Nasze wspaniałe hobby ma to siebie, że sens ma w zasadzie tylko wtedy, gdy mamy się z kim nim dzielić. Samo dodawanie kolejnych pozycji do listy naszego inwentarza nie cieszy tak bardzo, jak testowanie tych wszystkich nowości, poznawanie nowych mechanik, autorów i rozwiązań. Są wśród nas szczęśliwcy, którzy nigdy nie mają problemu z zebraniem ekipy nawet do produkcji najbardziej „osobochłonnych”. Jednak zdecydowana większość z nas spotyka się od czasu do czasu z problemem braku chętnych do gry. Dla nich właśnie przygotowałem listę miejsc, gdzie ja sam szukam chętnych do wspólnej rozgrywki.
- Wśród partnerów życiowych – nie ma chyba nic lepszego niż nasz partner życiowy, który podziela to samo hobby, co my. Posiadanie kogoś takiego zawsze w domu i pod ręką to prawdziwy skarb, a jeśli na dodatek lubi ten sam gatunek gier i toleruje nawet najcięższe tytuły, to trafiliśmy w „10”. Oczywiście nie sugeruję, aby dobierać partnerów na podstawie tego kryterium, ale dlaczego by go nie uwzględnić przy okazji poznawania się? :)
- Na spotkaniu planszówkowym – to moje ulubione miejsce do wyszukiwania nowych osób. Z tego co wiem, to każde większe miasto w Polsce organizuje takie spotkania przynajmniej raz w miesiącu. Ja mam to szczęście, że nasz Szczeciński GeekOn odbywa się co tydzień. Rewelacyjnie jest spotkać tyle osób, które podzielają te same zainteresowania. Na każdym spotkaniu przewija się blisko setka osób i dziesiątki gier! Gorąco polecam wybrać się w takie miejsce, nawet jeżeli nikogo nie znamy, przecież nie od dziś wiadomo, że nic tak nie łączy ludzi, jak pochylanie się nad jedną planszą. Dodajmy do tego też możliwość testowania bardzo wielu gier – zawsze ktoś przyniesie coś nowego albo coś tak starego, że nie mielibyśmy szansy tego nigdzie kupić.
- Na Facebooku – jeżeli nie jesteśmy fanami poznawania ludzi osobiście lub po prostu nie ma w pobliżu żadnych spotkań (może wtedy warto rozważyć zorganizowanie takiego?), to zawsze możemy dołączyć/stworzyć grupę na FB. Zwykle w takiej sytuacji wystarczy rozesłać zaproszenia do naszych znajomych, a dalej to już będzie żyło własnym życiem. Wiem też, że jeśli dobrze poszukać, to można znaleźć małe grupki osób, które regularnie spotykają się na wspólnym graniu.
- Na naszym forum – jeśli największe w Polsce forum planszówkowe to nie jest idealne miejsce na szukanie współuzależnionych, to ja już nie wiem, jakie może być inne…
- Wśród znajomych – bardzo często zdarza się, że odwiedzają nas znajomi, którzy „z planszówek to tylko Monopoly”. Wtedy pokazuję nasze gry i cierpliwie odpowiadam na pytania, aby pokazać im, że granie to więcej niż bezmyślnie turlanie kostek po kwadratowej planszy. Kończy się zwykle sakramentalnym pytaniem: „To kiedy umawiamy się na gry?” Chyba się jeszcze nie zdarzyło, aby ktoś wyszedł niezadowolony, grunt to nie przerazić trudnym tytułem, a raczej co spotkanie stopniowo pokazywać coraz to głębsze pozycje.
- Wśród znajomych naszych znajomych – obiecuję Wam, że jak już wciągniecie swoich bliskich w granie, to będą Waszymi najlepszymi ambasadorami chwalącymi tę formę spędzania czasu. Przy kolejnym spotkaniu z ostatnio „zwerbowanymi” ludźmi pada stwierdzenie w rodzaju: „A bo ostatnio, jak byliśmy u naszych znajomych, to graliśmy w Dixit”. Wtedy wystarczy tylko wymienić się numerami i już mam kolejne osoby do grania.
- W rodzinie – za każdym razem, gdy wybieram się w moje rodzinne strony, to zabieram ze sobą minimum jedną grę. Na Boże Narodzenie było to np. Carcasonne, żeby pograć w parę osób. Efektem było to, że jak przyjechałem na Wielkanoc, to na stole pojawiły się Dobble, Postaw na Milion, Było sobie życie i moje 7 Cudów Świata: Pojedynek. Jak się okazało, wszystkim tak się spodobało, że każdy postanowił kupić coś dla siebie. Teraz mogę zabierać tytuły przeznaczone dla kilku osób i mam pewność, że nie zabraknie mi chętnych do gry.
- W miejscach publicznych – to moje ostatnie odkrycie. Bardzo rzadko, ale zdarza mi się grać w takich miejscach, jak bar czy pociąg. Za to bardzo często zdarza się, że jak już gram, to ktoś nieznajomy zainteresuje się tym, co robimy i o co w tym chodzi. Stąd już jest bardzo krótka droga do zwerbowania kolejnej osoby. Warto więc nosić przy sobie jakąś niedużą karciankę do pogrania w czasie oczekiwania czy to na posiłek, czy na pociąg.
Gdy zaczynałem moją przygodę z planszówkami, to martwiłem się, że nie będę miał z kim grać. Przeszukując od czasu do czasu miejsca, o których napisałem teraz, mam całkowicie nowy problem: w jaki sposób żonglować czasem, aby nikt nie miał wrażenia, że nie chcę z nim grać albo że nie mam dla niego czasu. Taka zwyczajna klęska urodzaju :). Osobiście bardzo zachęcam do poznawania przy planszy jak największej liczby osób. To jest to, co potrafi bardzo ubogacić nasze życie.