Jakiś czas temu umawiałem się z kolegami wojennikami na piątkowe granie. Nagle padła propozycja od Roberta Sypka – “Czy ktoś zagra testowo w moją Stawkę”. Myślę sobie… Stawka. Znaczy sztab główny Armii Czerwonej podczas Drugiej Wojny Światowej. Znaczy się front wschodni, zapewne w dużej skali – armijnej. Prawdopodobnie próba symulacji całego konfliktu od ‘41 do ‘45. A co tam, mogę zobaczyć jak to wygląda! Więc się zgłosiłem na ochotnika. Szybko okazało się, że z jedną rzeczą trafiłem – to faktycznie była DWS i miało coś wspólnego z frontem wschodnim. Ale reszta… Pamiętacie ten dowcip o tym, że w Moskwie na placu czerwonym rozdają samochody?
Coż, byłbym dużo lepszy w zgadywaniu gdybym od razu poznał cały tytuł – “Stawka większa niż życie”. Aha! Jestem pewien, że już wiecie o co chodzi. Na pewno wszyscy świetnie kojarzycie ten tytuł, muzykę oraz nazwiska Kloss i Bruner.
O tak. Stary dobry agent J-23 i jego nieśmiertelne “Nie ze mną te numery Bruner!” (TAK! Wiem, że w oryginale były sztuczki!) zagości na naszych stołach.
Hola hola Pane Havranek, skąd ta pewność? Przecież gra nawet jeszcze nie została wydana! Nawet instrukcji jeszcze nie ma spisanej! Ledwie wyszła z wczesnej fazy testów alfa! Dobra tu mnie macie. Po krótce więc opowiem o moich pierwszych wrażeniach.
Robert Sypek oraz Maja Mirska mogą być Wam znani jako autorzy kilku gier opartych na polskich serialach, takich jak “Alternatywy 4”. Teraz razem wzięli na warsztat temat z definicji skazany na sukces, gdyż wielu ludzi nie powstrzyma się od zakupu planszówki z Klossem. Nawet jakby była to jedyna w ich życiu kupiona gra planszowa. Nawet jakby nie mieli w nią kiedykolwiek zagrać. Taka sytuacja może skłaniać do pewnego lenistwa i luzackiego podejścia “Bo i tak się sprzeda.” Na szczęście autorzy uniknęli tej pułapki i starają się stworzyć coś interesującego, nie tylko z uwagi na grafikę z Mikulskim na pudełku.
No właśnie, grafika. Chociaż gra była we wczesnej fazie to już wiele było widać, co zresztą widać na zdjęciach. Plansza będzie modułowa tworzona z dużych kafelków przedstawiających lokalizacje i ulice, po których poruszają się postacie. Będziemy na niej oglądać miasto żywcem wyjęte z wojennych filmów. Także bohaterowie rozgrywek to osoby, które można było zobaczyć na małym ekranie. Ich piony to kolorowe sylwetki wycięte z grubego kartonu wsadzone w podstawkę. Obie te rzeczy powodują, że nie ma żadnego problemu z wczuciem się w serialowy klimat.
A skoro o serialu mowa… Gra będzie zawierać wiele scenariuszy, z których każdy (przynajmniej na początku) wzorowany będzie na jednym z odcinków. Układ budynków na planszy oraz postacie, którymi będziemy grali, odpowiadają temu, co mogliśmy oglądać w czarno białym kinie. A to powoduje, że klimat rozgrywki jest naprawdę bardzo bardzo silną stroną ‘Stawki’. Obecnie gra jest przeznaczona dla dwóch graczy, jednak w planach jest przygotowanie rozpisek pozwalających na zabawę dla trzech i czterech osób, co bardzo poprawi towarzyską stronę rozgrywek.
Ale nie samym klimatem człowiek żyje, o zasadach też należy pomyśleć. Od razu więc powiem, że eurograczofanatycy mogą nie być zadowoleni. Jeżeli elegancka szachowa mechanika to podstawa waszych oczekiwań a ameritrash wywołuje u Was odruchy niechęci, to lepiej popatrzcie gdzie indziej. Nie dlatego, że mechanika jest zła! Po prostu jest służebna wobec atmosfery rozgrywki i bardzo do niej dopasowana. No i używa kostek, czasem nawet dość często (walka, unikanie kontroli, próba wyciągnięcia informacji itp). Choć z drugiej strony, grając można wybrać taktykę, ograniczającą ich użycie do absolutnego minimum.
Na początku każdego etapu gry wykładamy żeton z ilością punktów akcji oraz priorytetem kolejności. Kto ma wyższy priorytet ten zaczyna i wykłada na plansze jedną przeszkadzajkę, zaś druga osoba wykłada dwie przeszkadzajki. Czym one są? To np. posterunki żądające pokazania dokumentów lub patrol na ulicy, czyli coś co utrudnia życie bohaterom przeciwnika lub ułatwia naszym.
Postacie którymi gramy (najczęściej cztery) zużywają punkty akcji na poruszanie się, przeszukiwanie lokalizacji, podpytywanie wrogów lub realizację misji. Przeszukując znajdujemy rozmaite przedmioty, które można wykorzystać podczas dalszej rozgrywki (np. karabin świetnie nada się do wykonania zamachu) lub też zamienić na dowody obciążające przeciwników. Im więcej mamy na kogoś dowodów, tym łatwiej wyciągnąć z niego (lub niej) jakąś istotną tajemnicę a nawet zdemaskować jako wrogiego agenta i usunąć z gry. Misje to losowe zadania, których zrealizowanie pozwala na zdobycie punktów zwycięstwa lub też uzyskanie przewidzianego scenariuszem efektu.
Jednak postać może zużyć tylko określoną ilość punktów akcji, określoną przez jej współczynnik. Pozostałe współczynniki odpowiadają za ważność postaci (nie każdy ważniak będzie gadać z byle przechodniem), jej czujność (testowana gdy trzeba uniknąć pułapki lub zamachu) oraz narażenie na wpadkę (czyli jak łatwo zebrać na nią dowody). Warto też pamiętać o cechach specjalnych, które dobrze wykorzystane mogą mieć duży wpływ na rozgrywkę.
Do tego dochodzą karty, które można zagrać gdy bohater jest w konkretnym miejscu. Uzyskujemy wtedy bardzo wymierne korzyści lub dajemy mu/jej/(nie ma jejo, to stary serial) misję do zrealizowania.
W zależności od rozpiski celem graczy jest zdobycie punktów zwycięstwa lub zrealizowanie zadania powiązanego z danym odcinkiem (np. wysłanie wiadomości przez radiostację).
Tak jak wspominałem wcześniej jeszcze nie ma spisanej instrukcji, jednak podstawowy szkielet zasad raczej się już nie zmieni.
Można mieć do tej mechaniki rozmaite zastrzeżenia, np. niektórzy narzekają, że przeszkadzajki są mało istotne i mogłoby ich nie być. Jednak moim zdaniem bardzo dobrze wpasowuje się w budowanie klimatu, a to jest najmocniejsza i moim zdaniem najważniejsza strona tej gry. Dodatkowo rozdrobnienie i losowość mechaniki powoduje, że zwyciężyć można na różne sposoby. Nawet w sytuacji, gdy w dwóch rozgrywkach wygrywamy dzięki realizacji misji, to różnorodność wymagań do ich spełnienia spowodowała, że nasza taktyka musiała być zupełnie odmienna.
Jedyną niewiadomą jest jakość wykonania, jednak spodziewam się po autorach/wydawcach czegoś naprawdę fajnego. A końcowe grafiki elementów gry, które już możemy obejrzeć sugerują, że się nie zawiodę.
Niedługo „Stawka” powinna pojawić się na platformie wspieram.to, co da szansę wesprzeć autorów (i zarazem wydawców) a także zapewne kupić grę z interesującą zniżką. A to zawsze jest miłe dla naszych portfeli…
Pingwin: Ja należę do tych osób, które spokojnie mogłyby obyć się bez przeszkadzajek ;)
Przyznam się, że podchodziłam do Stawki z pewną taką nieśmiałością. Trochę dlatego, że bliżej mi do euro niż do ameritraszy – a Stawka, mimo nieobecności lochów, potworów i magii, pretenduje do bycia ameritraszem. Trochę dlatego, że dla mnie fun z gry jest często odwrotnie proporcjonalny do ilości rekwizytów – a tutaj będzie ich mnóstwo. Ale jako sympatyk porucznika Klossa i hauptsturmführera Brunnera musiałam zagrać – i zagrałam wlaśnie ten pierwszy scenariusz.
W ameritraszach cenię klimat. Ten konkretny klimat, który jest bliski mojemu sercu (nie jakieś-tam potworzy stworzone na potrzeby gry np. Descent: wędrówki w mroku, tylko klimat znany z ekranu lub literatury, jak np. Cthulhu Lovercrafta w Posiadłości Szaleństwa). I dlatego Stawka spodobała mi się od pierwszego wejrzenia (mimo obecności przeszkadzajek, turlania kostkami oraz dużej ilości elementów i kart). Klimat przenika człowieka aż do szpiku kości a do tego dochodzą subtelne misje do wykonywania (a nie tylko bij-zabij wszystko co się rusza). A jak już RAJ zauważył – turlanie kostkami, chociaż obecne, nie jest niezbędne i nie jest osią gry, więc dodatkowy plus dla wielu graczy z pogranicza tych dwóch głównych gatunków.
Dla mnie najważniejszym doświadczeniem tej rozgrywki jest zmiana nastawienia – przedtem myślałam, że chcę spróbować mimo, że nie jest to mój ulubiony typ gry. Zapewne pierwszy i ostatni raz. Po spotkaniu już wiem, że chcę zagrać jeszcze jedną partię: i to jeszcze raz ten sam scenariusz, a potem następny, i jeszcze kolejny. A na usta ciśnie mi się jednozdaniowe podsumowanie – dla mnie Stawka ma szansę być lepsza niż Descent :)
Hmmm… kuszące :)
Niemniej, uwaga do autora (chyba) – tekst ma sporo literówek i błędów interpunkcyjnych (żeby nie być gołosłownym: „piatkowe granie”, „Robert Sypek orza Maja Mirska”, „po krótce” i stanowczy niedobór przecinków). Mi się to ciężko czyta, przyznam szczerze.
Dziękuję za uwagi. A przy okazji – napisałbyś ten komentarz, że kuszące jakby nie było tych błędów? :) Ostatnio stwierdziłem, że może trzeba zostawiać błędy, żeby uzyskać jakąkolwiek reakcję czytelników. :)
Nie wiem, pewnie nie – jako że to jeden z pierwszych twoich tekstów, warto teraz zwracać uwagę, żeby potem były lepsze. Zresztą, reakcja jest zazwyczaj wtedy, kiedy czytelnik się nie zgadza lub coś go razi, pisanie komentarza dla samego jeno przytaknięcia to nie moja bajka :)
Aczkolwiek podtrzymuję, że gra mnie trochę kusi – w ogóle nie gram w ameritrashe, ale przy takim temacie, może bym się przełamał…
Dlatego napisałem, że ta gra na pewno się sprzeda. :)
Przypomnę, że Stawka funkcjonowała już w czasie I wojny światowej. Mnie nawet ta nazwa bardziej kojarzy się z Wielką Wojną, choć oczywiście w czasie II wojny też ta nazwa rosyjskiego organu dowodzenia obowiązywała.
Tego nie wiedziałem, dzięki Andy. :)