Niet! to prawie zupełnie zwykła gra karciana, jak brydż, kierki czy tysiąc (z dokładnością do tego, że zamiast blotek i figur mamy numerację od 1 do 13 w tym aż trzy jedynki. Te jedynki są szczególne, dlatego jest ich tak dużo). Wistujemy, dokładamy do koloru, nie ma obowiązku przebijania. Zbieramy lewe. Podobnie jak w brydżu gramy zespołowo (ale nie są to stałe zespoły – w końcowej punktacji każdy pracuje dla siebie). Co zatem Niet! wyróżnia na tle innych gier karcianych do tego stopnia, że awansowała na grę planszową (karcianą grę planszową gwoli formalności)?
Zasady w pigułce
Otóż w Niet! gramy rundy, a każda z nich dzieli się na dwie fazy: określania reguł i właściwej rozgrywki. W pierwszej fazie za pomocą wykładania żetonów na planszę ustalamy, kto będzie pierwszym graczem, czy będziemy odrzucać jakieś karty i jak, ustalamy też kolor atu, kolor super atu oraz ile będzie warta lewa. Myślę, że każdy z tych punktów wymaga krótkiego omówienia:
- Pierwszy gracz poza partią dwuosobową wybiera spośród pozostałych osobę, z którą będzie grał w parze. Pozostali gracze tworzą obóz przeciwny. Jeśli drużynę tworzy tylko jedna osoba, to otrzymuje ona kartę podwajającą jej wynik. Podobnie jest w układzie dwa do trzech – jeden z graczy drużyny dwuosobowej będzie podwajał swoje lewy i zdobycze. I to właśnie pierwszy gracz dokonuje tych wyborów.
- Drugi rząd to manipulacja kartami. Początkowo mamy ich na ręku 15. W tej fazie decyduje się, czy wszystkie one zostaną na rękach graczy, czy też będziemy odrzucać (jedną, dwie) a może przekazywać osobie obok (jak np. w 7 cudach).
- Atu przedstawiać chyba nie trzeba? To kolor, który bije każdą kartę, ale dołożyć atu można dopiero wtedy, gdy gracz nie ma na ręku koloru wyjścia.
- Super Atu jest specyficzne dla Niet! Super Atu to jedynka, która bierze wszystko, nawet atu. Oczywiście tutaj też obowiązuje dokładanie do koloru, a więc super atu można dołożyć dopiero wtedy, gdy nie możemy dołożyć karty w kolorze
- I ostania pozycja – punktacja za lewy i zdobycze. Co to są zdobycze? To jedynki w zabranych lewach pochodzące od przeciwników. Za każdym razem gdy bierzemy lewę sprawdzamy, czy nie zawiera jedynki, którą dołożył oponent. Jeśli tak, wyciągamy ją i kładziemy osobno, jakby była kolejną lewą, bo tak też jest liczona –przynosi tyleż punktów, ile regularna lewa.
Po partii sumuje się uzyskane punkty z lew i zdobyczy, i zapisuje każdemu z drużyny osobno. Gra się albo określoną liczbę rund (zależną od liczby graczy), albo do jakiegoś pułapu, np. 100 punktów.
Wrażenia z gry
Zdaję sobie sprawę, że przemawia przeze mnie karciarz. Lubię grać w karty i każda gra karciana w moich rękach to już połowa sukcesu. Może więc zamiast znajdować plusy dodatnie i ujemne, jak mawiał nasz ex-prezydent, zastanowię się po prostu co sprawia, że Niet! jest w moim odczuciu porównywalny z innymi klasycznymi grami w karty. I to tymi z wyższej półki.
Ale zanim do tego przejdę wbiję w Niet! szpilę: proszę, nie grajcie w dwie osoby *). To jak grać w brydża w trójkę albo i jeszcze gorzej. Teoretycznie da się, ale połowa kart w sposób losowy odpada, więc totalnie nie mamy pojęcia, co ma na ręku przeciwnik i do tego gramy indywidualnie – to zupełnie, zupełnie inna gra. Poprawna, oczywiście, ale … nie ma dwóch najważniejszych dla Niet! elementów: pełnego zestawu kart oraz gry zespołowej.
A wracając do naszych baranów w liczbie od trzech wzwyż.
Po pierwsze primo **), jak na gry karciane mamy pełną informację ***). Karty grają wszystkie, ale dość często zdarza się, że jednak odrzucacie po jednej lub po dwie na początku rozdania. Nie jest więc to stricte pełna informacja, bo nie wiemy, co odrzucili przeciwnicy, z drugiej jednak strony możemy się mniej więcej domyślać – przecież nie będą odrzucać asów i króli (o, pardon, 13 i 12-tek). Zazwyczaj na boku lądują niechciane jedynki oraz karty, dzięki którym szybciej zrzucimy się z danego koloru, by móc potem kosić atu. Nie znamy też rozkładu kart, a więc co ma nasz partner, a co przeciwnik. Ale wszytko to już znamy i kochamy – to cały smaczek karcianych gier zespołowych.
Po drugie primo **), ciekawym elementem jest Super Atu. To dodaje głębi planowaniu. Nie wystarczy rozplanować sobie w dwóch wymiarach (kolory i atu), trzeba jeszcze wziąć pod uwagę możliwe super-jedynki. A właśnie te jedynki to kolejny interesujący moment planowania, jak grać, żeby moja jedynka nie dostała się w ręce przeciwników.
Po trzecie primo ultimo **), każde rozdanie jest inne. Raz będzie Super Atu, a raz nie. Raz gram w parze z tym, raz z innym. Raz obok siebie, a raz naprzeciwko siebie. Liczymy lewy potrójnie, a czasem staramy się ich brać jak najmniej bo się liczą ujemnie. Każda gra jest inna. I to mi się w Niet! podoba.
Co zatem mi się w tej grze nie podoba? Karty. Rozmiarowo są to karty do Tarota – 60 × 113 milimetrów. Dla porównania te do brydża, czyli najbardziej standardowe, to 57 x 89 mm. Jeśli dodamy do tego, że symbole są duże i nie da rady tylko troszeczkę uchylić kart, a kart jest aż 15, to nagle okazuje się, że są one bardzo niepraktyczne. Trzeba mieć dłoń Arnolda Schwarzeneggera albo na początku rundy przeglądać te karty pojedynczo, zamiast zgrabnie ułożyć w wachlarz i mieć wszystko na oku.
Swoją pierwszą rozgrywkę w Niet! zagrałam kartami z Mü and lots more i wtedy się w Niet! zakochałam. Ale tamte karty były standardowe. Za to w wydaniu Portalu podobają mi się znaczniki graczy – są dwustronne (rewers jest taki sam, ale awers jest dedykowany dla każdego gracza). Można zatem grać tak, by trzeba było pamiętać, kto co obstawiał na planszy. Nie ma też opcji, aby grać bez atu (taka pozycja na naszej planszy nie istnieje) w przeciwieństwie do Mü and lots more. Czy to dobrze, czy źle – to już kwestia gustu.
I jeszcze jedna łyżka dziegciu. Instrukcja. Kiedy ją pierwszy raz czytasz, wydaje się wszystko spójne i po chwili wiadomo już, jak grać. Ale diabeł siedzi w szczegółach, a konkretnie w Super Atu. Co się dzieje, kiedy masz Atu, a nie masz Super Atu? Albo masz Super Atu, a nie masz Atu? Albo masz Super Atu i Atu? A jeśli Super Atu jest w tym samym kolorze co Atu? Czy mogę zabrać lewę na Super Atu, jeśli mam Atu i dokładamy do Atu? Czy muszę/mogę zagrać jedynkę Super Atu, jeśli kolor wyjścia jest taki sam jak Super Atu? Czy jeśli pierwszą zagraną kartą jest Super Atu, to muszę dołożyć jedynkę Super Atu, czy jakąkolwiek kartę w kolorze Super Atu, czy mając kolor Super Atu mogę/muszę dołożyć Atu? Odpowiedzi na niektóre z tych pytań są intuicyjne, inne mniej intuicyjne, a czasem w ogóle nie wiadomo, co robić. Wszystko sprowadza się do interpretacji Super Atu – czy jest to taki sam kolor jak inne, czy należy go traktować jak inny kolor. Czy czerwona jedynka Super Atu to wciąż kolor czerwony, czy już nie? Jeśli tego nie ustalicie na początku, możecie się o niego potknąć w samym środku gry.
Podsumowanie
Jeśli macie okazję nabyć Mü and lots more to, ze względu na karty, nabywajcie! Ale nie oszukujmy się, raczej nie będziecie mieć takiej okazji. W Polsce jest już niedostępna. Zresztą, ona też nie jest bez wad. No więc… nie pozostaje Wam nic innego, jak nabyć Niet! w rodzimym wydaniu. Jak to „nie pozostaje”? – ktoś zapyta – wszak można w ogóle nie nabywać tej gry! Otóż nie, drodzy Państwo. Ta gra jest tak zarąbista, że nabyć ją trzeba. A w jakiej wersji – to już Wasz problem…
*) Mam rację podwójnie. Choć na pudełku stoi 2–5 i instrukcja przewiduje tryb 2-osobowy, BGG mówi wprost: to gra od 3 do 5 osób. A nadto ponad 75% ankietowanych użytkowników nie poleca tej gry na dwie osoby. W ogóle najlepiej gra się we czworo, ale 3 i 5 też ma swój urok.
**) Poranek Kojota, reż. Olaf Lubaszenko
***) Formalnie nie jest to pełna informacja (jak np. w szachach) – chodzi mi tu raczej o pełen zestaw kart – w przeciwieństwie np. do partii dwuosobowej lub gier, w których karty dobieramy z talii i nie mamy pojęcia, jaki zestaw kart będzie w danej rozgrywce używany. Tu grają wszystkie karty.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(5/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.