To nie będzie relacja, tych na pewno znajdziecie wiele na innych blogach, a wkrótce ukaże się videorelacja na Board Game Girl. To, co przeczytacie poniżej to kilka luźnych myśli związanych wyłącznie z obecnością planszówek na Pyrkonie. Co ciekawe, obecność tę można by bardzo ładnie podzielić równiutko na pół. Tę połowę, którą organizatorom opłacało się przygotować i tę, którą przygotować wypadało.
Planszówki dostały na Pyrkonie aż dwie wielkie hale. No, powiedzmy pół jednej i pięć szóstych drugiej, ale w każdej z nich były dominującym akcentem. Warto przy tym zaznaczyć, że hale były naprawdę, naprawdę duże. Pierwsza z tych hal, nazwijmy ją „Targową”, wypełniona była po brzegi stoiskami różnej maści – od książek i bibelotów, przez gadżety dla cosplayowców, aż po planszówki. Duże stoiska G3, Portalu, Black Monków, Rebela, Cube’a z Q-workshopem, do tego sprzedażówka Galakty i dwa mniejsze stoiska Phalanksów i FGH. Poza tym chyba jeden albo dwa lokalne sklepy z planszówkami. Generalnie kolorowo, ładnie, z dobrym światłem, fajnymi konkursami, mnóstwem ludzi. Ameryka, kochani, Ameryka. Wrażenie podbijały dodatkowo wszechobecne pocosplayowane istoty, od Pikachu, przez Space Marines po Ellen Ripley (hip, hip, hurra dla Ellen!). Naprawdę fajnie. Oczywiście wszystko ma swoją cenę.
Metr stoiska kosztował na Pyrkonie między 200 a 250 PLN – w zależności od tego, czy bierzemy gołą ziemię, czy chcemy też zabudowę. W gratisie dostajemy dwa stoliki i dwa krzesła. I tyle. Plakacik? Roll-up? Więcej krzeseł? Płacimy więcej. Uważam, że to rozsądne ceny, w końcu Druga Era (główny organizator imprezy) musi na czymś zarobić. A że rynek nam się coraz bardziej profesjonalizuje, to i wydawcy są w stanie wydać więcej. Zresztą, uczestnicy również. Karnet na wszystkie trzy dni imprezy to 50 PLN, wejście w sobotę 30, a w niedzielę 15 PLN. Jeśli pomnożymy to przez 24000 uczestników, to suma robi się naprawdę imponująca – średnio około 700 tysięcy PLN z samych biletów. Mam nadzieję, że Druga Era będzie promować fanastykę, RPG-i i planszówki do końca świata i jeszcze dłużej :)
No dobrze, przejdźmy do GamesRoomu, nad którym czuwał Nikodem „Nixon” Wróbel. Zgodnie z wywiadem, jakiego nam udzielił, GamesRoom można zmieścić w następujących liczbach:
- 140 stolików w głównym GamesRoomie + 40 na same karcianki + 30 na turniejówkę. W sumie 210 stolików.
- 12 turniejów w strefie turniejowej + 6 wyzwań Gramajdy + 5 turniejów w strefach wydawców (o strefach za chwilę).
- 24 wolontariuszy w GamesRoomie
- 4700 wypożyczeń blisko 600 tytułów
- w najgorętszym momencie 2,5 wypożyczenia na minutę
Co te liczby nam mówią? Ano mówią, że przestrzeń GamesRoomu była ogromna i gier było bardzo dużo. Wolontariuszy, czy też jak wolicie Gżdaczy zdecydowanie mniej i nie było szansy, żeby każdy, ba, żeby połowa wypożyczanych gier była przez nich objaśniana. W GamesRoomie mimo ogromnej liczby stolików i tak nie było zwykle gdzie zagrać, szczególnie, że…
… mniej więcej jedną szóstą hali z GamesRoomem zajmowała oddzielona od pozostałej części zaledwie parawanem strefa pokazowa. W tej strefie co i rusz odbywały się głośne pokazy, do których puszczano elektroniczną muzykę. Hałas, jaki to generowało był niewyobrażalny. Co zabawniejsze, tuż za tym parawanem, po stronie GamesRoomu, znajdowały się stoły do pokazów gier planszowych. Pan Lodowego Ogrodu, Portal, Rebel, Black Monki, generalnie każdy, kto tam był, miał poważnie utrudnione zadanie w tłumaczeniu zasad, bo musiał przekrzykiwac ryk głośników. Nixon, zapytany o problem, odparł, że „Mimo próby zmiany takiego ustawienia nie udało się tego zmienić. Było to spowodowane trudnościami przestrzennymi, na które w przyszłym roku zwrócimy większą uwagę, ponieważ Games Room i tak będzie trzeba powiększyć :)”.
Rozumiem, że było trudno. Rozumiem, że boli. Ale jeśli ktoś zarabia z samych biletów na imprezę ponad siedemset tysięcy złotych, to niech kupi od Targów dodatkową przestrzeń i tam sobie urządza pokazy walki robotów i samurajów. Serio, doceniam cosplay. Doceniam pracę, jaką ludzie wkładają w przygotowanie różnych pokazów. Ale jeśli Druga Era organizuje imprezę, na której chce się chwalić planszówkami, to niech graczy też potraktuje poważnie, a nie tylko wydawnictwa płacące za wynajętą powierzchnię. Co lepsze, za wynajem powierzchni pod tym parawanikiem, też musieli zapłacić! Komfort trzech dni pracy w takich warunkach musiał być naprawdę ogromny. Nie wspominając o komforcie rozegrania dwugodzinnej trudnej planszówki. Orgowie Pyrkonu, olaliście trochę graczy, potraktowaliście ich po macoszemu. Jeśli z pięciu merytorycznych budynków, dwa są zajęte przez planszówki, to niech to nie będzie tylko Wasza wizytówka, ale przyłóżcie się nieco do tego. Gramajda miała 11 osób ze swojego stowarzyszenia i jeszcze 7 ze Szczecina, nie wiem, kim była pozostała szóstka. Ale i tak ich było za mało. Nie znaleźli się inni gżdacze do pomocy? No nie znaleźli. Wiem, że robicie już „festiwal”, a nie konwent, że na terenie imprezy sprzedajecie alkohol i generalnie jesteście dużą, komercyjną imprezą. To jeszcze stańcie się dużą, DOJRZAŁĄ imprezą.
Oczywiście, Pyrkon jako całość ma świetny odbiór, nawet mimo felernej wanny (za którą na pewno podziękują Wam RPG-owcy, potraktowani przez Duży Format jak notoryczni gwałciciele). Ale pamiętajcie, że o sukcesie decydują detale. Ja się bawiłem dobrze, ale te parę zgrzytów sprawiło, że wróciłem do domu z ambiwalentnymi uczuciami. Niech ostatecznym dowodem na to będzie fakt, że gdy za ścianą robiło się na chwilę cicho, z ulgą witałem dźwięk „Klap-klap-bum”, grającej przy stoliku obok w Palce w Pralce dzieciarni.
Pyrkon to świetne miejsce do promocji gier, w końcu dwadzieścia cztery tysiące ludzi to wspaniała publiczność, szczególnie, że na targi trafia raczej mocno sprofilowany target. A planszówki, tak modne ostatnimi czasy, „robią” Pyrkonowi festiwal. No i dwie piąte przychodu. Ale planszówki dalej będą popularne i bez Pyrkonu, więc szanowni organizatorzy, weźcie to pod rozwagę, zanim w przyszłym roku postawicie nam w GamesRoomie scenę muzyczną czy inną atrakcję. Bo zrobiliście naprawdę fajną imprezę, ale diabeł tkwi w szczegółach i za szczegół z muzyczną sceną w GamesRoomie ktoś powinien pójść do piekła.
„Klap-klap-bum” NIGDY nie wita się z ulgą ;)
O tym właśnie mówię, zrozum, jak głośno musiało być, że tę ulgę odczułem :D
Hałas w games roomie był dużą wpadką orgów Pyrkonu, bardzo utrudniał pracę osobom prezentującym gry.
Poza tym impreza z perspektywy wystawcy była bardzo dobrze zorganizowana, kontakt z orgami profesjonalny i życzliwy. Brawo Druga Era!
Część targowa była super, niestety Games Room faktycznie przez organizatorów został potraktowany po macoszemu. Po pierwsze ta nieszczęsna muzyka zza parawanu, która powodowała, że drugiego dnia tłumaczenia gier chciało się wyć. Po drugie, ale chyba ważniejsze, szkieletowa w zasadzie obsługa wypożyczalni. W GR znajdowało się cały czas zaledwie kilka osób obsługi, nikt nie tłumaczył gier, nikt nie pomagał w wyborze ciekawej gry dla siebie. I wcale się temu nie dziwię – Games Room Team (ze Szczecina) oraz Gramajda (z Poznania) dostają zaledwie jakieś symboliczne wynagrodzenie (kilka gier do podziału, kanapki i woda) – przy imprezie na 20 tys osób jest to trochę niepoważne.
… co boli tym bardziej, gdy wiesz, jak gigantyczne pieniądze planszówki DAJĄ Pyrkonowi.
Co się dziwić? Przecież to jeden przekręt jest!
Dostałeś jakiś paragon, jakiś rachunek?
Druga Era zarabia kupę kasy na evencie, który dawno przestał być kameralną imprezą a stał się potężnym biznesem, sami nie ogarniają swoich wpływów, mają gruby bałagan w papierach i organizacji, segregują wystawców (tak, że jedni płacą 500 złotych za metr, a inni 500 złotych za całe 60m2 stoisko!) wszystko nielegalnie i na lewo, w dodatku wykorzystując ludzi, którzy harują za darmo.
Czyli typowo po polsku – grupa ludzi się ustawiła i chłepce z koryta ile wlezie, zanim cały ten majdan się rozsypie.
Uch, ArSaghar, tak daleko idących wniosków bym na pewno nie wyciągał.
To DOBRZE, że fantastyka, planszówki i rpgi mają ta dużą, komercyjną imprezę. Ja nikomu w księgi rachunkowe nie zaglądam. Ja tylko wskazałem punkty, które mogą sprawić, że to planszówkowcy będą pełnoprawnymi uczestnikami konwentu, tfu!, festiwalu.
ArSaghar – praktyka pokazuje, że najwięcej do powiedzenia o finansach konwentów mają ludzie, którzy nieszczególnie się do jakiegokolwiek przyłożyli. Nie wiem czy tak jest w Twoim przypadku, ale prawda jest taka, że organizacja konwentu w halach targowych to jest ogromna kasa. Nie wiem też czy uwzględniłeś taki np. barter w kosztach wynajmu stoiska (czyli generalnie umowy sponsorskiej) czy tylko gołe kwoty co ma się nijak do niczego. A paragony w przypadku sprzedaży festiwalowej nie są wymagane z tego co kojarzę – są jakieś przepisy o tym, ale dokładnie nie wiem, bo to nie moja działka.
Natomiast co do hałasu – generalnie jest tak, że sam games room generuje potężne ilości decybeli. Na Falkonie zeszłorocznym na hali oprócz games roomu z konieczności były pokazy i konkursy – i games room to nie jest coś, co da się przekrzyczeć. Ale z drugiej strony – ja mam wrażenie, że halowy games room to też nie są świetne warunki, tutaj jest moim zdaniem przewaga niewielkich konwentów w szkołach, gdzie games room to kilka klas i można spokojnie się podzielić na pacpacklaski i zamkowienie – i wszyscy się dobrze bawią :)
Z tłumaczeniem zasad to jest to o tyle podstępne, że jak ktoś robi imprezę stricte planszówkową to ma fantastów-plansżówkowiczy lokalnych pod ręką i dostępnych. A jeżeli robi konwent, to tych samych ludzi potrzeba kilkuset do obsługi podstawowej konwentu i po prostu brakuje ludzi do tłumaczenia zasad – bo oni wszyscy są w innych zadaniach.
Sam Gamesroom to jedno, ale umieszczanie wewnątrz sceny muzycznej to chyba jednak chybiony pomysł, nie uważasz? Czy może na Falkonie to standard? :)
Przecież ja nie bronię tego pomysłu (scena+gr), w żadnym wypadku – wskazuję przecież, że dowolne mieszanie halowego games roomu z czym innym to słaby pomysł. Ba, sam games room, jeżeli jest duży, przeszkadza games roomowi :)
Stoły do pokazów gier planszowych – no właśnie. Ciężko było się zorientować co, jak i gdzie niestety. Myślałam, że już się nie doczekamy niedzielnego Cthulhu Wars albo że nas ominie..
Dzięki Ania&Kuba za wspólne Złap Prosiaka w międzyczasie! ;)
*Łap prosiaka, sorry. :)
@pancerna – cała przyjemność po naszej stronie :)