T.I.M.E Stories
To właśnie to, z czym Unlock! nie może się równać. No, może troszeczkę ;)
T.I.M.E Stories – chciało by się powiedzieć – pokochałam od pierwszego wejrzenia. Ale nie. Moja historia była inna. Zagrałam raz (jeden skok) i gdy dowiedziałam się, że trzeba znowu przez to wszystko przechodzić, i znowu… to jakoś mój zapał ostygł. Niemniej… zatęskniwszy za grą, a przede wszystkim chcąc pokazać dzieciom coś nowego – znowu sięgnęłam po ten pierwszy, podstawowy scenariusz. I wtedy… bum! właśnie wtedy zakochałam się. Bo mimo, że się wraca, to jednak nie przechodzi się wciąż tego samego. Pewne sprawy można ominąć, pewne rozwiązać inaczej. Robimy notatki – to bardzo pomaga. Kiedy wracamy – wiemy gdzie iść i czego szukać.
Do tej pory grałam tylko dwa scenariusze – podstawowy oraz Sprawę Marcy. Ten pierwszy bardziej mi się podobał – ale głównie z tego względu, że właśnie nie potrzeba było za każdym razem wracać. W pewnym momencie gra daje na tyle dużo czasu, że grasz dopóki nie skończysz. W Sprawie Marcy trochę się na tym mechanizmie (a właściwie na jego braku) zawiodłam, bo tu faktycznie zawsze wracamy – choć nie zawsze do punktu wyjścia. Ten scenariusz ma pewien ciekawy sposób znajdowania rozwiązania – ale oczywiście nie mogę go zdradzić, więc uwierzcie mi na słowo. Wiele zależy też od szczęścia (a może od logicznego myślenia? – w każdym razie ja mogę mówić jedynie o szczęściu i to chyba w nadmiarze, skoro udało mi się ocalić Marcy już za pierwszym razem). I zdradzę jeszcze jedno – myślę, że to mi wybaczycie – choć nie jest to opowieść o Zombie, to miłośnicy tych klimatów poczują się jak w domu.
Biuro szyfrów
Kłódka! Wreszcie jest kłódka! :)
Biuro szyfrów to zamknięty drewniany kuferek, opasany łańcuchem i zamknięty na kłódkę. Jak ją otworzyć? Mnie się udało. Nie powiem jak, bo trochę niezgodnie z regułami. Byłam ciekawa czy zrobiłam to dobrze i poszukałam po fakcie podpowiedzi na stronie. I powiem szczerze, że chyba tu czegoś nie zrozumiałam, bo albo zabrakło mi elementów, albo ja taka ślepa jestem – w każdym razie, gdybym miała iść takim tokiem rozumowania jak sugerują podpowiedzi, to nigdzie bym nie doszła. Ale – jak to się mówi – jak nie kijem go to pałką – udało mi się otworzyć bez ślusarza, to może i wam się uda.
Wewnątrz są już zwyczajne-niezwyczajne zagadki. Zwyczajne – bo po prostu zagadki. Niezwyczajne – bo każda inna. A jak je ułożyć w całość – też sami musicie na to wpaść. Nie ma żadnych sztywnych reguł (jak np. w Unlock!, gdzie wiecie, że coś z czymś trzeba połączyć, a w aplikację wpisać kod). To mi się bardzo w Biurze szyfrów podobało – że zagadki były zróżnicowane i potrzeba było szerokiego spojrzenia na dany problem. Jedyne co wiesz, to to, że gra jest edukacyjno-patriotyczna, a więc rozwiązań szukamy wśród wybitnych Polaków, a gdy trzeba popatrzeć na mapę, to patrzymy na mapę Polski.
No i wciąż – teoretycznie przynajmniej – po rozwiązaniu zagadek możesz grę spakować i komuś podarować.
Mass Escape
Wydała go to ta sama firma co Biuro szyfrów. Pierwotnie – była to impreza o charakterze masowym. Masowa ucieczka ze stadionu. Rozgrywana w 2016 w Szczecinie. Organizatorzy postanowili dostosować pakiet startowy do domowych warunków. Stworzono więc stronę, która imituje pobyt w miejscu ucieczki. To tam musimy odnaleźć zdjęcia, by na nich z kolei szukać odpowiedzi. Pomysłowa rzecz. Bardzo dobrze się bawiłam.
I w tym miejscu dochodzimy po pierwsze do wykorzystania w takiej zabawie medium elektronicznego (tutaj: komputera) – bo choć wczoraj opisywałam Unlock! i jego aplikację, to jednak Mass Escape był pierwszy. A po drugie dochodzimy do jednorazowości gry. Mass Escape jest jednorazowy. A to dlatego, że niszczymy elementy, które dostajemy. Wypełniamy książeczkę. Czemu mnie to nie bolało? Bo Mass Escape niewiele kosztuje i naprawdę wygląda jak pakiet startowy. Kiedy go otwieramy nie spodziewamy się, że będzie to gra, w którą zagramy po raz wtóry. Nawet nie spodziewamy się, że przekażemy ją sąsiadowi. Wygląda na reklamówkę, na coś co się konsumuje bądź czyta i wyrzuca.
Inaczej jest jednak z ….
Exit: Gra tajemnic
No właśnie, z Exit jest inaczej. Exit to szereg gier – u nas Galakta wydała trzy: Tajemnicze laboratorium, Chata w lesie i Grobowiec faraona. Kiedy zaglądamy do środka widzimy pełnoprawną, kolorową, ciekawie zrobioną grę. Grę, którą przyjdzie nam zniszczyć…
Elementy to kilka talii – karty z podpowiedziami (te układamy w oddzielne stosy) oraz karty z zagadkami. Ale to nie wszystko. Musimy gdzieś sprawdzać wyniki – patentem Exita jest podrójny dysk, na którym ustawiamy trzy symbole (to zależy od gry – mogą to być cyfry, ale równie dobrze np. rysunki probówek) i sprawdzamy numer karty – z kolei na karcie musimy odnaleźć przedmiot związany z daną zagadką – i dopiero wtedy znajdujemy ostateczne rozwiązanie. Może to troszeczkę brzmi pokrętnie – ale w praktyce jest dość intuicyjne.
Podobnie jak w Unlock! na kartach będziemy szukać pewnych elementów i zadań do rozwiązania – ale tutaj wszystko jest jakby bardziej zróżnicowane, a na dodatek otrzymujemy książeczkę – to od niej zaczynamy, i w niej również znajdujemy pierwsze (i nie tylko pierwsze) zadania. Tę książeczkę w umiejętny sposób należy łączyć z kartami. Trzeba być spostrzegawczym i dużo myśleć :)
I wszystko byłoby cacy gdyby nie to, że Exit jest grą jednorazową. Możecie się oczywiście uprzeć i nie niszczyć elementów (np. skserować niektóre karty i książeczkę, przerysować coś albo próbować rozwiązywać zadania w pamięci) – ale czy jest sens? Na pewno taka zabawa nie będzie już tak dobrą zabawą – a przynajmniej będzie posiadała pewien element frustrujący. Z drugiej jednak strony – czyż niszczenie elementów nie jest samo w sobie frustrujące?
Tak więc – powiedzmy sobie szczerze – nie ma róży bez kolców i nie ma Exita bez frustracji. Ale zagadki są naprawdę fajne. Mnie się udało nie zniszczyć elementów, choć sporo mnie to kosztowało. W jednej grze łatwiej to przychodzi (Chata w lesie), w innej nieco trudniej (Tajemnicze laboratorium) – ale przy odrobinie samozaparcia – da się.
Prawdziwego Escape Roomu jednak nic nie przebije. A jeśli odstrasza was cena komercyjnych pokoi, to wybierzcie się do IPN-u, do Escape Roomu poświęconego Żołnierzom Wyklętym.
Ocena Exit: Gra tajemnic
Grę Exit: Gra tajemnic kupisz w sklepie
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.