Według Rafa Peetersa, belgijskiego projektanta gier logicznych, każda planszówka to tak naprawdę łamigłówka w przebraniu: w swojej turze zostajemy postawieni w konkretnej sytuacji na planszy/ręce, gdzie naszym zadaniem jest opracowanie optymalnej sekwencji ruchów, prowadzącej do zwycięstwa. Ciekawa teoria, której jako miłośnik łamaczy głowy mogę jedynie przyklasnąć, choć dla bezpieczeństwa dodałbym, iż niektóre gry przypominają łamigłówki bardziej niż inne. Tytułem która znakomicie wpasowuje się w nakreślone powyżej ramy są kafelkowo-karciane „Gwiazdy są w porządku”, wydane przez Black Monk Games.
Cthulu rządzi
„Gwiazdy” wyróżniają dwa istotne popkulturowe nawiązania: tematyka osadzona w mitologii Cthulu autorstwa Howarda Philipa Lovecrafta oraz szata graficzna opracowana przez francuskiego grafika Francois Launeta, znanego szerzej jako Goomi, miłośnika i ilustratora gier RPG. Popełnił on już wcześniej ilustracje do jednej z lovecraftowych edycji Munchkina, dla niektórych więc jego charakterystyczna kreska będzie wydawać się znajoma. Zainteresowanych zapraszam na stronę Unspeakable Vault of Doom, gdzie publikowane są cyklicznie komiksowe paski jego autorstwa, niektóre naprawdę kapitalne. Co ciekawe, idea liczącego obecnie prawie 500 odsłon komiksu kultystycznego narodziła się w trakcie targów Spiel w Essen w roku 1993.
Gwiazdy i gwiazdeczki
Choć mechanika Gwiazd jest do bólu wręcz sucha i abstrakcyjna, całość została opakowana całkiem udanie (oczywiście o ile trawicie twórczość samotnika z Providence) w lovecraftowski sztafaż Wielkich Przedwiecznych. W grze wcielamy się w kultystów, których celem jest przywołanie członków panteonu bóstwa Cthulu. Żeby tego dokonać, musimy odtworzyć odpowiedni układ gwiazd na nieboskłonie składającym się z 25 (5×5) dwustronnie zadrukowanych kafelków. Na tak skonstruowanej planszy przedstawiono ciała niebieskie w najróżniejszych konfiguracjach: Księżyc w pełni i nowiu, Słońce zaćmione i nie, komety, meteoryty, gwiazdy w najróżniejszych układach a nawet kosmiczną pustkę.
Wyposażenie gry stanowi również 80 kart przedstawiających Pupili, Pomniejsze Sługi, Większe Sługi oraz samych Wielkich Przedwiecznych. Na początku każdy z graczy otrzymuje ich po 5 na rękę i do tej ilości dobieramy zawsze na koniec swojego ruchu. Karty można wykorzystywać na kilka sposobów, przez co są nośnikiem sporej ilości informacji. Zagrane jednorazowo pozwalają rzucać zaklęcia powodujące przesuwanie, obracanie bądź zamienianie miejscami kafelków na nieboskłonie. W momencie odtworzenia układu gwiazd pokazanego na posiadanej karcie, możemy przywołać wyobrażone na niej bóstwo, położyć je przed sobą i korzystać wielokrotnie z udostępnianych przez nie mocy, polegającej zwykle na mnożeniu bądź zamienianiu zagrywanych zaklęć przestawiających niebo. Inne pozwalają trzymać więcej kart na ręce, wymieniać sprawniej te niechciane, dobierać ze stosu kart odrzuconych, bądź zamieniać przywołane bóstwa ze współgraczami . Ciekawy system hierarchiczny pozwala na wykorzystanie mniej potężnych bożków do przywołania potwornej arystokracji w postaci Wielkich Przedwiecznych, wymagających bardzo skomplikowanych układów gwiazd na nieboskłonie. Przywołane i wyłożone przed graczem karty bóstw dostarczają wreszcie punktów zwycięstwa – zdobycie 10 natychmiast kończy rozgrywkę, przy czym sumę taką możemy uzbierać z maksymalnie sześciu kart leżących przed nami.
Astronomia dla niezaawansowanych
Gra polega więc na porównywaniu układu gwiazd przedstawionego w danym momencie na kafelkach z kartami posiadanymi na ręce, odpowiednim zagrywaniu zaklęć umożliwiających przestawianie nieba, przywoływaniu coraz potężniejszych Starszych Bogów i gromadzeniu w ten sposób punktów zwycięstwa. Moje pierwsze skojarzenie? Znakomita seria gier rodzinnych The aMAZEing Labyrinth, autorstwa Maxa J. Kobberta. Oczywiście Gwiazdy są rozbudowaną i bardziej skomplikowaną wariacją, jednak istota pozostaje taka sama – doprowadź w swoim ruchu dzięki sekwencji przemieszczeń do uzyskania układu kafelków, który zdobywa punkty.
Układ gwiazd zmienia się dynamicznie w trakcie trwania tury – nie ma się co łudzić, że osiągniemy pożądany rezultat w kilku krokach, najpewniej nasz wymarzony układ zostanie kompletnie rozbity w zagraniach kolejnych graczy. Musimy więc znaleźć takie rozwiązanie, które pozwoli nam przywołać maksymalnie potężne bóstwo w ramach naszego ruchu. I tutaj zaczyna się prawdziwe kombinowanie: pójść na łatwiznę i wyłożyć dowolną kartę, czy też zbudować skomplikowaną sekwencję ruchów w celu upolowania bardziej wartościowej? Zagrywać możemy zawsze tylko jedną kartę, efekty jej działania mogą być jednak potęgowane przez karty leżące już przed nami.
Kilka obserwacji z gry:
– warto wyłożyć cokolwiek, żeby nie tracić tury i mieć możliwość dobrania karty,
– warto wymienić kartę, jeżeli nam nie pasuje,
– warto wykładać bóstwa oferujące możliwość zamiany bądź pomnażania różnych form ruchu,
– nie warto przywiązywać się do jednego planowanego układu, niezależnie od tego, jak bardzo byłby silny,
– nie należy bać się wielopoziomowych sekwencji, jeżeli tylko potrafimy doprowadzić je do szczęśliwego końca.
Oczywiście zarówno układ kafelków na stole jak i karty otrzymywane na rękę obarczone są pewną losowością. Niektórzy twierdzą ponadto, że gracz startowy ma przewagę. Może się również zdarzyć, szczególnie przy większej liczbie graczy, że nieboskłon zostanie przestawiony w absolutnie niekorzystny dla nas sposób tuż przed naszym kolejnym ruchem. Po kilkudziesięciu rozegranych partiach mogę jednak jednoznacznie stwierdzić, że nie są to elementy krytyczne dla odniesienia zwycięstwa. Liczy się głównie spostrzegawczość, wyobraźnia przestrzenna i umiejętność planowania wielokrokowych ruchów składających się z przesunięć obrotów i zamian. Wypisz, wymaluj: recepta na pokonanie szczególnie paskudnej łamigłówki.
Praktyka tylko potwierdziła początkowe wysokie oczekiwania – gra bardzo przypadła mi do gustu. Rozegranie jednej partii natychmiast wywołuje chęć na kolejną, można ich bez znużenia rozegrać co najmniej tyle, ilu jest graczy siedzi przy stole. Muszę jednak wspomnieć o kilku czynnikach, które nie wszystkim muszą przypaść do gustu:
– ruch każdego gracza trwa – można planować go z wyprzedzeniem, ale układ kafelków i tak może zmienić się w ostatniej chwili,
– interakcja pomiędzy graczami jest niewielka, a jeżeli już, to raczej nieświadoma – karty na ręce są tajne, więc losowe zmienianie układu gwiazd w celu zaszkodzenia przeciwnikom nie ma większego sensu (wyjątkiem jest zamiana wyłożonych już bóstw),
– szukanie odpowiednich sekwencji kafelków naprawdę obciąża szare komórki, przy Gwiazdach można się spocić,
– jeżeli nie znacie choć w zarysach twórczości Lovecrafta, tematyka może się wydać abstrakcyjna (internetowy komiks Goomiego pomaga zdecydowanie wkręcić się w pokrętny humor tej adaptacji).
Warto? Warto!
Pomimo prostych reguł gra nie jest banalna do wytłumaczenia – ilość informacji na kartach, możliwe opcjonalne zagrania (tylko dobranie kart jest obowiązkowe) oraz mieniące się początkowo w oczach kafelki czynią pierwszą partię dosyć mozolną. Później jednak wszystko idzie już jak z płatka, to naprawdę przemyślany tytuł. Jeżeli lubicie łamigłówki i nie irytuje Was tocząca się leniwie rozgrywka, czas namysłu innych graczy (sama gra nie jest długa, ok. 45 minut) oraz pociąga Was uniwersum Cthulu, możecie dodać jedno oczko do poniższej oceny. Jeżeli zaś w grach oczekujecie czegoś innego niż mozolne główkowanie a Lovecraft nie wzbudza w Was żadnych emocji, proponuję zagrać w Gwiazdy przed kupnem – może mimo wszystko się przekonacie. Dodatkową zaletą jest wielkość pudełka i ograniczone miejsce do gry, co pozwalają zabrać ją praktycznie wszędzie. I choć gra najlepiej wydaje się sprawować w trójkę, to do totalnego szczęścia brakuje mi dopracowanego wariantu solo. Nie obraziłbym się na jakiś dodatek…
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.