Diamenty, jak powszechnie wiadomo, są najlepszym przyjacielem kobiety. Co prawda, zazwyczaj wiecznie nieobecnym i pozostającym jedynie w sferze marzeń, ale posiadanie wymyślonego przyjaciela jest jeszcze powszechniejsze, więc wszystko pozostaje w ramach normy. Jeśli do diamentów dodamy karty, zmyślną mechanikę i motyw zakupowy, to może powstać najlepszy przyjaciel kobiety grającej (łac. homo femina geekus). Reinhard Staupe, znany jak dotąd z 70 nieznanych gier i Hawany, postanowił takiego przyjaciela stworzyć i nadać mu wdzięczne imię Basari, co najpewniej jest nazwą jakiegoś perskiego miasta. (Jeśli nie ma się pomysłu na tytuł dla swojej gry, zapuszcza się globus i celuje palcem na chybił trafił.)
Basari to gra dla 3-5 osób z 30-minutowym czasem rozgrywki, ale ze względu na element licytacyjny, od czwartoklasistów wzwyż. Tematyka niespecjalnie wyrafinowana – chcemy zebrać jak najwięcej punktów poprzez kolekcjonowanie robotników oraz diamentów określonych kolorów (punkty otrzymuje przodownik, który posiada najwięcej świecidełek danego koloru). Oprócz licytacji mamy tu też jedną z fajniejszych mechanik, czyli równoczesny wybór akcji. Proste zasady, kolorowe elementy, niezła mechanika i …? Dłużyzny do kompletu. A wszystko właśnie przez licytację.
Ale po kolei. Wybór sekretnej karty akcji na każdą rundę nie zajmuje czasu prawie w ogóle. Szybki ogląd, kto czym dysponuje i czego potrzeba nam samym i jedną z czterech kart mamy przygotowaną w ręku. Teraz odsłaniamy i… Jeśli obstawiliśmy akcję sami, to ją realizujemy, jeśli obstawiliśmy ją jeszcze z jednym graczem, to licytujemy się o prawo jej wykonania, a jeśli obstawiło ją 3+ graczy, akcja jest anulowana. Ten motyw zawsze się sprawdza. Są tu emocje, domysły, próby blefu, rozszyfrowania zamiarów przeciwników i w końcu jęki triumfu lub zawodu po odkryciu kart. Gorzej, gdy dochodzi do licytacji. A dochodzi często. Gracze licytują się diamentami do momentu, gdy któryś zechce przyjąć ofertę przeciwnika i oddać mu prawo do wykonania akcji. Licytacje są nieprzewidywalne. Mogą trwać chwilkę, ale mogą się też ciąąąągnąć. Reszta graczy w tym czasie nic nie robi. Ewentualnie rozmawia o pogodzie, ogląda pudełka przyniesione przez innych lub po prostu dłubie w zębach. Sytuacji nie poprawia wersja 4- lub 5-osobowa, gdy mogą się zdarzyć 2 pary licytujących. Teoretycznie, licytacje mogą odbywać się równocześnie, w teoretycznej praktyce – czekamy na wynik kolegów, aby zobaczyć, jakie diamenty komu zostały. A w praktyce praktycznej – najczęściej nie czekamy, bo nam się nie chce, czym jednak wypaczamy ideę gry.
Jeśli już w Basari grać, to najlepiej właśnie w 4-5 osób. W trójosobowym gronie istnieje znikome niebezpieczeństwo, że wszystkie 3 osoby obstawią tę samą akcję i zostanie ona anulowana. Przy czym, nawet jeśli tak się stanie, wszyscy kolektywnie mają rundę w plecy i nie mają z tym problemu. Grając w 4 lub 5, osoby pozbawione w ten sposób akcji tracą względem tych, które akcję wykonały. I one już problem mają.
Basari to ładnie wydana, przyjemna gierka, ale tylko dla osób cierpliwych. Ma swoje plusy, ale też niestety minusy. Można ją szybciutko rozłożyć i – co dla niektórych może być błogosławieństwem – jeszcze szybciej złożyć, ale ma też swój urok, szczególnie, jeśli cenicie sobie licytację i/albo jednoczesne zagrywanie kart i/albo trójwymiarowe elementy i/albo od zawsze marzyliście o posiadaniu diamentów, a pracujecie tylko na skromnym etacie. (Za co w obecnych czasach i tak trzeba Panu Bogu dziękować).
PLUSY: ładna, prosta, nie głupia
MINUSY: nuda w oczekiwaniu na zakończenie licytacji, na 3 graczy mało emocji
Dziękujemy firmie NSV za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(5.5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Ot, nie mogę powiedzieć, że gra jest zła, ale też nie znajduje w niej niczego takiego, co skłoniłoby mnie, żeby ją polecać, czyli totalny przeciętniak. Sporo istotnych wad wpływających na grywalność. Odczuwalne zalety powodują jednak, że osoby będące fanami gatunku – mogą znaleźć w niej coś dla siebie.