W dzisiejszym Cotygodniku Ginet testuje prototypy i … swoją wiedzę futbolową, a Gała ściąga z półki cichy przebój zeszłorocznego Essen.
Tegoroczny konwent Zjava był chyba nieco bardziej kameralny niż ubiegłoroczny. Wydaje mi się, że odwiedziło go zarówno mniej uczestników jak i wydawców niż rok temu (zapewne z powodu ferii). Nie oznacza to jednak, że nie było co robić, bo wypożyczalnia była dobrze zaopatrzona, wydawcy przywieźli kilka nowości (największym hitem był tu chyba Projekt Gaja), a kilku twórców prezentowało swoje prototypy. Ja skupię się na tych ostatnich, bo miałem okazję zagrać w trzy tytuły, które znajdują się jeszcze w fazie projektu z czego dwa walczą o ufundowanie na portalach crowdfundingowych.
The Kings
Pierwszym tytułem w jaki zagrałem było The Kings, autorstwa przesympatycznej pary projektantów – Violi Kijowskiej i Marcina Ropki. Jestem w miarę świeżo po kilku partiach ich innego tytułu – Artefaktów Obcych i muszę przyznać, że znajomość ich mechaniki pozwoliła mi w miarę szybko ogarnąć zasady Królów. Ponownie też okazało się, że gra w praktyce jest łatwiejsza niż w samej teorii, a do tego mimo sporej ilości decyzji, przynajmniej na dwóch graczy, partia odbywa się płynnie i bez większych przestojów.
W The Kings – jak łatwo się domyśleć – rozbudowujemy swoje królestwa inwestując w trzy obszary ich działalności – militaria, technologie i terytoria. Reprezentują je trzy rodzaje kart, o które możemy rozbudować nasze włości, a każdy z tych rodzajów posiada cztery typy/klasy. Rozbudowywać możemy za pomocą odpowiedniego rodzaju surowców (tu działa to bardzo podobnie jak w AA), a także za złoto, które w Królach gromadzimy w skarbcu. Dzięki kartom militarnym możemy najeżdżać przeciwników (jest to znacznie bardziej opłacalne niż w AA) lub potwory pojawiające się na naszych terytoriach (kartach zielonych). Dzięki technologiom nabywamy specjalne zdolności pozwalające łamać podstawowe zasady gry lub uzyskać dostęp do dodatkowych sposobów punktowania. Karty terytoriów dostarczają dodatkowe złoto do skarbca lub dodatkowe karty zasobów do wykorzystania, ale także nieraz zawierają potwory które musimy pokonać, żeby nie przyniosły nam punktów ujemnych.
To podobno dopiero piąta publiczna prezentacja gry. Na razie są jeszcze drobne kłopoty z balansem (szczególnie pomiędzy sposobami punktowania), ale już teraz jest też dużo frajdy. Warto śledzić rozwój tego projektu, bo może okazać się sporym pozytywnym zaskoczeniem tegorocznego Essen.
Valhalla
Na Zjavie możne też było spotkać popularnych youtuberów – Łukasza Wookiego Woźniaka i Przemka Przemo Przemka. Tym razem nie byli oni jednak w charakterze recenzentów, a projektantów prezentujących nową grę autorstwa Łukasza – Valhallę. W tej grze wcielamy się w przywódców klanów wikingów walczących między sobą o miejsce w Valhalli, tuż przed nadejściem Ragnaroku. Walka o Valhallę odbywa się dosłownie, bo co chwilę atakujemy pozostałych graczy. Wygrywając pozbawiamy przeciwników tarcz, które przynoszą nam punkty zwycięstwa i odsyłamy naszych najdzielniejszych wojów do raju, co też zapewnia nam punkty zwycięstwa, ale równocześnie osłabia naszą drużynę czyniąc nas łatwym celem. Na szczęście do pomocy mamy taktyki bitewne (karty specjalne), które mogą podreperować nasze siły i zapewnić zwycięstwo nawet słabszej z pozoru armii.
Słowo o samej walce, bo, jak widać, stanowi ona clue gry. Poza standardowymi – siłą wojowników i mocą taktyk bitewnych, mamy jeszcze ciekawy twist w postaci kości. Myk polega na tym, że każdy z walczących ma określone wymagania co do broni, których używa i żeby w ogóle wyszedł do walki musimy mu owo oręże zapewnić. Do tego służą właśnie kości, które na pięciu ściankach prezentują poszczególne bronie, z których korzystają wojacy oraz jedną ściankę pustą. Po rzucie kośćmi w trakcie bitwy decydujemy, które z broni i do których wojowników dopasowujemy, a które przerzucamy. Oczywiście decyzje mają swoje konsekwencje, bo jednostki silniejsze potrzebują więcej rodzajów broni, a przerzuty mają koszt w postaci jednej kości, co oznacza, że niekiedy warto odpalić słabsze siły, a niekiedy zaryzykować i przerzucać, żeby móc wysłać do boju silniejsze jednostki.
Królowie Osiedli
Trzecim prototypem, w który zagrałem byli Królewie Osiedli fundujący się właśnie na platformie wspieram.to. Gra jest osadzona w klimacie lat 90-tych i traktuje o walkach różnych grup społecznych o kontrolę nad miastem. My graliśmy z Jenny partię dwuosobową, w której naprzeciw siebie stanęli dresiarze (ja) i metale (Asia). Rozgrywka odbywała się o pięć osiedli podzielonych na dwie dzielnice i rynek, a trwała przez 3 rundy.
Walka o osiedla to typowe area control – jeżeli siła moich ziomali, jest większa niż członków ekipy przeciwnika, to przejmuję lub utrzymuję rewir i zdobywam punkty. Duża część kart, poza punktami siły, ma też swoje zdolności, oddziałujące na naszych towarzyszy lub przeciwników albo parujące się z innymi kartami. Mają one różny zasięg – mogą działać jedynie na karty sąsiadujące, wszystkie karty w osiedlu albo nawet na całą dzielnicę. Mamy też karty specjalne, które zapychają jakieś miejsce na planszy, blokując je innym kartom i wywierają w grze specjalny efekt. Co ważne obie frakcje, którymi graliśmy różnią się od siebie niektórymi cechami i tak ma też być podobno z pozostałymi dwoma frakcjami.
Królowie Osiedli cierpią na typowy syndrom prostszych karcianek – dużą losowość, która w naszym przypadku zadecydowała o zwycięstwie. Przyznam jednak, że grało się całkiem przyjemnie, a teksty i rysunki na kartach nieraz mocno mnie rozbawiły.
Kieszonkowiec futbolowy
I na koniec ciekawostka – Kieszonkowiec futbolowy. Jest to kolejna gra z serii Kieszonkowców, w której opisywaliśmy dotychczas Logikę i matematykę oraz Język angielski, a którą otrzymałem do opisania od firmy Edgard. Jest to typowy test z wiedzy o piłce nożnej, w którym mierzymy się z pytaniami o różnej trudności, a do wyboru mamy zawsze jedna, dwie lub trzy z trzech odpowiedzi do wyboru. Pytania nie mają przypisanych kategorii, ale w ramach wiedzy piłkarskiej można wyróżnić wiele zagadnień. Są pytania dotyczące w miarę bieżących wydarzeń, jak i pytania z zakresu historii piłki nożnej. Znajdziemy też zadania zarówno z zakresu polskiej, jak i światowej piłki nożnej, a nawet pytania o pojemność stadionów czy ilość tłuszczu w ciele Cristiano Ronaldo (to głupkowate pytanie stanowi na szczęście niechlubny wyjątek).
Poza sporą ilością pytań (po trzy pytania na 54 kartach) fajne jest też to, że na drugiej stronie karty nie znajdują się wyłącznie odpowiedzi a, b lub c, ale także krótkie opisy odpowiedzi, dzięki którym możemy poszerzyć swoją wiedzę z zakresu futbolu (np. dlaczego Deyna nosił przydomek Kaka). Co prawda może i Kieszonkowiec futbolowy nie ma takich walorów edukacyjnych jak serie z zakresu matematyki, logiki czy angielskiego, ale z pewnością zapewni fajną zabawę i ciekawe wyzwanie dla pasjonatów polskiej i światowej piłki nożnej.
Gała
Śliczna i kolorowa gra Bronze (przywieziona z Essen) doczekała się swojej chwili po dłuższym czasie leżenia na półce. Powód? Najlepsze zostawiamy zawsze na koniec! Zasady nie są wcale skomplikowane i można je wytłumaczyć w 3-5 minut. W grze kontrolujemy różne tereny korzystając z konkretnych kart, które zbieramy przed sobą. One mogą dać nam punkty zwycięstwa na koniec, lub zsumować się, jeśli dodamy taką samą kartę w kolumnie, dzięki czemu na planszy położymy więcej naszych pionów. Za każdym razem, kiedy staniemy na nową płytkę, dobieramy kartę punktacji końcowej z dostępnych, a jeśli mamy nierozerwalny rząd odpowiednio 3, 5 lub 7 pionów, dostajemy płytkę z punktacją danego terenu. Możliwości na zwycięstwo jest wiele, interakcji również – szczególnie dlatego, że musimy poprzeszkadzać trochę innym graczom, porozbijać ich ciągi pionów (żeby nie dać im łatwo wygrać!). Rozgrywka nie trwa długo, jest przyjemna i nie ma down-time’ów. To bardzo ciekawy tytuł, do którego będę wracać często. Więcej już niedługo w recenzji!