FUSE to gra kooperacyjna, w którą pogracie zarówno samemu jak i w 5 osób. I nie będzie to prosta gra… 10 minut wypełnione rzucaniem kostkami ale też myśleniem i dogadywaniem się. 10 minut, po których czujecie się jakbyście przerzucili tonę węgla ;)
Zasady
FUSE to karty i dużo kostek. Karty przedstawiają bomby, do rozbrojenia których potrzebne są odpowiednie układy kostek. Każdy z graczy ma przed sobą dwie karty (bomby), a na środku stołu leży ich jeszcze 5 plus talia do dobierania. W tej talii oprócz bomb są też detonatory, ale o tym za chwilę.
W swojej kolejce gracz wyciąga z woreczka tyle K6 ilu jest uczestników, rzuca nimi a następnie wszyscy wybierają po jednej kostce i kładą na swoich bombach. Oczywiście można, a nawet należy dogadywać się między sobą kto co potrzebuje. Jeśli jakaś kostka zostanie (bo nie wszystkie pasują i czasem po prostu nie można danej kostki wziąć np. muszę mieć czerwoną albo dowolną jedynkę, albo zieloną 4 – a tu z woreczka jak na złość wyszły same niebieskie i żółte, i w dodatku nieparzyste) – należy ją przerzucić a następnie każdy z graczy musi odrzucić pasującą do niej kolorem lub wartością kostkę ze swojej bomby (chyba, że nic nie pasuje – to się nazywa fart :)). Jeśli ktoś rozbroi swoją bombę (tzn. ułoży wymagany wzór) zwraca kostki do woreczka, kartę odkłada i dobiera ze środka stołu nową bombę, a środek stołu uzupełnia się z talii. I tu, uwaga, zamiast bomb mogą pojawić się detonatory, czyli karty obligujące nas do odrzucenia kostki o określonej wartości lub kolorze.
I tak to się toczy przez 10 minut. Jeśli uda się rozbroić wszystkie bomby (np. na dwóch graczy na poziomie szkoleniowym jest ich 17) to wygraliście. W przeciwnym wypadku… no cóż, macie farta, że to tylko zabawa (bo przecież saper myli się tylko raz) i możecie ją zacząć od nowa.
Wrażenia
Rozbrajanie bomb to ciężka, odpowiedzialna i trudna robota ;) Nie jest łatwo wygrać z grą. Potrzeba w niej nie tylko szczęścia (do dobrego dociągu kostek), nie tylko szybkości (zarówno tej manualnej jak i błyskawicznych decyzji), ale przede wszystkim trzeba sprawnie się dogadywać, trzeba myśleć o tym, którą kostkę zostawić (w przypadku niemożliwości rozparcelowania wszystkich), trzeba myśleć o tym jaką nową bombę dobrać (jak będziecie mieć dwie trudne to umarł w butach), trzeba sprawnie liczyć prawdopodobieństwo… uff, tego jest naprawdę dużo. A tylko 10 minut. Presja czasu jest ogromna. Przyznam szczerze, że poziom szkoleniowy jest dla mnie tak trudny, iż następnych nawet nie ruszyłam. Wygrywam na nim z częstotliwością średnio jeden na pięć partii. Nawet nie myślę o tym, by sięgnąć po bardziej ambitne plany.
Instrukcja jest dość dobrze napisana, ale znalazłam w niej jeden mankament. Kiedy zostaje kostka (lub kostki) wiadomo co z nimi zrobić – przerzucić i odrzucić pasujące do nich kostki z naszych bomb. Ale co dalej? Co z tą kostką, którą przerzuciliśmy? czy można ją dołożyć jeśli pasuje, czy też wraca do woreczka? tej informacji w instrukcji nie ma. Logika podpowiada, że chyba powinna trafić do woreczka, ale…. alternatywna logika mówi, że czemu by jej nie dołożyć? Ja odrzucam, bo w instrukcji nie jest napisane, że ją należy dołożyć. Ale nie jest też napisane, żeby ją zwrócić. Wybór należy do was :)
Mieliśmy też problem z przekazywaniem sobie woreczka. W zasadzie nie ma to znaczenia dla samej gry kto wyciąga kostki i kto nimi rzuca. Niemniej…. formalnie stoi w instrukcji jak wół napisane, że należy sobie ten woreczek przekazywać. Co prawda w takim miejscu stoi, że ja przy pierwszym czytaniu ten fakt przeoczyłam, ale stoi. Jeśli więc jesteście formalistami – trzymajcie się tego. Dla mnie (i moich współgraczy) FUSE i tak jest wystarczająco trudna, aby darować sobie ten drobny szczegół.
To moja trzecia krótkodystansowa gra kooperacyjna na czas (po Zombie 15′ i Escape: The Curse of the Temple). Jest mocno inna. Nie potrzeba odtwarzać muzyki, nie ma chodzenia po uniwersum, nie ma … klimatu. Jest tylko rzucanie kosteczkami. Jest to ciekawa gra logiczna na czas – ale sucha przy tym jak przysłowiowy pieprz. Lecz jeśli wam to nie przeszkadza – zabawę będziecie mieć przednią. Ja wolę te z klimatem, ale znalazłam graczy, którzy wolą FUSE.
Zabawa jest krótka i po pierwszej przegranej nie ma mowy, by nie zagrać w nią ponownie. Saper myli się tylko raz? Istotnie. Jednak nie tutaj. Jak kot spadamy na 4 łapy (albo mamy 9 żyć – jak kto woli) i po nieudanej akcji zaczynamy od nowa. I jeszcze raz. I jeszcze. A potem… potem to jesteśmy tak skonani, że marzy się coś woooolneeeego, jakieś żóóóółwie, albo ślimaaaaki. Albo coś, przy czym bez konsekwencji będzie można trochę poprzymulać.
Ech ta punktacja
To coś co jest moim zdaniem wciśnięte totalnie na siłę. Albo wygraliście, albo przegraliście. A tutaj sugerują nam by na koniec policzyć punkty – i nie chodzi o to, by podliczyć wynik po wygranej, tylko wynik w ogóle. Bo jak przegraliście to też liczycie punkty tylko nie dodajecie bonusu za zmieszczenie się w czasie. Po jakiego grzmota liczyć punkty w czymś co się przegrało? Może (przynajmniej teoretycznie) się tak zdarzyć, że uzyskacie więcej punktów za przegraną partię niż za wygraną. To w końcu wygraliście czy przegraliście? Mnie to w ogóle nie przekonuje. Dla mnie te punkty są totalną pomyłką i wykorzystujemy je jedynie jako wskazówkę, którą bombę dobrać albo jak utworzyć talię.
Podsumowując
+ tylko 10 min (nadaje się na przerywnik, albo na kilka partii z rzędu)
+ intuicyjna, łatwo wytłumaczyć zasady
+ całkiem nieźle się skaluje
+ uczy dogadywania się, bez kooperacji nie da rady
+ dość oryginalna mechanika
– totalny brak klimatu
– w słabym świetle myli się kolor czarny i niebieski na kartach bomb
– idiotyczny pomysł z liczeniem punktów (ale można go zignorować)
– pudełko mogłoby być trzy razy mniejsze. To przecież gra kieszonkowa!
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
Saper myli się dwa razy. Pierwszy raz – wybierając swoją robotę. To tak na marginesie.
Tak na recenzja, ale nie mogę zgodzić się co do opinii odnośnie punktacji. Owszem, rozbroilismy wszystkie bomby lub nie, ale to by spłycało strasznie grę! Dlatego właśnie jest ta punktacja- strasznie chce się cie podbijać kolejne rekordy, nawet kiedy nie rozbroiło się wszystkich bomb.
Gram solo i moze dlatego tak bardzo przypadła mi ta punktacja, niemniej w dwójkę też gra warta jest świeczki. Ogólnie znakomita gra na kilka razy pod rząd. Pozdrawiam.
PS. Klimat JEST: ta walka z czasem (koniecznie z muzyczką i odliczaniem w aplikacji!) rodem z filmu potrafi zbudować napięcie. I o to chodzi :)