Jedna z najbardziej rozpoznawalnych ikon współczesnej popkultury. Detektyw, obrońca, strażnik – miejska legenda XX wieku, która pokonała ramy komiksu by po dziś dzień inspirować twórców wszelkiego rodzaju mediów. Seriale, filmy, książki – choć jego najważniejsze cechy pozostawały bez zmian, za każdym razem poznawaliśmy nową twarz mrocznego rycerza. Tym razem bat sygnał zabłysnął dla miłośników planszówek. W jakiej postaci objawi się tym razem ? Czy będzie to pełen poważnej narracji Batman jakiego pamiętamy z doskonałej animowanej serii z początku lat 90-tych ? Wyniosły i pantomimiczny Mroczny Rycerz z filmów Nolana ? Czy też przerysowany i groteskowy jak Batman Schumachera ? Gotham City czeka a ja postaram się odkryć przed Wami jego tajemnice …
Autorem gry jest Paolo Mori, twórca kilku znanych tytułów jak chociażby Libertalia, czy niedawny Augustus. Tym bardziej można by się spodziewać solidnej produkcji i rzeczywiście od samego początku Batman zaskakuje. Zacznę od rzeczy podstawowej. Wbrew oczekiwaniom gracze nie wcielają się w rogatego mściciela czy też jego komiksowych sojuszników, jest wręcz odwrotnie. Kierujemy poczynaniami jego najzagorzalszych adwersarzy. Pomysł odwrócenia ról, niezbyt często stosowany, zawsze jest ciekawym pomysłem. Muszę przyznać, że tu sprawdził się doskonale, ale bez obaw, sam Batman również się pojawia. Bez ustanku stara się udaremnić nasze plany. Do wyboru mamy jedną z czterech postaci: Joker, Pingwin, Dwie Twarze lub Killer Croc. Naszym celem jest przechytrzenie przeciwników i zdobycie tytułu króla kryminalnego półświatka Gotham City. Podczas rozgrywki przyjdzie nam kontrolować dzielnice miasta, najmować zbirów, siać strach i realizować wszelakiego sortu kryminalne intrygi celem zdobycia pieniędzy, informacji i wpływów. Brzmi zachęcająco ?
Efektowne gadżety i znoszony kostium
Zanim przejdziemy do szczegółów związanych z samą rozgrywką kilka słów o wykonaniu gry. Oprawa graficzna wyraźnie nawiązuje do filmów animowanych o człowieku nietoperzu. Każdy z graczy ma zasłonkę przedstawiającą podobiznę jego własnej postaci. Kolorowe rewersy kart i różnorakie żetony. Wszystko to prezentuje się bardzo ładnie. Małym minusem jest jednak nierówne wykonanie komponentów i trochę zmarnowany potencjał. Cała rzecz oparta jest przecież na podstawie komiksu. Ilustracje powinny się wylewać z każdego elementu gry. Dla przykładu, w grze jest ponad sto kart a tylko na dziesięciu kartach Batmana umieszczono grafiki przedstawiające naszych bohaterów w akcji. Tymczasem na 84 kartach talii kryminalnych intryg, które są głównym motorem całej rozgrywki nie ma nic poza suchym tekstem i szarą mapką wskazującą dzielnicę, której karta dotyczy. Trochę szkoda. Z jednej strony dwie specjalne kości z symbolem nietoperza na ściankach, którymi aż miło się śmiga. Z drugiej szarawa, nieciekawa plansza, która dodatkowo podczas rozrywki staje się kompletnie nieczytelna, ponieważ kolorystyka planszy zlewa się z żetonami wpływów. No i oczywiście same figurki. Prawdziwa wisienka na torcie. Wszelkie niedociągnięcia wykonania planszy czy niedosyt ilustracji nikną w ich blasku. Przede wszystkim są pokaźnych rozmiarów, dwie postaci w dzielnicy zajmują większą część jej obszaru. Pięknie wykonane i całkowicie pomalowane budują cały klimat gry. Poza figurkami łotrów w zawadiackich pozach, jest jeszcze postać Batmana. Z groźną miną, zaciśniętymi pięściami i rozwianą peleryną budzi zasłużoną trwogę w szeregach kryminalistów, czyli jakby nie było w nas. Po prostu cudo. W tym miejscu warto jeszcze dodać, że figurki wykonano w systemie SwitchClix, co oznacza, że posiadają dwie podstawki. Tę zaprojektowaną specjalnie dla gry Batman: Gotham City Strategy Game oraz drugą, która pozwala grać tymi samymi figurkami w systemie HeroClix. Do każdej postaci dołączona jest też stosowna karta. Jednym słowem, entuzjaści tej kolekcjonerskiej gry figurowej zyskują dwie gry w jednym.
Jak pokonać Batmana ?
Naszym zadaniem jest wzniesienie się na wyżyny zbrodniczego imperium. Postęp śledzimy na dziesięciostopniowej obrotowej podstawce naszego anty bohatera. Głównym zadaniem podczas rozgrywki będzie rozwój postaci i zdobywanie kolejnych poziomów doświadczenia. Gracz, który jako pierwszy osiągnie dziesiąty stopień natychmiast wygrywa. Jeśli w międzyczasie wyczerpie się talia kart intryg wygrywa osoba z najwyższym zdobytym poziomem. Zasady gry są proste i czyste, żadnych wyjątków czy niedomówień. Instrukcja mieści się na 4 stronach. Na ręce zawsze mamy pięć kart, które wszyscy dociągają z jednej talii. Podczas swojej tury zawsze zagrywamy tylko jedną kartę i rozpatrujemy jej działanie. Na kartach w większości przypadków znajdują się dwie informacje: dochód za kontrolę wybranej dzielnicy i jakiś efekt pozwalający rozmieścić więcej wpływów, pozamieniać żetony, okraść przeciwników itd. Dochód musimy rozpatrzyć, z efektu można zrezygnować i dobrać dwa wybrane surowce. W grze występują żetony pieniędzy, informacji i wpływu. Te ostatnie od razu rozmieszcza się na planszy co pozwala kontrolować dzielnice. Po zagraniu karty żetony informacji wydajemy na poruszanie jednostek po planszy a żetony pieniędzy do rekrutacji nowych zbirów. Są to małe plastikowe figurki, które poza zapewnianiem dodatkowego wpływu pozwalają również walczyć. Potyczki rozstrzyga się za pomocą kości dodając wynik rzutu do liczby walczących jednostek. Wszystko gładko i szybko. Jeśli chodzi o same cele to każdy z graczy ma dokładnie taki sam zestaw wymogów do spełnienia. Należy kontrolować odpowiednią liczbę dzielnic, zatrudnić wymaganą liczbę zbirów, zdobyć określoną ilość pieniędzy lub informacji. Widząc aktualny poziom rozwoju przeciwnika wiemy jaki jest jego następny cel i możemy próbować udaremnić jego starania. Jednym z najciekawszych elementów Batman Gotham City Strategy Game są umiejętności specjalne złoczyńców. Podobnie jak w grze Chaos w Starym Świecie, co kilka poziomów rozwoju możemy wybrać jedną z pięciu kart specjalnych umiejętności, które w znaczny sposób modyfikują rozgrywkę. W końcu możemy się bardziej identyfikować z naszą postacią, zyskujemy wyjątkową moc, której nie ma nikt inny. Dwie Twarze rzuca żetonem monety. Wyrzucenie naznaczonej strony pozwala mu umieszczać dodatkowe żetony wpływów. Pingwin wykrywając pojedynek dodatkowo okrada przeciwników, zaś Joker może używać rozśmieszającego gazu lub eksplodujących cygar ułatwiających walkę. Różnorodność, którą wprowadzają karty umiejętności zaciera trochę nudę wynikająca z identycznych celów wygranej. Wczuwanie się w role adwersarzy Batmana sprawia prawdziwą frajdę. Z czasem każda z postaci zdobywa wyjątkowy wachlarz umiejętności, których trzeba odpowiednio używać by wymanewrować przeciwników. Rzecz bardzo tematyczna i jedyna, która wprowadza jakieś różnice między postaciami.
Zemsta Nietoperza
Oczywiście żadna kryminalna działalności w Gotham City nie ujdzie uwadze Batmana. Jego figurka zawsze czeka na skraju planszy pilnie obserwując poczynania graczy by w najmniej oczekiwanym momencie wyskoczyć z Bat Cave i zaatakować niczego nie spodziewających się porządnych kryminalistów. Atak Batmana pojawia się na kartach graczy zamiast przychodu. Niestety nigdy nie wiadomo jaki będzie rezultat takiej karty, kiedy któryś z graczy zagrywa Bat Sygnał należy pociągnąć kartę z talii Batmana a wtedy drżyjcie złoczyńcy. Może pojawić się w każdej części miasta, zaatakować najbardziej doświadczonego gracza albo najbardziej wpływowego. Nigdy nie wiadomo. Czasami pozbawi dochodu wszystkich uczestników zabawy, czasami dopiecze tej samej osobie, która zagrała kartę. Z Batmanem nie ma żartów. Nawet jeśli zdołamy wygrać pojedynek, ten wraca do jaskini, liże rany i zbiera siły i wraca jeszcze potężniejszy. Podobnie jak podstawki figurek graczy, podstawka Batmana również posiada obrotowy wskaźnik pokazujący aktualny poziom skrzydlatego bohatera oraz liczbę żetonów wpływów jakie usuwa z dzielnicy, którą odwiedzi. To prawdziwy zabijaka, który szaleje bez litości w Gotham City, rozstawia graczy po kątach i psuje wszystkim interes. Szaleńcy, którzy próbują wykorzystywać go do własnych celów niejednokrotnie kończą z podbitym okiem i pomiętym garniturem. Zdecydowanie jeden najbardziej rozrywkowych i efektownych elementów rozgrywki. Świetnie pomyślany, wzbogacony niesamowitą figurką mrocznego rycerza i budzący ogromne emocje. Jeśli Batman wchodzi do gry nikt nie zna dnia ani godziny.
Skaza na pancerzu
Gra posiada wszystkie elementy, której od niech oczekiwałem. Jasne zasady, znakomite figurki oraz świetne, tematyczne elementy w postaci ataków Batmana i umiejętności specjalnych jego przeciwników. Dodatkowo mamy sporą ilość kombinowania jak najszybciej i najlepiej zdobyć potrzebne zasoby oraz dreszczyk emocji wynikający z rzutów kością i nieobliczalności nietoperza. Jest prawie wszystko co pozwalałoby mi określic Gotham City Strategy Game jako znakomitą pełną napięcia grę strategiczną. Niestety już po pierwszych partiach okazuje się że nie jest to gra dla wszystkich, a niektórzy powiedzą nawet o zepsutych zasadach. Bowiem wszystko to o czym pisałem wcześniej jest satysfakcjonujące i ciekawe przez godzinę do maksymalnie półtorej czasu gry. Niestety rozgrywka potrafi ciągnąc się nawet do trzech godzin, czyli zdecydowanie za dużo na to co gra oferuje. Po pierwsze nie dajmy się zwieźć opiniom, że jest to „lekki” Chaos w Starym Świecie. Element kontroli terytorium to tylko fragment gry, cele wymagające kontroli określonej ilości dzielnic są tylko trzy z dziesięciu możliwych. Co prawda wpływy w dzielnicach pozwalają nam łatwiej zdobywać pieniądze i informacje, ale to które dzielnicy będą przynosić dochód zleży w całości od losowo dobieranych kart na ręce. Rezultat jest taki, że niektóre z zadań bardzo trudno wykonać ponieważ często brakuje nam odpowiedniej karty, a te jak już wcześniej wspominałem zagrywamy po jednej na turę, czyli ruch kart na ręce jest niewielki. Co więcej grę przedłuża też kolejność zadań. Przykładowo wymóg zdobycia szóstego poziomu doświadczenia wymaga wydania dziesięciu żetonów pieniędzy, kolejny siódmy poziom to posiadania co najmniej czterech zbirów, z których każdy kosztuje pięć żetonów. W każdej z moich rozgrywek gracze zatrzymywali się na dłuższy czas pomiędzy szóstym a siódmym poziomem z powodu ogromnej ilości pieniędzy jakiej wymaga przeskoczenie tych celów. Po drugie, ponieważ wszystkie zasoby w grze zdobywa się poprzez zagrywanie w swojej turze jednej i tylko jednej karty cała rzecz idzie bardzo wolno, jeśli dodamy do tego losowość dociągu, rywalizacyjne przepychanki graczy i często brak możliwości szybkiej zmiany sytuacji to okazuje się że cała dynamika gdzieś zanika. Innym słowy rozgrywka to nieustanna przepychanka do momentu, w którym talia się kończy i osoba z najwyższym wynikiem wygrywa. Problem w tym, że talia intryg to zawsze 84 karty, przez które trzeba się przekopać by grę zakończyć. I kiedy w pierwszej godzinie emocje są jeszcze żywe to już w trzeciej żmudne ciułanie po jednym żetonie by przejść na następny poziom robi się dosyć męczące. Z powyższego wynika trzeci problem a mianowicie bardzo słaba skalowalność. Bez różnicy w ile osób się bawimy zawsze mamy tę samą ilość kart intryg. Zwykłe oznaczenie kart do odrzucenia przy mniejszej liczbie graczy naprawiło by sprawę.
Dwie Twarze
Bardzo trudno mi tę grę ocenić. Na pierwszy rzut oka spełnia wszystkie pokładane w niej nadzieje i zaskakuje ciekawymi rozwiązaniami. Wszyscy, z którymi miałem przyjemność grać w pierwszych chwilach reagują pozytywnie na przejrzyste zasady, fantastyczne figurki i niesamowite wyskoki Batmana. Zdolności specjalne złoczyńców – rewelacja. Wszystko jest na miejscu, a jednak po jakimś czasie gra zawodzi. Mimo słabości jaką żywię do postaci Batmana i jego uniwersum, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gra jest niedopracowana. Wydaję się, że tak niewiele brakuje, a jednak przyjemność z rozgrywki gdzieś umyka. Harvey Dent odwraca twarz i ukazuje swoje prawdziwe oblicze. Coś jest mocno nie w porządku. Ludzie zaczynają kręcić się w krzesłach i głośno wzdychać. Uśmiech ucieka z ich twarzy. Batman to akcja i przyjemność. Tu z powodu niewystarczającego przetestowania gry i zepsutych zasad jedno i drugie się rozmywa. Byłbym jednak niesprawiedliwy gdyby grę skreślił zupełnie. Bez wątpienia ma ona potencjał. Może bardziej zagorzały fan Batmana przymknie oko na te niedociągnięcia skupiając swą uwagę na szaleńczym uśmiechu Jokera i przerażających szczękach Killer Croca? W sieci znaleźć można dziesiątki porad jak naprawić niedociągnięcia gry. Czy finalny produkt powinien takich porad potrzebować ? Moim zdaniem nie. Nie da się jednak zaprzeczyć, że gra ma niezwykły klimat i aż żal tych kostek, figurek i kart. Gotham City czeka … może jednak warto dać mu szanse ?
Dziękujemy firmie WizKids Games za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.
To jakiś żart? Bardzo ponury… Można strzelić focha, rozwalić MatHandel i w nagrodę potem pisać o grach na GF? Ręce opadają…
Kuba, widzisz i nie grzmisz?
@jingo,
o co chodzi? niezła recenzja. MatHandel chyba nie powinien mieć wpływu na to, czy ktoś pisze na GF.
Jingo to żadna nagroda, Darek dostał grę jakiś czas temu i miał napisać recenzję. Abstrahując od jego zachowania na MatHandlu, które też mi się nie podobało, to jednak musiał wywiązać się z obowiązku, co uczynił. Mateusz zresztą z powodów osobistych wycofał się z czynnego pisania i rzadko będzie u nas pisał.
Jingo, mam podobne zdanie, co Ty na wiadomy temat. Kamieniak jednak (czyli Darek, a nie Mateusz, z tego, co wiem, sipio :D ), dostał grę do recenzji lata świetlne temu. Recenza zajęła mu około 140 dni. Widocznie, nie tylko do MH podchodził niepoważnie. Obecnie Kamieniak nie jest już członkiem redakcji GF i jeśli jeszcze kiedyś coś tu napisze, to mnie w tej redakcji już nie będzie :)
Darek oczywiście… to przez nie łatwą niedzielę ;-)
@madeusz
Chodzi o wiarygodność, trudno traktować poważnie tak niepoważne osoby. O samym tekście się nie wypowiadam, bo oczywiście nie czytałem, ze względu na ujemną wiarygodność autora…
@sipio
Bardzo popieram stanowisko Kuby (brawo!) – gdybym sam udzielał się aktywnie teraz jako autor, zrobiłbym dokładnie tak jak Kuba, bo w jednej redakcji z kimś takim nie chciałbym być.