Ważne, że sporo ciekawych gier opisaliśmy! Jest i walka o miejsca w niemieckim parlamencie, o egipskie skarby, o rolki sushi. Jest polowanie na Chimerę, zachwyty nad małą Agricolą i pięknym Kakao, ale i cięższe gry, jak Terra Mystica, La Granja, czy Wir sind das Volk. Smacznego!
Pingwin
Die Macher
Gra o zdobywaniu przewagi w niemieckim parlamencie. Gracze wcielają się w przedstawicieli najważniejszych partii politycznych, zdobywają stołki w każdym z siedmiu Landów, zwiększają liczebność swojej partii, starają się wpływać na opinię publiczną tak, by była najbardziej zbieżna z ich programem wyborczym itd. Pierwsze wrażenie (po rozłożeniu planszy) – jakie to musi być suche! Drugie wrażenie – jak tu dużo zmiennych, nie ogarniam! Trzecie wrażenie (pod koniec gry) – a jednak dobre, klimatyczne euro ;). Że to klasyczne euro, to pewnie nie muszę nikogo przekonywać. Dlaczego uważam, że klimatyczne? Bo zaczęłam jako tako ogarniać tę grę dopiero wtedy, gdy spróbowałam się wczuć w rolę polityka – mieć pieniądze, zwiększać liczebność partii, zażarcie walczyć w Landach, które mają najwięcej stołków w parlamencie, kupować media i nie olewać sondaży. Czyli wszystkiego po trochu, ale dopóki postrzegałam to jako abstrakcyjne wartości i czynności do wykonania, dopóty nie byłam w stanie ogarnąć rozgrywki. Późno mi to przyszło (moja partia była ostatnia w rankingu), ale lepiej późno niż wcale, teraz przynajmniej czuję się gotowa na kolejną, tym razem świadomą rozgrywkę.
Ra
Od lat chciałam zagrać w Ra, okazja nadarzyła się dopiero w ostatni piątek. Ra to – tak mi się wydawało – starożytny Egipt (no comments) i Reiner Knizia (czyli wielki szacun). Ech, okazało się, że Egiptu jednak nie będzie (jak zwykle u doktora – klimatu jak na lekarstwo), za to będzie gra licytacyjna (a to zaskoczenie – cóż, zupełnie nie przeczytałam zasad, brałam w ciemno!). Licytowanie o kafelki, które robią układy, a układy punktują (albo i nie jeśli ich jest za mało). Co mi się podoba? Licytacja za pomocą czterech kafelków (słońc) – licytując zamieniasz swój kafelek z kafelkiem na planszy. Pozbędziesz się silnych kafelków – w następnych turach nic ciekawego nie wylicytujesz, a na dodatek stracisz punkty. Nie pozbędziesz się – no bez przesady, przecież po to są, by zdobywać ciekawe kafelki. Nie lubię gier licytacyjnych i mój entuzjazm opadł, ale mimo to mnie zaintrygowała. Polecam wypróbować.
Sushi Go!
Szybka karcianka oparta na mechanice draftu i zbierania kolekcji niczym kulinarna wariacja odchudzonych 7 cudów świata. Co mi się spodobało? Jedna z kart – pałeczki, które same z siebie nic nie są warte – przenoszą prawo wyboru karty na późniejsze tury: po zwykłym wyborze karty w turze (wykonywanym symultanicznie) wołasz Sushi Go! i bierzesz z talii dodatkową kartę oddając w zamian pałeczki. Ponieważ nie jestem miłośnikiem 7 cudów, piać z zachwytów nie będę, ale jeśli ktoś z Waszych znajomych będzie miał ze sobą Sushi Go! to namawiam – spróbujcie.
Callisto
Krótko mówiąc – czujesz się jakbyś grał w Tetris. To była partia 4-osobowa i było naprawdę ciasno na planszy (nie wiem jak jest przy mniejszej liczbie graczy). Sztuka w tym, żeby zmieścić jak najwięcej swoich fragmentów i jednocześnie pokrzyżować plany przeciwnikom. Abstrakcyjna gra wymagająca logicznego myślenia. Mnie się podoba, nawet bardziej niż przeciętnie. Za to wykonanie od Barda – pozostawia wiele do życzenia. Powiedzmy sobie szczerze – wersja podróżna i to w dodatku kiepsko wykonana. Nie ma planszy (jak np. w Patchworku) tylko układana z kartonu ramka, a na dodatek fragmenty układanki nie mieszczą się w ramce. Totalna żenada. Nie mam nic przeciwko posiadaniu Callisto w domu – to naprawdę fajna gra – ale jeśli się ostatecznie skuszę, to na pewno na inne wydanie.
Board Game Girl
O rety, rety! Jaka fajna karcianka! Inspirowana moim ukochanym Tichu! Zaprojektował ją Ralph H. Anderson. To nazwisko pewnie niewiele Wam mówi. I słusznie, bo Chimera to growy debiut tego urodzonego w 1952 roku amerykańskiego reżysera, aktora i choreografa. Gra została wydana w 2014 roku – Kuba wypatrzył ją na ostatnich targach w Essen. Co zaskakujące, Chimera działa tylko na… trzech graczy. W każdym rozdaniu dwóch graczy sprzymierza się w walce przeciwko trzeciemu. Grę wydało Z-Man Games i – jak chyba wszystkie gry tego wydawnictwa – naprawdę robi wrażenie. Jest ładna i jednocześnie bardzo czytelna. I wciąga! Jeśli lubicie klasyczne gry karciane to spróbujcie Chimery – jestem pewna, że Wam się spodoba.
KubaP
Wiem, że nie powinno się oceniać książki gry po okładce, ale ja ten grzech względem Kakao niestety popełniłem. Niestety, bo myśląc, że to będzie jakaś prościutka gra familijna, odpuściłem ją sobie na ostatnim Pyrkonie i poznałem dopiero w ostatnim tygodniu. No i okazało się, że to bardzo sprawny, szybki, lekki, ale bynajmniej nie prostacki tytuł. Carcassonne spotyka Limes. Błyskawiczny wyścig po punkty, bardzo przyjemne dla oka wykonanie, proste zasady, których tłumaczenie zajmuje naprawdę siedem minut i do tego najbardziej funkcjonalna wypraska, jaką miałem okazję w tym roku pomacać. Naprawdę, nie dajcie się zwieść nie zawsze entuzjastycznym recenzjom, tylko sami się przekonajcie, jakie to kakao jest pyszne! Wydawnictwo G3 miało tym razem nosa, bo nikomu nieznany autor stworzył coś naprawdę interesującego. Aha, zagrałem trzy partie, wszystkie dwuosobowe i wydaje mi się, że w więcej osób byłoby nieco chaotycznie. Zacznijcie od gry w parze!
Agricola. Brrr. Na samo wspomnienie robi mi się słabo. Dlatego do jej miniwersji podchodziłem z duuuużym dystansem. A tu niespodzianka! Szybko, bez przestojów, bez tej nieodłącznej nudy i beznadziei oryginału, a wręcz przeciwnie! Gra wymaga sprytu, odrobiny liczenia (ale, na szczęście bez przesady). Czas rozgrywki poniżej pół godziny, fajne wykonanie, proste zasady. Autentycznie miałem wrażenie, jakby Uwe odrobił lekcję i usunął z Agricoli jej wszystkie wady, z furą negatywnej interakcji na czele. Tak to ja mogę paść te krowy!
WRS
Agricola – Chłopi i ich zwierzyniec
(Nie umawiałem się z Kubą na dwugłos… jakoś samo wyszło)
Jedna z najlepszych gier dla dwóch osób. Tylko ośm rund, po trzy czynności w każdej. Jak te dwa tuziny akcji przekuć w zwycięstwo? To, co mnie zachwyca w tej wersji Agricoli, to przede wszystkim elastyczność rozgrywki. Nie zdarzyło się jeszcze, aby dwakroć udało się taką samą (albo choć podobną) ścieżkę. Ogólny wzór – owszem, ale w detalach (a one decydują w wrażeniach z rozgrywki) zawsze jest inaczej. Piękny przykład gry, gdzie gracz decyduje o wygranej, a nie gra nim manipuluje.
Zachwyca mnie różnorodność możliwych sposobów punktowania. A równocześnie niesamowicie motywuje możliwość zdobywania punktów we wszystkich obszarach.
Wielka presja ze strony mechanizmów gry (mało akcji) oraz kontrakcji przeciwnika powoduje, że nie ma tu pustych, domyślnych działań. Każdy ruch ma znaczenie, choć z niektórymi, mniej doświadczonymi przeciwnikami może się udać naprawić błąd.
Gorąco polecam miłośnikom dwuosobowych partii.
Ta gra to moje ostatnie zauroczenie. Wpisuje się w klimaty politycznej walki oddanej udatnie przez Jesień narodów czy Magnatów. Prostymi mechanizmami oddaje złożoną sytuację wewnątrzniemieckiej walki o rząd dusz. Samą grę opisałem szerzej w recenzji.
Moja ostatnia partia pokazała, że doświadczenie ma w tej grze ogromne znaczenie. Znając grę, wygrałem, niestety, Czerwonymi. Zdołałem wykorzystać niemal wszystkie możliwości – zadbałem o agitatorów, utrzymałem przewagę prestiżu, dzięki solidnej gospodarce nie musiałem się martwić o erozję moich fabryk. W takich politycznych grach mniej cieszy mnie zwycięstwo tą złą stroną. Ale z drugiej strony będzie to okazja do rewanżu Zachodem, który wcale nie ma zapewnionego automatycznego zwycięstwa.
Kolejna dobra gra dla dwójki, z solidnym historycznym tłem. Dobrze byłoby móc ją ogrywać w polskiej wersji.
Veridiana
Ostatni tydzień to głównie Terra Mystica w wersji podstawowej i codzienne partie dla podkręcania wyniku, dla rewanżu, dla zabawy po prostu. Gra jest świetna, mam ją już od kilku lat, ale zauroczyłam się nią na nowo. Uwielbiam takie codzienne nasiadówki w stałym gronie, gdy szlifujemy swoje umiejętności w jednym tytule. A potem czytam rady na forum i okazuje się, że nie umiem grać daną rasą ;). Tak gwoli ścisłości, to ja nie potrafię grać prawie żadną. Ewentualnie jakoś mi idzie tą, na widok której reszta współgraczy wykrzykuje „A to ta przegięta!”. Tak, przegiętą umiem nawet wygrać ;)
Kolejny raz była też La Granja dwuosobowo. Tak jak zazwyczaj lubię siadać do gier, a gier gospodarczych szczególnie, w większym gronie – tak La Granja wyśmienicie sprawdza się właśnie we dwójkę. Walka dwóch gospodarzy o każdy punkcik. Śrubowanie dostaw, szukanie optymalnego układu pomocników… Kto nie czytał (instrukcji) ten trąba ;p A propos, musimy jeszcze raz ją przeczytać, bo w zasadzie gramy cały czas po jednokrotnej lekturze, a różne kwiatki potrafią czasem wyjść po wtórnej hehe.
A poza tym…
Ink
W ramach ograniczonego czasu na granie pojawił się tylko jeden tytuł: Atak Zombie, celem recenzenckim. O grze swoje już w Internecie napisano. Po pierwszej partii (na niemalże poprawnych zasadach) Zombie prowokują do dość mocnych stwierdzeń, co wymaga oczywiście kolejnych rozgrywek dla ich weryfikacji. Szczególnie biorąc pod uwagę dyskusje, jakie na naszym forum w temacie z grą się pojawiły. Co na pewno można powiedzieć, to że pudełko wyróżnia się na półce. Na dobre i na złe…