Tzolk’in, Marco Polo, Grand Austria Hotel – Simone Luciani ma w portfolio współautorstwo trzech wyśmienitych tytułów. Dlatego też w momencie kiedy pojawiła się informacja o polskiej edycji Lorenzo il Magnifico, gra z miejsca wskoczyła to czołówki mojej wishlisty. Polskie wydanie Wawrzyńca Wspaniałego trafiło w wakacje na półki sklepowe za sprawą wydawnictwa Albi Polska.
Recenzję zacznę trochę nietypowo – od wykonania i szaty graficznej. Oprawa jest nieco surowa, wygaszona, bez żadnych fajerwerków graficznych. Za to spełnia dobrze swoje zadanie, bo gra jest czytelna i przejrzysta, a wszystko na planszy i planszetkach graczy znajduje swoje miejsce (łącznie z ikonografią informującą o zasadach końcowej punktacji). Wykonanie gry jest porządne, solidne i nie pozostawia miejsca na uwagi lub przytyki. Tło fabularne niestety jest miałkie i nijakie, ale zarzut ten dotyczy wielu eurogier i LiM nie wyróżnia się tutaj nad wyraz negatywnie. Gra jest przeznaczona dla od 2 od 4 graczy w wieku od 12 lat, a jedna partia zajmuje około 30 minut na gracza.
Gra trwa 6 rund. Na początku każdej z nich pierwszy gracz określa siłę 3 z 4 naszych workerów poprzez rzut kości. Czwarty członek rodziny ma zawsze siłę 0 i jego użycie wymaga współdziałania ze służbą (każdy sługa podnosi wynik na kości o 1 oczko).
Reszta to już klasyczny, choć bardzo dobrze zmontowany worker placement. Możemy wysłać członków naszej rodziny po karty, do uruchomienia produkcji lub żniw, na targowisko po monety, najemników lub przywileje albo na tor kolejności.
Karty występują w czterech rodzajach:
- włości, na których będziemy następnie prowadzić żniwa,
- budynki, w których będziemy przetwarzać dobra,
- postacie, które zapewnią nam stałe bonusy oraz
- przedsięwzięcia przynoszące nam punkty zwycięstwa na koniec rozgrywki.
Większość kart posiada efekt natychmiastowy, większość też wymaga poniesienia odpowiedniego kosztu przy ich zakupie albo posiadania odpowiedniej siły militarnej do ich nabycie. Koszty zakupu kart wzrastają również w wypadku, jeżeli dostawiamy się do kolumny, w której jakieś miejsce jest już zajęte. Analogicznie, jeżeli nie wykonujemy akcji żniwa / produkcja jako pierwsi w rundzie, to nasze zbiory i efektywność produkcji będą mniejsze.
W trakcie gry musimy gromadzić punkty wiary, której świadectwo musimy wykazać na koniec każdej parzystej rundy. Za nasze oddanie kościół nagrodzi nas punktami zwycięstwa, jednak kiedy nasza wiara nie jest wystarczająca, zostaniemy obłożeni ekskomuniką i spadną na nas kary utrudniające dalszą rozgrywkę.
Dodatkowo w zaawansowanej wersji gry dochodzą jeszcze karty osobistości, które po spełnienie określonego warunku możemy wystawić do naszego dworu i czerpać przedstawione na nich korzyści.
Po 6 rundach do punktów zdobytych podczas rozgrywki dodajemy punkty za ilość posiadanych włości i postaci, punkty z uzyskanych przedsięwzięć, zasobów oraz przewagi na torze militarnym i wyłaniamy zwycięzcę.
Mechanicznie Lorenzo il Magnifico to worker placement z bardzo ciekawym sposobem wykorzystania kości. W każdej rundzie gry siła członków naszej rodziny jest zmienna, co oznacza w praktyce, że zmienny staje się też zasób akcji możliwych do wykorzystania (mimo że ilość kart w każdej z rund pozostaje taka sama). Przy niższych wynikach i małej liczbie sług, dobranie kart z górnej części wież lub odpalenie podczas żniw / produkcji mocniejszych bonusów staje się mało realne. Przy dużej liczbie oczek na kostkach ilość możliwości znacznie rośnie.
Losowość w Lorenzo il Magnifico pojawia się w dwóch elementach rozgrywki, które mają miejsce na początku każdej tury. Pierwszy to oczywiście wspomniany rzut kośćmi, który określa siłę naszych ludzików. Drugi to ułożenie kart w kolumnach. Te dwa elementy co prawda dotykają na równi wszystkich graczy, ale sprawiają też, że gra staje się taktyczna, bo nie jesteśmy w stanie zaplanować ruchów na koleje rundy.
Interakcji jak na eurosuchara z mechaniką wp, moim zdaniem, mamy bardzo dużo. Nie jest to co prawda interakcja bezpośrednio negatywna, ale nie ogranicza się też ona jedynie do zajmowania potrzebnych przeciwnikom pól. Wystarczy bowiem, że ktoś stanie w kolumnie, z której chcieliśmy skorzystać, żeby koszty naszej transakcji podwyższyć o trzy monety. Podobnie jest z polami produkcji lub żniw, z których co prawda możemy skorzystać jako drudzy, trzeci lub czwarci gracze (za wyjątkiem trybu dwuosobowego), ale w takim wypadku siła naszych robotników maleje o trzy oczka.
W tym kontekście dużej wagi nabiera kolejność graczy na torze, bo atrakcyjne opcje szybko uciekają, a nasze plany w prosty sposób pokrzyżować mogą inni, nie tyle przez zajęcie samego pola, ile przez zajęcie tej samej kolumny i spowodowanie podniesienia naszych kosztów.
Sama gra też nas nie rozpieszcza, bo opłaty za karty są znaczne, zasobów nie zdobywa się łatwo, a nad nami ciągle wisi widmo klątw kościelnych, jeżeli nie wykażemy się odpowiednią ilością wiernych na koniec każdej parzystej rundy. Klątwy bywają różne, od strat w surowcach lub złocie, poprzez zakaz zajmowania niektórych pól, a na punktach karnych lub ograniczeniu/wyłączeniu punktacji z niektórych źródeł kończąc.
Ten permanentny brak możliwości zaplanowania ruchów naprzód (zwłaszcza w rozgrywce w pełnych składzie) w połączeniu z dużą ilością ścieżek rozwoju oraz wiszącymi nad nami klątwami, ujawniają jedną z niewielu wad gry – częsty paraliż decyzyjny. Zauważyłem, że przynajmniej w moim wypadku wynika on z tego, że rzadko ograniczam się tutaj do planowania jedynie bieżącego ruchu, lecz zakładam też co zrobię w ruchu kolejnym, złudnie licząc na to, że mojego planu tym razem nie pokrzyżują inni gracze.
Sama przyjemność jaką czerpałem z rozgrywki była natomiast bardzo duża. Widziałem możliwości jakie daje mi gra, czułem jednak też ich ograniczenia zmuszające do głębszej analizy ruchów. Wielką frajdę sprawiało mi układanie kolejnych elementów i planowanie ścieżek potrzebnych do realizacji założonego celu, a krótka kołderka wynikająca czy to z wymagań gry czy z posunięć rywali dawała się mocno we znaki, ale nie powodowała frustracji.
Słowem grało mi się bardzo dobrze. Ale nie tylko mi, lecz także większości moich znajomych, a także mojej żonie, która oceniła ciężar LiM i frajdę, jaka daje rozgrywka na poziomie takich tytułów jak Concordia czy Orlean (a to u nas bardzo duże wyróżnienie). Generalnie zgadzam się z żoną i ten tytuł mocno polecam, szczególnie wielbicielom gier euro niezbyt trudnych w zasadach, ale mocno zaawansowanych w rozgrywce.
Grę Lorenzo il Magnifico kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Albi Polska za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.
Czesc, polecasz jako gre dla dwoch graczy?
Mi się w LiM grało lepiej w większych składach.
Przy dwóch osobach istnieje możliwość złośliwego blokowania przeciwnikowi produkcji/żniw, bo wówczas pola dodatkowe na postawienie kolejnych ludzików są niedostępne.
W partii która grałem (grałem tylko raz na dwie osoby) nie było to aż tak odczuwalne, ale dało się zauważyć taka opcję.
Od 3 osób działa juz spoko :)