Rynek gier dla dzieci jest coraz prężniejszy i przez to coraz bardziej widoczny. Gry są także coraz ładniejsze, ciekawsze i rozwijające. Dzieci w mojej świetlicy osiągnęły już syndrom „Kiedy będzie nowa gra?”, gdzie po kilku rozgrywkach dany tytuł staje się przestarzały i należy wypatrywać nowego. Co prawda nadal istnieją indywidua, dla których szczytem zabawy jest Monopol (którego nie pozwolono mi wyrzucić) oraz Super Farmer, ale zdecydowana większość oblega mój specjalnie dedykowany regalik, na którym zaczyna już powoli brakować miejsca.
Ostatnio regalik wzbogacił się o dwie nowe gry wydawnictwa Rebel i trzy nowe gry wydawnictwa Trefl. Na pierwszy ogień idą z tego zestawu Kamienie w kieszenie. Może dlatego, że są na tyle proste w tłumaczeniu, że w jeden dzień udało mi się grę przetrenować z wieloma grupami wiekowymi, które dalej bawiły się z powodzeniem same. Zresztą prostota zasad przy równoczesnym ładunku zabawy i sensu staje się coraz popularniejszym wyznacznikiem dobrego tytułu dla najmłodszych. I nie najmłodszych też.
Kamienie w kieszenie kryją w sobie ciut ponad dziesięć płytek i materiałowy woreczek z dwiema garściami kolorowych klejnotów. Zadaniem graczy jest zebranie jak najcenniejszych zestawów klejnotów, co niekoniecznie przekłada się na jak największą ich liczbę. Na początku każdej z serii wielu krótkich rund na płytkach grzybków rozmieszczamy nowe klejnoty. Następnie wszyscy razem odliczamy „Raz, dwa, trzy!” i równocześnie wskazujemy paluchem jeden z grzybków. Jeśli dany grzyb wskazała tylko jedna osoba, zabiera wszystkie zebrane na nim klejnoty. Jeśli grzybek wskazało więcej osób, wszystkie odchodzą z niczym. Zdobyte trofea kładziemy na płytkach swoich postaci i od tej chwili, każdy – zamiast grzybka – może także wskazać moją postać. Po co? Aby ukraść mi klejnoty. Ale ponownie, jeśli rabusiów będzie więcej niż jeden, to żaden nic nie dostanie. Poza tym, jako właścicielka świecidełek także mogę wskazać swoją postać, aby klejnoty ochronić i przenieść do bezpiecznej kryjówki, czyli poza płytkę postaci, skąd nikt nie może mi ich już zabrać. Taki zabieg wymaga jednak podróży, która wirtualnie trwa całą przyszłą rundę, więc omija mnie okazja do zdobycia nowych klejnotów.
I to wszystkie zasady. Gdy skończą się kolorowe szkiełka, kończy się i gra. Gracze podliczają wartości swoich zestawów, który to system premiuje zbieranie różnych kolorów, a nie parcie na ślepo w byle jaką ilość. Rozgrywka jest szybka i wesoła.
Co można dobrego powiedzieć o Kamieniach? Właściwie wszystko. Świetne wykonanie, świetny pomysł na prostą grę blefu i domysłów oraz na nieprzesadnie ambitne rozwijanie umiejętności szacowania ryzyka i przewidywania cudzych intencji. Na minus? Jedynie to, że cały intelektualny potencjał, który gra oferuje, jest dla dzieci właściwie niewidzialny. Tylko najstarsze i najbardziej rozgarnięte będą analizować potencjalne zagrania swoje jak i przeciwników pod kątem tego, co jest najbardziej opłacalne. W większości przypadków gra będzie po prostu naszpikowana wesołą przypadkowością zabawą, w której nikogo nie będzie nawet irytowało to, że kolega zmienił kierunek palucha w ostatniej chwili, gdy już wszyscy inni podjęli decyzję.
Ale to, co jednych tylko ubawi i poprawi im koordynację ruchową, drugich podszkoli we wcześniej wymienionych umiejętnościach. A że proporcje podziału na te dwie grupy nie są do końca takie, jakie byśmy chcieli? To nie problem gry. Dodatkowo też wierzę, że dobry opiekun może ten problem podczas tłumaczenia zasad dość znacznie na szczęście zniwelować.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(10/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.
A mnie Kamienie w kieszenie nie podeszły zupełnie. Zdaję sobie sprawę, że to gra dla dzieci a ze mnie stary pryk, ale generalnie lubię takie lekkie imprezowo-familijne pozycje (żeby nie powiedzieć stricte dla dzieci), przy takim dajmy na to Kocie Stefanie bawiłam się świetnie, w połowę opisywanych ostatnio w serwisie gier chętnie bym zagrała, a to pokazywanie paluchem na grzybki jakoś do mnie totalnie nie przemawia i nawet nie poprawia sytuacji fakt, że wśród dorosłych każdy naprawdę kombinuje jak może żeby nie brać oczywistości a jednocześnie dobrze się obłowić. Ale z mojej obserwacji wynika, ze jednak Kamienie się ludziom podobają i to ja jestem nieprzystającym wyjątkiem od reguły ;)