Big Fat Burger to gra, przy której będziecie mieli tłuste paluchy, bo w końcu trzeba szybko obsłużyć klientów i przygotować odpowiednią ilość burgerów w krótkim czasie! Ale uważajcie – nie grajcie w nią, jeśli macie puste brzuchy, bo po rozgrywce popędzicie na drugi koniec miasta po największego burgera, jakiego uda wam się znaleźć (true story…). I wiecie co? Recenzji też lepiej nie czytajcie na głodniaka, bo ślinotok macie gwarantowany.
Grę Big Fat Burger stworzyła grupa Green Team, czyli trzech Polaków na pokładzie. Wcielamy się w niej w pracowników burgerowni, przyrządzamy zamówienia, zbieramy składniki, możemy też przeszkadzać innym graczom, abyśmy to my mogli zostać pracownikiem miesiąca, czyli zwycięzcą! Możemy grać w 2 do 5 osób, a cała rozgrywka potrwa około pół godziny.
Grę rozpoczynamy z wyłożoną na stole materiałową matą, która jest naszym miejscem na odbieranie oraz realizowanie zamówień. Na niej znajdują się tabliczki oznaczające jakie nagrody dostaniemy za zamówienie (im później zrealizowane, tym gorsze nagrody) oraz cyfry, które oznaczają kolejność torów. Pod nimi będziemy wykładać nowe karty zamówień – za każdym razem, kiedy na karcie składnika będzie numer toru, lub kiedy na torze nie będzie już żadnych kart.
W swojej turze możemy zrobić jedną z trzech rzeczy:
– dobranie dwóch składników
– zrealizowanie zamówienia
– dobranie karty specjalnej
Zamówienie realizujemy, wykładając karty składników, na które się ono składa. W dowolnej chwili w swojej turze możemy wyłożyć kartę specjalną, którą zaszkodzimy innym lub pomożemy sobie. Zamówienia rezerwujemy na początku tury, a pod koniec wszystkie burgery przesuwają się o jedno pole w dół co oznacza, że kolejny gracz, jeśli zrealizuje zamówienie – dostanie niższą nagrodę, choć wynagrodzenie wciąż takie samo. Gra się kończy, kiedy jeden ze stosów składników się wyczerpie – wygrywa gracz z największą liczbą pieniędzy.
Jeśli chodzi o klimat, ta gra naprawdę świetnie go oddaje. Możemy rzeczywiście poczuć, że ciężko pracujemy, aby klienci byli zadowoleni, a pieniądze spływały do naszej kasy, a nie przeciwnika – konkurencji. Poza tym fakt, że głodniejemy z każdą rundą także nie pozostaje bez znaczenia! Jeśli więc lubicie gry, w których jedzenie gra główną rolę – BFB jest tytułem, po który koniecznie musicie sięgnąć.
Co do mechaniki, to niestety nie ma tu wielkiego szału. Według mnie to gra dla dzieci lub rodzin, niż wytrawnych graczy. Nie możemy tu obrać szalonej strategii, bo zamówienia zmieniają się co jakieś dwie tury (losowo), składniki tak samo (losowo). Jedyne na co mamy tak naprawdę duży wpływ, to operowanie kartami specjalnymi, choć i je dobieramy losowo. Warto dodać, że występuje tu negatywna interakcja, np. podbieranie kart przeciwnikom, spychanie ich w dół na torach zamówień itp.. Dodaje to trochę życia grze, ale to wciąż za mało, żebym chciała do niej częściej wracać. Poza tym na dwie osoby chodzi o wiele słabiej, niż na większą ilość graczy. To nie jest zła gra, ale nie jest też wybitna. Po prostu.
Jeśli chodzi o grafiki, to muszę przyznać, że są naprawdę piękne. Dzięki nim zgłodniałam i to one sprawiły, że rozgrywka była przyjemna. Gra jest naprawdę atrakcyjna wizualnie, co potęguje błyszczące pudełko i zawartość materiałowej maty. Brakuje mi w niej tylko żetonów pieniędzy, bo zastępują je tu po prostu karty. Instrukcja zaś chwilami była nieintuicyjna i kilka razy musieliśmy się nagłowić, co autor miał na myśli ;)
Podsumowanie:
+ piękne grafiki
+ gra zawiera materiałową matę, która urozmaica klimat
+ tematycznie ciekawa, aż leci ślinka!
+ dla rodzin i dzieci
– duża losowość
– punktowanie kartami (brak żetonów pieniędzy)
– słabo działa na dwie osoby
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.