Witam serdecznie w zamku Neuschwanstein, uchodzącym za symbol Bawarii, a wybudowanym przez króla Ludwika II Wittelsbacha, zwanego również Bajkowym Królem lub Ludwikiem Szalonym… Zapraszam do zwiedzania licznych komnat i korytarzy, zaglądania w najróżniejsze zakamarki i do zachwycania się tym niezwykłym i urokliwym miejscem…
Ciut historii
Ludwik II w 1864 roku, mając 18 lat objął tron Bawarii. Nie był to może najlepszy władca pod względem politycznym czy finansowym, ale mimo wszystko zostawił po sobie cuda, które do dzisiaj cieszą się uznaniem. Ludwik II był miłośnikiem i mecenasem sztuki. Szczególnymi względami darzył kompozytora Ryszarda Wagnera. Być może, gdyby nie królewskie wsparcie, nie mielibyśmy dzisiaj tak wspaniałych utworów, jak choćby Pierścień Nibelunga. Kolejną miłością Ludwika Szalonego były średniowieczne zamki, na których budowę wydał fortunę. Król postawił trzy pałace w Alpach – Herrenchiemsee, Linderhof i najwspanialszy, choć nieukończony Neuschwanstein. Ta właśnie baśniowa konstrukcja stała się inspiracją dla logo Disneya. A co się stało z Ludwikiem II? Czy cieszył się miłością i szacunkiem swoich poddanych? Wprost przeciwnie, pod koniec życia zamknął się w swoich pałacach, a ostatecznie został uznany za chorego psychicznie i pozbawiony tronu. 13 czerwca 1886 ciało Ludwika odnaleziono u brzegu jeziora Starnberger See. Do dziś nie wiadomo, czy Bajkowy Król popełnił samobójstwo, czy też został zamordowany…
Zwiedzamy Zamki Szalonego Króla Ludwika…
Jeśli nie możecie rzucić wszystkiego i wybrać się w podróż do Bawarii, to wydawnictwo Planszóweczka.pl proponuje wam wycieczkę po bajkowych pałacach w zaciszu własnego domu. Ba, nie tyle wycieczkę, co zabawę w budowniczych niezwykłych zamków Ludwika II!
W grze Zamki Szalonego Króla Ludwika może wziąć udział od dwóch do czterech osób. Mamy również wariant dla jednego gracza. Rozgrywka zajmie nam od około godziny do półtorej.
Zacznę od wrażeń estetycznych. Bo rzeczywiście gra wydana jest przepięknie. Pierwsze, co widzimy, to zachwycająca grafika na pudełku. To chyba jedna z najładniejszych okładek gier planszowych, jakie mam na swojej półce :). Oczywiście jej inspiracją jest słynny zamek Neuschwanstein. A co w pudełku? Cała masa wyprasek, z których otrzymujemy jeszcze większą masę żetonów przedstawiających sale pałacowe. Wykonane są naprawdę starannie, z dużą precyzją i dbałością o szczegóły. Obcowanie z tą grą to sama przyjemność :). Mam nawet swoje ulubione komnaty, na które mogłabym patrzeć i podziwiać (choćby Grota Wenus, która ponoć naprawdę znajdowała się w pałacu Ludwika i w której Wagner miał wystawiać swoje opery dla króla). Niestety nie obyło się bez pewnych usterek. Część komnat została wydrukowana z błędem, ale na szczęście od razu otrzymujemy zastępcze, poprawione żetony i już możemy cieszyć się grą. Oczywiście poza komnatami mamy jeszcze planszę i tor punktów, i karty, i żetony celów, itd., itp., ale to już zobaczcie na zdjęciach.
Zbuduj sobie zamek!
Zasady gry są dosyć proste i łatwe do wytłumaczenia. Choć muszę się przyczepić do instrukcji. Moim zdaniem napisana jest zbyt chaotycznie i jakoś tak… ciężkostrawnie. Po pierwszej lekturze nie miałam pojęcia o co chodzi, a to przecież nie jest jakaś bardzo skomplikowana gra. Naprawdę, można to było lepiej przemyśleć. Poza tym brakuje mi jakiegoś podsumowania z przygotowaniem do gry. Przed każdą rozgrywką muszę szukać w tym drobnym druku, ile czego potrzebuję dla danej liczby graczy. Te informacje są w ciągłym tekście i ciężko to znaleźć jednym rzutem oka. A wystarczyła jakaś mała tabeleczka i byłoby dużo prościej. No i nie mogę nie wspomnieć, że błędy interpunkcyjne niestety utrudniły mi zrozumienie tekstu i miałam kłopot z rozgryzieniem zasad dla jednego gracza. UWAGA: interpunkcja naprawdę wpływa na sens tekstu. Znaki interpunkcyjne to nie są ozdobniki. Jeśli postawimy je nie tam, gdzie trzeba, to zdanie może zmienić znaczenie.
Ale dosyć tych utyskiwań, bo sama rozgrywka jest naprawdę bardzo przyjemna. A jak ona wygląda? Nie będę się rozpisywać w zasadach, kto chce, to bez problemu może znaleźć instrukcję w internetach :). A więc w grze chodzi o to, że… budujemy zamki. Mamy różne typy komnat o różnej wielkości. Na początku mamy swoje foyer, do którego dołączamy w trakcie rozgrywki kolejne komnaty, tudzież schody czy korytarze. Oczywiście mamy pewne zasady, o których należy pamiętać, jak choćby to, że komnata musi się łączyć z inną przynajmniej jednym wejściem, że aby zbudować komnatę podziemną, potrzebujemy mieć schody w dół, że musimy zostawić przynajmniej jedno wejście do zamku itd. Każda komnata warta jest pewną ilość punktów, ale niektóre z nich mają też specjalne właściwości. Np. niektóre komnaty dają dodatkowe punkty za jakieś inne, z którymi sąsiadują lub za wszystkie komnaty danego typu, które posiadamy w swoim zamku. Możemy zatem tworzyć fantastyczne kombosy. Ciekawe są komnaty rozrywkowe – zazwyczaj są warte sporo punktów, ale też dają punkty ujemne, jeśli sąsiadują na przykład z komnatą sypialną. Trzeba dobrze przemyśleć, w jakim miejscu je dołożymy.
Poza tym komnaty możemy zamykać. Komnata jest zamknięta, jeśli wszystkie jej wejścia prowadzą do innych komnat czy pomieszczeń. Za zamknięcie komnaty otrzymujemy nagrodę w postaci np. punktów, pieniędzy, jakiejś specjalnej akcji itp.
Punkty otrzymujemy również za realizowanie celów. Każdy z graczy na początku otrzymuje 3 Karty Bonusowe – ma tutaj informacje o dodatkowych punktach za obecność określonych elementów w zamku, np. dwa punkty za każdą okrągłą komnatę, jaką posiadamy. Karty Bonusowe są tajne, więc nie wiemy, komu na czym najbardziej zależy. Poza tym na planszy mamy też żetony celów ogólnych – są one jawne i każdy z graczy może je realizować. Np. celem może być wybudowanie jak największej liczby komnat sypialnych. Gracz, który najlepiej zrealizuje ten cel, otrzymuje 8 punktów, każdy kolejny – nieco mniej. Jest to fajny element, który wprowadza do gry nutę interakcji. Kart Bonusowych oraz żetonów celu mamy sporo i losujemy je przed każdą rozgrywką. Wpływa to bardzo pozytywnie na regrywalność tytułu – za każdym razem będzie nam zależało na czymś innym. W grze mamy trochę losowości, bo w każdej rundzie losowo dochodzą komnaty, które będziemy mogli kupić. Bywa to irytujące, jeśli wybitnie nam na czymś zależy, a jak na złość tego nie ma, ale zasadniczo nie jest to bardzo dokuczliwe. W Zamkach występuje ten rodzaj losowości, który zmusza nas do ciągłego reagowania na to, co się pojawia i dostosowywania swojej strategii do zmieniającej się sytuacji na planszy.
Muszę jeszcze powiedzieć co nieco o Mistrzu Budowy. Jest to naprawdę ciekawe rozwiązanie. W każdej rundzie ktoś inny zostaje Mistrzem Budowy. Jego zadaniem jest ustalenie cen dla komnat, które będzie można kupić w danej rundzie. Pozostali gracze, jeśli chcą kupić komnatę, muszą zapłacić za nią właśnie Mistrzowi Budowy. Mistrz Budowy natomiast płaci do banku i kupuje jako ostatni. Gracz, który nim jest, musi zatem dobrze przemyśleć ceny komnat, bo może na tym nieźle zarobić. Ale jeśli jakieś bardzo przydatne komnaty wyceni za wysoko, nikt ich nie kupi, więc mistrz nie zarobi. Naprawdę trzeba tu nieźle wysilić swoje szare komórki!
Grę wygrywa oczywiście ten, kto zgromadzi najwięcej punktów zwycięstwa.
Wrażenia
Cóż mogę powiedzieć, Zamki Szalonego Króla Ludwika to bardzo przyjemna i sprytna gra. Proste zasady, ładne grafiki, wygląda niepozornie… ale naprawdę wymaga pomóżdżenia! Przede wszystkim mamy całą masę decyzji do podjęcia, właściwie każdy ruch trzeba dokładnie przekalkulować. Zanim kupimy jakąś komnatę, musimy przemyśleć wiele rzeczy. Mamy przecież swoje Karty Bonusowe, więc cały czas trzeba mieć na uwadze, za co dostaniemy dodatkowe punkty. Poza tym są cele, o które wszyscy rywalizujemy i naprawdę opłaca się o nie powalczyć. Do tego trzeba się zastanowić, które komnaty dadzą więcej punktów, gdzie mnożna je umieścić, z czym stworzą najlepsze kombo… A jak jeszcze mamy przed sobą znacznik Mistrza Budowy! Wtedy dopiero trzeba pokombinować! Musimy zerknąć na to, co budują inni gracze, zastanowić się, co może być im potrzebne, co ja chciałabym kupić… i wreszcie trzeba ustalić ceny tak, żeby nikomu nie było za lekko, żeby nie dać innym cennych rzeczy za tanio, ale też nie za drogo, bo przecież pasuje coś zarobić… No i jak wycenić komnatę, którą sama chciałabym kupić, żeby nikt mi jej wcześniej nie podebrał, ale też żeby się nie spłukać… Zamki Szalonego Króla Ludwika to, pomimo pozornej lekkości, naprawdę mózgożerny tytuł.
Do tego stopnia mózgożerny, że kiedy grałam z nowymi i mało doświadczonymi w planszówkach towarzyszami, gra okazała się dla nich dość męcząca i szła raczej topornie. Nie spodziewali się aż tyle kombinowania. Ba, sama się chyba nie spodziewałam. Była to moja druga partia i wydawało mi się po pierwszej (jednoosobowej), że będzie to dobry tytuł dla nowicjuszy. Zaledwie kilka zasad do zapamiętania, a do tego piękne grafiki… Miałam nadzieję, że będzie to dobry, odprężający tytuł na wieczór po ciężkim dniu i gra ich oczaruje. Natomiast okazało się, że gra ich zmęczyła. Za to, kiedy grałam z bardziej doświadczonymi graczami , rozgrywka była wyśmienita. A zatem Zamki stanowczo zadowolą tych, którzy oczekują, że przy planszy wytężą swoje szare komórki.
Dla mnie jest to ewidentnym plusem gry. Ja tam lubię myśleć. Ale oczywiście ma to też swoje minusy. Na przykład downtime’y. Niestety czasem mamy tyle spraw do przemyślenia, że inni gracze będą trochę czekać na swoją kolejkę. Zwłaszcza kiedy trafimy na nałogowych myślicieli, którzy muszą przekalkulować wszystkie dostępne opcje – gra może się wówczas dłużyć niemiłosiernie.
Dlatego ja najbardziej lubię grać w Zamki w dwie osoby. Wtedy idzie jakoś najbardziej sprawnie i dynamicznie. Rozgrywka potrwa około godziny, no i kontrolujemy tylko dwa powstające pałace – swój i przeciwnika. To jeszcze można łatwo ogarnąć. Przy 3 lub 4 graczach robi się już ciut ciężej. Tym bardziej, że ikonki na komnatach są niewielkie, więc trudno nieraz zza drugiego końca stołu zobaczyć, jakie typy komnat moi przeciwnicy wybudowali. Przy czterech graczach trzeba się nastawić na jakieś półtorej godziny gry.
Podsumowując…
Zamki Szalonego Króla Ludwika to dobry tytuł! Bardzo podoba mi się temat gry. Lubię takie oryginalne pomysły na planszówki. Ludwik II jest niezwykle ciekawą postacią historyczną, cieszy mnie, że wykorzystano taki motyw w grze planszowej. Udało się nawet zachować niezwykły klimat rozgrywki. Niby powinien to być typowy sucharek – coś kupujemy, coś budujemy i na uwadze mamy tylko punkty zwycięstwa… I może osoby wyjątkowo stroniące od klimatu tak do tej gry podchodzą. Ale ja się w nią nieco wczuwam i cieszy mnie samo budowanie komnat. A więc ciekawy temat, fajny klimat rozgrywki, a do tego sprawna mechanika – proste zasady, ale sama gra wymaga kombinowania i sprawia intelektualną satysfakcję. Mimo dużej decyzyjności, gra zachowała pewną lekkość i nutę humoru, kiedy np. orientujemy się, że w naszym zamku nie mamy żadnej kuchni ani sypialni, ale za to mamy prawie same komnaty rozrywkowe i… lochy :). Ja do Zamków Szalonego Króla Ludwika będę zasiadać z dużą przyjemnością.
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.