Od kilku już miesięcy do przedszkola nie przyniosłem żadnej nowej gry. Co prawda „stare” tytuły wciąż dawały radę i dzieciaki w dalszym ciągu chętnie sięgały po Zwierzaki Cudaki, Ciasteczkowe potworki czy Potwory do szafy, ale wyraźnie widać było, że przydałby się lekki powiew świeżości. Z pomocą przyszło mi wydawnictwo Granna, które przysłało do recenzji jedną ze swoich ostatnich nowości wydawniczych – grę Frogi.
W zasadzie Frogi nie do końca są nowością, a jedynie nowym wcieleniem gry autorstwa Adama Kałuży – Hooop!. Ponieważ jednak w Hooopa! nie grałem, podejdę do Frogów jak do całkowicie nowej produkcji.
Gra jest przeznaczona dla od 2 do 4 graczy. Pudełkowy czas partii to 20 minut, a minimalny wiek grających określony został na 7 lat. Ja testowałem grę z dziećmi w wieku 5-6 lat i nie zauważyłem, żeby miały ze zrozumieniem mechaniki większe problemy. Partie w składzie 2 osobowym faktycznie oscylowały w granicach 15-20 minut, przy pełnej obsadzie czas rozgrywki sięgał jednak około 30-35 minut.
Zasady gry
W grze Frogi zadaniem grających jest doprowadzenie swojej rodziny żabek z własnego kwiatka–domku na kwiatki-domki przeciwników. Gracze poruszają się po ułożonym z kafelków stawie. W trakcie swojej tury możemy poruszyć jedną ze swoich żabek na sąsiednie pole w linii prostej (poziomo lub pionowo), pod warunkiem, że kafelek, na który wykonujemy ruch, ułożony jest stroną z lilią ku górze. Jednocześnie zeskakując z jakiegoś kafelka, zatapiamy go, czyli odwracamy na stronę z widoczną jedynie taflą jeziora. Tym samym blokujemy możliwość wskoczenia na ten kafelek innej żabce. Żeby odzyskać możliwość korzystania z danego pola, należy wykorzystać drugi rodzaj możliwej akcji – odtopienie kafelka, czyli przewrócenie go z powrotem na stronę z widocznym kwiatem lilii. Trzecim rodzajem dostępnych akcji jest wykorzystanie płytki akcji specjalnej (posiadamy ich na początku rozgrywki 4, każda z nich jest akcją jednorazową). Pozwalają one m.in. na podwójny skok, odtopienie lub zatopienie dwóch kafelków stawu, poruszenie się żabką przeciwnika czy zamianę miejscami kafelków na planszy.
Dwoma ostatnimi, istotnymi elementami rozgrywki jest możliwość wypychania żabek z pól, na które wskoczyliśmy oraz kafle terenu specjalnego na stawie.
Pierwsza zasada mówi o tym, że na żadnej lilii (z wyjątkiem jednego kafelka terenu specjalnego) nie może znajdować się więcej niż jedna żabka. Wskakując więc na pole zajęte przez płaza przeciwnika, wypychamy go na sąsiednie kafel. Jeżeli i on jest zajęty, przepychanki trwają dalej, aż do momentu kiedy na każdym polu znajdzie się tylko jedna żaba. W sytuacji, kiedy zepchnięcie żabki na sąsiednie pole jest niemożliwe (gdyż są one zatopione), nie możemy wykonać danego ruchu.
W grze występują cztery rodzaje kafli specjalnych (po dwa w każdym rodzaju), które możemy rozmieścić na stole podczas przygotowania planszy stawu (ich ilość i ułożenie zależy wyłącznie od nas). Wśród specjalnych kafli stawu znajdziemy potwora wodnego powodującego utratę kolejki przez gracza, którego żabka znalazła się na danym polu, kafelek pozwalający na dodatkowy ruch żabką, kafel niezatapialny oraz pole, na którym mogą znajdować się dwie żabki na raz.
Okiem mądrych sówek
Na ostatnich spotkaniach w przedszkolu Frogi robią dużą furorę. Do gry tworzą się wręcz kolejki chętnych, a radość płynąca z wędrówki po stawie czasami sięga zenitu. Podczas rozgrywki, zamiast typowego dla gier logicznych skupienia, panuje ogromna gwara, podsycana jeszcze emocjami po udanych zepchnięciach przeciwników na potwora wodnego czy rajdach na kwiatki przeciwników. Obserwując grę z boku powiedziałbym też, że jest bardzo dużo negatywnej interakcji, która zupełnie jednak maluchom nie przeszkadza w czerpaniu z rozgrywki przyjemności.
Jak już pisałem, w przedszkolu we Frogi grały głównie dzieci w wieku 5-6 lat. Większość z nich mechanikę opanowała bez najmniejszego problemu. Aby pomóc dzieciakom w zrozumieniu zasad, podczas pierwszych rozgrywek zrezygnowałem jednak z przydzielania graczom kafli akcji (pozostawiłem jedynie kafle terenu specjalnego).
Od strony wizualnej najwięcej uwagi dzieci przyciągnęły oczywiście prześlicznie wykonane żabki, stanowiące członków naszej żabiej drużyny.
Okiem starego puchacza
Poza rozgrywkami przedszkolnymi przetestowałem również Frogi w pojedynku dorosły kontra dziecko, a także rozegrałem partyjkę czteroosobową w gronie dorosłych graczy. I wiecie co? W gronie dorosłych grało się nam całkiem dobrze. Była interakcja, było móżdżenie (oczywiście nie w takiej jak w GIPFach, Haru Ichban czy Sekarach, ale jednak), były emocje (przynajmniej do czasu). Może nie polecałbym zakupu tej gry dwójce geeków szukających gry logicznej, ale w wolnych chwilach można śmiało od dziecka Frogi pożyczyć :). Rozgrywka dorosłego z dzieckiem niestety nie jest już taka przyjemna (przynajmniej dla dorosłego). Po prostu dzieci nie potrafią tyle zauważyć i przewidzieć na przyszłość, żeby mieć w grze ze starszymi szanse na zwycięstwo.
Jeżeli miałbym się do czegoś we Frogach przyczepić, to jest to ewidentny spadek napięcia pod koniec partii. W pewnym momencie, jeszcze na wiele tur przed zakończeniem rozgrywki, spokojnie można policzyć już, kto wygra. Na szczęście dzieci tak szybko tego nie dostrzegają i u nich emocje trwają dłużej, czasem wręcz do samego końca partii.
Podsumowując, gra sprawdziła się w grupie przedszkolaków, przyjemnie grało się też w gronie dorosłych. Z czystym sumieniem mogę więc Frogi polecić. Tym bardziej, że sam już jeden egzemplarz kupiłem na prezent dla 6-latki, stąd wiem, że ich cena jest bardzo atrakcyjna.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(8,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.
Ja z kolei grałam tylko z Hooop! i to dawno, bo na początku mojej planszówkowej przygody z dzieciakami, które teraz mają już po 14 lat i już w nie nie grają, ale jak miały 7-8 lat to bardzo lubiły żabki. Do tego stopnia, że plansza nam się porozrywała, kładki poniszczyły, ale i tak gra wylądowała w tzw. domowych skarbach, bo szkoda jej było (z sentymentu) wyrzucić.
No właśnie, w Hooop! była plansza a pomiędzy pola układało się kładeczki, po których żabki skakały – i te kładeczki się usuwało po skoku. Widzę, że tu kafelek się od razu zatapia i trzeba go odtopić podczas gdy w starej wersji można było nań wskoczyć jeszcze z innego kierunku (oczywiście też można było dokładać kładki w ramach akcji „odtapiania”). Ciekawe są te pola specjalne – u mnie tego nie było. Ale wizualnie stare wydanie chyba bardziej mi się podoba.
Tak czy owak – całkiem fajna gra (choć przyznam szczerze, że te parę lat temu to mi się mocno przejadły, ale też często graliśmy we dwie osoby, co jest generalnie trybem słabym w tej grze). Chyba muszę sobie odkurzyć moje stare dobre hooopy ;)