Disclaimer: nie podoba mi się pomysł na temat tej gry. Bardzo. Ale że recenzja obejmuje coś więcej, niż tylko „nie podoba mi się”, czas rozpisać się nieco dłużej. Idea gry jest bardzo prosta: czteroosobowa rodzina po niedzielnym obiedzie, rozkłada kafelki i przez kilka minut gra o to, kto pozmywa naczynia po wszystkich. I właśnie to mi się nie podoba – jeśli gram z dziećmi (a taka jest idea), traktowanie zmywania jako kary za przegraną jest dla mnie delikatnie mówiąc mocno wątpliwe.
Dorosły nie ma problemu (a przynajmniej zwykle nie ma) z oddzieleniem gry od świata rzeczywistego, ale dziecko tej umiejętności nie ma na tyle rozwiniętej. Więc jeśli pokażemy pociechom, że zmywanie to kara, będą go unikały za wszelką cenę (taka odwrotność słynnego numeru Tomka Sawyera z malowaniem płotu pastora). A to przecież normalny domowy obowiązek. I jak mam potem wytłumaczyć, że „to tylko gra”? Ale dość moich rozterek i zrzędzenia i przejdźmy do mechaniki oraz innych klasycznych elementów recenzji.
Wykonanie stoi na wysokim poziomie – Granna przyzwyczaiła mnie do solidności i tym razem nie jest inaczej. Płaskie pudełko, znane z ich serii Memo, Memino itp., mieści 24 kafelki i instrukcję. I to wszystko. Grafiki na kafelkach nie do końca pasują mi stylistyką i szczerze powiedziawszy na początku odrzuciły mnie, ale moje dzieci nie miały z tym żadnego problemu. A skoro gra jest właśnie dla dzieci, nie jest to istotny zarzut. Na każdym kafelku znajduje się jedna z sześciu rzeczy do posprzątania po obiedzie: noże, widelce, talerz, szklanka itp. czyli łącznie każdego elementu po cztery sztuki. Z jednej strony talerz (czy cokolwiek innego) jest pełen i czysty, a kolor tła kafelka jest taki sam na wszystkich. Z drugiej strony talerz (miska, szklanka itd.) jest pusty, a kafelki różnią się kolorami tła.
Na początku każdy gracz bierze losowo sześć kafelków z różnymi przedmiotami i układa je przed sobą „czystą” stroną do góry. I to koniec przygotowania do gry. W swojej rundzie można wykonać jedną z dwóch czynności. Pierwsza jest prosta – odwracamy kafelek na „brudną” stronę. Druga wymaga chwili namysłu. Możemy przełożyć kafelek na dowolny inny pasujący kolorem tła lub narysowanym przedmiotem. Może to być też drugi kafelek leżący przed nami. A jeśli przekładamy kafelek, pod którym już leżą jakieś inne, przekładamy cały stos.
Gra kończy, kiedy nikt nie ma już możliwości ruchu, a wygrywa osoba, przed którą leży najmniej kafelków. Czyli przez całą rozgrywkę powinniśmy jak najszybciej pozbywać się kafelków i podrzucać je innym. Jak widać z opisu, gra aż kipi od interakcji, także tej lekko negatywnej. Nie jest to na szczęście nic, co przeszkadzałoby osobom preferującym pokojowe współistnienie przy planszy – sprawdzone na moich trojaczkach, które na tyle kiepsko znoszą konfrontację i bezpośredni konflikt, że Skubane Kurczaki prawie zawsze wywoływały kłótnię. A tutaj nie było żadnych problemów. Co prawda czasem negocjacje, czyj stos kafelków jest niższy kończyły się podmianą stosów, ale to już inna historia…
Gra skaluje się nieco dziwnie – ze względu na kolory kafelków i ich zestawy najlepiej gra się w cztery osoby. W trzy jest OK., chociaż nieco losowo, bo niektóre kafelki nie wchodzą do gry. A przy dwóch losowość powoduje, że to już właściwie nie filler, a zwykła popierdółka, która zamiast kilku kości ma kafelki. Co mnie akurat przeszkadzało, bo gra mimo swojej prostoty pozwala na podjęcie kilku ciekawych decyzji i – szczególnie w środku partii – może być całkiem emocjonująca. Co prawda dziecko ma małe szanse z dorosłym, ale jeśli dorosły nie stara się przewidywać ruchów do przodu, dziecko też da radę wygrać.
Grałem w Kto pozmywa ze swoimi prawie czteroletnimi trojaczkami, z dwójką dzieci w wieku 10-12 lat oraz z mało grającymi dorosłymi z rodziny. Małym dzieciom się podobało, starsze zagrały i nie czuły potrzeby powtarzać doświadczenia, a dorośli traktowali to jako wypełniacz do rozmowy. Czyli do grupy docelowej gra dociera, więc założenie projektanta zostało chyba spełnione. Ja bawiłem się przy grze całkiem dobrze, z zastrzeżeniem wspomnianym na początku, czyli tematu i celu gry. Z tego zresztą powodu, podczas tłumaczenia reguł pomijałem aspekt fabularny i skupiałem się na mechanice oraz ilustracjach. Dzieciom to nie przeszkadzało, ale gra powinna się chyba sprawdzić także w sposób pomyślany przez autora.
Gdybym miał porównać ten tytuł do innych lubianych przez moje dzieci, to pierwszą myślą byłoby… No właśnie – szczerze powiedziawszy, nic nie przychodzi mi do głowy. Gra jest prosta, ale mechanikę ma na tyle unikalną, że trudno ją bezpośrednio porównać do innych tytułów. Mnie odrobinę przywodziła na myśl gry karciane, w których musimy zrzucić karty z ręki, ale to tylko dalekie skojarzenie. Przy czym miłe, bo i do takich karcianek, i do Kto pozmywa chętnie siądę jeszcze wiele razy.
Plusy:
- Prostota reguł
- Błyskawiczna rozgrywka
- Są jakieś decyzje do podjęcia
- Takie miłe łaskotanie w brzuchu „a może jeszcze jedną partię?”
Minusy:
- Przy mniejszej liczbie osób gra się wyraźnie mniej ciekawie
- Temat i fabuła (mnie odrzuciły)
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(4/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.