To prędzej czy później musiało nastąpić. Gra 7 cudów od kilku lat utrzymuje się na wysokim miejscu w kategorii gier rodzinnych i wciąż w różnych miejscach/spotkaniach/konwentach widzę, że jest grana. Co roku pojawia się większy lub mniejszy dodatek w ciekawy sposób rozszerzając podstawkę. Tak więc, gdy nieco pół roku temu poszła fama o grze dwuosobowej, myślę że niewiele osób się zdziwiło. Ciekawy jednak był fakt, że tym razem Antoine Bauza zaprosił do współpracy innego weterana sceny planszówkowej, p. Bruna Cathalę znanego z kooperacji z innymi projektami. Czy panowie udźwignęli ciężar oczekiwań?
W pudełku nie odstającym za bardzo rozmiarami od gier 2-osobowych Kosmosu dostajemy znane nam elementy ze starszego brata plus parę nowości. Tak więc to, co znamy, to karty, które będą służyć do rozwoju królestwa. Tym razem zamiast sporych kart dostajemy mini karty, czyli rozmiar znany choćby z Ora et Labora. Zamiast planszy graczy z określonymi cudami do budowy mamy osobne karty. Z nowości pojawia się tor militarny do przepychania się z przeciwnikiem oraz żetony postępu manipulujące punktacją. Od razu powiem, że jestem pod dużym wrażeniem, jak projektanci poradzili sobie w balansie między nowymi zasadami, a tymi znanymi z podstawki. Mamy wrażenie, że gramy w coś, co już nieco znamy, ale powiew świeżości jest na tyle duży, że gra od początku intryguje.
Szkielet obu gier jest ten sam. Mamy trzy epoki, w czasie których będziemy zdobywać karty służące nam na trzy sposoby: postawienie budynku, budowanie cudów lub uzyskanie złej mamony. Rozwijanie swego królestwa poprzez kolejne budynki odbywa się na podobnych zasadach, czyli musimy mieć zasoby albo w 2 lub 3 erze postawiony wcześniej odpowiedni rodzaj budynku. Budowanie cudów też wymaga poświęcenia zasobów i karty. Tutaj autorzy dodali mały smaczek, bo w sumie gracze mogą wybudować tylko 7 cudów. Czyli jeden gracz nie wybuduje swojego ostatniego cudu. Ostatnia rzecz, czyli pozyskanie złota różni się małym detalem od starszego brata. Otóż oprócz standardowej stawki, mamy również dodatek w postaci jednej monety od każdej żółtej karty.
Do wykonania samych elementów nie ma co się doczepić. Grafiki jak zwykle bajeczne, żetony grube (choćby monety), a plastikowa tarcza jest miłym gadżetem. Do tego wszystko chowa się w zgrabnej wyprasce. A no i nie można zapomnieć o pomocy gracza, która nie jest zwykła kartką, tylko papierem o nieco większej gramaturze. Choć na pewno znajdą się tacy, co chcieliby mieć to na grubszym papierze. Z rzeczy graficznych podoba mi się też uproszczenie sprawy z kosztem wystawiania kart. Już nie trzeba zwracać uwagi na nazwy poszczególnych budowali, a jedynie na występowanie wspólnych ikon. Dzięki temu gra staje się bardziej przejrzysta. Super pomysł.
Podoba mi się też poziom interakcji w grze. Mamy ją na kilku poziomach. Zaczyna się już w czasie przygotowania gry poprzez drafting cudów. Potem w czasie brania kart, trzeba brać pod uwagę. Kolejny poziom to zależność graczy w kwestii kosztów. Cena w czasie zakupu materiałów zależy od tego, ile ma go drugi gracz. Mamy także wyścig po żetony postępu. Jeśli ktoś zbierze dwa symbole naukowe (karty zielone), to zabiera dla siebie jeden z dostępnych żetonów. Wyścig też mamy w przypadku budowania cudów, bo jeden gracz będzie zmuszony do odrzucenia ostatniego cudu. No i oczywiście pozostaje kwestia zakończenia gry.
Zakończenie gry może nastąpić na trzy sposoby. Jest możliwość wygrania poprzez siłę militarną, czyli dojście pionem konfliktu na koniec toru. Nie można tego toru odpuścić, bo czasami pion może przesunąć się kilkakrotnie w ramach jednej tury, a wtedy od razu następuje koniec gry (coś jak złota bramka). Jest możliwość wygrania poprzez naukę i postęp. Wystarczy zgromadzić 7 różnych symboli naukowych i również następuje natychmiastowy koniec zabawy. Ostania możliwość to zakończenie gry po rozegraniu trzech epok i tradycyjna punktowa sałatka. Oczywiście króluje ta ostatnia opcja. Na naszym forum już został założony jakiś czas temu specjalny wątek dedykowany właśnie zakończeniu gry.
Autorzy także postarali się o zwiększenie regrywalności tytułu. Mamy tutaj kilka elementów za to odpowiadających. Po pierwsze zawsze trzy karty z każdej epoki są odrzucane. Tak więc pula dostępnych kart będzie zawsze nieco inna, choć aż tak dużego znaczenia dla gry to nie ma. Po drugie są żetony postępu. Jest ich w grze 10, a do jednej rozgrywki wchodzi 5. Tak więc co grę mamy nieco inny zestaw celów. Po trzecie na początku odbywa się dość specyficznych draft cudów. Tutaj też w każdej rozgrywce wchodzi mniejsza pula do gry (8 kart z 12), czyli znowu każda gra to nowe wyzwanie. Po czwarte jest też więcej kart Gildii. W grze wykorzystywane są 3 z 7 kart. Wszystko to w połączeniu sprawia, że poszczególne rozgrywki, choć mają podobny styl, to jednak znacząco się różnią. Zresztą podobne rozwiązania już praktycznie wchodzą do żelaznego kanonu stosowanego przez projektantów w grach. I bardzo dobrze.
Kwestia losowości może niektórych tutaj boleć. Wspomniane odrzucane karty z każdej epoki powodują, że nie zawsze da się wszystko zaplanować. Zasłonięte karty z jednej strony dodają nieco napięcia, z drugiej powodują czasami dość nieoczekiwane zwroty akcji. Mi osobiście nie podoba się ustawienie III epoki, które powoduje, że czasami ma się tylko dwie kart do wyboru, przez co mam poczucie mniejszej kontroli niż w poprzednich dwóch epokach. Oczywiście trzeba się też przygotować, by dobrze wykorzystać również łut szczęścia. Ostatnią partię wygrałbym poprzez zwycięstwo militarne, ale w kluczowym momencie zabrakło mi kasy do kupienia karty. Mam zresztą wrażenie, że wygrana poprzez naukę czy siłę jest możliwa tylko wtedy, kiedy od początku się na to nastawiamy. Wtedy zaś może nam się udać (przy dobrym układzie kart i odpowiednim przygotowaniu), a jeśli nie, to zazwyczaj w końcowym rozliczeniu będziemy na przegranej pozycji. Choć to jest źródłem dodatkowego napięcia dla gracza i tylko potwierdza klasę projektantów.
Na końcu nuta patriotyczna. Otóż chciałem bardzo gorąco pochwalić Rebel.pl, czyli polskiego wydawcę gry. Niesamowicie mnie cieszy to, że praktycznie w dniu premiery światowej mogłem zagrać w polską edycję. Fakt, gra jest tego warta i nie dziwię się decyzji o polskim wydaniu, ale że zostało to przygotowane na czas, to naprawdę super sprawa. Zresztą z roku na rok coraz więcej gier wydawanych na Essen ma w dość krótkim czasie swoje rodzime edycje, co bardzo cieszy i tylko potwierdza, że nasz rynek rośnie. Nie wiem. czy zwróciliście uwagę, że polskie wydanie było (przynajmniej według BGG) drugim wydaniem na świecie. Brawo!
Tak więc z czystym sumieniem mogę polecić tę grę jako jedną z lepszych gier dwusobowych ostatnich lat. Nie jest to żadne dojonko tylko pełnoprawny tytuł nawiązujący do znanego tytułu. Panowie stanęli na wysokości zadania i w żaden sposób nie zawiedli moich oczekiwań. A widząc opinie na forum i BGG, wygląda na to, że nie tylko moich. Mogę się założyć, że do końca roku gra będzie w pierwszej 100 na BGG. A w dalszej przyszłości myślę, że pierwsze 30 spokojnie osiągnie. Gra jest szybka, klarowna, dobrze przemyślana i zapewne doczekamy się niedługo kolejnych dodatków do niej. I wiecie co, z przyjemnością je dokupię… oczywiście jeśli nie będą za drogie ;-)
Na koniec mała prywata. Otóż jest to ostatni tekst w roli redaktora na łamach Games Fanatic.
Dziękuję za ostatnie lata współpracy i bardzo się cieszę, że serwis płynie obecnie na pełnych żaglach.
Szczerzę wierzę, że jeszcze nie raz tu zagoszczę, ale w nieco innej roli i formule.
Do zobaczenia, także przy planszy!
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(10/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.
Dzięki za utrzymanie serwisu w czasach najgorszej zawieruchy i powodzenia!
Dokładnie, dzięki Piotrek za przeprowadzenie GF przez rafy i nowy początek przed dwoma laty! :)
Dzięki za wzięcie odpowiedzialności za akcję wskrzeszenia GF, za ponad rok rednaczowania i całą współpracę :)
Mam nadzieję, że nawet jako nie-redaktor będziesz dalej z nami działał.
DZIĘ-KU-JE-MY :))))
Także wielkie dzięki Piotrek za prowadzenie.
A co do recenzji to losowość potrafi bardzo zaboleć, chyba zbyt pobłażliwie oceniłeś grę. Jak sam napisałeś, na zwycięstwa militarne lub naukowe trzeba się od początku nastawiać, ale nawet jak się nastawisz, a karty ci nie podejdą to nie wygrasz.
Możesz się gimnastykować, żeby przeciwnikowi kart nie odkrywać za dużo, ale czasem musisz to zrobić, czym możesz pogrzebać swoją szansę na zwycięstwo.
Cuda też nie są do końca zbalansowane.
oczywiście jak każda karcianka tak i ta jest losowa, ale w większości giernie wiesz, że coś ci przeszło koło nosa, czego bardzo potrzebowałeś, a tu masz tego świadomość i to bywa mocno frustrujące.