Pirackie klimaty z uroczą, dopracowaną w każdym szczególe grafiką budzą w sercu niejednego gracza nostalgię za przygodą wśród skarbów i morskich fal. Któż z nas więc przejdzie obojętnie obok tytułu Bitwa o Tortugę, nie czując delikatnego ukłucia tęsknoty za wiatrem we włosach i piracką banderą?!
Choć temat piratów i piękne grafiki statków mogą nas skutecznie zachęcić do kupna tej gry, to wcale nie piraci sprawią, że zostawimy ją w swojej kolekcji na dłużej. Nie piratami bowiem gra owa stoi! Jest to naprawdę zaskakująco ciekawa gra logiczna, z prostymi, ale niezwykle grywalnymi zasadami. Szybka i sprawna rozgrywka dla 2 osób nabiera smaku w miarę upływu czasu spędzonego nad planszą.
Gra, mimo małej liczby elementów i jeszcze mniejszej liczby zasad, potrafi zmusić nas do niespodziewanego wysiłku umysłowego. Do rozgrywki można ruszyć z marszu, instrukcja jest bowiem zwięzła a zasady jednoznaczne i wszystko to podane jest na zaledwie 4 stronach, opatrzonych prześlicznymi grafikami.
Gra oferuje nam kartonową, dobrze wykonaną i świetnie zilustrowaną planszę, oraz zestaw 12 drewnianych kafelków „do samodzielnego montażu”, które po chwili cierpliwości i zaangażowania z naszej strony, zamienią się w cieszące oko małe okręty, należące do dwóch flot: pirackiej (czarne żagle i flagi) oraz hiszpańskiej (w kolorze czerwonym). Przygotowanie kafelków do pierwszej rozgrywki polega na naklejeniu na obie strony kafla nalepek z grafikami fal i okrętu. Wadą tego rozwiązania jest konieczność zachowania precyzji przy naklejaniu nalepek, szczególnie jeżeli chodzi o fale rewersów. Każda krzywo naklejona naklejka będzie stanowiła wyróżnik kafelka, a co za tym idzie, wprawnemu oku pozwoli zidentyfikować okręt już po kilku rozgrywkach mimo że staramy się o tym nie pamiętać… cóż, pozostaje nam jedynie zachować szczególne skupienie podczas „montażu” a gra sama nas za to wynagrodzi.
Wszystkie elementy gry utrzymane są w spójnej konwencji stylistycznej. Grafiki zarówno okrętów, jak i planszy przedstawiającej wody u wybrzeża Tortugi, są szczegółowe i zachęcające. Tu ukłony w stronę ich autora, Macieja Szymanowicza, znanego również z ilustracji do gier z serii „Dobra gra w dobrej cenie” wydawnictwa Egmont.
Słów kilka o mechanice gry. Bitwę toczyć będziemy na dobrej jakości, kartonowej planszy z 12 polami, na których rozłożymy losowo, rewersem do góry (falami), drewniane kafelki 2 flot żaglowców. Każdy z graczy będzie miał do wyboru 3 akcje, z których w swojej turze będzie mógł wykonać tylko jedną, a są to:
- Wypatrywanie okrętów, czyli odwrócenie jednego kafelka awersem do góry i ustawienie widniejącego na nim okrętu w wybranym przez siebie kierunku.
- Przemieszczenie okrętu ze swojej floty, o jedno pole, w kierunku wybranym spośród wskazanych na jego kafelku, na pole puste, lub zajęte przez inny kafelek.
- Obrócenie swojego okrętu w lewo lub w prawo o 90 stopni.
Celem gry, jest oczywiście pokonanie przeciwnika, a może to nastąpić z chwilą uzbierania przez jednego z graczy 7 punktów zwycięstwa, lub w momencie, gdy jeden z graczy nie może wykonać żadnego ruchu. Jedyną metodą na zdobywanie punktów jest zatapianie okrętów przeciwnika, polegające na przesunięciu swojego okrętu na pole zajmowane przez okręt wrogiej floty i tym samym zdobycie punktów, w ilości przedstawionej na kafelku zatapianego okrętu. Należy tu wspomnieć, że obie floty dysponują łączną liczbą 6 okrętów, w trzech wielkościach, 1, 2 i 3-masztowych, po dwa z każdego typu. Okręty punktowane są zgodnie ze swoją ilością żagli, mają też różne możliwości ruchu, zależne od swojej wielkości. I tak okręt najmniejszy może poruszać się wyłącznie przed siebie, okręt większy jedynie lewo-skos i prawo-skos, a okręt największy we wszystkich tych trzech kierunkach.
Mimo pozornie niewielkiego wyboru ruchów, rozgrywka jest interesująca i wciągająca, pozwala też na stosowanie różnych strategii w drodze do zwycięstwa. Jedynym mankamentem może być duża losowość pojawiania się nowych okrętów na planszy, faworyzująca często jednego z graczy, lecz nawet to zjawisko ma urocze wytłumaczenie w instrukcji, po prostu „Komuś wyjątkowo sprzyjały wiatry!”. Gra, dla zminimalizowania efektu losowości, proponuje zaawansowany wariant rozgrywki polegający na rozgrywaniu kilku partii pod rząd, aż do zdobycia przez jednego z graczy 7 punktów zwycięstwa, przy czym zwycięzca każdej z partii otrzymuje tyle punktów, ile wynosiła różnica między zebranymi w tej partii przez niego i przez przeciwnika punktami.
Podsumowując, gra jest zaskakująco ambitna ale nie męcząca. Dla dorosłych, wspaniale się sprawdzi jako interesujący, szybki przerywnik między cięższymi tytułami, dla dzieci, jako przyciągający kolorami, fajny wstęp do klasycznych gier logicznych większego kalibru takich jak szachy. Mimo, że klimat bitwy morskiej nie jest w niej wyczuwalny, to ja osobiście lubię grać w gry, które zachęcają mnie wizualnie, a jednocześnie mają w sobie coś więcej, niż tylko ładne ilustracje. Do takich gier z pewnością mogę zaliczyć „Bitwę o Tortugę” proponowaną nam przez FoxGames. Jeżeli szukacie lekkiej i szybkiej gry logicznej dla 2 osób, będącej również propozycją dla dużych i małych graczy, do tego w przystępnej cenie, polecam wypatrywać tej gry z bocianiego gniazda, ARRrr …
Od Redakcji:
Powyższa recenzja zdobyła wyróżnienie w konkursie Grudniowa Wyprawa na Biegun.