Król detektywów może być tylko jeden! Przeżarty przez popkulturę przenikliwy mieszkaniec Baker Street znów został zaprzężony do ciężkiej, umysłowej pracy. A może znudziło mu się już ściganie zbrodniarzy i sam postanowił zakosztować występku? Na Sherlocka Holmesa czeka wiele trudnych decyzji do podjęcia. Dzięki wydawnictwu Granna także sami gracze będą mogli sprawdzić swoje umiejętności dedukcji. Czy grze Sherlock dobrze poszło z wyciąganiem wniosków?
Klasyczna elegancja pierwszego wrażenia
Zawartość pudełka nie kusi nas bogactwem elementów. W środku znajdziemy duży bloczek, służący do robienia notatek w trakcie śledztwa, 13 kart z wizerunkami podejrzanych oraz 4 zasłonki, kryjące nasze odkrycia przed resztą graczy. Wszystko jest eleganckie, schludne i bez zarzutów. Ilustracje jednak nie zachwycają swoją estetyką. Jeszcze nie straszą, ale nie ma tutaj na czym zawiesić oka. Nic ciekawego i raczej standardowy klimat z opowieści o nieustraszonym detektywie. Zasłonki graczy również nie wyrywają się z tej stylistyki. Ot, London skryty za mgłą, jakiś cmentarz, detektyw drapiący się po głowie nad przepaścią… Ani dobrze, ani źle – średnio. Na szczęście najważniejsze dla gry ikonki są dobrze widoczne, a wypraska pomaga utrzymać wszystko w ładzie. Karty są trochę za cienkie oraz za giętkie, bowiem bardzo łatwo się wyginają. Przez większość czasu leżą jednak spokojnie na stole, więc nie musimy inwestować w koszulki.
Instrukcja – OK, chociaż bardzo krótka, a przez to pozbawiona przykładów. Przydałby się całościowy opis, choć jednej tury. Lekki uśmiech wywołał u mnie fragment o używaniu notesu, gdzie na koniec okazało się, że i tak czy siak używamy go zgodnie z naszymi osobistymi preferencjami. Zasady języka polskiego zostały potraktowane z należytą troską, a podczas lektury nie wystąpiły żadne wątpliwości.
ABC Śledztwa
Sherlock to przykład typowej gry dedukcyjnej o prostych zasadach. W przygotowaniu do gry z 13 kart losujemy jedną oraz bez podglądania kładziemy na środku stołu. Bohater ten został opętany siłami zła i to śladów jego złowieszczej działalności będziemy poszukiwać pośród różnych poszlak, aby ponownie zapanował spokój, dostatek i szczęście.
Pozostałe 12 kart dzielimy równo między graczy, a następnie zapisujemy w notatniku symbole, znajdujące się na otrzymanych właśnie kartach. W czasie swojego ruchu wybieramy jedną z trzech dostępnych akcji:
- Śledztwo – gracz wybiera jeden symbol i pyta pozostałych graczy, czy znajduje się on na ich kartach. Jeśli pytani mają dany symbol, to muszą podnieść rękę. Liczba symboli u każdego z uczestników pozostaje tajna. Pytający niczego nie ujawnia.
- Przesłuchanie – po prostu pytamy jednego gracza, ile ikonek danego symbolu ma on na swoich kartach. Nie wolno kłamać!
- Oskarżenie – Gracz mówi, kto według niego popełnił przestępstwo. Podgląda kartę na środku stołu: albo zostaje zwycięzcą, albo minął się z gąską, grzebiąc swoje szanse na sukces. Nie odpada jednak z gry, gdyż dalej odpowiada na pytania innych graczy.
W przypadku, gdy wszyscy gracze oprócz jednego błędnie wytypowali sprawcę, to ostrożny śledczy także wygrywa.
Rozgrywka dla dwóch graczy odbywa się na trochę innych zasadach. W przygotowaniu do gry umieszczamy na środku stołu trzy karty zamiast jednej. Środkowa reprezentuje przestępce, a jedną z pozostałych możemy podejrzeć w trakcie akcji śledztwo, dodatkowo wymieniając ją na jedną ze swoich, układaną obrazkiem do góry. Kiedy dwie kary obok przestępcy leżą odkryte, to żaden z graczy nie może już wykonywać akcji śledztwo.
Kiedy już zaprawimy się w bojach z przestępczym światkiem Londynu, to istnieje opcja utrudnienia rozgrywki przez zastosowanie wariantu zaawansowanego, w którym uczestnicy, po rozdaniu kart, decydują o ich rozłożeniu. Podczas odpowiedzi na pytania nigdy nie biorą pod uwagę ostatniej karty, czyli jeśli tylko tam znajduje się symbol żarówki, to nie podnoszą ręki. Na początku swojego ruchu zawsze muszą zmienić ułożenie swoich kart.
Raport końcowy
Sherlock to sama dedukcja całkowicie wyprana z klimatu. Moglibyśmy szukać zaginionych artefaktów lub polować na dziki. Nic by to nie zmieniło. Aczkolwiek zawsze lepiej być Sherlockiem Holmesem (kiedy nie można być Batmanem, ponieważ zawsze najlepiej jest być Batmanem) niż niezidentyfikowanym poszukiwaczem czegoś tam. A nie od dziś dedukcja kojarzy się przede wszystkim z łapaniem bandziorów. Podobna mechanika występuje w The Mystery of the Abbey, ale jest to już pozycja wymagająca większego grona współgraczy i sporo czasu. W zamian dostajemy klimat tytułowej tajemnicy w opactwie.
Zasady są bardzo proste i nie powinny sprawić problemów nawet początkującym graczom. Cała rozgrywka przebiega niezwykle przyjemnie. Mechanika skoncentrowana jest wokół wyciągania logicznych wniosków, co stanowi sedno w tego typu grach. Nawet lekko się zgrzejemy przy wariancie zaawansowanym. W ciekawy sposób połączono tutaj dedukcje z pewnym rodzajem kuszenia losu. Samo myślenie nie wystarczy. Trzeba jeszcze robić to szybko. Często podjęcie ryzyka i oskarżenie postaci, mimo paru niewiadomych, jest bardziej opłacalne niż mozolne zbieranie wszystkich możliwych przesłanek. Kto nie ryzykuje, ten nie ma. Notowanie wraz ze zbliżaniem się do prawdy jest tutaj niezwykle satysfakcjonujące.
Bardzo miłym zaskoczeniem okazała się rozgrywka dla 2 osób. Zwykle jest to wariant dodawany na siłę, a i tak wszyscy wiedzą, że prawdziwa dedukcja zaczyna się od 3 osób. W Sherlocku partia, dzięki zastosowanym modyfikacjom, w mniejszym gronie nie traci swojego uroku. Nadal musimy mieć szeroko otwarte oczy i uszy, a wszystko, co robi przeciwnik ma znaczenie. Układanie dowodów opiera się nie tylko na beznamiętnym zadawaniu pytań oraz podnoszeniu rąk, lecz także na uważnym wybieraniu tych elementów, które są naprawdę ważne.
Poziom naszej frajdy będzie jednak zależny od towarzyszy, którzy razem z nami postarają się ukrócić przestępcze knowania. Zazwyczaj gra zamyka się w pudełkowych 15 minutach, ale jak traficie na wyjątkowo wytrwanego myśliciela to wydłuża się nawet do 40 minut. Sherlock jest bardzo mocno podatny na przestoje. Zdażyło mi się zaparzyć i wypić herbatę podczas czekania na swoją turę, chociaż jak na grę dedukcyjną i tak wszystko kończy się szybko. Nie za ciekawa jest także sytuacja, kiedy pośpieszymy się z oskarżeniem i de facto odpadamy z gry. Trochę się wynudzimy, gdy reszta graczy będzie spokojnie podążać logicznym szlakiem, a my musimy nadal odgrywać swoją rolę bez cienia szansy na zwycięstwo. Regrywalność ze względu na 13 prawdopodobnych złoczyńców oraz inny zestaw karty, które dostaniemy na rękę, stoi na bardzo wysokim poziomie, ale trzy partie pod rząd to maksimum. Potem mechanika zaczyna nużyć, a rozgrywka staje się powtarzalna i schematyczna. Jakkolwiek nadal jest to jeden z ciekawszych fillerów, idealny jako przerywnik między „poważniejszymi” tytułami, i co najważniejsze – to nie imprezówka, ale pełnoprawna, mała, gra.
Sherlock to dedukcyjny filler, który jako jeden z nielicznych reprezentantów tego gatunku sprawdza się w partiach dla 2 graczy. Niewielka liczba elementów zapewnia dużą dawkę logicznego myślenia z odpowiednią dozą dobrej zabawy. Sprawdzi się u każdego miłośnika wysmakowanej dedukcji.
Podsumowanie:
+ proste zasady łączące logiczne myślenie z ryzykowaniem
+ krótki czas rozgrywki
+ bardzo dobry tryb dla 2 graczy
+ angażuje
– średniej klasy ilustracje
– podatna na przestoje
– możemy odpaść podczas partii, ale musimy statystować do końca
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.