Graliście w szkole w „kropki” – taką grę na kartce, gdzie trzeba było zajmować obszary, obrysowując je dookoła kropkami? A czy lubicie planszówki z przestrzennymi elementami, z których można tworzyć różne konstrukcje? Jeśli odpowiedź na obydwa pytania brzmi „tak”, to nie musicie czytać poniższego tekstu, możecie brać „Castellan” w ciemno. Jeśli jednak macie jakieś wątpliwości, to zapraszam do lektury.
W prostokątnym, poręcznym pudełku znajdziemy prostą wypraskę, dzielącą je na cztery części – po jednej na każdy z typów elementów, czyli baszt, długich murów, krótkich murów i wież w dwóch kolorach graczy (w zależności od wersji będzie to żółty i zielony lub czerwony i niebieski). Do tego jeszcze karty w kolorach graczy i to wszystko. Gra nie jest skomplikowana, każdy wykonuje swój ruch w prostej sekwencji:
- zagraj dowolną liczbę kart – przynajmniej jedną!
- dobierz elementy wskazane na kartach
- ustaw wszystkie elementy
- ewentualnie zajmij zamknięte obszary wstawiając tam wieże w swoim kolorze
- dobierz jedną kartę (ewentualnie więcej, jeśli zagrałeś kartę to umożliwiającą)
- odrzuć zużyte karty
Naszym celem w grze jest zdobycie jak największej liczby baszt, czyli „kropek” łączących mury. Raz w grze możemy użyć podwójnej wieży (ustawić jedną na drugiej), by dany obszar punktował nam podwójnie. Gra kończy się, gdy któremuś z graczy skończą się karty (które na początku dzielimy na dwa stosiki – jeden z murami i drugi z basztami), wtedy przeciwnik zbiera wszystkie niewykorzystane jeszcze przez siebie karty i wykonuje ostatni ruch.
Gra jest bardzo prosta, jeśli chodzi o zasady, a jednocześnie pozwala na odrobinę gimnastyki umysłowej. Nie jest to na pewno logiczny gigant pokroju opisywanego kiedyś przez WRS-a Mixtour czy też ukochanych przez mnie gier z projektu GIPF. Regrywalność zapewniają karty, których dociąg determinuje każdą rozgrywkę. Staramy się nie pozostawiać przeciwnikowi zbyt dobrych otwarć, samemu jednocześnie czając się na co większe pola i szukając okazji do wyrwania kilku punktów więcej. Zestaw kart jest identyczny dla każdego z graczy, więc losowość została tutaj ujarzmiona tak, by stanowiła jedynie czynnik wariantujący (można w ogóle tak powiedzieć? :D ) kolejne rozgrywki. Jedna partia zamyka się spokojnie w 20 minutach, sprawiając, że Castellan można spokojnie potraktować jako szybki kąsek między poważniejszymi tytułami.
Nie sposób nie wspomnieć o wyglądzie gry. Komponenty są zrobione z plastiku, ale jest go cała masa i całość wygląda naprawdę fajnie. Składanie tych murów i murków, doczepianie baszt i wznoszenie swoich wież sprawia, że trochę lepiej rozumiem Adult Fans Of Lego. Karty również wykonano „po amerykańsku” i jakością nie odstają od tych, które znamy z tytułów GMT – przynajmniej w oryginalnym, zachodnim wydaniu.
Dodatkowym smaczkiem jest możliwość gry trzy lub czteroosobowej, do tego celu musimy mieć po prostu dwa egzemplarze gry – jeden zielono-żółty, a drugi czerwono-niebieski. Oprócz kolorów różnią się wyłącznie językiem instrukcji – w pierwszej opcji mamy do dyspozycji aż pięć języków, w drugiej tylko angielski. Wariant wielosobowy może być ciekawy, ale zdaje się, że wprowadza tylko mnóstwo niepotrzebnego chaosu w postaci nieprzewidywalnych ruchów nadmiarowych graczy. No i pojawia się problem słabszego gracza, który może „wystawiać” mnóstwo ciekawych otwarć kolejnej osobie.
Jedyny minus, jaki rzucił mi się w oczy nawet nie mi, a jednemu ze współgraczy, wynika ze specyfiki niektórych kart. Otóż na kilku z nich znajduje się symbol karty, pozwalając dociągnąć dodatkową kartę po skończonym ruchu. Co jednak, jeśli wylosuje się nam tak, że karta umożliwiająca dodatkowy dociąg wyląduje na spodzie stosu? WRS stworzył specjalny homerule, wprowadzając rozdzielne tasowanie kart z bonusową kartą, ale może będzie tak miły i się nim z Wami osobiście podzieli. Dla mnie nie był to problem – skoro nie dostałem dodatkowej karty, to pewnie dostałem więcej klocków, więc jakoś niespecjalnie się tym przejmowałem. Wszystko chyba zależy od podejścia, ja się chciałem po prostu pobawić nieskomplikowaną grą logiczną z fajnymi, trójwymiarowymi klockami. I Castellan mi to zdecydowanie umożliwił. Nie jest to porywający tytuł, nie zaniesie Was na swych plastikowych skrzydłach do planszowego raju, ale na pewno zapewni trochę nieobciążonej zbytnim wydumaniem zabawy.
WRS (7/10): Od gier logicznych oczekuję wyzwania dla umysłu. Losowość mnie w nich nie przeraża, ale powinny być w grze mechanizmy, które ją tonizują. Już po pierwszej partii Castellana widać, że jest to gra okazji. Okazji, które stwarza przeciwnik. Jeśli zatem mam na ręce więcej kart, to mogę bardziej elastycznie (albo w ogóle!) zareagować na sytuację na planszy. Stąd (nie tylko mój) opór wobec kart dających prawo doboru dodatkowych kart, które lądują na spodzie stosu. Proponuję je oddzielić, resztę potasować, odłożyć tyle kart zwykłych ile tych z premią, do reszty wtasować te premiowe i położyć na tych odłożonych. W ten sposób mam spokój, że ta dość mocna premia rzeczywiście do mnie trafi. Tym bardziej, że gdy ktoś zostanie na jednej karcie i trafi się układ, który nie pozwala poprawnie podpiąć klocków musimy te nadmiarowe oddać przeciwnikowi…
Gra jest lekka, ale raczej przyjemna. Otwarcie jest trudne – jak tu się wyłożyć, żeby się nie podłożyć – ale gra systemem partia i rewanż łatwo to niweluje.
Jak to zostało już podkreślone, w czasie rozgrywki powstaje urokliwy plan zamku, jeśli ktoś ma w rodzinie małych chłopców, to z pewnością jeszcze wynajdą inne zastosowania dla tego zestawu klocków. Jako gra Castellan miło mnie zaskoczył. Jest to taki lekki, ale sprytny filler, gdy skupiamy się na poważnych, dwuosobowych rozgrywkach w znane klasyki. Zachęcam!
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
Stosujemy dodatkowe 2 zasady – nie możesz zagrać więcej niż kilka kart z dociągiem naraz, a także stosujemy limit zagrywanych kart – jeśli ktoś nazbiera ich więcej bo zarał dwie karty z dociągiem, to potem zagrywa 6 kart, buduje olbrzymi dziedziniec, punktuje go x 2 i jest nie do przegonienia w punktacji.
Svartisen – ale przecież drugi gracz może zrobić to samo?
Nie uważasz, że w ten sposób gra sprowadza się do jednej strategii? Wprowadziliśmy te zmiany żeby się nie zanudzić.
P.S. Sorki za powtórkę pierwszego komentarza, usuńcie go proszę jeśli się da
Jak na tak prostą grę, to trochę sporo home rules wymaga…
WRS – wymaga, jeśli wymagasz, by nie była prosta ;)