Ginet
Stary rok zakończyłem rozgrywką w Ice Coola. Było to moje drugie spotkanie z tą grą i muszę przyznać, że w obu przypadkach bawiłem się świetnie, choć chyba odrobinę lepiej przy partii czteroosobowej (im więcej graczy tym więcej pingwinków do złapania i tym dłuższa zabawa (choć nawet w pełnym składzie wychodzi około 20 minut). Pstrykanie pingwinami i polowanie na rybki czy innych przedstawicieli naszego gatunku sprawia bardzo dużo frajdy. Grę z chęcią pokazałbym mojemu dziecku, jako alternatywę dla popularnych niegdyś kapsli, dlatego też mam nadzieję, że przy nadarzającej się okazji tytuł ten trafi do mojej kolekcji. Ps. A osobom zainteresowanym polecam wyszukanie na youtube filmiku z trick shotami z gry. AWSOME.
Nowy rok rozpoczął się z kolei od 5-osobowej partyjki w moją ulubioną grę, czyli nieśmiertelne 7 Cudów Świata. Grałem Aleksandrią (strona B). Tym razem postanowiłem postawić na niebieskie budynki cywilne i tym sposobem doprowadzić moją cywilizację do zwycięstwa. Zaczęło się całkiem obiecująco, bo już w pierwszej erze miałem wybudowane dwa etapy cudu i zapewniłem sobie dostęp do wszystkich surowców, zarówno tych powszechnych (brązowych), jak i luksusowych (szarych). W pierwszy ruchu drugiej ery wybudowałem ostatni poziom mojego cudu i zacząłem wykupywać budowle niebieskie. Nie zawsze jednak one dochodziły na rękę więc jako dopełnienie mojej cywilizacji postanowiłem uzbierać set trzech różnych technologii. W trzecim etapie dołożyłem jeszcze jedną kartę gildii punktującą za zielone budynki sąsiadów. Niestety moja strategia okazała się dosyć absorbująca przez co musiałem zupełnie odpuścić militaria i przegrałem wszystkie wojny. Ostatecznie mój wynik (46 punktów, z czego 30 pkt z niebieskich kart) pozwolił mi zająć drugie miejsce, choć wydaje mi się, że był on dość słaby. Niemniej ponownie przekonałem się, że strategia na niebieskie budynki jest (przynajmniej w moim wykonaniu) zdecydowanie mniej opłacalna niż rozwój zrównoważony czy rozbudowa zielonych budynków naukowych.
Ink
Święta! Okres, w którym skomplikowane euro i kolejne tytuły recenzenckie zastępowane są pozycjami czysto rodzinno-imprezowymi. Od poprzedniego roku do murowanego kanonu dołączyli oczywiście Tajniacy, a tym razem uzbroili się dodatkowo w Obrazki. I jak zawsze nie zawiedli. W zgranym i wypróbowanym w bojach zespole z żoną pokonaliśmy wszelkich pretendentów do miana szpiegów o najdziwniejszym toku rozumowania.
Jednak nawet Święta nie mogą być czasem zupełnego odpoczynku dla redaktora Games Fanatic. Szczególnie, jeśli nadarzy się okazja upieczenia dwóch kąsków na jednym ogniu, czyli ogrania czegoś, o czym będzie się pisało, ale też wprowadzenia „na salony” tytułu, przed którym rodzina nie ucieknie w popłochu, wybierając kolejną przekąskę ponad wysiłkiem nad planszą. Nadarzyła się doskonała okazja, bo ograć potrzebowałem Animals on Board, czyli Zwierzaki na pokład. Kiedy sięgnąłem po instrukcję zastanawiając się, czy wziąć je do recenzji, Zwierzaki zachwyciły mnie jednym, pojedynczym pomysłem mechanicznym (no dobrze – tak naprawdę cała gra składa się z dwóch pomysłów, więc ten jeden pomysł to nie tak mało…). Wiedziałem, że to albo wypali wręcz wspaniale, albo okaże się totalną porażką. I okazało się… o tym, czym się okazało będzie niebawem w recenzji.
Board Game Girl
Oj, jaka to wredna i sprytna gra. A jaka dobra! Pod płaszczykiem beztroskiego układania kolejnych kafelków na planszy ukrywa się w Citrus podstępne territory control. Komplikująca się z kafelka na kafelek sytuacja wymaga pełnego skupienia i bacznej obserwacji tego co robią inni gracze. Prosto, łatwo a mnóstwo kombinowania! Grę zaprojektował Jeffrey D. Allers – znany Wam z pewnością z Alea Iacta Est i wzorowanym na niej Order of the Gilded Compass. A skoro o tym ostatnim mowa….
W Order of the Gilded Compass grałam chwilę po Citrusie. Lubię go za równie beztroskie rzucanie kostkami. Później już może mniej beztrosko trzeba poupychać kostki na dostępne pola, ale wciąż nie jest to tytuł, który może przytłoczyć. Nad stołem panuje raczej atmosfera wyluzowania niż intelektualnego wyzwania. Ale w Orderze jest nad czym się zastanowić. Gra jest ulepszoną wersją Alea Iacta Est, więc jeśli tamten tytuł się Wam podobał, Order bierzcie w ciemno.