7 Steps dostałem do recenzji właściwie przypadkiem – naczelny miał dwie gry w niemieckiej wersji językowej i zapytał, czy nie boję się wyzwania. Wziąłem obie (szczególnie, że od razu mnie zainteresowały) i zabrałem się do ich ogrywania. Oto efekt spotkania z pierwszą z nich (druga już niedługo).
Michael Kiesling i Reinhard Staupe to osoby bardzo zasłużone dla rozwoju gier planszowych i znane nie tylko w ich rodzinnych Niemczech. Kiesling to przede wszystkim przebogata współpraca z Wolfgangiem Kramerem (Tikal, Asara itd.) oraz samodzielne Wikingowie i Sansouci, a Staupe to sporo mniejszych gier karcianych oraz Hawana i Edel, Stein & Reich. Czyli rodowodowo gra obiecuje bardzo dużo.
Graficznie zresztą też – dawno nie trzymałem w rękach równie przyciągająco zrobionej gry logicznej. Delikatne pastelowe kolory pudełka i wszystkich elementów, ciekawe geometryczne kształty oraz oryginalna wypraska to znaki charakterystyczne 7 Steps. Oczywiście wykonanie też stoi na bardzo wysokim poziomie (w końcu to wydawnictwo Kosmos), a kolorowe drewniane dropsy w siedmiu kolorach nie przestają fascynować nawet długo po grze (a liczba zastosowań tych dropsów wymyślona w ostatnich tygodniach przez moje dzieci nie przestaje mnie zadziwiać – można je układać, turlać, rzucać, płacić, przesypywać, pstrykać, chować, napełniać samochody…). Jednym słowem – wykonanie jest rewelacyjne.
Instrukcja także napisana jest dobrze i zrozumiale, więc można od razu zaczynać grę. Kładziemy tor punktacji ze znacznikami graczy, obok zakryte stosy kafelków specjalnych, z siedmiu gwiazdopodobnych elementów układamy planszę, każdy gracz dostaje parawanik, a następnie układa za nim wylosowane z woreczka siedem dropsów. I już.
Celem gry jest zdobycie największej liczby punktów (kto by pomyślał?), a te dostajemy za układanie dropsów na odpowiednich polach na planszy. Zasad układania jest kilka na krzyż:
- Zawsze kładziemy drops na polu planszy o kolorze dropsa.
- Możemy wyłożyć dowolnie dużo dropsów w swoim ruchu, ale tylko na sąsiadujących ze sobą polach .
- Zaczynamy wykładanie od poziomu planszy, ale potem możemy kłaść na innych dropsach, tworząc wieżyczki, pod warunkiem, że za każdym ruchem kładziemy drops maksymalnie o jeden poziom wyżej.
Po skończonym ruchu dostajemy punkty za każdy wyłożony drops, w zależności od wysokości, na której go ułożyliśmy: poziom 1 to 1 punkt, poziom 2 to 2 punkty itd. Następnie dociągamy z woreczka do siedmiu dropsów i rusza się kolejny gracz. Gra kończy się, kiedy nie można dociągnąć z woreczka do pełnych siedmiu dropsów. Rozgrywamy do końca bieżącą kolejkę i tyle.
Wydawałoby się, że przy takiej konstrukcji reguł może istnieć dość poważny problem „uciekającego lidera” – jeśli ktoś zdobędzie na początku przewagę, może być trudno go dogonić. Autorzy też to dostrzegli i wprowadzili do gry dodatkowa zmienną – jeśli w swoim ruchu zdobędziesz 7 lub mniej punktów, możesz wylosować kafelek specjalny. Są ich dwa rodzaje: budowlane i punktujące. Te pierwsze ułatwiają wykładanie dropsów, łamiąc niektóre reguły, te drugie zaś pozwalają zgarniać bonusowe punkty za spełnienie określonych warunków. Przy czym można mieć naraz tylko jeden kafelek z każdej grupy, więc nie pojawia się przeciwny problem, że zgarnę ich kilka i używając je łącznie zdobędę kilkadziesiąt punktów w jednym ruchu. W moim odczuciu ten cały element stanowi nieco nieeleganckie rozwiązanie problemu uciekającego lidera, ale działa, więc od strony mechanicznej nie można mu niczego zarzucić.
Skalowanie jest typowe dla wieloosobowych gier logicznych – przy dwóch osobach jest taktycznie i mamy poczucie pewnej kontroli nad planszą, przy większej liczbie osób robi się chaotycznie i nieprzewidywalnie. Jest to zresztą jeden z głównych problemów gry – ponieważ sytuacja na planszy zmienia się znacznie i to w każdym ruchu, swoje posunięcia możemy planować dopiero, kiedy nadejdzie nasza kolej. Dlatego NIGDY nie siadajcie do tej gry z osobami lubiącymi optymalizować swoje ruchy. Może to spowodować nawet kilkuminutowy przestój. Kilkuminutowy przestój w KAŻDEJ KOLEJCE. Powtarzam: KAŻDEJ! Teraz jesteście już ostrzeżeni.
Interakcja istnieje (w końcu zmieniamy sobie nawzajem sytuację na planszy), ale ponieważ nasze dropsy są za parawanikami, inni gracze nie wiedzą, co możemy wyłożyć. Dlatego wszelkie szkodzenie lub pomaganie jest nieświadome i raczej przypadkowe. Czyli interakcja jest, ale niezamierzona i raczej niemożliwe jest świadome wpływanie na sytuację współgraczy.
Żeby zwiększyć regrywalność, autorzy proponują kilka wariantów. Pierwszy to ułożenie kafli planszy drugą stroną: z jednej strony każdy kafel ma wszystkie pola w jednym kolorze (wariant podstawowy), z drugiej strony kafla są umieszczone pola w różnych kolorach – trzy kolory na każdym (wariant taktyczny, zaawansowany). Od razu uprzedzam – gra w wariancie podstawowym, jest NAPRAWDĘ odczuwalnie bardziej losowa i grałem w niego tylko raz. Wariant taktyczny jest zdecydowanie ciekawszy i lepszy. Inne warianty zaproponowane w instrukcji, to po prostu różne ułożenia kafli planszy. Propozycji jest pięć, ale samemu można wymyślić jeszcze wiele innych. Każdy daje nieco inne wyzwania i trochę zmienia charakter rozgrywki. Moja ocena wszystkich jest raczej pozytywna, choć niektóre („Turkusowa rzeka”) nie wpływają istotnie na odczucia z gry.
Grałem w 7 Steps z mało grającą rodziną i kilkoma osobami średnio zaawansowanymi. Wspólne było jedno – nikogo gra nie porwała. Gracze niedzielni pograli sobie, ale nie prosili o więcej. Głównym problemem, który ich zniechęcał, była optymalizacja. Nie da się uzyskać dobrego wyniku bez optymalizacji ruchów. A ta z kolei wymaga czasu i koncentracji. Co w zestawieniu z grą obiecującą lekką rozrywkę tworzyło pewien dysonans. Gracze zawansowani byli nieco bardziej zadowoleni, ale oni też nie wyrywali się do powtórek. Tutaj akurat problemem była wspomniana chaotyczność i niemożność bardziej długofalowego zaplanowania swoich ruchów. Na tym przykładzie widać, że 7 Steps tkwi w metaforycznym rozkroku. Z jednej strony gra obiecuje lekką rodzinną rozrywkę dla masowego odbiorcy. Z drugiej strony wymaga dużego skupienia, jeśli chce się uzyskać dobry wynik. Ale z trzeciej strony nieprzewidywalność sytuacji na planszy jest na dłuższą metę męcząca, bo wymaga planowania za każdym razem od nowa.
Gra przypomina mi Qwirkle – przede wszystkim abstrakcyjnym charakterem rozgrywki i prostotą reguł. Niestety nie dorasta tamtej do pięt. Reguły zawierają sporo wyjątków (zużycie wszystkich dropsów jednego koloru, zajęcie wszystkich pól jednego koloru, ułożenie wieży o wysokości siedem, liczba posiadanych kafelków specjalnych) i mimo swojej pozornej prostoty nie są eleganckie, możliwości punktowania jest tak dużo, że powoduje to przestoje, a rozgrywka nie jest dopasowana do żadnej grupy docelowej. Oczywiście bycie gorszym od jednego z liderów w kategorii rodzinnych gier logicznych nie jest jakąś specjalną przewiną. Ale bycie dużo gorszym już taką przewiną jest.
Przestrzennością sytuacji na planszy 7 Steps przywodzi mi nieco na myśl Taluvę. Tam też trzeci wymiar miał wpływ na rozgrywkę i planszę budowało się w górę. Ale to chyba jedyne podobieństwo pomiędzy tymi dwoma tytułami. Można tu też dostrzec podobieństwo do innej gry Michaela Kieslinga – Tikal. Tam też czas potrzebny na zaplanowanie swojego ruchu potrafił być liczony w baaaardzo długich minutach.
I gdybym miał podsumować swoje odczucia z rozgrywek w 7 Steps, to właśnie to ostatnie byłoby dominujące: po grze miałem wrażenie wykonania ciężkiej pracy obliczeniowej, a nie zabawy. Szkoda.
Plusy
- Względna prostota reguł
- Mimo to rozgrywka dość głęboka
- Bardzo estetyczne i atrakcyjne wykonanie
- Dużo wariantów zwiększających regrywalność
Minusy
- Kilka wyjątków w regułach, które zaburzają dynamikę i elegancję rozgrywki
- Przy optymalizatorach – bardzo duże przestoje
- Przy czterech graczach lepiej ją traktować jako lekką grę imprezową
- Nie wiadomo, dla kogo jest przeznaczona
Dziękujemy firmie Kosmos za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(10/10):
Ogólna ocena
(5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Ot, nie mogę powiedzieć, że gra jest zła, ale też nie znajduje w niej niczego takiego, co skłoniłoby mnie, żeby ją polecać, czyli totalny przeciętniak. Sporo istotnych wad wpływających na grywalność. Odczuwalne zalety powodują jednak, że osoby będące fanami gatunku – mogą znaleźć w niej coś dla siebie.