Jednym z bardziej wyczekiwanych przeze mnie dodatków na Spiel ‘17 byli Agenci Wenecji. W grze Marco Polo zakochałem się od pierwszego wejrzenia, mini dodatek pogłębił ów afekt, stąd oczywiste było, że z większym rozszerzeniem będę bardzo chciał mieć rendez-vous.
Dodatek to dwa moduły, które mogą być użyte niezależnie. A do tego komponenty dla piątego gracza (brawo!) oraz trochę nowinek: postacie, karty dużych i małych miast, kontrakty oraz karty celów.
Zanim o modułach parę słów o poszerzonej palecie znanych już elementów. Kontrakty są wyjątkowo ciekawe, bo oferują bardzo dużo punktów. Mogą być łakomym kąskiem, ale też warto mieć na uwadze, że ich wypełnienie może zająć tyle czasu co dwóch łatwiejszych kontraktów. Niemniej jednak wprowadzają ciekawe urozmaicenie i mnie przypadły do gustu. Podobnie z pozostałymi kartami, dodają różnorodności grze, która i tak w każdej partii jest zupełnie odmienna.
Najciekawsze – jak to w Marco Polo – są postacie. Możliwość użycia w każdej rundzie wirtualnej kostki z pojedynczą ścianką (o wartościach 2-6) daje ciekawą zagadkę jak optymalnie z tego korzystać (Donata Badoer). Zupełne szaleństwo wprowadzają siostry, które pozwalają w każdej rundzie (sic!) korzystać z innej postaci. Tu dopiero trzeba zaplanować całą rozgrywkę od startu do mety… Nowa możliwość wyrzucenia kostek z zajętego pola (Piedro Tartarino) pozwala uniknąć opłaty, ale jeszcze mocniej – użyć akcji w mieście, gdy coś innego było pilniejsze. Dwie pozostałe postacie (Grzegorz X oraz Rusticiano) mają prywatną pulę kart bonusów albo weneckich agentów, czyli supermoce łamiące wszelkie zasady. Za to grę pokochałem i tego mi w niej trzeba – więcej i więcej – aby poczuć satysfakcję z optymalnego wykorzystania mojej postaci, albo (oby nie!) zgrzytania zębami, że inni zrobili to lepiej.
Moduł Agenci Wenecji dodaje nowe pole akcji (na odwrocie żetonów agentów – bardzo zmyślne rozwiązanie, które nie psuje kompozycji planszy) pozwalające wybrać z wystawki jednego z 6 agentów. Działa on dla nas tylko jedną rundę (choć można ich nabyć kilku), a na koniec wszyscy są znów tasowani i pojawia się nowa wystawka. Agenci mocni są! Ot, choćby możliwość wystawienia na rynku mniej o jedną kostkę… Któż z nas nie żałował, że tylko dwie szóstki rzucił, a będąc pierwszym mógł zgarnąć tak wiele sztabek złota? Teraz te dwie szóstki wystarczą. Szóstki napisałem? Dwie czwórki, gdyż ten agent pozwala pobrać dochód z kolumny o dwa oczka lepszej niż nasze kości. Cóż, psucia gry ciąg dalszy – możliwość wstawienia kości i wykonania akcji w mieście, gdzie jeszcze nie ma naszego domku – brzmi ciekawie? A obniżenie kosztów podróży (albo na planszy albo opłaty startowej) nie jest atrakcyjne? Zmiana wartości kości o 2 oczka? Albo obniżenie wymagań przy realizacji kontraktu, bądź zwykłe jego wypełnienie, ale za dodatkowe 3 punkty? Jest moc w tych agentach. Mnie przekonali!
Drugi moduł to miasto Wenecja, czyli dodatkowa plansza. Używamy wówczas dodatkowych 4 domków, a na planszy wykładamy więcej kart akcji i bonusów. Różnica jest taka, że nie podróżujemy tam naszą figurką, ale domki wystawiamy specjalną akcją (jeden z agentów oferuje nam taką opcję na wyłączność). Pola domków są szczodrzej obsypane punktami za wystawienie domków, a dwa pola akcji w najbardziej oddalonym pałacu są wyjątkowo atrakcyjne. Zamiana 5 monet na 3 punkty (czyli kładąc „6” i wydając 30 zł zdobywamy 18 punktów!) oraz możliwość ruchu za jedyne 4 monety (Rubruk, to dla ciebie!) pozwalają w końcówce odwrócić los partii. Wielce smakowite.
Pole akcji pozwalające na rozbudowę w Wenecji jest ograniczone. Miejsc jest o jedno mniej niż graczy. Stąd nie można sobie pozwolić na lekceważenie tej akcji, bo straty mogą być trudne do odrobienia. Dodatkowo pierwszy gracz zyskał na znaczeniu (albo unikanie bycia ostatnim graczem).
Reasumując, rozszerzenie dodaje więcej tego, co mnie w Marco Polo najbardziej ujęło. Jeśli ktoś tej gry nie lubił, dodatek tylko pogłębi niechęć. Z drugiej strony trzeba zaznaczyć, że cena dodatku jest porównywalna z ceną nowej gry (chyba dwa lata temu podstawka w podobnej cenie była…). A zmiany niekoniecznie warte są aż tyle. Ja nie mogłem się oprzeć i cieszę się, że dobra gra ma dobrą kontynuację.