Wyraz shopping i skrót PRL mają się do siebie jak piernik do wiatraka. Tworzą absurdalne zestawienie, które w dzisiejszych czasach traktujemy z przymrużeniem oka. Niemniej jednak nadarzyła się kolejna okazja ku temu, by ów absurd w postaci gry słów, stał się ciałem. Towarzysze i towarzyszki, po niebywałym sukcesie osadzonej w czasach Polski Ludowej Kolejki, przyszedł czas na debiut młodszej siostry – Reglamentacji. Nie przyklejam tu etykiety: Nie jest to pozycja dla graczy. Gracze bardzo często wywodzą się z rodów „niegraczy”, z którymi, akurat w tę grę śmiało można zagrać. Oto produkt doskonale wpisujący się w kategorię gier familijno-imprezowych z dobrze „przemyconym” elementem edukacyjnym.
Spin off Kolejki?
Znów przenosimy się do czasów czarującego na swój sposób PRL-u. Posłusznie ustawiamy się w kolejkę do lady i uzbrojeni po zęby w kartki, czekamy na zbawienie w postaci towaru. Cel gry to rzecz jasna zdobycie jak największej ilości punktów, poprzez przygotowanie się do odwiedzin różnorodnych gości. Ilość gromadzonego kapitału punktowego determinowana jest przez rodzaj towaru, który uda się zdobyć. Aby nie brać niczego na oślep, na początku gry każdy gracz otrzymuje kartę zapowiedzianej wizyty. W zależności od tego czy przychodzi teściowa, czy są imieniny męża lub zjazd rodzinny itp., będziemy otrzymywali odpowiednią liczbę bonusowych punktów za dane produkty.
Mechanika jest banalnie prosta i demonicznie zabawna. Małą, niepozorną planszę z wizerunkiem lady ustawiamy na środku, za nią wykładamy 6 kart towarów. Każdy z graczy otrzymuje 5 kartek. Ustawiamy łebków w kolejkę, na końcu której pojawia się nie kto inny, jak spekulant. Do tego momentu trybiki gry działają podobnie jak w Kolejce <w tym miejscu następuje pora na „ale”>, ale tutaj pojawia się niespodziewana przewrotność. Prawo do kupowania ma oczywiście ten gracz, który stoi pierwszy w kolejce. W tym momencie reszta graczy ma czas na prowadzenie negocjacji – wymiany kartek między sobą. Negocjacje inicjuje i prowadzi ten gracz, który aktualnie znajduje się na trzeciej pozycji w kolejce (zwany jest graczem aktywnym). Handel wymienny może prowadzić wyłącznie w czasie, w którym kręci się bączek. Ta manualna umiejętność jest tu niezwykle cenna! Kupujemy te produkty, na które mamy odpowiednie kartki. Na kartach z towarami widnieją różnorodne konfiguracje wyrobów (np. dwie flaszki alkoholu i mydło tworzą zestaw dla pana Henia Złotej Rączki), które zdobyć można tylko wtedy, gdy posiadamy odpowiednią liczbę wskazanych kartek na towary. Koniec i bomba, kto się zagapił ten trąba. Łapie konia za lejce i znów ustawia się w kolejce.
Myślę, że za sam pomysł z bączkiem należą się wielkie brawa. Przecież można było włożyć do pudełka zwykłą klepsydrę, prawda? Ha, a tu jest bączek! Klepsydrę każdy umie odwrócić na drugą stronę, a dobrze puścić bączka już niekoniecznie :). Bączek gwarantuje brak sytuacji, w której w nieskończoność przedłużają się negocjacje. Jednym zdaniem: Panie decyduj się, bo czas leci, a bączek wiecznie kręcić się nie będzie. Niekiedy wprawianie bączka w ruch, przynosi większą frajdę niż cała reszta, ale to absolutnie nie jest minus.
Realia PRL-u zamknięte w małym pudełku
Gra jest wykonana wzorowo. W pełni oddaje klimat szału zakupów w epoce PRL-u, mianowicie szarość delikatnie podkreślona pastelowymi barwami i groteskowa prostota. Rewers kartek do złudzenia przypomina oryginał. Gdyby nie to, że są tak ładne, pewnie mój dziadek dałby się nabrać. Grafiki na kartach zapowiedzianych wizyt nawiązują do tych, które mamy okazję spotkać w „starszej siostrze” – Kolejce. Cóż, podobieństwo między planszowym rodzeństwem w pełni zachowane poprzez czar estetyki obrzydliwości.
Dla graczy Reglamentacja to typowa gra na „dzień dobry” przed rozłożeniem innej gry. Stanowi również doskonały filler. Świetnie nadaje się na uatrakcyjnienie domowej imprezy. Emocji, które towarzyszą graczom szczególnie podczas wymiany kartek, po prostu nie da się opisać – tego trzeba doświadczyć na własnej skórze. Grę można spakować do plecaka i pójść z nią w odwiedziny do babci i dziadka. Mój dziadek z odcieniem sentymentu wspomina tamte czasy, a Reglamentacja stała się nie tylko przyczynkiem do opowiedzenia przez niego wielu, zabawnych historii, ale także świetną okazją do spędzenia planszowego wieczoru.
Jako nauczyciel – polecam grę również pedagogom, szczególnie tym, którzy zajmują się kategorią przedmiotów humanistycznych. Zarówno dla dzieci, jak i młodzieży, Reglamentacja oraz Kolejka to wprost fenomenalna okazja do efektywnego przyswajania materiału z zakresu zagadnień PRL-u. Dynamiczna rozgrywka świetnie sprawdzi się jako aktywizujący element zajęć.
W pudełku (z dobrą wypraską) znajdziemy jeszcze małą książeczkę pt: Reglamentacja w Polsce Ludowej, w której bardzo ciekawie opisano historię i mechanizm towarów na kartki. Takich informacji próżno szukać w szkolnych podręcznikach do historii.
Karol Madaj ponownie spisał się na medal w odniesieniu do budowania świadomości historycznej, ale także w zakresie stworzenia kolejnej, bardzo dobrej gry dla każdego.
Trudno jest jednak ocenić Reglamentację, przystawiając ją do standardowych kryteriów jakie stosujemy. Za oprawę graficzną przyznaję 10 punktów, z racji tego, że pomysł szaroburych i ascetycznych grafik jest celowy i w pełni oddający urok epoki Polski Ludowej. Za złożoność daję trójkę, ponieważ Reglamentacja nie jest grą złożoną, ale bardzo dobrą w swej prostocie. Można ją wytłumaczyć w 3 minuty. Ludzie chodzący na zakupy do Lidla z pewnością znają mechanizm walki o towar z doświadczenia i połkną bakcyla jeszcze szybciej. W ramach oceny ogólnej gra dostaje ode mnie wysoką notę (myślę, że nie potrzebuje ekwiwalentu w postaci noty liczbowej) przede wszystkim za to, że jest doskonałą pozycją dla każdego. Niektórzy kupią ją z sentymentu, inni żeby przypomnieć sobie dawne czasy i przekazać czar wspomnień młodszemu pokoleniu, jeszcze inni w celu nabycia świetnej i niekonwencjonalnej pomocy dydaktycznej. W każdym przypadku – warto!
Dziękujemy Instytutowi Pamięci Narodowej za przekazanie gry do recenzji
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(10/10):