Dżungla to gra, co do której krąży wiele niepewnych informacji. Podobno pochodzi z Chin, ale są i tacy, którzy sugerują zastosowanie w tym przypadku zabiegu marketingowego. Być może wywodzi się od jakiejś innej gry logicznej, a w takiej formie dotarła do anglosaskiego kręgu kulturowego.
Z drugiej strony mogła być pierwowzorem innych klasycznych już gier planszowych, takich jak Stratego, czy jego polska odmiana Manewry morskie.
Niezależnie od prawdziwości powyższych pogłosek Dżungla to ciekawy przykład do analizy zjawiska określanego mianem – nowoczesne gry planszowe.
Dżungla ma prostą i symetryczną planszę 7×9 kwadratowych pól. Każdy z graczy ma specjalne pole zwane jamą (matecznikiem), którego musi bronić przed wrogą armią. Wkroczenie wroga do matecznika oznacza natychmiastową porażkę. Między tymi kluczowymi obszarami mamy dwa jeziora tworzące trzy lądowe pomosty, na których toczy się cała batalia. Jamy sąsiadują z polami specjalnymi – pułapkami – które są ostatnim szańcem obrony.
Każda z armii złożona jest z 8 jednostek – zwierząt o sile opisanej tradycyjnie liczbami 1-8.
Początkowe ustawienie jest stałe, ruch wyłącznie równolegle do krawędzi planszy o jedno pole (obszary wodne są nieprzekraczalne, z paroma wyjątkami). Zasady bicia również banalne – atakujący bije słabszego lub równego swej sile. Ważnym wyjątkiem jest możliwość bicia jedynką (tradycyjnie jest to postać szczura) najsilniejszej jednostki – słonia. W pułapkach siła zwierzęcia spada do zera. W sumie walka to nieco rozbudowane kamień-papier-nożyce.
Po tym przypomnieniu można przejść do krytyki.
Stała plansza w dzisiejszych grach często jest zastępowana modułami, które pozwalają cieszyć się różnorodnością.
Zamiast jednego ustawienia początkowego mamy w nowoczesnych grach zmienny setup, co również zabezpiecza przed znużeniem.
W czasie rozgrywki Dżungla ujawnia swoją główną wadę – opłaca się być pasywnym. W praktyce jest to gra do pierwszego błędu. Znając siłę i położenie wszystkich figur można dość łatwo przygotować obronę. Strata dowolnego zwierzaka może być przyczyną końcowej porażki, bo powolny ruch o jedno pole wymaga roztropnego gospodarowania siłami.
Dla kogoś, kto nie spotkał jeszcze nowoczesnych gier planszowych (kojarzy tytuły takie jak chińczyk, warcaby i grzybobranie) pierwsze partie w Dżunglę będą na pewno miłym i odświeżającym doświadczeniem. Jednak dość szybko można się – zwykle boleśnie – przekonać, że partie zaczynają się dłużyć, a wzajemnym manewrom i szukaniu okazji do ataku niemal nie ma końca.
Stratego (czy nasze Manewry morskie) rozwiązuje nieco ten problem przez zwiększenie liczby pionów. Strata nie jest od razu porażką, a jedynie osłabieniem. Drugim czynnikiem poprawiającym grywalność jest w tych grach „mgła wojny”. Wartość pionów jest ukryta – ujawniamy je dopiero w chwili starcia albo w momencie wykorzystania limitu ruchu, który został zróżnicowany dla poszczególnych typów jednostek.
Te modyfikacje podstawowej koncepcji gry podkreślają, że jeszcze bardziej anachroniczność Dżungli.
Powolny ruch wydłuża samą rozgrywkę. Koszt utraty figury jest bardzo znaczący, co już po kilku partiach wyraźnie premiuje granie ostrożne, zachowawcze.
Mój pierwszy kontakt z Dżunglą miał miejsce pewnie z 10 lat temu.
Dla moich Skarbów zakupiłem sympatyczne wydanie Granny. Bardzo miło wspominamy nasze ówczesne granie – Ojciec kontra kilkuletnie szkraby. Ale ważnym elementem tego sentymentalnego obrazu jest świadomość coraz mocniej atakującej nudy. Owszem, trafiały się partie błyskawiczne, ale raczej jako efekt testowania nowych strategii. Szybko uzupełniana w naszych głowach baza rozgrywek doprowadziła do finalnego zarzucenia Dżungli na rzecz innych, właśnie nowocześniejszych tytułów.
W tej chwili recenzuję francuskie wydanie. Jego wygląd jest w pewnym sensie autorecenzją.
Skromna plansza i proste kartonowe żetony. Złocenia zastosowane przez wydawcę mogą skusić kogoś, kto nowoczesnych gier planszowych jeszcze nie poznał. Ha! klasyczna, starożytna, chińska… Ale akurat gry planszowe rozwinęły się niezwykle mocno i mało który tytuł z dawnych lat może się obronić. Owszem, dla koneserów może to być ważna wycieczka w świat dawnych gier. Warto przecież wiedzieć skąd pochodzą niektóre koncepcje. A i łatwiej wtedy docenić jakość dzisiejszych gier.
Jednak mimo to zaskakujące jest wydanie Dżungli w serii Matagot Duo Collection obok gier całkiem nowych, współczesnych. Gra trąci myszką i to znacznie bardziej niż inne wiekowe tytuły. Dla kolekcjonerów może to być ciekawa pozycja pozwalająca na kompleksowe prezentowanie zalet współczesnych gier planszowych.
Dla rodzin wciąż będzie to zaskakująco świeża propozycja, jeśli samodzielnie odszukana na półkach…
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(3/10):
Ogólna ocena
(5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Ot, nie mogę powiedzieć, że gra jest zła, ale też nie znajduje w niej niczego takiego, co skłoniłoby mnie, żeby ją polecać, czyli totalny przeciętniak. Sporo istotnych wad wpływających na grywalność. Odczuwalne zalety powodują jednak, że osoby będące fanami gatunku – mogą znaleźć w niej coś dla siebie.
Wg książki Zdzisława Nowaka „Mu-torere, Do-guti i inne” (Warszawa 1972): „o Dżungli – frapującej grze z rodziny szachów azjatyckich – niewiele informacji przetrwało do naszych czasów. Wolno nam przypuszczać, iż była to jedna z pierwszych hinduskich odmian dzisiejszej dostojnej gry szachowej. Na jej rodowód zdają się wskazywać m.in. niektóre figury, przede wszystkim słoń – odwieczny „wóz bojowy” armii maharadżów i przyjaciel prostego człowieka w pracy codziennej, tradycyjna figura większości gier zrodzonych w Indiach.”
Zaś o niezwykłej zdolności szczura Nowak pisze: „Szczur może zwalczyć słonia. Ten warunek wprowadzony został do gry najprawdopodobniej pod wpływem wierzeń hinduskich łowców słoni. Przed stuleciami wśród myśliwych utrzymywało się bowiem przekonanie, iż szczur potrafi uśmiercić słonia wślizgując się podstępnie przez ucho do wnętrza jego czaszki.”
Dziękuję za archiwalne ciekawostki!
Czytając tekst i oglądając obrazki nie mogłem uniknąć skojarzenia ze Zwierzęcym Shogi, czyli Let’s Catch the Lion (wydanym w Polsce jako…Pojedynek Robotów). Polecam przyjrzeć się temu jeśli szukamy (jeszcze po tej recenzji) czegoś lekkiego do grania z dziećmi(i zachęcenia ich do gier logicznych!)
Zdecydowanie się zgadzam. Pojedynek robotów to bardzo dobra gra. O kilka długości lepsza od Dżungli.