Kilka tygodni temu nakładem wydawnictwa Rebel trafiła do sklepów polska (a w zasadzie międzynarodowa) edycja dodatku do europejskiej wersji Wsiąść do Pociągu, czyli Europa 1912. W zeszłym tygodniu mogliście poczytać o podstawce, teraz przyszła więc kolej na recenzję rzeczonego dodatku.
Dodatek to nienowy, wszak Veridiana rzucała na niego okiem już w 2009 r. Skoro jednak obecnie (ponownie?) trafił on do polskich sklepów, nie wypada przejść obok tej premiery (wznowienia?) obojętnie.
Zacznijmy od tego, co mamy w pudełku. Otóż w środku znajdziemy ponad setkę kart biletów, w tym wszystkie trasy z podstawowej wersji i ponad pięćdziesiąt nowych. Do tego dochodzi 5 zestawów kart magazynów i drewnianych zajezdni oraz wielojęzykowa instrukcja. Napisać, że pudełko jest wypchane po brzegi, wydaje się być eufemizmem. Ja, jak włożę do niego wszystkie elementy, po prostu nie jestem w stanie go domknąć, bo jest ono, jak na mój gust, odrobinę za małe (a dokładniej za niskie). Chyba nie trzeba dodawać, że jeżeli chcemy zakoszulkować nowe karty, to musimy je przełożyć do pudła z podstawki, bo do tego z dodatku najzwyczajniej się nie zmieszczą. Poza tymi drobnymi niedogodnościami resztę wykonania oceniam pozytywnie, jak to zazwyczaj w przypadku Day of Wonders.
Tyle, jeśli chodzi o stronę techniczną, przejdźmy do strony merytorycznej. Pudełko oferuje nam dwa dodatki: „Magazyny i Zajezdnie” oraz „Nowe Bilety”. Oba można oczywiście dowolnie łączyć, przy czym Magazyny i Zajezdnie działają także z innymi wersjami gry. Również to one zmieniają nieco zasady rozgrywki, wprowadzając kilka nowych reguł. Korzystając z tego dodatku, po wylosowaniu i wyborze kart biletów gracze ustawiają po jednej własnej zajezdni na wybranym mieście, pozostałe cztery wraz z magazynem układają przed sobą. W trakcie trwania rozgrywki każdy gracz, który wybrał akcję dobierania kart wagonów, dokłada teraz jedną zakrytą kartę do magazynu któregoś z grających. W chwili, kiedy któraś z osób wybuduje w swoim ruchu trasę do miasta, w którym stoi jakaś zajezdnia, może zabrać wszystkie karty wagonów leżące w magazynie odpowiadającym kolorem danej zajezdni. Kosztem takiej operacji jest odrzucenie do pudełka jednej zajezdni ze swoich zasobów.
Nowe Bilety natomiast to po prostu nowe trasy, które możemy dowolnie wykorzystać podczas gry na podstawowych zasadach. Autorzy proponują, co prawda, kilka wariantów ich wykorzystania, jednakże, jak sami piszą ”sposobów na odkrywanie Europy za pomocą nowych biletów w tym dodatku jest bez liku”. Przyznać trzeba, że dodanych tras jest całkiem sporo i są one bardziej zróżnicowane niż w podstawowej wersji (są trasy za 2, 14, 18, a nawet 25 punktów). Granice między „długimi”, a „krótkimi” trasami się zacierają, więc tym bardziej dziwi mnie, że 12 biletów nominowanych „długimi” trasami (6 z podstawowej wersji i 6 nowych) posiada inne rewersy, co ułatwia pozostałym graczom rozszyfrowanie naszych planów. Co ciekawe, część tras, za które można zdobyć 19 lub więcej punktów, w tym najdłuższa w grze trasa między Madrytem a Moskwą za 25 punktów, nie jest uważanych przez autorów za długie trasy. Może to doprowadzić do sytuacji (wiem z autopsji), że jeden z graczy przy szczęśliwym doborze biletów może za jednym zamachem wybudować dwie bardzo wysoko punktowane trasy, których odcinki w znacznej mierze się pokrywają i tylko za to zdobyć na koniec gry dodatkowe 40-kilka oczek, co znacznie zminimalizuje szanse pozostałych na zwycięstwo.
Skoro już od czepiania się zacząłem, to pójdę za ciosem. Nie podoba mi się wariant gry z dodatkiem Magazyny i Zajezdnie, który po kilku rozegranych partiach wyłączyliśmy z dalszych rozgrywek. Ze względu na zawartą w nim sporą dozę negatywnej interakcji wyjątkowo nie pasuje mi on do mojego obrazu Pociągów, jako idealnej gry rodzinnej (czyli granej również z dziećmi) i wprowadzającej. Przyznać jednak trzeba, że jeżeli komuś złośliwe podbieranie kart z magazynów nie jest straszne, to dodatek ten powinien mu się spodobać, bo wprowadza graczy na nowe tory myślenia, zmusza do dodatkowego kalkulowania i szacowania najbardziej wartościowych posunięć (czasami warto jest zboczyć z trasy i poświęcić turę na zdobycie dodatkowych zasobów kart wagoników, z drugiej strony trzeba też uważać i nie przedobrzyć z przeładowaniem własnego magazynu, bo może stać się on łakomym kąskiem dla innych graczy).
Jeżeli chodzi natomiast o dodatek „Nowe Bilety”, to przyznać muszę, że dają one sporo frajdy. Odświeżają grę, zachęcają do szukania nowych korzystnych połączeń międzymiastowych zamiast zautomatyzowanego układania dobrze już znanych ścieżek. Niby mała rzecz, a cieszy. Szczególnie starych Ticketowych wyjadaczy, którzy większość podstawowych tras znają już na pamięć.
Podsumowując, jeżeli masz już ograne Wsiąść do Pociągu: Europa, lubisz dodatki, które nie wywracają gry do góry nogami, a wprowadzają lekkie, lecz odczuwalne zmiany i nie przeszkadza ci dawka negatywnej interakcji, to z zakupu Europy 1912 powinieneś być zadowolony.
Ps. ocenę 7 wystawiam jako gracz nielubiący negatywnej interakcji w grach rodzinnych, dla jej zwolenników będzie to 8/10.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.