Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci – napisał rzymski poeta liryczny Horacy albo grecki bajkopisarz Ezop, najprawdopodobniej jednak jeden od drugiego ściągnął. W każdym razie owa złota myśl idealnie wpisuje się w tematykę obejmującą dzieci, które potrafią wchłonąć, a potem kopiować wszystko, co zaobserwują w świecie dorosłych. Dlatego na pewno warto zaszczepić w nich bakcyla miłości do gier planszowych. Jak to zrobić? Grać. Grać, ale w co? Zapraszam do krótkiego przeglądu planszówek przeznaczonych dla najmłodszych.
Naukowcy parający się badaniami genetycznymi nie przedstawili jak dotąd żadnych wyników udowadniających dziedziczenie pasji, dlatego wprawiony w rozgrywki planszowe ojciec nie może liczyć na to, że potomek wyssie fascynację do owego hobby z mlekiem matki (dla uściślenia matki, która także jest wytrawnym graczem). Oczywiście w miarę upływu lat, maluch zacznie dostrzegać mnóstwo kolorowych pudełek i zastanowi się dlaczego ten, który reaguje na złożenie sylab ta-ta, wymachuje przed nim kolorowymi kostkami i figurkami, ale i takie zabiegi nie gwarantują sukcesu zarażenia pasją.
Wydawnictwa gier planszowych proponują wdrażać małych kandydatów na planszomaniaków w wieku od 4-5 lat, ponieważ wówczas dziecko jakoś traci ochotę na przechowywanie wszystkiego w jamie ustnej lub nosowej. Jako, że dzieciństwo to etap, w którym człowiek nie jest jeszcze zrażony do edukacji, rodzice najczęściej wybierają gry, które mają służyć rozwojowi poszczególnych umiejętności. Warto jednak pamiętać, że niemal każda planszówka zmusza do myślenia, planowania, pobudzania wyobraźni, a także wymaga umiejętności panowania nad emocjami, dlatego też sama w sobie stanowi swego rodzaju naukę. Naprawdę, nie trzeba szukać czegoś, co uczyni z dziecka drugiego Einsteina.
Na polskim rynku ciekawą ofertę posiada Wydawnictwo Egmont, które w swoim dorobku ma moim zdaniem cudowną, przeznaczoną dla maluchów grę Pędzące żółwie, a także Nogi stonogi, SłowoStworki, Wilk, koza i kapusta i wiele innych. Istnieje jednak mnóstwo propozycji, które wykraczają poza rodzimą ofertę, a są równie ciekawe, a może nawet i ciekawsze niż te krajowe.
Kiedy nadejdzie ten piękny dzień, w którym osądzicie, że wasza pociecha jest godna usiąść z wami przy stole i wkroczyć w arkana krainy planszówek, warto mieć przygotowaną ciekawą pozycję. Natura dziecka nie pozwala mu jednak na długie skupienie uwagi na jednej czynności, dlatego czas gry początkowo nie powinien przekraczać 30 minut. Z maluchami jest o tyle przyjemniej, że zaskakująco szybko przyswajają zasady, dlatego dużo łatwiej rozpocząć partię z nimi, niż z dorosłymi. Aby uczynić rozgrywkę ciekawszą przyda się jakaś narracja. Świetnie sprawdza się to np. w grze Przeklęty eliksir (Darned Magic Potion), w której można wcielić się w czarnoksiężnika dającego rady swoim uczniom – Niełatwo jest uwarzyć miksturę, dlatego musisz być uważny mały czarodzieju i zebrać wszystkie potrzebne składniki. Dzieci uwielbiają bajki, dlatego fabularyzowanie gry na pewno im się spodoba. Zadaniem małych graczy jest zdobycie składników do sporządzenia czarodziejskiego wywaru. Każdy posiada swój kociołek, palenisko i ogniste kamienie. Wszelkie ingrediencje należy gromadzić zgodnie z wytyczonym przepisem. Dodatkowo kociołki mają wewnątrz lustrzaną naklejkę, dzięki której w magiczny sposób można podwoić posiadane produkty. Celem gry jest poprawne sporządzenie wszystkich zadanych mikstur. Jeżeli wasza pociecha jest fanem przygód Harry’ego Pottera, będzie to dla niej niesamowita okazja do przeżycia zajęć zwanych Eliksirami. Jeśli nie, nic nie szkodzi – magia to nieodłączny element dzieciństwa, zatem gra na pewno się spodoba.
W podobnym klimacie jest Doktor Klucznik (Doktor Schlüsselbart), w którym zadanie również po części polega na sporządzeniu eliksiru. Tytułowy doktor zapomniał zaklęcia odblokowującego drzwi. Jak na złość jego nazwisko wskazuje na to, że nosi z sobą mnóstwo kluczy i oczywiście nie ma pojęcia, który co otwiera. Zatem zadaniem graczy jest przygotowanie wywaru, który przywróci niezdarnemu magowi pamięć. Świetnym pomysłem jest dołączenie do zestawu figurki głównej postaci, która krąży po planszy w czasie rozgrywki. Cel gry to zdobycie eliksiru, dzięki któremu Doktor będzie mógł otworzyć drzwi swego domu.
Ciekawie skonstruowane komponenty gry cieszą oko dorosłego gracza, zatem tym lepiej sprawdzą się jako zachęta do zabawy dla dziecka. Warto zatem wysunąć kandydaturę pozycji o nazwie Skarb koboldów (Goblins Treasure). Gracze odkrywają rzadki skarb, jakim jest kryształ w krainie goblinów. Atrakcją gry jest niewątpliwie kryształ magnetyczny, wprowadzający namacalny element magii. W czasie rozgrywki najważniejszy jest moment zgadywania imienia kobolda oraz ruch czarodziejskiego wahadła. Imiona goblinów wypowiada się na głos, przy świadkach, dlatego raz wypowiedzianego słowa, nie można już cofnąć. Jeśli uda się poprawnie zidentyfikować kobolda, można wykonać kolejny ruch, który zbliża poszukiwaczy do kryształu szczęścia. W przypadku pomyłki tura gracza się kończy. Dzieci są doskonałymi obserwatorami, słuchaczami i uwielbiają doświadczenia, dlatego przy okazji dobrej zabawy, rozwijają tego rodzaju umiejętności. A…i nie musicie starać się grać tak, by oddać potomkowi palmę zwycięstwa. Raczej uważajcie na to, byście sami nie błagali go o łaskę. Dzieci naprawdę zaskakują ponadprzeciętnym sprytem.
Mali poszukiwacze przygód często lubią poczuć dreszcz emocji. Można zatem zafundować im przygodę, rodem z powieści Bahdaja, pt: Wakacje z duchami. Taką możliwość daje gra Nawiedzony zamek (Spooky Mirror Castle). Trójka śmiałków postanowiła zabawić się w udawanie zjaw, aż tu nagle do gry dołączył prawdziwy duch. Zadanie polega zatem na wskazaniu tego, który brrr…wcale nie jest przebierańcem. Mamy tu ciekawy element ruchomego lustra, dzięki któremu możemy przeprowadzać test na ducha, prawdziwa zjawa nie ma przecież lustrzanego odbicia. Ciekawa, przestrzenna plansza, i świetne figurki duchów, które potrafią trzymać świece, to niewątpliwie atuty wzmagające radość i frajdę z zabawy. Dobry klimat, to gwarancja dobrej zabawy, a taki niewątpliwie zapewnia ta gra. Można przy okazji puścić wodzę fantazji i postraszyć się wzajemnie, w końcu bycie duchem do czegoś zobowiązuje.
Jeśli jednak otoczka fantasy nie jest czymś, co zachwyca waszego malucha, zawsze można sięgnąć do gier, których fabuła sięga realnego świata. Zamiast łowcą duchów, walcz o najwyższą gałąź na baobabie. Baobab to znakomita, zręcznościowa gra karciana. Warto zaserwować dziecku także jakąś odskocznię od planszy. Na środku ustawiamy drzewo z płaską koroną, na której będziemy układać śliskie i sztywne (te cechy są naprawdę istotne) karty. Zadanie polega na umieszczaniu kart na drzewie, w tak sprytny sposób, by konstrukcja się nie posypała, choć to właśnie przy upadku jest najwięcej śmiechu. Dodatkowo kart nie można umieszczać losowo. Podział na pszczoły, gałęzie, nietoperze, małpy, kwiaty itp. wprowadza nie lada utrudnienie. Baobab to idealna propozycja dla najmłodszych, którzy mają okazję ćwiczyć koncentrację i zręczność. Tutaj również sprawdza się zaproponowana wcześniej narracja – ciekawe świata maluchy na pewno będą chciały dowiedzieć się czym jest owa, tajemnicza nazwa baobab oraz dlaczego karta małpy nie może zostać położona na kartę pszczoły (ajj…to by małpę zabolało).
Gry planszowe to dobry pomysł na urozmaicenie czasu przyjęcia urodzinowego naszej pociechy, czy też zorganizowania spotkania w gronie koleżanek i kolegów z przedszkola. Rozgrywka z rówieśnikami będzie równie, a może nawet bardziej atrakcyjna. Każda powyżej zaprezentowana gra nadaje się do tego doskonale. W grze może uczestniczyć więcej osób, nie ogranicza nas ilość posiadanych w domu komputerów lub (pozwolę sobie na hybrydowy zapis) joysticków do konsoli.
Przy okazji zachęcania dziecka do gier planszowych, można podsunąć im także propozycje innych ciekawych rzeczy. Planszówka Kajko i Kokosz Wyprawa śmiałków, to jedyna w swoim rodzaju okazja, by zaprezentować maluchowi przeżywającą obecnie renesans serię komiksów Janusza Christy. Radość z gry, której występują znani bohaterowie, wzrasta dwukrotnie.
Wszystkie gry, mimo iż są dziełem zagranicznych wydawnictw, mają na wyposażeniu instrukcję w języku polskim. A nawet jeśli nie, to ani się obejrzycie, a dzieciaki, jako że w wieku przedszkolnym przeżywają etap genialnego lingwisty, zaczną być wytrawnymi tłumaczami. Oczywiście to lekka przesada, ale macie tu ten pożądany element edukacyjny – mimowolny kontakt dziecka z językiem obcym.
To tylko zbiór kilku propozycji, ale także wskazówek jakie gry warto wybrać spośród dość licznej puli. Jeśli dzieciaki złapią bakcyla, same zaczną proponować kolejne tytuły. Pokażcie im videorecenzje, może nawet spróbujcie zabawić się w stworzenie własnej, koniecznie z udziałem potomka, który na pewno stanie się atrakcją dla widzów. Przekonajcie malucha, że gry bez prądu są doskonałym lekiem na nudę.
Pamiętajcie również, by pociechy towarzyszyły wam we wszelkiego rodzaju festiwalach poświęconych planszówkom. Wizyta w takich miejscach, to dla malucha prawdziwe przeżycie. Na pewno będą miały dzięki temu o wiele lepsze wspomnienia, niż dzieciaki, które wyczekują na weekend tylko po to, by przykleić się do komputera.
No na pewno zaserwuje dziecku przeklety eliksir… trzeba uwazac co sie kupuje