pozostałe 4 karty są losowo dobrane z talii. Pierwszą kartę po lewej od 1 lekko przesuwamy do środka – nazwijmy ją kartą celu. Dla przykładu, na poniższym zdjęciu jest to karta 85. Jednocześnie w ten sposób powstaje luka wyznaczona przez karty sąsiadujące, czyli na zdjęciu będą to 1 i 8. Celem graczy jest zagranie jak najbliższej liczbowo karty (w górę lub w dół) do tej, która została przesunięta do środka. Symultanicznie wszyscy odkładają zakrytą kartę, za pomocą której będą próbowali to zrobić. Odsłaniamy je wszyscy razem i sprawdzamy wynik. Osoba, która zagrała najbliższą wartość dostanie w zamian kartę celu. Odkłada ją przed sobą jako zdobycz i pokazane papryczki będą liczyły się jako punkty. Zagraną kartę wstawia zaś na miejsce zabranej karty. Osoby, którym się nie uda przynajmniej powinny się zmieścić w aktualnej luce, gdyż wtedy pozbywają się zagranej karty. Jeśli jednak nawet to się nie udało, to gracz dociąga kolejną kartę na rękę. W kolejnej turze następna karta zgodnie ze wskazówkami zegara jest przesuwana do środka i znowu wszyscy zagrywają kartę itd. Runda kończy się, gdy ktoś pozbędzie się wszystkich swoich kart. Karty zdobyte przez graczy to punkty, zaś papryczki na kartach pozostałych na ręku je redukują. W ten sposób rozgrywa się dwie rundy, po których sumuje się wyniki.
Recenzowania dzisiaj gra w kilku punktach zdecydowanie góruje nad czwartkową. Po pierwsze, mamy tutaj rozgrywkę symultaniczną, które przebiega sprawnie i angażuje wszystkich przez cały czas jej trwania. Po drugie, można pokusić się także o nieco planowania, bo widzimy karty będące celem w następnych 5 rundach. Na tyle, na ile nam karty pozwolą możemy sobie zaplanować, co będziemy zagrywać. Po trzecie, ma papryczki. Od razu zostają one podchwycone przez graczy i stanowią obiekt żartów dodając grze ten właśnie dodatkowy element, który zapada w pamięć po skończonej rozgrywce. Po czwarte, jest nieco prostsza w przygotowaniu gry, w samych zasadach, a także punktacji. Posiada po prostu elegantsze reguły. Niestety, dwie słabości pozostają, a mianowicie losowość i mało decyzji. Jako, że kart jest sto to czasami to, co nam trafi się na ręku nijak ma się do liczb widocznych na stole. Wtedy pozostaje jedynie się modlić, że ktoś faktycznie ma gorsze karty niż my. Co się trafia i nawet karty o 10 większe czy mniejsze potrafią być tymi najbliższymi. Czasami karta celu znajduje się w ramach obecnej na stole luki. Co nie powoduje żadnego stresu, bo nawet jak nie trafimy to i tak pozbędziemy się karty. W obu powyższych przypadkach gramy po prostu jak nam karty pozwalają. Najciekawsze są te momenty, kiedy karta celu jest poza widoczną luką. Wtedy mocno się zastanawiamy, czy ryzykować bo może mam najbliższą kartę, czy też nie ryzykować tylko zagrać coś co jest dalekie od karty celu, ale mieści się w widocznej luce. To jest to co lubię najbardziej w tej grze. Szkoda tylko, że są to raczej momenty niż stały dylemat.
Mimo to powiem szczerze, że polubiłem papryczki. To jest jedna z tych gier, które spokojnie można zabrać na spotkanie ze niegrającymi często w planszówki znajomymi, czy rodzinne międzypokoleniowe spotkanie. Nie ma tu obaw, że ludzie się zbuntują w czasie zbyt długiego tłumaczenia zasad, czy jakiś początkujący gracz nie zrozumie reguł. Granica 5 osób jest czysto umowna, bo spokojnie można grać w 6, 7 czy nawet więcej. Symultaniczna rozgrywka jak najbardziej temu sprzyja. A takich gier na 15 minut na taką liczbę osób wciąż jest mało na rynku. Oczywiście losowość każdego rasowego planszowkowicza boli, ale czego się nie robi dla znajomych czy rodzinny. Poza tym czasami dobrze zagrać w gry, gdzie nie tylko logiczne myślenie się liczy, ale także szczęście. Tak więc w tym przypadku przewidywania się sprawdziły i nie było porażki. Jeśli szukacie czegoś szybkiego, prostego na towarzyskie spotkania i nie boicie się losowości, to serdecznie polecam spróbować. Nie będzie to raczej hit na miarę 6. bierze, ale gra powinna zrobić małą karierę. Wydawnictwu White Goblin Games też się spodobało i już wydali to u siebie.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(5/10):
Ogólna ocena
(6,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.