Otwierasz oczy i razi Cię ostre, czerwone światło. W uszach dzwoni jeszcze przez chwilę, ale szybko koncentrujesz słuch na wypowiadanych męskim głosem, dochodzących gdzieś z oddali krótkich, pojedynczych słowach. Próbujesz przypomnieć sobie co oznaczają. „Three… Two… One… Start the battle!”. Słyszysz trzask otwierających się uchwytów wokół Twoich przegubów i kostek. Lądujesz na podłodze. Adrenalina pulsuje Ci w skroniach, mięśnie napinają, a oczy przyzwyczajają do lekkiego półmroku. Oglądasz się za siebie i spostrzegasz skrzynkę z bronią. Co wybrać? Granatnik, Cyberostrze, czy Retraktor? Wybierasz pierwszą opcję. Instynkt podpowiada Ci, że własnie rozpoczęło się polowanie. Kłopot polega na tym, że jednocześnie będziesz myśliwym i zwierzyną, a zwycięsko wyjdzie z tej bitwy tylko jeden gracz.
Tak mniej więcej rozpoczyna się przygoda w wielu grach komputerowych, które można nazwać ogólnie „strzelankami”. Chorwacki projektant, Filip Neduk (tworzył również Goblins, Inc.), jest prawdopodobnie fanem tego typu gier, bo postanowił przenieść te emocje na planszę bez prądu tworząc tytuł Adrenalina, który w Polsce wydał Rebel i… No właśnie, czy im się udało? Czy jest możliwość przeniesienia tak dynamicznej akcji na karty i żetony?
Już samo to, że Adrenalina wymaga co najmniej 3 osób na start podpowiada, że interakcja będzie spora. Zakładając z góry, że będziemy do siebie ładować zawartość magazynków, można bez cienia wątpliwości przewidzieć w tym przypadku interakcję negatywną. A jeśli jeszcze dołożymy do tego figurki z zarysowanymi, indywidualnymi charakterami oraz „epicko” brzmiące nazwy broni stawiamy wszystko na kartę pod tytułem „Będzie się działo!”.
Instrukcja do Adrenaliny jest klarownie skonstruowana. Dobrze zilustrowano przygotowanie gry, oraz wszystkie informacje dotyczące akcji graczy. Wracaliśmy kilka razy do konkretnych zapisów, żeby coś uściślić, ale po pierwszym przeczytaniu instrukcji wiedzieliśmy już, gdzie szukać. Chwilę trzeba spędzić nad kwestią śmierci postaci i jej odrodzenia. W grach komputerowych dzieje się to bez naszego udziału, w Adrenalinie musimy pomóc planszówce i (uwaga! Trudne słowo) „zrespić się”, czyli pojawić ponownie na planszy, analogowo. Jest przy tym do podjęcia kilka decyzji, o czym za chwilę.
Choose your weapon!
Warto zwrócić uwagę, że plansza w Adrenalinie składa się z dwóch dwustronnych elementów, więc jest możliwość złożenia 4 wariantów. Niektóre z nich instrukcja sugeruje dla konkretnej ilości graczy, a można zagrać w 3, 4 i 5 osób. Ciekawy, choć nie do końca praktyczny jest sposób zaznaczania obrażeń. Każdy gracz posiada pulę „kropelek” (krwi?) w swoim kolorze, które przekazuje trafionemu przeciwnikowi do położenia na jego planszetce postaci. Ze względu na kształt czasem ciężko jest je podnieść ze stołu, wymykają się i uciekają, ale spełniają ostatecznie swoje zadanie. Amunicją są w tym przypadku sześcienne, przezroczyste kosteczki w 3 kolorach. Szkoda, że wydawca nie zdecydował się dodać do pudełka większej niż minimalna puli tych sześcianików. Każdy z graczy może posiadać maksymalnie 3 takich znaczników w jednym kolorze i tylko tyle jest dostępnych. Zgubi się jeden… i trzeba kombinować z guzikami :P W pudełku znajdziemy też prawie 50 kart oraz żetony dostępnej amunicji oraz punktów zwycięstwa.
Każdy gracz otrzymuje też planszetkę swojej postaci. Jest 5 bohaterów występujących na arenie. Każdy z nich posiada unikalną, plastikową figurkę, wesoły opis w instrukcji… i niczym innym nie różni się od pozostałych. Aż prosi się o indywidualne cechy lub umiejętność. Eh…
Po tym jak figurki pojawią się na planszy zaczyna się wyścig, kto kogo szybciej i mocniej trafi. Każdy walczy przeciwko każdemu, choć nikt nie wyklucza sojuszy ;) Te niestety z góry skazane są na krótkotrwałość, bo szybciej niż później nasz „przyjaciel” wbije nam w plecy np. Elektrokosę. W międzyczasie zbieramy amunicję/walutę, przemieszczamy się pomiędzy pomieszczeniami i polami, kolekcjonujemy broń oraz staramy się jak najkorzystniej wykonać nasze akcje. W Adrenalinie dysponujemy dwiema akcjami z trzech dostępnych rodzajów (a właściwie z kombinacji 3 akcji) i powinniśmy wycisnąć z tych decyzji jak najwięcej dobrego. Na szczęście można powtórzyć tę samą akcję, bo ta „kołderka” byłaby za krótka. Wybór jest prosty: ruch, zbieranie ekwipunku (broni, amunicji) lub strzał. Ale jeśli jesteśmy ranni lub mocniej poturbowani dostajemy zastrzyk tytułowej adrenaliny i możemy zrobić więcej. Nasze kombinacje akcji są wtedy bardziej rozbudowane i mamy więcej opcji. Giniemy o otrzymaniu co najmniej 11 obrażeń (kropelek) od innych graczy. Otrzymują oni punkty za największa ilość przekazanych nam znaczników ran oraz za „pierwszą krew”, czyli pierwsze zadane obrażenie. Gracz, który wykonał cios decydujący o eliminacji postaci otrzyma jeszcze dodatkowe punkty na koniec gry, ale najlepiej by było, żeby nie był to jego jedyny „frag”, czyli trafienie. Na koniec większą ilością punktów premiowane są bohaterowie, którzy byli najlepszymi killerami ;)
Bardzo ciekawy jest mechanizm obniżania wartości eliminowanego gracza. Dzięki temu ogranicza się możliwość „farmienia”, czyli żerowania na słabości innych i zbierania „fragów” na wciąż tej samej osobie. Po prostu się to nie opłaca. Opłaca się za to „targetować”, czyli oznaczać innych wirtualnymi trafieniami. Każdy może ich mieć na sobie maksymalnie 3 od jednego gracza. Takie znaczniki trafiony przenosi na swoją planszetkę przy kolejnej ranie. Dzięki temu szybciej zapełniamy planszetki przeciwników naszymi kropelkami.
Headshoty, wallhacki i brak campienia
Jednymi z najczęściej pojawiających się zarzutów wśród moich współgraczy, był brak możliwości reakcji na działania przeciwników i niewiele opcji na zminimalizowanie szans na trafienie. Gdziekolwiek byśmy nie zakończyli tury i tak nas dorwą. Co więcej nie będziemy mieli nawet cienia szansy na unik. Podczas gry w 5 graczy po prostu 4 prawdopodobnie właduje w nas cały magazynek. W grze z 2 przeciwnikami szanse ucieczki teoretycznie są, ale trzeba obserwować, który z nich ma tzw. „turę eko” i pamiętać jakie ma opcje z bronią. Nie ma lekko.
Filip Neduk wymyślił kilka ciekawych wariantów rozgrywki, więc po rozegraniu pierwszej bitwy z wykorzystaniem najprostszych mechanizmów możemy dodać np. turę Totalnej Anihilacji. Mamy też możliwość zagrania z Botem lub w trybie Dominacji i Wieżyczek. Opcji jest naprawdę dużo. Niestety wszystkie polegają właściwie na tym samym: maksymalizacji korzyści wynikających z wykorzystania 2 akcji w turze, odpowiednim przemieszczeniu pionów pomiędzy lokacjami oraz wykorzystaniu kart akcji. Brzmi to Wam znajomo? :D Tak proszę Państwa. Adrenalina jest sucha! Występują tu klasyczne problemy tego typu gier np. przedłużające się tury gracza potrzebne na obliczenie wszystkich możliwych rozwiązań, czy blokada działań przez brak surowców.
Moim zdaniem nie udało się tym razem przenieść klimatu gry FPS lub TPS (First lub Third Person Shooter) na planszę, choć próba była ciekawa. Idea pewnych mechanizmów w Adrenalinie ociera się o ten pomysł, ale w praktyce wykorzystanie ich sprowadza się do podjęcia klasycznych eurodecyzji. Nie udało się Panu Nedukowi zaszczepić tu dynamiki „strzelanek”, choć zgodzę się, że element przyjmowania obrażeń i szybkiej, czasem błyskawicznej utraty życia został w Adrenalinę wpleciony bardzo sprytnie. Z doświadczeń moich graczy wynika, że jest to bardzo stresujący mechanizm i damska część graczy przyjmowała go w większości z pewną niechęcią (choć były też takie panie, które widziały potencjał w przyjmowaniu krwawych ciosów Spopielacza ;) ). Najbardziej ucieszyło mnie, że mogłem zagrać kilkukrotnie z graczami komputerowymi i spytać ich o opinię. Co więcej, grałem również z recenzentem elektronicznych sióstr gier planszowych i wszyscy wyrazili się ciepło o Adrenalinie. Czyli się podoba! Ja niestety po kilkunastu partiach na razie potrzebuję odpoczynku. Widzę w tej grze zbyt dużą powtarzalność decyzji. Jest to dość prosta mechanicznie gra i bez problemu poradzą sobie w niej mniej zaawansowani gracze, a na pewno zaciekawi fanów komputerowych „strzelanek”. Jeśli więc macie gdzieś w pobliżu maniaka CSa, Quake’a lub Gears of War, zróbcie eksperyment i zaproście go na łyczek Adrenaliny ;) Koniecznie dajcie znać, jakie są efekty.
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
Świetna recenzja! ;)