Świat pełen jest słynnych duetów sióstr i braci. Wystarczy spojrzeć chociażby na rozgrywające się teraz igrzyska, na których występują siostry Williams, bracia Murray, bracia Jureccy, ba nawet są estońskie trojaczki. Chodzą słuchy, że niebawem nową dyscypliną olimpijską będą gry planszowe, a zatem będą tam mogli zagościć również bracia Holmes! Tak, to o nich mowa w dzisiejszym wpisie. Czy pojedynek Sherlocka i Mycrofta to ciekawa propozycja dla spragnionych rozwiązywania zagadek detektywów?
Czy temat ma jakieś znaczenie w rozgrywce?
Nie. Gra jest po prostu bardzo elegancko okraszona klimatycznymi grafikami. Dość szybko jednak orientujemy się, że nie prowadzimy tutaj żadnego śledztwa, tylko zbieramy karty, które potem odpowiednio zapunktują. Nie jest to jednak minusem! Po prostu nie należy nastawiać się na niesamowitą przygodę w uniwersum Sherlocka. Nie zaszkodzi jednak dopieścić estetyką oczu i dobrze się bawić setupem w towarzystwie dobrej oprawy graficznej.
„Zawsze będziesz mnie zdumiewał, Holmes” – dr Watson (serial:Sherlock Holmes i doktor Watson, odcinek pt: Pechowy hazardzista). Czy gra jest zdumiewająca?
Zdumiewająco prosta i wciągająca. Szybka, ciekawa z dobrze zorganizowaną interakcją (co w grach o charakterze pojedynku jest niemalże priorytetowe). Śledztwo toczy się przez siedem dni, w trakcie których pojawiają się inne, oferujące nowe możliwości postaci. Niekiedy jednak można odczuć słabszy balans, ponieważ jedni bohaterowie wydają się być bardziej wydajni w początkowym etapie gry. Bliżej końca ich potencjał nie zawsze da się w pełni wykorzystać. Poza tym sądzę, że większa pula postaci znacznie podniosłaby regrywalność.
Jak się w to gra?
Atutem jest wspomniana już wcześniej prostota zasad. Niski próg wejścia sprawia, że bracia Holmes mogą stanowić planszówkę na „dzień dobry”. Krótka i czytelna instrukcja w połączeniu z elegancją elementów stanowią dobre zaproszenie dla każdego typu gracza. Siadamy naprzeciw siebie oddzieleni planszą i wykładamy trzy postacie, które nigdy się nie męczą – niezawodny doktor Watson, sympatyczna pani Hudson i pomocny inspektor Lestrade. Dodatkowo na planszy pojawiają się dwie nowe postaci, które umieszczamy na polu pierwszego dnia śledztwa. Dostajemy też niewielkie, fajowe lupki, które pełnią funkcję środka płatniczego. Losujemy cztery karty wskazówek i zaczynamy zabawę.
„Błędem jest mylić dziwne z tajemniczym” (Studium w szkarłacie). Kilka słów o kartach wskazówek.
Nie są dziwne, są właśnie tajemnicze jak na wskazówki przystało. Naszym zadaniem jest je kolekcjonować. Najlepiej jest mieć ich jak najwięcej (lub chociaż więcej niż przeciwnik) w danym typie. Punktowanie za rodzaj wskazówek reguluje algorytm odejmowania – dostajemy różnicę wynikającą z ilości posiadanych przedmiotów (np. papieros, pocisk) przez obydwu graczy. Bardzo dobrze wpływa to na interakcję, ponieważ zmusza do kontrolowania kart przeciwnika i generowania ewentualnych złowieszczych akcji . Co istotne – karty wskazówek leżą odkryte, ale…mamy też w zanadrzu tajemniczą pulę wskazówek zakrytych, które odsłaniamy dopiero na koniec gry. Niby nic wielkiego, a jednak pozwala utrzymać napięcie do końca.
Losowość kart wskazówek trzyma poziom gry Wsiąść do pociągu. Nierzadko zdarza się tak, że nie pasuje nam nic do talii, którą zbieramy i trzeba wziąć jakiś ochłap. Cóż, może przyda się później.
Ponadto mamy także karty specjalne takie jak: fragmenty mapy i karty dedukcji. Ich obecność nie pozwala koncentrować się wyłącznie na wskazówkach. Trzeba bacznie obserwować poczynania współgracza, który np. za bardzo zainteresował się kartami z mapą.
„Każda bajka potrzebuje drania. Beze mnie byłbyś nikim” – James Moriarty (serial; odcinek pt: Upadek z Reichenbach).
Jest i on. James Moriarty. Demoniczna karta z negatywną interakcją, podnosząca nieco poprzeczkę gry. Moriarty wraz z Sebastianem Moranem zostają wtasowani do talii postaci. W chwili gdy któryś z nich zostaje wylosowany, w grze dzieje się zło. Trzeba albo czegoś się pozbyć z własnego dorobku (wskazówka lub znaczniki śledztwa), albo odstawić na rundę jeden znacznik akcji. Tego typu zagrywki zawsze bolą. Miło, że twórcy nie zapomnieli o kluczowej postaci przeciwnika Sherlocka i wprowadzili ją do gry jako element opcjonalny. Pozwala to świetnie zbalansować poziom gry, w zależności od upodobań graczy.
„Z różnych przyczyn wolę, żeby moja troska, pozostała tajemnicą. Łączą nas trudne relacje” – Mycroft o Sherlocku (serial, odcinek pt: Studium w różu).
Główne postaci to, rzecz jasna, Sherlock i pozostający nieco w cieniu jego brat „opiekunka”. Mycroft. Obaj panowie umieszczeni zostali na jednej karcie. Wprowadzenie ich do gry zależy od decyzji graczy. Jeśli zdecydujemy się wcielić w bohaterów, wówczas możemy nie tylko zwracać się do siebie ich imionami, ale także zarezerwować wskazówkę. Czy to wiele zmienia? Nie, niewiele, ale daje możliwość generowania ciekawych, strategicznych ruchów. Zarezerwowana wskazówka jest odporna na wszelkie zagrywki, jeśli jednak do końca gry jej nie zdobędziemy, stracimy 3 punkty. Tego typu subtelne modyfikacje zasad nie wymagają przebijania się przez kolejne strony instrukcji, a łatwo i szybko uruchamiają dodatkowe możliwości tym samym świetnie wpływając na rozgrywkę.
Podsumowując…
Gra, mimo iż nie jest innowacyjna (funkcjonuje na mechanizmie znanym choćby z gier takich jak Zaginione Miasta czy Szeregowy pingwin), wpisuje się w pulę dobrych dwuosobówek. Co prawda nie da się rozgrywać partii za partią, ale dobrze mieć ją na własność i od czasu do czasu zaprosić do stołu w roli dodatku np. do świec i wina. Sherlock&Mycroft to szybka, łatwa, ale emocjonująca i wymagająca uruchomienia pewnych obszarów zwojów mózgowych gra. No i to jednak Sherlock, a Sherlockowi się nie odmawia.
Na plus:
+ dobrze napisana instrukcja
+ piękne wykonanie
+przemyślana i działająca bez zarzutów mechanika
+ to, że to Sherlock
+ losowość, która nie denerwuje
Na minus:
– mało kart postaci
– trochę przyklejony, mający słabe odzwierciedlenie w grze temat.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(10/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.