Wydawałby się, że Sly Dice, to gra zupełnie nie w moim stylu. Przecież ja lubię, żeby było klimatycznie, kolorowo, wystrzałowo, emocjonująco! A tutaj stosunkowo mała gierka, oprawa graficzna – spartańska, klimatu brak… Coś mi jednak mówiło, żeby z listy tytułów, przywiezionych przez Rednacza z Essen, wybrać do recenzji właśnie ten. Tak oto sympatyczny Lisek Chytrusek z okładki trafił do mojej kolekcji i bezczelnie się w niej rozgościł.
Lubię tę grę. Jest szybka, jest zabawna, jest dobra.
Pierwsze wrażenie było umiarkowane. W nieco zbyt dużym pudełku znalazłem talię kart, cztery zasłonki dla graczy, komplet kości k6, arkusik żetonów i notesik do zapisywania wyników. Jakość wykonania co najmniej zadowalająca, za to oprawa graficzna trochę nazbyt surowa. Twórcy postawili na ekstremalną czytelność i oczywiście sprawdza się to podczas rozgrywki, ale oczu jakoś szczególnie nie cieszy.
Z jednym wyjątkiem: oszczędność grafiki ma nam wynagrodzić lisek. I wynagradza! Lisek jest fantastyczny! Raz się chytrze uśmiecha, innym razem leje krokodyle łzy. Widać już z lisiego pyska, że to niezła przechera jest. Jedno spojrzenie w te cwaniackie ślepia i już wiadomo co to za gra, ten Sly Dice.
Gra wykorzystuje prosty motyw zbierania na kościach odpowiednich setów (niekiedy tożsamych z układami pokerowymi), dających graczom punkty. Sety kompletujemy z tzw. puli kości wspólnych (trzy kostki leżące na środku, dostępne dla każdego z graczy) i własnych kości, którymi rzucamy za zasłonką. Łącznie z tych wspólnych i naszych musimy uciułać jakiś punktodajny zestaw, wzory których znajdują się akurat na stole. Zestawy niekiedy odwołują się do wartości pokerowych (np. analogiczne do strita, fulla i karety), innym razem dotyczą wartości parzystych/nieparzystych na kostkach, większych/mniejszych od danej liczby itd. itp. Łącznie takich kart zestawów jest w pudełku 18, przy czym w jednej rozgrywce na stole pojawi się tylko 11-12.
Na razie jest to zaledwie prosta kościanka, prawda? Komplikacje są dwie. Po pierwsze: każdą kartę możemy wykorzystać tylko jednokrotnie, a więc tylko raz w ciągu całej rozgrywki (8-9 rund) ułożymy dany zestaw. Niesie to za sobą konieczność ciągłego kombinowania i grania na różne zestawy. Nawet jeśli na początku odskoczyliśmy punktowo, pod koniec rozgrywki może się zdarzyć tak, że dostępne dla nas zostały same trudne lub nisko punktujące sety i nasza przewaga, zbudowana w pierwszych turach, może stopnieć. Niektóre zestawy pozwalają na wykonanie jednorazowej akcji specjalnej osobom, które już dany zestaw zaliczyły. Zwykle możemy zamienić wartości jednych kości w inne, co bywa przydatne w późniejszej fazie gry, gdy próbujemy ułożyć trudniejsze sety.
I komplikacja druga: prawdziwe punkty robi się w Sly Dice na czymś innym, a mianowicie na blefie. Jak już pisałem, widoczne dla wszystkich są trzy kości wspólne. Do tego gracz może przerzucić jedną z trzech kości za swoją zasłonką, jeśli inną wystawi przed zasłonkę – tak, aby była widoczna dla innych. Może taki przerzut powtórzyć (za cenę ujawnienia kolejnej swojej kostki) i na tym koniec. Zawsze zostanie mu przynajmniej jedna ukryta. W sytuacji, w której to gracz deklaruje, do którego zestawu pasują wyniki na kościach (łącznie jego niewidocznych, jego widocznych i wspólnych widocznych), przeciwnicy nigdy nie będą mieć pewności co do jego prawdomówności (no, chyba, że gra bezpiecznie i złożył zestaw tylko z widocznych kostek).
Jeśli zablefujemy, a żaden z pozostałych graczy nas nie sprawdzi, pokazujemy na czym blef polegał („Ha! Mówiłem, że mam cztery „4ki”, a mam tylko trzy!”) i pobieramy do naszych zasobów kartę z liskiem chytruskiem. Pierwsza taka, warta jest 10pkt. Każda kolejna zapewnia o 5 punktów więcej (czyli trzy karty za trzy udane blefy dają kolejno: 10 + 15 + 20 pkt). Jeśli gracz blefujący zostanie sprawdzony, nie otrzymuje żadnych punktów, lecz i sprawdzający nie dostaje nagrody. Ot, uniemożliwił blef rywalowi. Sprawdzający otrzymuje natomiast karę (liska smutaska), jeśli sprawdził gracza, a ten faktycznie posiadał zadeklarowany układ kości. Liski smutaski liczy się tak samo, jak chytruski, lecz na minus (czyli -10, -15, -20… etc.). Są to wartości stosunkowo duże i absolutnie ważące na zwycięstwie. Taki układ kar i nagród powoduje sytuację, w której opłaca się blefować, natomiast nie do końca opłaca się indywidualnie sprawdzać. Tzn lepiej sprawdzić (żeby ewentualny udany blef nie pozwolił na punktowy odskok), ale niech to sprawdzi ktoś inny – nie ja. Przy grze 3-4 osobowej mamy więc przy stole ciągłe dyskusje i przekomarzania, kto ma wziąć na siebie ryzyko i dlaczego każdy inny, byle nie ja. („Ej, sprawdź go, on na pewno blefuje!” ‘Sam go sprawdź, jak takiś mądry” „Ja nie mogę , mam już dwie nieudane próby, ale Ty cały czas się migasz, cwaniaczku!”).
Zgadzam się z tymi komentarzami na bgg, które grę oceniają bardzo wysoko. Sly Dice ma w sobie coś z pokera, i nie mówię tu tylko o układaniu quasi-pokerowych zestawów w każdej rundzie. Raczej odwołuję się do pełnej rozgrywki w hazardową odmianę pokera (Texas hold’em), z całą jego filozofią maksymalizacji zysku i minimalizacji strat. W uproszczonej postaci, ale takie mechanizmy w Sly Dice występują i działają,
Wady?
Chyba najpoważniejszym minusem jest sytuacja, w której gracz szybko nałapie lisków-smutasków i właściwie nie liczy się w wyścigu o zwycięstwo, co ma dwojakie efekty. Jeśli mimo wszystko będzie dążył do wygranej, jego jedyną szansą jest wmanewrowywanie innych w sprawdzanie przeciwników (tak, żeby narażać ich na ryzyko nietrafnych oskarżeń oraz utrudniać blefowanie innym), przy jednoczesnej własnej ryzykownej grze (udane blefy, konieczne do neutralizacji smutasków). To bardzo trudne i wymaga doświadczenia, a przecież doświadczony gracz raczej w takie opały nie popadnie. Jest to więc głównie problem początkujących. Dlatego drugim efektem, poniekąd charakterystycznym dla tej grupy, może być zniechęcenie, rezygnacja z walki o wynik i częste sprawdzanie pozostałych graczy (kolejne smutaski już nie robią różnicy…), co trochę wypacza grę. Na szczęście doświadczenia nabieramy w Sly Dice błyskawicznie, a sama rozgrywka jest na tyle przyjemna i szybka, że ma się ochotę zagrać ponownie.
Przy dwóch graczach odpada nam to wzajemne podpuszczanie się do sprawdzania innych, więc jakaś część zabawy umyka.
Szata graficzna to kwestia gustu, acz muszę przyznać, że postawienie na przejrzystość i czytelność wyszło Sly Dice na dobre. No a lisek jest po prostu suuuuper :)
Może też instrukcja powinna mieć inna konstrukcję, bo obecnie ma nieco dziwny układ (przykłady znajdują się na osobnym arkuszu, co trochę zmniejsza ogólną czytelność i ergonomie korzystania). Może pudełko powinno być mniejsze, wygodniejsze do transportu…
Ot, tyle.
Sly Dice, to nie żaden ósmy cud świata, żadna przełomowa produkcja, ale bardzo sprawnie skonstruowana gra, potrafiąca wzbudzić w towarzystwie zaskakująco duże emocje. Może nie gra wieczoru (choć zdarzało się, że Sly Dice taką się stawał), ale też coś więcej, niż filler. Wiem, że w życiu byście na nią zwrócili uwagi w sklepie na półce. Jeśli jednak będziecie mieć okazję – zagrajcie. Zapewniam, że bawić będziecie się co najmniej dobrze.
Plusy:
+ intuicyjne zasady (kościankowy quasi-poker)
+ dobrze skonstruowany system blefowania
+ lisek :)
Minusy:
– poza liskiem graficznie zbyt surowa, jak na mój gust,
– gorsza w składzie dwuosobowym,
– niedoświadczeni gracze mogą wpaść w spiralę nietrafionych oskarżeń i szybko odpaść z walki o zwycięstwo.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(5/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.