Wiele gier dla najmłodszych opisywaliśmy już w cyklu Mikołaj poleca. Kto go przegapił, niech zajrzy. A komu jeszcze mało polecanek, to proponujemy wam kolejne kilka gier dla dzieci, które z całą pewnością mogą trafić pod choinkę.
AnKa
Zacznę od gier dla najmłodszych. Na początku krótkie przypomnienie z cyklu mikołajowego. Jeśli szukacie czegoś dla dzieci w wieku od 3 do 6 lat, to bardzo, bardzo, naprawdę bardzo gorąco polecam zainteresować się serią Egmontu Zagraj ze mną. O tych grach już pisałam, więc kto nie czytał, niech zajrzy do recenzji. Warto natomiast przypomnieć, że są to cztery tytuły: Ratuj Króliczki! dla 2–3 latków, Dzielne myszki i Kolorowe Biedronki od czwartego roku życia oraz Zwierzaki na tratwie – 5+. Cała seria jest wydana przepięknie – solidne, drewniane elementy, śliczne kolory, dbałość o szczegóły. Dzieciaki są wprost zauroczone tymi grami. Tytuły są świetne pod względem mechaniki – są na tyle proste, że nawet maluchy sobie z nimi poradzą, a jednocześnie mają walory edukacyjne i zmuszają do myślenia. Sprawiają frajdę nie tylko dzieciom, ale i ich rodzicom. Starsze dzieci też się przy nich świetnie bawiły, więc raczej nasze pociechy z tych gier tak szybko nie wyrosną. Polecam!
W mijającym roku na rynku planszówkowym pojawiło się całe mnóstwo fantastycznych gier dla dzieci. Jednym z moich ulubionych tytułów jest Kot Stefan, znowu od Egmontu. O tej grze lubię mówić, że jest genialna w swojej prostocie. Rzeczywiście, w solidnym pudle znajdziemy myszki na sznurkach, kubek w kształcie kota, kawałek filcowego serka i kostkę z obrazkami myszek lub kota zamiast standardowych kropek. A to wszystko drewniane i naprawdę ładne. Jedna osoba staje się kotem, reszta graczy ustawia myszki na serku i trzyma je za ogonki. Rzucamy kostką. Kiedy wypadnie myszka, nic się nie dzieje, a kiedy kot – myszki muszą uciec z serka, a kot stara się je złapać. Zasady są tak proste, że zagramy spokojnie z czterolatkami. Nawet młodsze dzieci sobie radzą – jako koty może nie do końca, ale za to myszki z nich świetne. Niby prosta gra, a ile radości! Dzieci ćwiczą spostrzegawczość, refleks, koordynację wzrokowo-ruchową, uczą się wygrywać bez pychy i przegrywać bez żalu oraz oczywiście świetnie się bawią! A jaka frajda dla dorosłych!! Odkąd Kot Stefan zamieszkał w moim domu, zabieram go niemal na każde spotkanie ze znajomymi. Ludzie go po prostu pokochali :). Polecam gorąco!
Kolejna gra i znowu Egmont :). Zlot Pingwinów – ładnie wydana, choć już bez mojego ukochanego drewna. Pasuje idealnie pod choinkę, bo temat jak najbardziej zimowy. Świetna zabawa dla dzieciaków powiedzmy od 5 lat wzwyż. Jest to gra zręcznościowa. Mamy tu lodową krę, ustawioną na czterech kulkach, więc jest niestabilna. Na niej musimy umieszczać różne elementy – karty pingwinów i chmurek, tekturowe mewy czy rybki w formie spinaczy. Każdy element ma swoje zasady umieszczania. Nie wolno nam oczywiście strącić innych elementów, bo dostaniemy minusowe punkty. Dzieciaki ćwiczą zręczność i wyobraźnię przestrzenną, ale przede wszystkim bawią się znakomicie! Gra wywołuje duże emocje i salwy śmiechu. Dorośli spokojnie mogą grać z dziećmi – nawet dla nich gra będzie wyzwaniem :).
Kolejne moje propozycje to dwie gry od wydawnictwa Rebel.pl. Również zagramy z 5- 6-latkami, ale nadadzą się też dla trochę starszych dzieci (powiedzmy ok. 10–12 lat). Pierwsza z nich to Potworne Przepychanki. Pokochałam ten tytuł od pierwszego wejrzenia (a w zasadzie od pierwszej partii). Jest to gra, która ostatnimi czasy najczęściej ląduje na moim stole, nie tylko z dziećmi, ale i w gronie dorosłych. Mamy tutaj arenę (małą platformę o dziwnym kształcie), na której przepychają się sympatyczne, drewniane potworki. Potwory również są różnych kształtów i rozmiarów. Naszym zadaniem jest wepchnąć wylosowanego na kostce potwora właśnie na ową arenę tak, żeby żadne inne potworki nie spadły. Czynimy to za pomocą dwóch popychaczek. I uwierzcie, nie jest to proste zadanie, zwłaszcza po dwóch–trzech turach, kiedy na arenie jest już naprawdę ciasno! Gra wymaga precyzji, zręczności i trafnego oceniania relacji przestrzennych. Zabawa przednia! Ja się tym zagrywam bez pamięci, a dzieciaki są równie zachwycone. Znów gra genialna w swojej prostocie i świetny prezent pod choinkę.
Drugi tytuł to Smocza Dolina. Kolejna gra wymagająca zręczności i precyzji. Tym razem kooperacja – to jest plus w przypadku gier dla dzieci, bo nie wszystkie maluchy dobrze znoszą przegraną. Zdarzają się fochy i płacze. Tutaj nie ma tego problemu – jeśli przegramy, to wszyscy. Naszym zadaniem jest przeniesienie smoków do tytułowej Smoczej Doliny, zanim zły czarnoksiężnik dotrze do wieży. Smoki przenosimy za pomocą różdżek – są to dwa drewniane kijaszki :). Do przeniesienia smoka potrzebujemy dwóch osób – każda z nich dzierży różdżkę w dłoni. Chwytamy nimi smoka i wspólnie próbujemy go przenieść do Smoczej Doliny i nie upuścić po drodze. Jeśli upuścimy – czarnoksiężnik zbliża się do wieży. Grę możemy utrudnić i urozmaicić :). Mamy zestaw cieńszych kijaszków oraz specjalne zadania, np. musimy przenieść smoka trzymając różdżkę w jednej dłoni, a drugą dłonią zasłaniając jedno oko. Gra jest bardzo przyjemna i wcale nie taka prosta! Kiedy położymy smoki nieco dalej od Doliny, to często będą lądować na stole. Smocza Dolina jest też pięknie wydana – śliczne grafiki, trójwymiarowe elementy. Naprawdę porządny tytuł dla dzieci i rodzin.
Tak się jakoś złożyło, że jak dotąd wymieniłam głównie gry zręcznościowe. Więc teraz może coś, w czym bardziej użyjemy szarych komórek. Kotobirynt – gra zamknięta w małej puszce, z pięknymi, bajkowymi i zabawnymi grafikami. Pomagamy zagubionym kotom odnaleźć drogę do ich właścicieli. Na stole rozkładamy karty kanałów, tworząc kwadrat 4×4. To jest nasz labirynt, przez który musimy przeprowadzić koty. W swoim ruchu możemy wykonać dwie akcje – obrócić dowolną kartę i jakąś kartę wymienić na inną. Naszym zadaniem jest stworzenie nieprzerwanej ścieżki od kota do opiekuna. Zasady są proste, ale gra wymaga trochę pomyślunku, spostrzegawczości i logicznego myślenia. Dzieciakom się podoba i naprawdę je wciąga. Można ze sobą rywalizować – kto zgarnie więcej punktów, albo współpracować – staramy się doprowadzić wszystkie koty do opiekunów w jak najmniejszej ilości rund. Polecam dla dzieci od 6–7 lat (choć mamy też wariant dla młodszych).
A teraz coś dla tych dzieciaków, które lubią czytać książki lub słuchać opowieści, bajek czy baśni. Moją propozycją jest seria Bajkogry od 2Pionków. Ja miałam przyjemność spotkać się z jedną grą z tej serii – Trzy Małe Świnki. Bardzo podoba mi się wydanie – pudełko jest w kształcie książki, wygląda to naprawdę ładnie. W środku, oprócz instrukcji, znajdziemy też cienką książeczkę z bajką o trzech świnkach. Możemy zatem najpierw wspólnie przeczytać opowieść, a potem zasiąść do gry. Sama rozgrywka przypomniała mi trochę Nogi Stonogi, ulubioną grę mojej siostrzenicy :). Rzucamy kostkami, możemy je do trzech razy przerzucać i za symbole na kostkach możemy wybudować kawałek domu. Do wyboru mamy trzy rodzaje – słomiany, drewniany i murowany. Oczywiście słomiany jest najtańszy, ale daje też najmniej punktów zwycięstwa i najłatwiej go zniszczyć. Najdroższy, najtrwalszy i najbardziej wartościowy jest dom murowany. Kiedy wyrzucimy na kostkach dwa symbole wilka, możemy „zdmuchnąć” czyjś domek. Wybieramy gracza oraz domek, który będziemy burzyć i obracamy strzałką na okrągłej planszy, która wskazuje, czy zdmuchniemy mu część słomianą, drewnianą, czy murowaną. W grze chodzi o to, aby zgromadzić jak najwięcej punktów. Możemy wykorzystać wariant zaawansowany, w którym mamy też różne cele do zrealizowania. Gra jest bardzo sympatyczna, jest w niej trochę losowości, ale wymaga pokombinowania. Uwaga! Występuje tu trochę negatywnej interakcji w związku z burzeniem komuś domu. Co prawda, decyduje o tym los, ale mimo wszystko, u niektórych dzieci może wywołać negatywne emocje. Polecam zatem dla dzieci nieco starszych 7–8+, które mają na tyle dystansu, że nie obrażają się, kiedy coś nie idzie po ich myśli. To naprawdę przyjemna gra.
Oczywiście dla dzieci lubiących bajki i baśnie polecam również kości Story Cubes. Jeśli rozważacie zakup kolejnej książki z bajkami dla swojej pociechy, to zachęcam, aby zamiast tego nabyć owe kości opowieści. Do wyboru mamy kilka zestawów podstawowych, sporo dodatków oraz zestawy tematyczne – Muminki i Batman. Jak to działa? Rzucamy kostkami i z wyrzuconych obrazków tworzymy historię. Staramy się zachować ciąg przyczynowo-skutkowy i oczywiście wytężamy swoją wyobraźnię, aby nasza opowieść była ciekawa i intrygująca. A potem rzucamy jeszcze raz i tworzymy kolejny rozdział. Można tak w nieskończoność! Warto zachęcić też dzieci, aby same wymyślały dalszą część historii. To świetnie rozwija naszą kreatywność. Zamiast czytać dziecku bajkę, stwórzmy ją sami! Ja myślę, że to doskonały pomysł na prezent.
Pingwin
Ja mam do polecenia dwie małe, kolorowe puszki – Cardline: Dinozaury i Timeline: nauka i odkrycia. Na dobrą sprawę nie tylko te dwie. W polskiej wersji językowej z cyklu Cardline znajdziemy też Zwierzęta, a Timeline istnieje jeszcze w wersji Wynalazki. Po pierwsze wydanie w metalowej puszcze to strzał w dziesiątkę –dzieci kochają takie wydania. Po drugie – gra ma walory edukacyjne. Nawet jeśli nie będziemy w stanie zapamiętać tych wszystkich dat (a nie będziemy!), to na pewno część z tej wiedzy w głowie nam zostanie – choćby na zasadzie porównań, co było wcześniej, a co później, że w ogóle coś zostało odkryte dopiero w XX wieku albo wręcz przeciwnie, wiele setek lat temu. Ja się właśnie nauczyłam, że szczepionki wynaleziono w 1796 roku – choć jeśli ktoś interesuje się tematem, to ta data może być kontrowersyjna. Moja córka zaczęła nosić ze sobą karty do szkoły i robić sobie ściągi w zeszycie, żeby móc mnie potem skuteczniej ogrywać ;). Dlatego z serca polecam jako prezent dla dziecka w wieku szkolnym.
Z kolei Cardline wprowadza nas w świat zwierząt i paleontologii. Wg instrukcji dinozaury (i nie tylko dinozaury, bo karty przedstawiają wiele innych kopalnych zwierząt) możemy porównywać pod względem wagi lub wielkości. Ale na kartach tych zaznaczony jest też okres w jakim żyły. Przyznam się, że najbardziej interesował mnie w Dinozaurach właśnie ten wiek i chciałam wprowadzić własne zasady biorące pod uwagę okres występowania, bo wydawało mi się, że porządkowanie wg masy ciała czy rozmiaru będzie zwyczajnie nudne. Jakże się pomyliłam… Okazało się, że tak niewiele wiemy o kopalnych formach życia, iż uporządkowanie ich względem jakiegokolwiek kryterium jest nie lada wyzwaniem. Bawiliśmy się świetnie. A do tego wszystkiego dzieci przecież kochają dinozaury!
Ginet
Asterix i spółka – kapitalna gra łącząca w sobie zasady memory i gier typu Dobble czy Jungle Speed. Na początek partii rozkładamy na stole 7 kafelków w różnych kategoriach–kolorach (bohaterowie, zwierzęta, bronie, itp.), a pod nimi po jednej losowej karcie z danej kategorii. Mamy chwilę na zapamiętanie ułożenia, a następnie karty zakrywamy. Z pozostałych kart tworzymy deck, z którego losujemy jedną kartę i jak najszybciej próbujemy sobie przypomnieć, co znajduje się na zakrytej karcie w takim samym kolorze. Jeżeli zgadliśmy, bierzemy kartę do siebie, a ta, którą przed chwilą odkryliśmy, idzie w jej miejsce. Tak gramy do wyczerpania się talii, a następnie podliczamy nasze zdobycze. A&sp wykonany jest świetnie, zarówno pod względem graficznym, jak i jakościowym. Gra rozwija refleks i pamięć dziecka, a przy okazji daje mu dużo dobrej zabawy. A co najlepsze, sprawuje się bardzo dobrze również jako lekka gra imprezowa dla dorosłych, więc jeżeli się z naszymi pociechami dogadamy, to może nam ją pożyczą na jakąś domówkę.
Roar! Łap potwora – pierwsza gra hybrydowa, w jaką miałem okazję zagrać. I przyznam, że po początkowych problemach natury technicznej, później już świetnie się z synkiem przy niej bawimy. W grze jeden gracz wciela się w potwora, a drugi (i trzeci, i czwarty, jeżeli są) w naukowców, którzy próbują go złapać. Problem w tym, że naukowcy nie bardzo wiedzą, gdzie potwór się znajduje, bo tego widać tylko na ekranie tabletu/komórki. Muszą go więc namierzyć po dźwiękach otoczenia, w którym potwór się znajduje na koniec swojej kolejki. Zadaniem monstrum jest z kolei odwiedzenie kilku wskazanych przez misję lokacji i jeżeli mu się to uda, to on wygrywa. Gra jest szybka (15-20 minut na partię), prosta (zasad nauczyłem 5-latka) i bardzo przyjemna. Wśród dzieci robi furorę, a i dorosły zaproszony do rozegrania partyjki powinien się dobrze bawić. Gdyby jeszcze porządny tablet dawali w zestawie, byłoby bosko ;).
Ciekawym prezentem może być też prosty smartfon :)
O matko, ale nuda ;)
Ciekawym? a co w tym ciekawego? No chyba, że to tytuł jakiejś gry ;)
Albo dodatek do Roar ;)