Epoka Kamienia to gra niemal perfekcyjna. Stanowi idealne połączenie prostoty zasad z morzem możliwości, losowości z decyzyjnością, piękna z przejrzystością. Budzi podziw u nowych graczy, uwielbienie u graczy rodzinnych i szacunek u geeków. Znam graczy, którzy nie grają w Stone Age, bo jest dla nich zbyt lekki, bo lubią bardziej zaawansowane i mniej losowe pozycje. Ale nie znam osób, które uważają ten tytuł za złą grę. Kiedy więc tylko na rynek trafiła Epoka Kamienia Junior, od razu wzbudziła moje zainteresowanie. Tym większe, że zdobyła w tym roku nagrodę Kinredspiel des Jahres. Czyżbym miał właśnie okazję poczynić pierwszy krok do nauczenia mojego synka (lat 6) podstaw zarządzania zasobami oraz pokazania mu mechaniki worker placement?
Po odpakowaniu paczki i rozfoliowaniu gry zaskoczenia nie było. Spodziewałem się, że wszystkie elementy z pudłem włącznie będą opatrzone przepięknymi grafikami oraz wykonane z najwyższą starannością. I nie zawiodłem się. Podobnie jak w pierwowzorze wszystko jest śliczne i trwałe.
Pozytywnie nastawiony przeszedłem więc do lektury instrukcji. I tu pierwsze zaskoczenie. Mało jakoś tego zarządzania zasobami, a worker placementu w ogóle. Głównie mechanika memo, jakże popularna w grach dla dzieci. W Epoce Kamienia Junior co prawda także chodzi o to, żeby gromadzić surowce (ryby, jagody, glinę, itp.), a później wykorzystywać je do budowy chatek, ale na tym podobieństwa praktycznie się kończą. Już nie wysyłamy na planszę robotników, a przemieszczamy naszego pionka pomiędzy lokacjami, na których możemy zdobywać lub wymieniać zasoby albo wybudować chatkę. Ruch determinuje nam 14 rozmieszczonych wokoło planszy żetonów. Są one podzielone na dwa rodzaje. Pierwsze wskazują konkretne pole, na jaki ma się udać nasz meepel, drugie – o ile pól (zgodnie z ruchem wskazówek zegara) możemy się przemieścić. W swojej turze gracz odsłania jeden z zakrytych żetonów i przemieszcza się o wskazaną liczbę oczek lub bezpośrednio na dane pole. Następnie – o ile ma taką możliwość – wykonuje czynność związaną z odwiedzoną lokacją. Przykładowo w lesie może zebrać jagody, w rzece złowić rybę, na targowisku wymienić towary, a w wiosce wybudować chatkę (oddając odpowiednie surowce). Odkryty przez gracza kafel pozostaje odsłonięty i do końca rundy żadna inna osoba nie będzie mogła z niego skorzystać.
Runda dobiega końca w momencie, kiedy ktoś odsłoni żeton z chatką. Niezależnie czy z niego skorzysta czy nie, wszystkie odkryte żetony zostają ponownie zamknięte, następnie gracz zmienia miejscami dwa wybrane żetony i gra toczy się dalej. Koniec partii następuje w momencie, w którym jedna z osób wybuduje swój trzeci domek.
Muszę przyznać, że po Epoce Kamienia Junior czego innego się spodziewałem. Liczyłem na prostą grę ekonomiczną z mechaniką worker placement i mechanizmem ograniczającym wpływ pechowych rzutów na rozgrywkę. Taki gateway dla dzieci do prawdziwej Epoki Kamienia. Dostałem natomiast kolejną wariację gry memory. I nie chodzi o to, że taki pomysł na wykorzystanie klasycznego memo jest zły. Zasadny są oryginalne i dobrze działają w praktyce, ale podobieństw do pierwotnego Stone Age – poza stroną wizualną – jest tutaj bardzo niewiele.
Partie są krótkie, 10-15 minut. I bardzo dobrze, bo gra jest powtarzalna, ale dzięki tak niedługiemu czasowi oraz płynności rozgrywki nie zdąży znużyć się dzieciakom. Tytuł testowałem na 6-latkach na dwóch i czterech graczy (w każdej rozgrywce uczestniczyłem) i wydaje mi się, że zabawy było znacznie więcej przy pełnym składzie. Zauważyłem, że dzieci starają się zapamiętywać położenie i używać wyłącznie kafle wskazujące konkretny surowiec, zupełnie bagatelizując znaczniki z kostkami. Rzadko też wykorzystywały pole targowiska starając się zdobyć surowce bezpośrednio u źródła, ewentualnie w przypadku ich braku trafić na pole z psem, który służy za jokera. Ja starałem się wykorzystać całe spektrum możliwości, jakie daje mi gra, ale niebywała pamięć dzieciaków do położenia poszczególnych kafelków niwelowała moją przewagę wynikającą z większych umiejętności taktycznych. Suma sumarum pojedynki dorosły kontra dzieciaki wcale nie były takie jednostronne jak wskazywała by metryka i doświadczenie planszówkowe graczy ;)
Podsumowując, Epoka Kamienia Junior to gra przeznaczona głównie i w zasadzie wyłącznie dla dzieci. One bawiły się dobrze, cieszyły się pięknymi grafikami i przyjemną oraz niezbyt długą rozgrywką. A jeżeli z czasem nasze pociechy do doskonałej pamięci dołożą jeszcze podstawowe zdolności taktyczne (po który surowiec iść najpierw, w jakiej kolejności odkryć pola, jak korzystać z targowiska, kiedy wybudować chatkę), to gra ma szansę sprawić im jeszcze więcej frajdy.
Nie będzie to niestety jednak gra, do której dorośli będą chętnie i często siadać ze swoimi pociechami. Im gra wydawać się będzie infantylna, monotonna i dość nudna. Jeżeli więc szukacie tytułu, w który będą grać Wasze dzieciaki Epokę Kamienia Junior polecam, jeżeli jednak szukacie gry, w którą macie zamiar Wy wspólnie z grać z potomstwem, to radzę się rozejrzeć za innym tytułem.
No i nie nastawiajcie się na to, że dostaniecie Epokę Kamienia w wersji dla dzieci, dostaniecie co najwyżej grę dla dzieci o nazwie Epoka Kamienia, z równie pięknymi oraz trwałymi komponentami co pierwowzór.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(9,5/10):
Ogólna ocena
(6,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.