Podobno najlepszy sposób na utrzymanie się z planszówek to posiadać wydawnictwo, które będzie wydawało moje gry. Co roku na Essen widać sporą grupę zapaleńców, którzy podążają tą drogą. Niektórym nawet to dobrze wychodzi, czego przykładem jest wydawnictwo 2F-Spiele (Friedmana Friese – to ten pan, co ma bzika na punkcie zielonego koloru i litery F) czy PD Verlag (Mac Gerdts – to ten pan od rondli). Niektóre wydawnictwa w Essen pojawią się tylko raz. Jest też nieco osób w połowie tej drogi. Hitów nie wydają, ale co roku wracają z czymś nowym do Essen, jak autor recenzowanej gry – Bern Eisenstein. Znany jest od przede wszystkim z cenionego tytułu Peloponnes, ale także Alea Iacta Est. Od kilku lat autor ten przyjeżdża ze swoim wydawnictwem Irongames. W tym roku pojawił się z grą Palmyra.
Gra z ma niezbyt zachęcającą okładkę i mało oryginalny temat (Cesarstwo Rzymskie). Jednak autor robi dobre gry, a instrukcja jest króciutka – co obiecywało dobrą grę rodziną. Poza tym działa także na jedną osobę. Zawsze to jakiś argument. Tak więc jak nadarzyła się okazja, to postanowiłem spróbować.
Gracze wcielają się w zarządców prowincji, którzy mają kierować ekspansją imperium rzymskiego. Przy okazji ten kto najbardziej przyczyni się do powiększenia skarbca Cezara zostanie mianowanym nowym gubernatorem prowincji i ogłoszony zwycięzcą rozgrywki. To co rzuca się w oczy po otwarciu pudełka to nietypowe kafelki, które występują w dwóch kształtach (dla ułatwienia nazywał je będę małe i duże). Niezależnie od kształtu występują trzy rodzaje terenów (pustynia, wzgórza i góry) oraz trzy szczególne cechy (wieża strażnicza, jezioro i karawana). W zależności od liczby osób ustawiamy początkowe kafelki, ustawiamy na nich swoje dwa pionki (poborcy podatkowego i legionisty) oraz otrzymujemy kilka kafelków na początek. W swoim ruchu możemy wykonać jedną z trzech akcji. Z czego dwie pierwsze akcje przebiegają praktycznie tak samo.
Pierwsza możliwa akcja to Podbój, czyli wyruszanie na nowe tereny. Możemy zgodnie z zasadami wyłożyć kilka naszych kafelków. Układamy je do kafelka na którym stoi nasz pion legionisty. Za każdy sąsiadujący kafelek z tym samym terenem otrzymujemy jeden losowy kafelek. Jeśli także dopasujemy dodatkowo cechę to otrzymujemy kolejne dwa. Najważniejsze, by układać je w ten sposób, by sąsiadowały z podobnymi kafelkami. Liczą się wszystkie kafelki bezpośrednio stykające się z tym który wyłożyliśmy, czyli w przypadku dużych kafelków również po skosie. Jeśli na sąsiadujących kafelkach jest jakikolwiek inny pion, nawet nasz, to niestety z zarobku nici.
Druga akcja to Podatki i przebiega ona bardzo podobnie. Tym razem ruszamy nasz pion Poborcy i staramy się dopasować kafelki. Teraz jednak otrzymujemy pieniądze liczone dokładnie na tym samych zasadach. Pieniądze zaś są po prostu punktami zwycięstwa, bo w czasie gry do niczego innego nie służą. Jedna rzecz ekstra to tzw. opcja trybutu. Otóż po akcji możemy jeden z posiadanych kafelków odwrócić na drugą stronę, na której narysowana jest moneta. W kolejnych rundach przy tej akcji otrzymamy trybut w liczbie wyłożonych kafelków na stronę z monetą pod warunkiem, że w ramach akcji podatki otrzymamy większą liczbę pieniędzy.
Ostatnia akcja to Reorganizacja czyli wyjście awaryjne, gdy nam zabranie kafelków. Otóż dociągamy dowolny kafelek oraz możemy przemieścić nasze piony na dowolne niezajęte miejsce przez innych graczy. Taki rzymski teleport.
Tak rozwijamy nasze tereny, ściągamy podatki do momentu, aż zabranie kafelków lub monet. Liczymy kto najbardziej napchał skarbiec Cezarowi i gratulujemy mu zwycięstwa.
Jak słyszę kafelki to od razu zapala mi się czerwona żarówka nad głową z podpisem „losowość, losowość, uwaga irytująca losowość”. Nie wiem tylko czemu tym razem zignorowałem te ostrzeżenie. Bo niestety poniższy tytuł tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Mechanika gry tak została skonstruowana, że wszystko zależy od tego jakie mamy kafelki na ręku. Zarówno to, czy uzyskamy więcej kafelków, jak i nasze punkty zwycięstwa. Jeśli dostałem dobre kafle, to mogę dostać jeszcze więcej kafli do wyboru. Jeśli mam ich więcej niż inni, to mogę więcej kombinować i szybciej dostanę podatki. Może to zbyt pochopny wniosek po kilku grach, ale czuć tu efekt kuli śnieżnej. Nie ma też zbytnio możliwości ratunku w przypadku braku szczęścia. Jeśli dostanę kiepskie kafelki, to jestem skazany na dobieranie po jednym co turę i czekanie na jakąś okazję. Z kolei inni gracze mogą dostawać po pięć kafelków na turę. Same kafelki też są sobie nierówne. Lepiej brać większe kafelki, które dzięki swemu kształtowi mogą dać więcej niż małe.
No dobra, mówię sobie, to rodzinny tytuł, nie ma co czepiać się losowości. Tylko czy mechanika jest na tyle elegancka, intuicyjna by zachęcić graczy? Czy temat na tyle interesujący by porwać graczy? Niestety tutaj też odpowiedź jest raczej negatywna. Jest to robota rzemieślnika, który wyciosał swoją pracę, a nie dzieło artysty, które zostało stworzone z natchnienia. Pomysł jakiś jest, kształty kafelków intrygują, ale co z tego. Gra niezbyt dobrze prezentuje się na stole. Jest jakaś toporna w graniu. Trudno tu doszukać się jakiegoś klimatu, a na dodatek ten wyświechtany temat. Ogólnie szukam tu czegoś, by cokolwiek przykuło moją uwagę, ale na próżno. Wariant solo wypróbowałem, ale potwierdza to tylko moje odczucia, że dużo zależy od tego jak kafelki podejdą. Mechanicznie to nawet działa, tak więc można pograć, tylko pytanie po co. Mam nadzieje, że jednak kolejna gra p. Eisensteina przypadnie mi bardziej do gustu.
WRS (2/10): miałem okazję poznać Palmyrę, dzięki zawziętości Redaktora Naczelnego. Byłem okropnym uczniem w czasie objaśniania reguł, ale czuję się w jakimś stopniu usprawiedliwiony. Gra zupełnie o niczym. Gdyby nie wspaniałe towarzystwo przy stole uznałbym czas z Palmyrą za zupełnie stracony.
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(5/10):
Ogólna ocena
(3/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Da sie grać, ale nie bardzo jest powód, żeby to robić. Nie polecilibyśmy jej nikomu, bo potężne wady przesłaniają kompletnie nieliczne, drobne plusiki, które gdzieś tam próbują się nieśmiało wyłonić. Raczej dla desperatów.
Może czas już na recenzję jakichś hitów z tegorocznego Essen? Bo jak na razie mamy recenzje prawie samych gniotów…
Masz jakieś konkretne tytuły na myśli?
Hity opisują wszyscy, chcemy być oryginalni ;) Poza tym, na Essen hiciorami za darmo nie rzucali niestety heh.
Po trzecie: będzie Russian Railroads i Nations.
Poza tym trudno powiedzieć jednoznacznie, co to znaczy „hit”. Gra dobrze oceniana? Były Tash-Kalar, Rokoko, Tezeusz, Concordia, Trainz, Steam Park… Nie szafujemy oceną 10/10.
Opisują niby wszyscy, ale konkretnych, głębokich recenzji jakoś brak.
A o jakie hity mi chodzi? Wystarczy spojrzeć na BGG i na średnią ocen.
Oczywiście o gniotach też warto pisać co by niektórzy się nie nacieli :-)
cezner, czy masz na myśli jakieś konkretne tytuły?