O Super Farmerze napisano już tyle, że mogłabym kogoś zaskoczyć chyba jedynie śpiewając o nim piosenki…
Ale żeby nie trzeba było pytać wujka Google…
Protoplastą tej – kultowej już dziś – gry jest Karol Borsuk, wybitny polski matematyk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego – a jej historia sięga II Wojny Światowej. Po zajęciu Warszawy hitlerowcy zamknęli UW, w wyniku czego profesor stracił pracę. Sprzedaż gry – wykonywanej metodami domowymi – była pomysłem profesora na ratowanie rodzinnego budżetu. W krótkim czasie Hodowla Zwierzątek (bo tak się wówczas nazywała) zyskała nadspodziewanie wielką popularność nie tylko wśród przyjaciół, lecz także w szerokich kręgach dalszych znajomych i nieznajomych osób. Gry spłonęły wraz z miastem w czasie Powstania Warszawskiego, w sierpniu 1944r. Szczęśliwie jeden z egzemplarzy zachował się poza Warszawą i wiele lat po wojnie wrócił do rodziny Borsuków. Dzięki temu gra może bawić kolejne pokolenia…
W tym roku…
… nie ma żadnej okrągłej rocznicy. Za to Granna obchodzi swoje 25-lecie, a ponieważ jej historia jest nierozłącznie związana z Super Farmerem, wydawnictwo postanowiło wypuścić na rynek limitowaną jego wersję: z dodatkiem „Borsuk”, na cześć twórcy. Zanim jednak opowiem o Borsuku chcę przypomnieć, że Super Farmer doczekał się różnych wydań, a w oparciu o jego mechanikę lub pomysł powstały nawet zupełnie nowe gry.
Super Farmer
W swojej turze gracz rzuca dwoma dwunastościennymi kostkami. Na kostkach tych umieszczone są symbole królików, owiec, świń. Ponadto na jednej kostce umieszczony jest koń i lis podczas gdy na drugiej krowa i wilk. Nie da rady więc wyrzucić dwóch koni lub dwóch krów. Pozostałe zwierzęta występują na obu kostkach, przy czym królików jest dużo (6+6, w końcu mnożą się jak … króliki ;)), owiec zdecydowanie mniej (2+3), a świnek naprawdę niewiele (1+2).
W tej turze na naszej farmie będą rodzić się tylko te zwierzęta, które wypadły na kostkach – po jednym na każdą parę (liczą się zarówno zwierzęta, które posiadamy jak i te, które wypadły na kostkach). Nowe zwierzęta dokładamy do naszego stada. W trakcie gry (formalnie przed naszym rzutem) możemy wymieniać zwierzęta na inne w/g dołączonego przelicznika: np. za 6 królików dostaniemy jedną owcę, za jedną krowę trzy świnie itp.
Możemy także zainwestować w psy. Psy chronią nas przed wilkiem (duży pies) i lisem (mały pies). Jak i po co? Bo gdy wypadnie lis – uciekają nam wszystkie króliki, a gdy wypadnie wilk – wszystkie zwierzęta poza koniem. Jeśli mamy dużego psa, to tylko jego tracimy gdy wypadnie wilk (zwierzęta pozostają nieruszone). Analogicznie z lisem – odrzucamy tylko małego psa. Psy również można zamieniać na zwierzęta hodowlane i odwrotnie.
Wygrywa gracz, który jako pierwszy zgromadzi na swojej farmie przynajmniej po jednym zwierzątku z każdego gatunku (wyłączając psy)
Różne strategie
Czy takie w ogóle są możliwe? Przecież to głupia losowa gra….
A jednak – można grać zachowawczo, można obliczać prawdopodobieństwo, można iść va bank. A ja podzielę się tutaj moimi wypracowanymi strategiami.
Po pierwsze lubię zainwestować w konia. Oczywiście wtedy, kiedy mnie na niego stać. Konia nic nie ruszy – ani wilk, ani lis. Nie stracę zatem dorobku mojego życia. Co prawda dorabiać się muszę prawie od początku, ale z drugiej strony posiadając konia i wyrzucając konia (och, ciężki losie i sroga fortuno! jest tylko jeden koń a ścianek 12!) praktycznie wygrałam grę. Bo jeden koń to dwie krowy, jedna krowa to trzy świnie, jedna świnia to dwie owce, jedna owca to 6 królików i – voilà! – mam wszystko.
Lubię też inwestować w małe psy. Są tylko cztery, więc jeśli inni gracze mają tę samą strategię boje są zacięte. Co mi dają psy? Nie chodzi o ochronę stada. Lubię zamieniać króliki na owce, bo one też dość często wypadają, a strata 6 czy nawet 12 królików gdy ma się inne zwierzęta aż tak nie boli. Po co więc psy? Bo wilk nie zjada psów! Gdy wypadnie lis – tracę JEDNEGO małego psa (zamiast królików). Taka jego rola. Gdy wypadnie wilk, tracę wszystkie zwierzęta (poza koniem, jeśli go posiadam) i … małymi psami. Te psy posłużą mi do odbudowy stada. Nie zaczynam wtedy od zera, lecz zamieniam jednego lub dwa pieski na króliki i owce.
Dlaczego nie lubię inwestować w dużego psa? Bo jest drogi. To równowartość krowy. Z dwojga złego (choć chyba powinnam napisać „dobrego”) wolę krowę – przynajmniej mam szansę na wyrzucenie drugiej do pary… a stąd już prosta droga do zdobycia konia. Nie lubię dużego psa, bo krowa (de facto tyle przecież kosztuje pies) to wszystkie pozostałe zwierzęta (z wyłączeniem konia) w nadmiarze. Strata krowy vel. dużego psa boli prawie tak samo jak strata całego stada. Musiałby ten pies chronić naprawdę duże stado żeby ryzyko jego straty było opłacalne, ale w takim przypadku stać mnie będzie na konia. A to jest jeszcze bardziej opłacalne – a przynajmniej jest to moja ulubiona strategia.
Ciekawą strategią jest też inwestowanie w króliki. Królików jest dużo. Króliki wypadają prawie zawsze. Inwestowanie więc w króliki to jak lokowanie oszczędności w obligacjach. Niewielki przyrost ale za to stały. To ulubiona strategia mojego męża. Przynajmniej czasami.
Najważniejszą jednak strategią jest posiadanie nieparzystej liczby zwierząt każdego z gatunków (pomijając króliki, bo nimi nie da się manipulować pod tym względem). O wiele bardziej prawdopodobne jest wyrzucenie na kostkach dwóch różnych gatunków niż np. dwóch owiec czy dwóch świń. Jeśli więc założymy, ze wypadnie nam jedna owca, to nie ma znaczenia czy będziemy mieć na planszy jedną czy dwie – i tak dostaniemy tylko jedną owcę, bo zwierzęta rodzą się z pełnych par. Zatem lepiej „nadprogramową” owcę rozmienić np. na króliki lub zainwestować w psa.
Borsuk
Super Farmer towarzyszy nam odkąd dzieci były małe. Ale jednak na tyle duże, żeby potrafiły grać w planszówki. Szczęściem trafiliśmy na wydanie De Lux (bo sama mechanika nie byłaby w stanie mnie zachwycić – sukces w mojej rodzinie Super Farmer zawdzięcza temu jubileuszowemu wydaniu z 2007 roku z ilustracjami Piotra Sochy i przecudnymi figurkami psów). Przez lata spróbowaliśmy też Rancza. Okazało się mieć zbyt wiele interakcji (jak na upodobania mojego małża). Takiej bezsensownej interakcji – ktoś wyrzuci a ja tracę. Nie podobały nam się też żetony zwierząt (choć taka była specyfika gry, cóż począć, musiały się zmienić) a figurki siedzących piesków nie były w stanie przebić tych machających ogonkami z wydania De Lux. Dodatek Kot wprowadził jeszcze więcej interakcji więc zgodnym chórem został przez moją rodzinę przepędzony.
Teraz przyszedł czas na Borsuka. Borsuk to … joker. Gdy tracisz zwierzęta na rzecz lisa lub wilka otrzymujesz Borsuka. W następnej turze możesz wykorzystać go jako jokera. To znaczy, że staje się on dla ciebie tym zwierzęciem, którego potrzebujesz, aby stworzyć parę i mieć z niej potomstwo. Po użyciu Borsuka trzeba go jednak oddać do puli. Można go też stracić – to jest Borsuk przechodni ;) Jeśli inny gracz wyrzuci wilka lub lisa a ty nie zdążysz skorzystać z Borsuka (bo np. jeszcze nie przyszła Twoja kolej, albo po prostu nie chciałeś go użyć) to niestety musisz się z nim rozstać i Borsuk wędruje do kolejnej osoby.
Borsuk wywrócił naszą grę do góry nogami. Teraz każdy chce wyrzucić lisa (o ile nie postawił na rozwój królików). Bo mając Borsuka w łatwy sposób można się stać posiadaczem konia albo krowy. Albo chociaż świnki. Borsuk to naprawdę bardzo pomocne zwierzę.
A na koniec…
Złamię potoczne wyobrażenie na temat tego w co grają mężczyźni. Moi panowie uważają, że Super Farmer to najlepsza gra jaką kiedykolwiek przyniosłam do domu :)
Jest mi niesamowicie trudno wystawić ocenę. Jeśli ktoś śledzi BGG to zaskoczy się, bowiem dawno temu wystawiłam już Super Farmerowi 6/10. A to oznacza, że nie jest on moją ulubioną grą, a nawet przy takiej nie leżał. Z drugiej strony – Super Farmera kocha moja rodzina. Czasem mam wrażenie, że gdybym próbowała policzyć wszystkie partie wszystkich poznanych gier to Super Farmer zdobyłby większość (wygrywając nawet z moim ulubionym Dominionem). Daje nam od lat bardzo dużo satysfakcji. Dużo śmiechu. Nigdy nie kończy się na jednej partii. Mimo swojej olbrzymiej losowości ta gra po prostu coś w sobie ma. I ma kawał naszej rodzimej (polskiej, warszawskiej, matematycznej) historii. To gra, która nigdy nie opuści mojej kolekcji. Mimo, że wciąż nie jest moją ulubioną grą. Czy mogę więc dać jej mniej niż 8/10 ?
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(10/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.