Kolejna gra od Egmontu, która prezentuje minimum składników i maksimum przyjemności. Mała puszka, trochę drewna i oto mamy Plusk!, a więc wariację na temat Jengi w wydaniu kieszonkowym.
Od czasu, kiedy poznałam gry planszowe, niemal na każdą imprezę zabieram ze sobą swój osobisty niezbędnik w postaci Dobble, Dixita i Taboo. Niedawno dołączył do niego Kot Stefan, a teraz kolejna pozycja – Plusk! autorstwa Wilfrieda i Marie Fort. Jest to niewielka puszka, w której znajdziemy 30 małych (wręcz miniaturowych) drewnianych klocków w różnych kształtach i kolorach oraz znaczniki punktów. Naszym zadaniem jest ułożenie wieży tak, żeby się nie zawaliła. Zasady banalne, ale mają kilka smaczków…
Zaczynamy od tego, że sami sobie wybieramy klocki i kiedy już je rozdzielimy po równo między graczy… przekazujemy wybrany klocek sąsiadowi po lewej i to on musi go ustawić najpierw jako podstawę na środku stołu, a potem już jeden na drugim. Co prawda, podarowany element powinien być w takim samym kolorze lub kształcie, co ostatni ustawiony na wieży klocek, ale i tak mamy możliwość wyboru takiej figury, której ułożenie napsuje jak najwięcej krwi przeciwnikowi. Gracz, który spowodował zawalenie wieży, zabiera 3 spośród klocków, które zrzucił, a jego przeciwnik po prawej (ten, który podarował felerny klocek) otrzymuje kropelkę, czyli punkt. Zwycięzcą zostaje osoba, która albo pozbyła się wszystkich swoich klocków, albo zdobyła trzy kropelki.
To, co najbardziej lubię w grze Plusk!, to oczywiście interakcja negatywna :), ale w naprawdę przyjemnym wydaniu. Oczywiście, każdy stara się tak układać wieżę i wybierać klocki, żeby jak najbardziej utrudnić życie przeciwnikowi, ale jednak nie wywołuje to negatywnych emocji. Raczej wybuch śmiechu, kiedy wieża runie, albo wyrazy uznania, gdy komuś uda się ułożyć coś, co wydawało się niemożliwe. Nawet w partiach z dziećmi gra przebiegała bardzo sympatycznie, a dzieciaki przecież miewają tendencje do obrażania się czy irytowania, kiedy działa się na ich szkodę. Tutaj tego nie zaobserwowałam. Gra jest przeznaczona dla dzieci powyżej 6 roku życia, ale myślę, że pod kontrolą dorosłych (zważywszy na małe elementy) można pobawić się i z młodszymi. Tym bardziej, że w grze ćwiczymy zarówno zręczność, jak i myślenie taktyczne, a do tego dzieci mogą trochę potrenować odróżnianie kształtów i kolorów.
Plusk! to jednak przede wszystkim świetny tytuł imprezowy. Taka wariacja na temat Jengi – układamy wieżę, kto zawali, ten przegrywa – ale wzbogacona o bardzo fajny w mojej opinii element wybierania i przekazywania przeciwnikowi klocka. Początkowo byłam trochę zdziwiona rozmiarami klocków – wyobrażałam sobie, że będą one trochę większe. I rzeczywiście, chętnie zagrałabym w jakąś dużą wersję Pluska!, choć właściwie doceniam ten kieszonkowy rozmiar. Po pierwsze, łatwo grę ze sobą zabrać gdziekolwiek, a po drugie, te małe klocki wymagają nieraz nie lada precyzji. Z większymi pewnie byłoby za łatwo.
W Plusk! może zagrać od dwóch do sześciu osób i właściwie, ile by ich nie było, zawsze jest tak samo przyjemnie. Rozgrywka jest krótka i trwa około piętnastu minut. Jeżeli mamy parzystą liczbę graczy, możemy wykorzystać również wariant drużynowy. Co do wyglądu i jakości wykonania – nie ma się tu raczej do czego przyczepić. Puszka jest ładna i solidna, drewniane klocki też w porządku. Może Plusk! nie należy do gier zachwycających pod względem wizualnym, ale to taki typ gry, w którym właściwie nie o to chodzi, żeby była piękna. Jedyny minus może być taki, że małe elementy naprawdę łatwo zgubić, więc po każdej rozgrywce dobrze jest przeliczyć, czy na pewno mamy z powrotem wszystkie klocki. Tym bardziej, że naprawdę nietrudno przeoczyć, czy któryś mały element przypadkiem nie wylądował pod stołem.
Cóż, chyba nie ma się co dłużej rozpisywać. Powiem krótko: Plusk! to bardzo dobra, kieszonkowa gra! Mogę ją polecić każdemu – sprawdzi się z pewnością w gronie rodzinnym i jest to świetny tytuł imprezowy. Małą puszkę można zabrać dosłownie wszędzie, gra nie zajmuje dużo miejsca, więc kiedy tylko mamy kawałek stabilnego podłoża i wolny kwadrans do zagospodarowania, to Plusk! się nada doskonale. Może to i nie jest nic odkrywczego i wybitnie oryginalnego… ale czy musi takie być, żeby dostarczyć sporo frajdy? W kategorii gry imprezowej w mojej opinii spokojnie należy się dziewiątka.
A na koniec mój aktualny przepis na dobrą imprezę: w kieszeni Plusk!, a pod pachą Kot Stefan – świetna zabawa gwarantowana!
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(9,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.
Gra naprawdę jest bardzo fajna, a negatywna interakcja jest w tutaj jednym z głównych elementów.
gra jak dla mnie ma 9 na 10 chyba że gra się z Maiklem.