Jeśli wciąż nie macie pomysłu na prezent i grunt zaczyna Wam się palić pod nogami, a dysponujecie funduszami większymi od 100zł i umiecie poruszać się w Internecie, dobrym pomysłem na świąteczny podarunek może być gra planszowa. Najlepiej taka, która jest dobrana do stopnia zaawansowania obdarowywanego. W moim przypadku to, co mogę Wam polecić, to ciężkawe gry spod znaku euro, czyli dla w miarę już świadomych graczy.
Poniższe skromne zestawienie to wynik moich osobistych doświadczeń. Jednak z pewnością znalazłoby się w nim miejsce na jeszcze kilka ciekawych tytułów, których po prostu nie miałam okazji spróbować. Cóż więc z tegorocznych premier okazało się w mojej opinii warte zapakowania w kolorowy papier i obwiązania wstążeczką? Idąc od góry rankingu BGG:
- Scythe (miejsce 7) PL
Może nie najlepszy wybór na 2 osoby, ale na większą liczbę graczy daje mocno radę. Optymalizacja ruchów, produkcji, ruchu na mapie i podnoszenia wskaźników ubrana w niezwykłą oprawę graficzną. Jedną z najpiękniejszych i najbardziej oryginalnych, jakie było mi oglądać. Do tego extra figurki, stosunkowo proste zasady i sporo interakcji. Jedna z nielicznych „gier z mapą”, która przypadła mi do gustu. Podbijamy tereny Europii z alternatywnych lat 20tych ubiegłego wieku. Budujemy mechy, zagarniamy tereny, produkujemy zasoby i przede wszystkim, staramy się szybciej od innych zrealizować 6 celów. Najlepiej sprawdza się w większym gronie, gdy ścisk na planszy wymaga uważniejszych decyzji.
- Terraformacja Marsa (miejsce 24) PL
Gra tak dobra, że zdecydowałam się nakręcić o niej swoją pierwszą wideo recenzję. Wielu zarzuca jej pasjansowatość, ale widziałam wiele dużo większych pasjansów. Każdy buduje swój własny silniczek z kart, ale równocześnie nie bez znaczenia jest przepychanka na wspólnej planszy powierzchni Marsa. Kartami załatwiamy wszystko, a pchane do góry współczynniki terraformacji Czerwonej Planety wyznaczają szybkość rozgrywki.
Świetna gra strategiczna dla amatorów silniczków i rozkręcania własnej infrastruktury. Do tego świetny klimat i zbalansowane drogi do zwycięstwa. Dawno nie było gry, która wciągnęłaby tak wielu na tak długo!
- Pola Arle (miejsce 49) PL
Najbardziej chyba wymagająca gra Uwe Rosenberga (nie grałam jeszcze w najnowszą A Feast for Odin), a przeznaczona jedynie dla 2 osób! Polskie wydanie gry sprzed 2 lat. Zajmująca sporo miejsca, zawierająca mnóstwo elementów, oferująca stale około 30 akcji wyciskarka do mózgu. Jak w przeciągu 36 ruchów rozwinąć swoje gospodarstwo (tak, ten gość ciągle o tym samym), aby wybudować odpowiednią liczbę punktujących budynków, rozwinąć powierzchnię magazynową, wyhodować równomierną liczbę zwierząt z każdego gatunku, obsiać pola różnymi rodzajami roślin, odwodnić zalane tereny, pohandlować z okolicznymi miastami, rozwinąć produkcję ubrań, nabyć wozy i łodzie i regularnie karmić i ogrzewać rodzinę (tak, ten gość ciągle o tym samym)? Po prostu piękne wyzwanie dla pięknych umysłów :)
- Troyes (miejsce 61) PL
W tym roku możemy także cieszyć się polskim wydaniem rewelacyjnej gry kościanej z 2010 roku. Oprawa graficzna jest co prawda z tych, co jednym dech zapierają w piersiach ze względu na klimatyczne oddanie czasów, a drugim wyciskają łzy z oczu na zasadzie „jakie to brzydkie”. Żadna jednak opinia wizualna nie jest w stanie przyćmić wrażenia z rozgrywki, która jest wspaniałą wariacją na temat wykorzystania kości w nowoczesnych grach planszowych i jako taka powinna być wprowadzona do encyklopedii.
Troyes to majstersztyk, którego trzeba się nauczyć, przy którym trzeba się spocić, a po którym uśmiech z dobrze spędzonych 2 godzin długo nie zejdzie nam z ust.
- Alchemicy + Królewski Golem (miejsce 68) PL
Zdecydowanie najlepsza propozycja tegorocznego Essen. CGE mnie nie zawiedli. W zeszłym roku zakochałam się dzięki nim od nowa w Cywilizacji, a w tym roku rozkochali mnie w Alchemikach. Dedukcja na najwyższym poziomie, kilkuwymiarowa zagadka, do tego cudowna oprawa graficzna, oryginalne mechanizmy, kilka źródeł punktów (znajomość wielu wzorów nie jest aż tak kluczowa) i mamy zapewniony trening szarych komórek na ładnych kilka godzin. Świat gier co jakiś czas notuje przełom: była nim mechanika draftu (7 Cudów), budowania talii (Dominion), legacy (nie wiem, która gra była pierwsza). Świat nie zauważył jednak fenomenalnej dedukcji, którą uraczył nas Matus Kotry. Dedukcji, która dotychczas „dedukcyjne” gry pozostawiła daleko w tyle.
- Great Western Trail (miejsce 144) zapowiedź PL
Po poprzedniej pozycji mój najlepszy essenowski zakup. Autor, Alexander Pfister, miał mój kredyt zaufania po fenomenalnej Mombasie, w którą swego czasu zagrywaliśmy się codziennie, szukając coraz to nowych dróg do zwycięstwa. Jego tegoroczna propozycja wydaje się równie ciekawa. Piszę – wydaje – gdyż nie mam za sobą jeszcze niestety wielu rozgrywek. Główną siłą Mombasy był nowatorski sposób zagrywania kart. W GWT mamy do czynienia ze zlepkiem kilku znanych mechanik w uroczym klimacie spędu bydła na Dzikim Zachodzie. Co jest uroczego w brodzeniu w błocie i krowim łajnie? To, że w grze nie musimy tego robić, a jedynie podziwiać naprawdę ładne ilustracje parzystokopytnych. Mamy więc swoją talię krów, którą rozbudowujemy o nowo zdobywane karty. Kartami tymi wykonujemy akcje, przemieszczając się swoim stadem z lokacji do lokacji, gdzie wykonujemy różne akcje stawiane na szlaku w postaci żetonów przez wszystkich graczy. Ostatecznym celem jest kilkakrotne dotarcie do końca szlaku z krowami jak największej wartości. A przy okazji mamy jeszcze kilka mechanizmów wokół tej głównej osi. Jak dla mnie połączenie i wzajemne zależności między tak różnymi elementami gry wyszły Pfisterowi świetnie. Jedyne co pozostaje sprawdzić, to skalowalność i regrywalność, bo – jak powiedziałam – moje doświadczenie z tą przeciekawą grą jest jeszcze zbyt małe.
- Grand Austria Hotel (miejsce 186) PL
Najlżejsza chyba gra w tym zestawieniu. Taka propozycja dla ciężkich eurodziewczynek, gdy chcą nieco odsapnąć ;) Nadal jednak mamy do czynienia z wymagającym tytułem. Tytułem, który wymaga planowania łańcuszków akcji, a następnie konfrontuje je z rzutami kośćmi, które wyznaczają dostępne akcje. Jest to więc pojedynek strategiczno-taktyczny, w którym jednak główna rolę odgrywają wciąż umiejętności, a nie los. Bo umiejętności adaptacyjne to też sztuka. Grand Austria Hotel to nieliczna z gier polegających na mechanizmie pick up and deliver, która mi się podoba. Bo nie dość, że jest to pewna wariacja na temat (nie wędrujemy po planszy, ale pozyskujemy zasoby z kart), to jeszcze główną oś stanowią karty: klientów, których musimy obsłużyć i zakwaterować oraz pomocników. A żonglowanie kartami to coś, co bardzo lubię.
- Agricola dla graczy (miejsce 865) PL
Agricola to gra już niemal dziesięcioletnia, która doczekała się około miliona dodatków ;) W roku 2016 wyszły jednak nie dodatki, ale nowe ulepszone edycje. Dlaczego piszę w liczbie mnogiej? Ponieważ Agricola została pudełkowo podzielona na 2 wersje: Agricolę dla graczy oraz Agricolę rodzinną. Zmiany, jakie nastąpiły w odniesieniu do edycji poprzedniej poszły w dobrym kierunku: podrasowana, ale niezmieniona oprawa graficzna, ukształtowane elementy drewniane (tj. surowce oraz członkowie rodziny nie są już dyskami), zmniejszona o 2/3 liczba kart, poprawiona instrukcja, dołożone opcje dla początkowych rozgrywek. Wszystko to sprawia, że genialny tytuł reprezentujący genialną w swej prostocie mechanikę worker placement może spokojnie trafić pod strzechy i nie wymaga grupowych konsultacji w celu zrozumienia zasad. Ponadto odświeżony image może dumnie stanąć na półce obok najnowszych tytułów.
- Vihnos (deluxe edition) (miejsce 866)
Vihnos z 2010 roku to sztandarowy tytuł portugalskiego mocarza gier skomplikowanych – Vitala Lacerdy. Gra ciężka, ale piękna. Jej wersja deluxe oferuje nową oprawę graficzną, poszerzone komponenty i możliwości, dwustronną planszę oraz ulepszone, acz zredukowane zasady.
Dla amatorów ciężkiego móżdżenia Vital jest raczej „lekturą” obowiązkową. Gry tego autora obfitują zazwyczaj w mnogość reguł, po części mało intuicyjnych, ale równocześnie gwarantują satysfakcję z rozgrywki okupioną znaczącym zmęczeniem intelektualnym. Vihnos było pierwszym tytułem tego autora, jaki poznałam i właśnie dzięki niemu sięgnęłam następnie po świetne CO2, Kanban czy The Galerist.
- Stronghold (2. edycja) (miejsce 1130) PL
„Drugiego” Strongholda mogę polecić dwóm grupom ludzi: tym, którzy pierwszej edycji nie znali i zasiądą do gry ze świeżą głową oraz tym, których w pierwszej edycji zawiódł brak klimatu. Portalowski hit był bowiem w swej pierwotnej formie grą stricte matematyczną, wyliczalną, niemal szachową. Druga edycja postawiła na klimat i wprowadziła nieprzewidywalność. Powstały dwie jakby osobne gry, które raczej nie mają prawa podobać się tym samym osobom. Jeśli więc szukacie pojedynku 1 na 1, w którym poczujecie na twarzy odór starodawnego zamczyska, zatopicie stopy w błocie pomieszanym ze zwierzęcymi odchodami i rzucicie na szalę swój los bardziej niż matematyczne umiejętności – to druga edycja jest właśnie dla Was. Krwiożerczy pojedynek wspomagany odrobiną magii. Tylko nie zirytujcie się na niekonsekwencje w instrukcji ;)