Postacie:
Król – Maksymilian DXIII Zgryźliwy
Generał – Lucius Erzehel Wybuchowy
Królowa – Narcyza XIII
Sędzia – Wielmożny Wielki Pan Magnus Gryzipiórek z rodu Herposztedtów
Minstrel – Mecenas Horacy Whisky – Wielki Bard
Błazen – Bezimienny
Skrytobójczyni – „Wdowa” Królobójczyni
Prorok – Prorokiusz Wielki – Wcielenie Mistycznego Jana.
„Błazenada”
Akt I
Sędzia – Najwyższy Sędzia znany jako Wielmożny Wielki Pan Magnus Gryzipiórek z rodu Herposztedtów siedział w milczeniu przy biurku. Delikatnie przygryzał końcówkę ołówka wpatrując się w pustą kartkę przed sobą. Krople potu spływały po jego twarzy. Zęby lekko przesuwały się po sobie. Dłoń gwałtownie zacisnęła się łamiąc ołówek. Złapał kilka głębszych oddechów i walną w stół. Po czym zamarł. Przez otwarte okno zwinie jak pantera wskoczyła kobieta w czerni, trzymając miecz w dłoni, a jej długi warkocz w który były wplecione połyskujące ostrza, uderzył w szybę lekko ją zarysowując.
Sędzia: Tu są drzwi – rzekł z niesmakiem wskazując na dębowe drzwi.
Skrytobójczyni: Jestem zabójczynią, nie będę wchodziła drzwiami.
Sędzia: Nawet do klienta? A zresztą… Wdowa? Prawda?
Skrytobójczyni: Tak, Wdowa znana też jako Królobójczyni.
Sędzia: No cóż to i tak nieistotne. Wdowa mam dla ciebie dobrze płatną pracę.
Skrytobójczyni: Kogo mam zabić? Chyba nie muszę wspominać, że poluję tylko na grube ryby?
Sędzia: Oczywiście, wiem Skarbie, dlatego chcę abyś zabiła króla. Dasz radę?
Skrytobójczyni: Oczywiście. Moim ojcem jest Jaime, a wujkiem Geralt, w moich żyłach płynie krew królobójców. Jestem przepełniona żądzom zabijania głów koronowanych.
Sędzia: Doskonale. Wyobraź sobie, że ten burak… jak mu tam, Maksymilian DXIII warzył się, podnieść rękę na mój urząd, warzył się zlekceważyć mnie i mój głos. Jestem wybrany przez samego Boga. Jestem jego wybrańcem, przysługuję mi…
Skrytobójczyni: Ile?
Sędzia: Co?
Skrytobójczyni: Ile płacisz? I jak?
Sędzia: Co? A… tysiąc.
Skrytobójczyni: Orenów?
Sędzia: Co? Nie, tysiąc w złocie. Może być?
Skrytobójczyni: Zgoda, jutro tron będzie pusty.
Sędzia: Na to liczę, Złociutka. Jednakże, noc jeszcze długa… to może…
Skrytobójczyni: Niestety grubciu, mam innego klienta zwie się B3 i płaci równie sowicie.
Sędzia: Grubciu?!!! Co to ma znaczyć?!
Skrytobójczyni nie odpowiadając podeszła do okna.
Sędzia: B3? Któż to? Może Bohun?
Skrytobójczyni już miała zniknąć za oknem.
Sędzia: Królobójczyni poczekaj… mam jeszcze jedną dla ciebie ofertę. I to jeszcze lepiej płatną od poprzedniej.
Akt II
Generał spogląda na obraz, obok Minstrel podziwia swoją lutnię, przesuwa po niej palcami. Generał zerknął kątem oka na artystę.
Generał: Whisky?
Minstrel: Słucham mój panie?
Generał: Uważasz, że w koronie byłoby mi do twarzy?
Minstrel: Oczywiście mój panie, Twa głowa pod względem proporcji idealnie pasuję do korony królewskiej.
Generał pokiwał głową.
Generał: Gdy tylko obalę ród Maksymilianów stworzę nową dynastię. Maksymilian DXIII, który to już może być z kolei, trzeba położyć kres temu szaleństwu.
Minstrel: Mości panie, a jakie imię przybierzesz gdy już zasiądziesz na tronie?
Generał: Maksymilian DXIV oczywiście, aby kontynuować tradycję oczywiście.
Minstrel: No tak racja, twa mądrość nie zna granic.
Sędzia wszedł do pomieszczenia godnie krocząc, peruka delikatnie podskakiwała w takt jego kroków.
Sędzia: Generale Lucius Erzehel Wybuchowy bądź pozdrowiony.
Generał: Ty również mości Sędzią, głowo wszystkich sądów, a także słynnego na cały kraj rodu Herposztedtów.
Sędzia: Wystarczy, przejdźmy do konkretów. Już wszystko ugadałem. Wdowa zabije króla, tym samym odzyskam swój honor.
Generał: A ja zostanę następnym królem.
Sędzia: Który dochowa wierności mojej władzy sądowniczej i zwierzchności nad Koroną.
Generał: Że co?!
Sędzia: Przecież tak się umawialiśmy – Wyrzekł dumnie – Król nie może stać nad Sędzią.
Generał: A kto będzie stał nad Tobą mości Sędzio?
Sędzia: Sam Bóg.
Minstrel: A on nie jest ateistą? – szepnął na boku.
Generał: Magnusie Gryzipiórku, niech ta sprawa rozstrzygnie się po wszystkim. Teraz mamy na głowie starego króla, póki on żyję żaden z nas nie osiągnie tego czego pragnie.
Sędzia: Święte słowa – stwierdził – Dobrej nocy – Odchodzi pospiesznym krokiem.
Generał: Nie znoszę dziada.
Minstrel: Nie Ty jeden mój Panie.
Zza drzwi wychodzi Błazen.
Błazen: Mości panie Generale Luciusu Wybuchowy i Ty Minstrelu nad Minstrelami o śpiewnym głosie. Chwała, chwała wam, ololo… chwała niechaj będzie wam… trololo
Minstrel: Baran – skwitował Minstrel. Generał machnął tylko ręką.
Błazen: Wlazł kotek na płotek i mruga… TRUCIZNA… wlazł kotek na płotek i mruga… Ja Ci powiem panie Generale, słuchaj pan… że kotek na płotek sobie wlazł. Na króla… TRUCIZNA lepsza… a ja słowa nawet nie pisnę… TRUCIZNA!
Generał: Co ten Błazen śpiewa? Nie pozwala mi kontemplować. Przymknij go! – warknął.
Minstrel: On nie śpiew tylko fałszuję mości panie. To ja umiem tylko śpiewać.
Błazen: Nóż ślad zostawi, choć w koło tańczą, choć noc ciemna będzie TRUCIZNA w brzuchu zostanie… TRUCIZNA niech chwała będzie Generałowi Luciusowi TRUCIZNA. Zażywał pan TRUCIZNA? Dobrze na żołądek robi TRUCIZNA. I choć chwale i słońce i noc to ja powiem Ci na ucho to, że… lekiem na całe zło… jest TRUCIZNA.
Generał: Ale… – rozmyśla. – Zaraz… zaraz Whisky! Mam genialny pomysł! Nie wyślemy Wdowy! Otrujemy króla, nawet ślad nie zostanie, nie będzie pytań, zostanę od razu królem, poślubię królową, i będziemy żyli długo i szczęśliwie, a Maksymilian DXIII będzie znany jako Obżartuch bo to obżarstwo go zabiło. Ha, co za geniusz.
Minstrel: Mój panie, zaiste jesteś geniuszem. A Obżartuch będzie o wiele lepszym przydomkiem dla twojego poprzednika niż Zgryźliwy.
Generał: Chwała mi.
Minstrel: Tak chwała, będziesz Wielkim.
Generał: Będę jak Wspaniały! Ha to dzięki tej śpiewce głupiego błazna. Jednak muzyka dobrze robi na myślenie.
Minstrel: Mój panie trzeba było tak od razu. – Zaczyna nastrajać lutnie i uderza w struny. – Oooooo zalecanie się do panien te me zadanie…!!!
Generał wyrwał mu lutnie z ręki.
Minstrel: Ale mój panie!
Generał: Już nie potrzebuję inspiracji wierny sługo, przy twojej muzyce ze 30 pomysłów bym wymyślił, a co za dużo to niezdrowo.
Minstrel: Ach… no tak,
Generał: Trzeba tylko zrobić coś z tym błaznem. Za dużo słyszał – Zwraca się do błazna – Hej ty. Słyszałeś o czym tu rozmawialiśmy? Wiesz z kim masz do czynienia? Masz świadomość…
Błazen: A kto rozmawiał?
Generał: Co?
Minstrel: On cierpi na zaniki pamięci krótkotrwałej czy coś takiego.
Generał: Aha… chyba że tak… a skąd to się wzięło? Nigdy o czymś takim nie słyszałem.
Minstrel: A to mówią, że rybą się zatruł.
Generał: Serio? Jaką?
Minstrel: Jakąś niebieską.
Generał: Eh, nie znoszę ryb. Jak zostanę królem, zakaże połowów.
Minstrel: Jak mądrze mój panie.
Generał: Prawda?! Wynoś się Błaźnie, Twój uśmiech mnie przeraża.
Błazen: Tralla lololo… dziękuje za komplement mój panie trolololo… mój uśmiech jest zabójczy lolo… – Błazen wychodzi.
Minstrel: Whisky! Musisz szybko złapać grubasa! Niech powstrzyma tę Wdowę, zrobimy to subtelniej… i po mojemu.
Minstrel: Oczywiście mój panie. Już ruszam… Tylko, czy mości pan pamięta?
Generał: O czym?
Minstrel: Co mi obiecał?
Generał: Mecenasie Horacy Whisky nigdy nie zapominam o przyjaciołach i wiernych sługach. Gdy tylko zostanę królem zostaniesz królem bardów, minstreli. Nikt nie będzie ci równy, a twoje przeboje obiegną cały świat.
Minstrel: Tak… tak, TAK!!!!!!!!!!!!! Będę nawet sławniejszy od Jaskra?
Generał: Od kogo?
Minstrel: A taki bard… z daleka. Nie wiem czemu on taki znany.
Generał: Oczywiście będziesz najsławniejszy i największy a teraz już idź.
Minstrel: A zostanę nadwornym bardem?
Generał: A nie wystarczy ci tytuł największego barda i trunek twego ojca co pieniędzy ci w bród przyniósł.
Minstrel: Eh… trunki mnie nie kręcą w głowie mam tylko muzykę, proszę mój panie pozwól zostać mi bardem na twym dworze, gdy już koronę dostaniesz.
Generał: Jasne… oczywiście, że pozwolę – Po moim trupie – mruknął, po czym głośniej rzekł – Zmykaj, czas nagli, ty biegnij w jedną stronę, a ja spróbuje złapać go w domu.
Minstrel: Tak mój panie, już lecę…
Akt III
Minstrel: Sędzio!!! Sędzio!!! – drze się biegnąc za Sędziom.
Sędzia: Panie Sędzio!!! Ty plebejuszu, ty…! – warknął przystając na chwilę. – Czego chcesz marny wypierdku? Bo mam nadzieje, że nie chcesz znów mnie zanudzić kolejnym utworem jak poprzednio?
Minstrel: Nie, panie Sędzio. Przysłał mnie Generał. Zmiana planów.
Sędzia: Co? Jak to? Nie mów, że się wycofał? Jeśli… tylko.
Minstrel: Nie, panie Sędzio, wpadł na lepszy plan.
Sędzia: To niemożliwe sam Bóg przeze mnie przemawia.
Minstrel: Naprawdę? Jak może przemawiać przez ciebie skoro nawet w niego nie wierzysz?
Sędzia: Co? Ale ty wierzysz w Boga, więc musisz wierzyć że przemawia przeze mnie bo stoję na straży sprawiedliwości. Tym samym jestem najprawszym człowiekiem na ziemi.
Generał przybiega.
Generał: Sędzio Magnusie. Wybacz, że przeszkadzam.
Sędzia: Mów, twój podnóżek, stwierdził, że masz lepszy plan od mojego co jest niemożliwe.
Generał: Nie jest lepszy… tylko eee… ładniejszy?
Sędzia: Ładniejszy? No tak estetyka też ważna. A więc?
Generał: Proponuję abyśmy otruli króla.
Sędzia: No tak napcha się na uczcie to i nikt nie będzie podejrzewał. Już dawno mówili że taka chudzina tyle żre to i pęknąć powinien. Będzie z tego piękna śmierć doprawdy hehe.
Generał: Dokładnie to samo pomyślałem.
Sędzia: Dobrze, w takim razie skontaktuje się z Wdową i wycofam swoją ofertę.
Generał: Doskonale, ja udam się do Królowej.
Sędzia: Niech i tak będzie Generale. A ów Minstrel, któremu słoń nadepnął na ucho?
Generał: Uda się do Alchemika Straszychyka i umówi nam wizytę na cały dzień, od dziś nocy aż po cały jutrzejszy poranek. A wtedy go odwiedzimy, kupimy truciznę i zabiję go osobiście aby milczał.
Minstrel: Tak jest mój panie.
Generał: A więc w drogę – rzekł i każdy ruszył w swoja stronę.
Akt IV
Generał zatrzymuję się przed namiotem słynnego proroka. Napis na tablicy głosi: „Prorokiusz Wielki – Wcielenie Mistycznego Jana, który przepowiedział koniec świata”.
Minstrel: Mości panie?
Generał aż podskoczył zaskoczony przez swojego sługę.
Generał: Co ty tu robisz??? Przecież miałeś iść do alchemika.
Minstrel: Z całym szacunkiem Generale, ale pan miał udać się do królowej.
Generał: Kiedy ja… Ej! Jaja sobie robisz?! Nie będę się przed tobą tłumaczył! Załatwiłeś?!
Minstrel: Co? A… to znaczy nie… nikogo nie było.
Generał: To idź i czatuj.
Minstrel: Ale mój panie… Noc jest, może śpi. Normalni ludzie śpią w nocy.
Generał machnął ręką i wszedł do namiotu. Minstrel po chwili wahania wkroczył za nim. Prorokiusz Wielki lewitował w środku namiotu, jedną ręką trzymał książkę, drugą się drapał po brodzie. A pozostałe dwie złożone były w geście modlitwy.
Generał: Witaj Prorokiuszu Wielki – Ukłonił się – Jak dobrze, że znów zawitałeś do naszej stolicy.
Prorok: Generale Lucius Wybuchowy cóż cię do mnie sprowadza?
Generał: Jako prawdziwy prorok powinieneś to wiedzieć.
Prorok: Ja wiem, ale chcę to usłyszeć od ciebie.
Generał: No tak oczywiście, a więc, chcę się dowiedzieć czy mój plan wypali. Czy…
Prorok: Zostaniesz królem?
Generał: Skąd wiedziałeś?
Prorok: Jestem przecież prorokiem. Ja Prorokiusz Wielki przepowiadam ci, że… – Au… tak, widzę, że Wdowa… au…
Prorokiusz zakołysał się, i uderzył się w brzuch, jeden raz i drugi.
Minstrel: Wariat
Prorok: Wybacz generale, kłopoty żołądkowe… a więc, widzę, widzę, że jakiś… zabójca, morderca czyha na życie królowej, i ją zabiję… jeszcze przed północą.
Generał: Co?! Minstrel zapłać mu – krzyknął zrywając się – A potem leć do alchemika, ja uratuję królową – Głupi Magnus – syknął pod nosem – Nic nie potrafi załatwić.
Prorok: Generale! – Generał zatrzymał się na chwilę. – Nie idź do alchemika, zaprawdę powiadam ci to nie na twoją głowę, on jeden nigdy cię nie zdradzi, oszczędź jego życie, a odpłaci ci dobrym towarem teraz i w przyszłości.
Generał otworzył usta. Nic nie powiedział po czym wybiegł z namiotu. Minstrel został spoglądają na proroka.
Minstrel: Czy moje utwory zostaną hitami w całym kraju? Czy zostanę nadwornym bardem?
Prorokiusz podrapał się jedną ręka po brzuchu. Minęła chwila ciszy, pełna delikatnego szelestu materiału, płótna namiotu.
Prorok: Twa przyszłość wygląda nieciekawie Mecenasie Horacy Whisky, lecz powiadam Ci jeśli posłuchasz moich rad już jutro zostaniesz nazwany Wielkim Bardem Whisky. I będziesz miał pieniędzy bez liku, by mi zapłacić za usługi.
Minstrel: Służę. Bo ani grosza przy duszy nie mam.
Akt V
Królowa przegląda się w lustrze, w tym czasie skrytobójczyni wchodzi przez okno, trzyma w dłoni ostrze, przeglądam się w nim, poprawia włosy. I zmierza w stronę królowej.
Królowa: Doprawdy ma uroda nie zna granic – Stwierdza czesząc włosy – Kiedy mój ukochany Lucius przybędzie na białym koniu. Już tyle lat czekam… i czekam. I ta jedna noc jak długo musi trwać już chciałabym aby był kolejny dzień i wieczór gdy moglibyśmy ogłosić światu nasze zaręczyny na trupie mojego głupiego męża.
Skrytobójczyni: Doprawdy nie doczekasz się już kolejnego ślubu, Królowo Narcyzo XIII. Oto nadchodzi dzień twojej zagłady. Ja wielka Królobójczyni po raz kolejny podniosę rękę na koronowaną głowę. Ma chwała będzie wieczna.
Królowa: Ale ty jesteś królobójczynią, a ja jestem królową. Idź zatem do mojego męża, siedzi i obżera się w sypialni, albo paznokcie obgryza. Zabij go a mnie daj spokój. – A potem znów spojrzała w lustro – Lustereczko powiedz przecie kto jest najpiękniejszy w świecie?
Skrytobójczyni: Ale… Jestem wielką zabójczynią, jak możesz się mnie nie bać?
Królowa: Bo jesteś brzydka, a ja boję się tylko tych, którzy śmieli by nazwać się piękniejszymi ode mnie.
Skrytobójczyni: Ale…
Drzwi otwierają się z hukiem i wpada generał z obnażonym mieczem.
Generał: Wdowa, co to ma znaczyć Magnus miał wycofać kontrakt, poza tym nigdy nie miałaś podnosić ręki na królową… tylko
Królowa: Mój ukochany, mój bohater, ocaliłeś moje piękne życie
Królowa rzuca się na szyję Generała, obściskuję go.
Skrytobójczyni: Ale…
Cisza. Generał mocno ściska królową i całuję ją delikatnie.
Skrytobójczyni: Ale… eh, czuję się taka samotna i ignorowana. A co z moja zapłatą co z pracą? Za co mam żyć? Eh…
Królobójczyni wychodzi oknem.
Generał: Moja Piękności jedyna, moja Królowa.
Królowa: Oh mój Pochlebco…
Generał: Już jutro zostanę królem i zajmę należne mi miejsce tuż u twojego boku.
Królowa: Mój Romantyku.
Generał: Otrujemy Maksymiliana, nikt się nie dowie, pozbędziemy się go i zostaniemy we dwoje.
Królowa: Jesteś taki kochany.
Generał: Otrujesz go, dolejesz mu trucizny do kieliszka, on tylko tobie ufa.
Królowa: Zrobię co zechcesz ukochany, tylko mów do mnie, powiedz jak piękna jestem…
Akt VI
Minstrel puka w drzwi. Dłuższy czas nic nie słychać, w końcu otwierają się i pojawia się postać w masce z długim dziobem. Nie widać nawet jego oczu. Jest cały spowity całunem tajemniczości. A do tego niski.
Minstrel: O wielki Straszychyko, który tworzysz tak potężne eliksiry iż sprowadzasz na ludzi erupcje wulkanów i trzęsienia ziemi. Bądź łaskaw poświęcić mi choć chwilkę, przychodzę tu w imieniu jego Wielmożności Generała Luciusa Wybuchowego. Powiadam że zostaniesz wynagrodzony sowicie za każdą sekundę poświęcona dla niego i jego sprawy. Wysłuchaj mnie o Wielki.
Alchemik: Marny pyle i popiele, tarzający się pośród świń tego świata, twoja bezczelność mnie zdumiewa, dlatego wejdź w moje skromne progi.
Minstrel wchodzi.
Alchemik: Cóż zatem ci potrzeba? Ile zapłacisz i czy od razu dostanę należne mi pieniądze.
Minstrel: Wybacz o wielki, ale grosza nie mam przy duszy, przychodzę tu jedynie po to, by zarezerwować dogodny termin w dniu jutrzejszym.
Alchemik: Już północ wybiła, a więc jest dzień jutrzejszy powiedź więc czego ci potrzeba?
Minstrel: Chodzi o mocną truciznę więcej nie wiem.
Alchemik: Rozumiem, ale na składzie z tysiąc trucizn mam co najmniej.
Nagle drzwi się otwierają i wchodzi sama królowa.
Królowa: Sam generał mnie tu wysłał bym dopilnowała transakcji. Minstrelu już nie jesteś tu potrzebny. Straszychyko potrzebujemy trucizny, najlepszej, takiej która nie zostawi nawet śladu. Którą będzie można dolać do trunku.
Alchemik: Ależ oczywiście ma złota królowo, iż taka trucizna się znajdzie, idealna by powalić twego męża… – I nie tylko – szeptem dodał.
Królowa: Doskonale. A ty ciągle tutaj? To zapłać za trucizną i idziemy.
Minstrel: O wielka i piękna królowa racz wybaczyć mą śmiałość, ale ja nie mam pieniędzy.
Królowa: Wy poddani, ciągle byście coś od nas chcieli. Ciągle wam czegoś brakuję. Niewdzięcznicy.
Wyciągnęła mieszek pełen pieniędzy i rzuciła Alchemikowi.
Królowa: Twoja dola.
Alchemik: Twoja śmierć – Powiedział podają butelkę wypełnioną zielonym płynem.
Królowa: Wygląda piękniej niż sądziłam.
Alchemik: Pięknej i długiej nocy. Nie godzi się, by królowa nie spała po nocach.
Królowa: Zbyt wiele spraw mam na głowie, zresztą nie twoja sprawa.
Alchemik: Dziękuje za transakcję, jeszcze raz dłuuugiej i pamiętnej nocy.
Królowa: Dziękuje już dziś o świcie wszystko się wyjaśni. – wychodzi.
Alchemik: Prorokiem mógłbym zostać, bo zaprawdę powiadam Ci królowo, że tak się stanie.
Minstrel: Aż czuć, że szczerzy się jak bóbr.
Alchemik: Minstrelu pozostań tu na chwilę przez wzgląd na twoja obietnicę?
Minstrel: Co?
Akt VII
Błazen skacze sobie na korytarzu i cicho nuci coś pod nosem. Idzie królowa. Błazen zatrzymuje się i oddaje pokłon. Królowa z pogardą unosi głowę.
Królowa: Odejdź stąd Bezimienny Błaźnie.
Błazen: Ma Królowa, boska, piękna i kochana, niech chwała, cześć i śmierć Ci będzie…
Królowa: Odejdź twoja obecność mnie brzydzi.
Błazen: Ma pani mój uśmiech cię rozbawi.
Królowa: Chyba przerazi, wynoś się nędzny robaku, baranie.
Błazen: Tralalala… co królowa chcę co mi mówić chcę… o Królowa? A co łaskawa pani tu robi?
Królowa: Żałosna, bezmózga kreaturo, idź się lecz, nic nie widzisz nic nie pamiętasz, baranem jesteś byłeś i będziesz, z łaski swojej skróć swe męki.
Błazen: Że mam co?
Królowa: Pozbaw się życia.
Błazen: Jak królowa rozkaże pobawię cię życia.
Królowa: A więc won!
Błazen: Tak ma Pani.
Błazen odchodzi, królowa wchodzi do pomieszczenia, Błazen wyłania się w mroku i zaczyna podsłuchiwać. W sali Królowa spotyka się z Generałem.
Królowa: Już wszystko gotowe. Już mam wszystko. Już możemy zaczynać. I skończyć to.
Generał: Zacznie się nowa era, nowa epokę. Moja Era, Moja Epoka. Tyle lat na to czekałem. Tak długo, czekałem aż w końcu on straci ponownie czujność i będę mógł drugi raz podnieść nań rękę.
Królowa: Mój ukochany, już czas zróbmy to wcześniej gdy tylko się obudzi wino dostanie i buziaka od śmierci.
Generał: Moja Królowo. To nie wszystko, tylko z tobą pragnę dzielić swoja władzę, nie chcę żadnego Sędziego, ani głupiego Minstrela. Oni za dużo wiedzą, oni nam są nie potrzebni, to nędzne pionki, musimy się ich pozbyć dla nas i naszego dobra. Poza tym sądzę, że to Sędzia zlecił zabójstwo ciebie. Chciał osłabić moja pozycję, a może i nawet po chwili wbić mi nóż w plecy i zająć należne mi miejsce. Ale to my go ubiegniemy.
Królowa: Dobrze mój ukochany. Masz rację, poleje się krew i tylko my zostaniemy. Nikt nie będzie stał nad nami, nikt nie stanie na drodze naszej miłości.
Generał: Naszej władzy.
Królowa: A jako prezent ślubny podarujesz mi głowę tego błazna jeśli będzie żył.
Generał: I nawet tępego głupiego świadka już nie będzie. Niech i tak się stanie. Nic tylko wszystkich wkurzał Bezimienny Baran, nie wiem czemu król go przygarnął.
Królowa: Teraz to nieistotne. Za parę godzin nastanie świt nowej ery.
Generał: Tak ma królowo. A teraz posłuchaj jak zaplanowałem dzisiejszy poranek. Ty podtrujesz króla, bo tylko tobie ufa. Gdy wypiję wino, i zacznie się dusić, Sędzia nie będzie mógł się powstrzymać i zacznie mu nagadywać, wtedy oskarżę go o zdradę. Zabiję go mieczem od tyłu przebijając mu serce. A ty będziesz ratować króla i wtedy on wyjawi ci sekret, powie gdzie ukrywa Królewski Pierścień Dynastii Maksymilianów, tylko on umożliwi mi pełne przejęcie władzy. Zaś Minstrel zostanie oskarżony o zabójstwo z zazdrości.
Królowa: Zabójstwo kogo?
Generał: E… Sędziego, przecież każdy wiedział, że nie lubił muzyki a co dopiero muzykę Mecenasa.
Królowa: Dobrze ukochany, wszystko już wiem. Czyli pozostaje rozwodnić truciznę?
Generał: I się przygotować. Ruszajmy zatem, zostało parę godzin, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.
FINAŁ
Król leży w łożu.
Król: Nie ma to jak obudzić się po długiej pięknej nocy w tak piękny poranek.
Królowa wchodzi z kieliszkiem wina.
Królowa: Do siebie. Już niedługo nowa zabaweczka tylko dla mnie hihi.
Wchodzi Sędzia. Kłania się z daleka Królowi.
Sędzia: Do siebie. Moja chwała i pełnia władzy sądowniczej. Będę mógł wszystko, nawet zdetronizować nowego króla.
Przez boczne drzwi wsuwa się Minstrel zajmujący się strojeniem lutni.
Minstrel: Do siebie. Przebój za przebojem, będę bogiem muzyki. Aby to osiągnąć jestem gotowy zabić.
Wchodzi także generał.
Generał: Do siebie. Już niedługo zostanę panem tego świata, nikt mi nie dorówna. To ja jestem graczem w tej rozrywce to ja zwyciężę. To ja pociągam za wszystkie sznurki.
Błazen stoi za kotarą.
Błazen: Do siebie. O nie mój panie prawdziwy główny gracz nigdy nie stoi na widoku, a z boku dopóki wszystkie karty nie zostaną wyłożone. Wtedy dopiero się ujawni i chwała na niego tylko spłynie, a na innych śmierć.
Szeptem cicho nucąc Błazen wymyka się drzwiami poza komnatę królewską.
Błazen: Do siebie. Doprawdy niegodne to było zagranie, bym znalazł się tylko w trzech scenach. Nie dopuścić mnie do innych aktów to zbrodnia. Zaprawdę powiadam wam. Na szczęście na wszystko są sposoby, bo kto raz tylko na scenie ma się pojawić, nie zasługuję na to by choć stopę postawić wśród aktorów.
Cicho się śmieje.
Błazen: Do siebie. Litości mości panowie. Generał? On myśli, że grać umie? Barany i banda idiotów panoszy się po scenie. Niestety zawsze się tak dzieje, że ci co powinni być mądrzy zawsze są głupi, a i tak zajmuję najwyższe stołki. Ale być głupim i ślepym w jednym? Zaprawdę to nie godne. Bo ja od zawsze miałem pieniądze, znam się na różnych specyfikach i wiem, które zabiją, a które osłabią jedynie, czy też takie co zabiją po czasie hehe. Głupi ludzie wierzą w moc błyskotki. A ja mam argument sroższy. A mianowicie nikt, nawet król już zapomniał, iż sprowadził mnie tu bom ja z krwi jego powstał. Ja w swych żyłach mam krew błękitną, to mi dane jest być króla następcą. A choć głupi z pozoru, każdy ślepy by ujrzał iż w mych oczach się kryje iskierka zdradliwa. Lecz każdy pełen pogardy był do mnie, to i ja pociągać za sznurki sobie mogłem. I nikt nawet nie ujrzał jak stoję za sceną właśnie tak się rządzi całą masą ludzką. Skryty przed wzorkiem w cieniu czy pod maską przygłupa, prawdziwa figura króla na szachownicy stoi. Proste ruchy figur, gońca czy pionka, oni do mnie króla i hetmana nie mają jak sięgnąć. Ja mam mnóstwo figur na szachownicy wroga, nic tak mnie nie podnieca jak pchnięcie noża… w plecy. I choć kusza i bełt memu sercu bliższa, chętnie wpakuję truciznę do gardła tatuśka. Zaprawdę powiadam iż mam argumenty i to ja nikt inny uderzę znienacka szyki pomieszam, każdy plan mi się udzieli, bo każda figura pod mym wpływem była. I ja królem zostanę u boku królowej, jeśli jej żyć pozwolę, ale i tak jej długiego życia nigdy nie wróżyłem. A jakby krwi było mało i pierścień dostałem od zapobiegliwego tatuśka bym ukrył go, ja głupi i nie pamiętliwy, nie świadom swojej władzy i potęgi i że to ja będę mógł stanąć na tronie samym z żelaza, pełnym ostrzy, a żadne mnie nie zrani. Pierścień, głupi kawałek żelaza stworzyć może kolejną dynastię. Lecz to ja w tej partii karty rozdawałem, a teraz czas kończyć figura się ruszyła i ta co królową się mniemała marnym pionkiem była, co tylko dzięki mnie o dwa pole się ruszyła, a teraz o jedno marne naprzód pójdzie i skona w mych objęciach w nasze krwawe gody. A jak się to potoczy Bóg jeden wie, ja wiem, że on istnieje, dlatego o niczym innym nie marze, tylko tu na ziemi przewyższyć go swym majestatem.
Błazen otwiera drzwi i z powrotem je zamyka na klucz. Po paru minutach rozlega się hałas nie zrozumiałem krzyki. Przez otwarte okno wiatr wpada, a koronowane głowy spadają. Słychać tylko śmiech straszliwy.
Koniec.