Tajemne skrytki, mroczne sarkofagi, zatrute kolce, toczące się głazy. To naturalne środowisko dla archeologa-rozrabiaki, który przy użyciu bicza i pochodni, a nierzadko też broni palnej, stawia czoło największym niebezpieczeństwom stojącym mu na drodze do skarbów dawno wymarłych cywilizacji. Opowieści w duchu Indiany Jonesa żyją w zbiorowej świadomości od ponad trzydziestu lat i, mimo upływu czasu, wciąż są częstym tematem dzieł popkultury. W tym oczywiście gier planszowych. W zbliżonym settingu powstały zarówno klasyczne przygodówki, jak chociażby Awanturnicy: świątynia boga Chaca, jak i jednoosobowe gry logiczne (Tajemnice świątyni). Powstała też matematyczna łamigłówka Kod Faraona, o której piszę w niniejszym tekście.
Co w pudełku?
W solidnym, ładnie zilustrowanym pudełku, znajduje się pokaźna garść żetonów, niewielka plansza, klepsydra, instrukcja i trzy kostki K8, K10 i K12. Wszystkie komponenty wykonane są bardzo estetycznie i porządnie. Na pochwałę zasługuje dobrze napisana, zwięzła instrukcja. Po pięciominutowej lekturze bez problemu można zacząć pierwszą rozgrywkę.
Zasady nie należą do skomplikowanych. Gracz w swoim ruchu rzuca trzema kośćmi. Następnie z wyturlanych wyników tworzy wzór matematyczny, którego wynik będzie identyczny jak wartość jednego z żetonów wyłożonych na planszy. We wzorze dopuszczalne jest użycie dodawania, odejmowania, dzielenia i mnożenia. Po utworzeniu właściwego wzoru gracz zabiera z planszy żeton z odpowiednim wynikiem i odwraca klepsydrę. Teraz pozostali uczestnicy zabawy mają trzydzieści sekund na dobranie z planszy własnych żetonów. Wymyślone przez graczy równania są następnie weryfikowane. Prawidłowo skonstruowane zapewniają punkty dodatnie, wszystkie błędy karane są punktami ujemnymi. Następnie uzupełniamy żetony na planszy i tura przechodzi na kolejnego gracza. I tyle!
Ale czy fajne?
Prostota reguł to rzecz pożądana w grach planszowych, o ile gwarantuje ciekawą rozgrywkę. I tak właśnie jest w przypadku Kodu Faraona. Ze skąpej liczby zasad i rekwizytów autor Jung-Hun Lim stworzył niezwykle wciągającą grę rodzinno-edukacyjną. Składanie z kilku liczb wysoko punktowanego równania jest bardzo angażujące i zaskakująco… trudne! Ale jakaż jest satysfakcja, gdy uda nam się dopiąć swego. Na duży plus zaliczyłbym krótki czas rozgrywki i setupu, kompaktowość wydania (grę można rozłożyć w sytuacji plenerowej) i genialny zabieg z quasi-symultanicznymi ruchami. Każdy z graczy analizuje wyniki rzutu kostkami i wszyscy równocześnie tworzą w głowie wirtuozerskie równania. Dzięki temu w znacznym stopniu zniwelowano problem gracza-myśliciela przeciągającego swoje ruchy w nieskończoność i zapewniono zaangażowanie wszystkich graczy przez cały czas trwania partii. Gra znakomicie się skaluje i w gruncie rzeczy można ją odpalić w niemal dowolnym składzie osobowym. Chcesz grać 1 na 1? Nie ma problemu. Masz ochotę na partię sześcioosobową? Proszę uprzejmie. Zaletą gry jest również podatność na modyfikacje. W partiach z młodszymi dzieciakami warto grać bez stosowania mnożenia i dzielenia. Z kolei starsi mogą dorzucić potęgowanie, pierwiastkowanie, cokolwiek… Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie, by z prywatnych zasobów wyciągnąć dodatkowe kości, uatrakcyjniając tym samym rozgrywkę.
Czy Kod Faraona posiada wady? Oczywiście, jak każda gra. Po pierwsze odczucia z rozgrywki są w dużym stopniu uzależnione od towarzystwa przy stole. Osoby słabo liczące w pamięci nie będą się dobrze bawiły przy tej grze. Tak naprawdę do ciekawej rozgrywki potrzebny jest skład osób o podobnym poziomie, jeśli chodzi o umiejętności matematyczne. Mam również drobne zastrzeżenia odnośnie przyjętej tematyki. Okładka zwiastuje emocjonującą przygodę w tajemniczym grobowcu, podczas gdy Kod Faraona to czysto abstrakcyjna gra logiczna. Jedno z drugim trochę się gryzie…
Podsumowanie
Kod Faraona przeszedł trochę bez echa na polskim rynku planszówkowym. Jednak zupełnie niezasłużenie. To szybka, niezwykle satysfakcjonująca łamigłówka matematyczna, którą da się wytłumaczyć w ciągu trzech minut. Jest to również gra posiadająca niezaprzeczalny walor edukacyjny. Za około 50-60 złotych otrzymujemy świetnie wydany, regrywalny produkt, który warto mieć na swojej półce.
Od Redakcji: powyższa recenzja zdobyła wyróżnienie w konkursie „Napisz recenzję i wygraj La Granja”
Zdjęcia: Pingwin