Stare powiedzenie mówi: nie oceniaj książki po okładce. Życie jednak pokazało mi, że gdyby nie okładka, nie znalazłoby się u mnie kilka całkiem przyzwoitych gier. Jednym z tytułów, który trafił do mnie w ten sposób, jest właśnie Pinocchio: True or False od wydawnictwa Capstone. Gra rzuciła mi się w oczy podczas pobytu na targach w Essen. Zwykłe, bure pudełko z piękną grafiką drewnianego Pinokia przyciągnęło mój wzrok. Pomyślałam sobie: „to nie może być zła gra”. A że z grami słownymi zawsze mi po drodze, a do tego uwielbiam bajki i baśnie, w tym również opowieść o drewnianym chłopcu, którego wystrugał sobie Gepetto, żeby nie być samotnym, to naprawdę bardzo się ucieszyłam, gdy gra trafiła w moje ręce.
Myślę, że wielu z nas zna doskonale powieść Carla Collodiego o drewnianym, krnąbrnym chłopcu, któremu rósł nos, ilekroć powiedział nieprawdę. Ja tę historię ogromnie lubię, zawsze mnie wzruszała i do dziś budzi we mnie ciepłe, dziecięce wspomnienia. Dlatego też bardzo pozytywny był mój pierwszy kontakt z grą Pinokio. Tuż po otwarciu pudełka urzekła mnie i oczarowała śliczna, mała figurka drewnianego chłopca, siedzącego na stołku… Figurka, która jest urocza i… zupełnie do niczego niepotrzebna :). Ale po kolei.
Pinocchio nie jest jakąś gorącą nowością, bowiem został wydany jeszcze w 2014 roku. Może w niego zagrać od 4 do 10 osób (choć dobrze działa też na trzy osoby) w wieku od 8 lat wzwyż, a rozgrywka potrwa około pół godzinki. Jest to gra polegająca na opowiadaniu historii. Pierwszym graczem zostaje ten, kto ma najdłuższy nos. Losuje on kartę, wybiera kategorię, decyduje, czy będziemy mówić prawdę czy skłamie (kładzie przed sobą zakrytą kartę „prawda” lub „fałsz”), a następnie snuje swoją opowieść. Po jej zakończeniu pozostali gracze głosują, czy delikwent kłamał czy też nie. Ot, typowa gra imprezowa. I pewnie nie byłoby to nic oryginalnego, gdyby nie kilka ciekawych elementów, które znajdziemy w pudełku…
A w pudełku, poza oczywiście kartami z hasłami (których jest dużo, bo aż 80, a na każdej mamy po 4 hasła, więc gra się prędko nie znudzi) i kartami do głosowania prawda/fałsz, znajduje się jeszcze buźka Pinokia i 25 kawałków drewna, a także żetony aniołków i wspomniana wyżej figurka drewnianego chłopca. Do czego służą te elementy? A więc, jeżeli byłam narratorem i ponad połowa moich współgraczy zgadła , czy mówiłam prawdę czy kłamałam, to muszę wziąć kawałek drewna (dwa kawałki, jeżeli gramy do 6 osób) i położyć go na buźce Pinokia – w ten sposób rośnie mu nos. Jeżeli ponad połowa graczy nie zgadała, to każdy z nich bierze po jednym (tudzież dwa) kawałki drewna i również układa nos Pinokia. Osoba, która spowoduje, że wieża runie, otrzymuje żeton z aniołkiem. Gra kończy się w momencie, gdy ktoś otrzyma trzeci żeton z aniołkiem – to on jest przegranym, a reszta graczy zwyciężyła.
Po co natomiast figurka Pinokia? Umieszczamy ją na środku stołu, tak aby każdy miał do niej swobodny dostęp. Kiedy narrator skończy opowiadać swoją historię, gracze jak najszybciej starają się złapać figurkę. Ten, komu się to uda, może zadać narratorowi jedno pytanie, na które ten musi odpowiedzieć prawdziwie. Jedyne pytanie, jakiego nie wolno zadać, to „czy Twoja historia była prawdziwa, czy fałszywa”. W teorii brzmi to fajnie. W praktyce – nigdy tego nie używamy. Zazwyczaj nikt nie ma pomysłu na jakieś sensowne pytanie. A nawet jeśli ktoś ma, to jest to jedna osoba, więc walka o figurkę Pinokia nie ma sensu.
Jak zatem widać Pinocchio to przedziwna próba połączenia gier polegających na wymyślaniu i opowiadaniu historii (jak choćby Dawno, dawno temu…) z grami na szybkość i zręczność (Jungle Speed) oraz grami, w których układamy wieże z klocków (Jenga). Mieszanka co najmniej przedziwna! A czy udana? Powiedziałabym, że połowicznie. Samo opowiadanie i zgadywanie czy to prawda, czy fałsz mi osobiście się podoba. Ja lubię tego typu gry. Hasła na kartach są ciekawe, dobrze dobrane, łatwo coś o nich wymyślić. Co prawda gra jest po angielsku, ale to w ogóle nie przeszkadza. Na kartach mamy pojedyncze słowa albo krótkie zwroty. Nawet, jeżeli ktoś nie zna dobrze angielskiego, to wystarczy mieć pod ręką Google Translator. Przy okazji czegoś się nauczymy, zwłaszcza jeśli gramy z dziećmi i młodzieżą. Motyw z układaniem wieży też jest w sumie całkiem przyjemny. Rosnący nos Pinokia bardzo pasuje do tematu gry, tworzy fajny klimat i wprowadza element wyczekiwania, kiedy w końcu wieża runie. Natomiast, tak jak wspomniałam, motyw z pytaniem do narratora i bitwą o figurkę Pinokia jest dołożony trochę na siłę i moim zdaniem jest zupełnie niepotrzebny. Choć sama figurka jest przeurocza i naprawdę ją lubię :).
Podsumowując, Pinocchio: True or False nie jest grą wybitną ani nadzwyczaj oryginalną. Ale jest naprawdę przyjemny. Przede wszystkim jest pięknie i solidnie wydany. Dominuje w nim prostota, która ma w sobie dużo uroku. Mi się po prostu podoba. Poza tym, trzeba przyznać, że jest dość pomysłowy: łączy w sobie kilka pomysłów na gry imprezowe. Może czyni to trochę niezgrabnie, ale cóż… w końcu taki właśnie był Pinokio – niezgrabny i niesforny, ale uroczy :). I taka też jest ta gra. Ja się cieszę, że znalazła się w mojej szafie i od czasu do czasu ląduje na stole ze znajomymi. Jeśli gdzieś, kiedyś na nią się natkniecie, pomyślcie o niej ciepło, otwórzcie pudełko, zachwyćcie się małym, drewniany chłopcem, a może i zagrajcie :).
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.