Viticulture (wersja Essential Edition) wspinało się ostatnio bardzo dynamicznie w rankingu BGG i dotarło w ten sposób do pierwszej dwudziestki. Dość nietypowy przypadek jak na grę, której premiera miała miejsce w roku 2013 (wersja podstawowa) albo w 2015 (wspomniane Essential Edition). W dzisiejszych realiach gier wskakujących do pierwszej dziesiątki w przeciągu roku od ukazania się na rynku, pięcioletni produkt to wszak żadna nowość.
O co właściwie chodzi z tym Essential Edition? Cóż, sprawa z Viticulture, dodatkami do niego i różnymi edycjami nie jest prosta. O ile dobrze zrozumiałem (siłą rzeczy nie miałem wszystkich z nich w rękach) istnieje edycja podstawowa, następnie dodatki (między innymi Tuscany), później właśnie Viticulture Essential Edition (zawierające część elementów z Tuscany), ale też Tuscany Essential Edition (czyli nowsza wersja dodatku do stosowania razem z nowszą wersją podstawki zawierającej część starszej wersji dodatku… uff). Jak widać łatwo się w tym zagubić, dlatego dla ustalenia uwagi dalsza część tego tekstu dotyczyć będzie jedynie Viticulture Essential Edition, czyli najwyżej notowanego wariantu gry.
Viticulture to gra Jameya Stegmeiera, czyli projektanta, o którym później bardzo głośno było przy okazji Scythe, a teraz ponownie jest na językach ze względu na Charterstone. Ale to Viticulture było jego pierwszym dużym sukcesem. Przy tym to człowiek uznawany za jednego z większych specjalistów od wydawania gier na Kickstarterze.
Viticulture to gra o prowadzeniu winnicy. Będziemy w niej przeprowadzali cały proces powstawania wina, od sadzenia winorośli począwszy, przez zbieranie winogron, produkcję wina, jego przechowywanie aż do realizacji zamówień. Skorzystamy przy tym z pomocy rozmaitych specjalistów odwiedzających naszą posiadłość, jak też i rozbudujemy włości o kilka przydatnych usprawnień.
Od strony wizualnej Viticulture cieszy oko bardzo przyjemną, klimatyczną, choć nieprzesadną oprawą. Z drugiej strony w niektórych elementach czuć unoszący się nad grą duch Kickstartera, jak w drewnianych znacznikach budynków o indywidualnych kształtach.
Mechanicznie gra jest stosunkowo klasycznym worker-placementem z niewielkimi modyfikacjami. Dość dużo mówiło się o innowacji w postaci podziału rozmieszczania pracowników na dwa etapy – letni i zimowy (o czym później), ale nie jest to wcale tak rewolucyjne, żeby wpływało na zasadniczą prostotę podstawowych mechanizmów. Gra nie trwa określonej liczby rund, ale toczy się do osiągnięcia zadanego wyniku przez jednego z graczy, zatem pojawia się tu również element wyścigu.
Rozmieszczaniu robotników na polach towarzyszy kilka ciekawych modyfikacji. Po pierwsze – każdy dysponuje jednym „grande” robotnikiem, który może wykorzystać pole nawet wtedy, kiedy zostało ono zajęte. Po drugie – dostępna liczba pól przy jednym rodzaju akcji zmienia się w zależności od liczby graczy, dodatkowo przy więcej, niż dwóch graczach jedno z tych pól staje się polem z dodatkowym bonusem. Zatem nie chodzi już tylko o to, żeby zdążyć, ale często też, aby być pierwszym do konkretnej lokacji (co zwiększa rolę kolejności w rundzie).
Trzecia modyfikacja to owe słynne pory roku. W rundzie dysponujemy określoną pulą pracowników. Najpierw gramy normalny worker-placement na „letniej” części planszy. Możemy zarówno wystawić tam wszystkich pracowników, jak i po dowolnym z nich powiedzieć „pass”. Jest to o tyle istotne, że na końcu rundy będzie jeszcze faza „zimowa”, z zupełnie nowym zestawem pól. I tam dysponujemy jedynie tymi pracownikami, którzy pozostali nam niewykorzystani po fazie „letniej”. Teoretycznie stawia to przed nami dodatkowe wyzwanie, by sensownie podzielić pulę pracowników i nie wypstrykać się z nich w lecie. W praktyce nie odniosłem wrażenia, by jakoś znacząco zmieniało to sposób myślenia, bo i tak przed rundą mniej więcej wiedziałem, co planuję zrobić, a zatem ilu robotników potrzebuję w lecie, a ilu w zimie. Oczywiście może wystąpić konieczność dostosowania podziału na skutek zablokowania jakichś pól przez przeciwników. W sumie jednak spodziewałem się po tym elemencie czegoś bardziej kluczowego.
Bardzo udanym pomysłem technicznym jest zaznaczanie zebranych winogron oraz wina składowanego w piwnicy za pomocą przezroczystych, półkulistych znaczników. Dzięki takiemu kształtowi całkiem nieźle widać, jaka liczba znajduje się pod znacznikiem. Zresztą sam proces wytwarzania wina jest przyjemny. Różnego rodzaju winorośl daje odpowiedniej jakości winogrona, czerwone lub białe. Te z kolei przerabiamy w wino analogicznej jakości i koloru. Możemy jednak również zmieszać winogrona w odpowiedniej proporcji, otrzymując tym samym cenniejsze wino różowe, albo najcenniejszego szampana.
Na własnej planszetce będziemy w trakcie gry stawiać usprawnienia. Część z nich jest bardzo wskazana, żeby nie powiedzieć, niezbędna (rozbudowa piwniczki), inne zdecydowanie opcjonalne, decydujące o tym, jaki aspekt procesu produkcji chcemy usprawnić lub dodatkowo nagrodzić.
Poza wspomnianymi latem i zimą mamy w Viticulture również pozostałe pory roku. Na wiosnę ustalamy kolejność na nadchodzące fazy znanym z Fresco czy Alchemików mechanizmem „czy wolę być pierwszy, czy dostać lepszy bonus”. Przy czym dla mnie przynajmniej gradacja bonusów niekoniecznie była oczywista i zgodna z kolejnością pozycji.
Na jesieni natomiast zdobywamy karty odwiedzających. Ta faza nieuchronnie zbliża mnie do poruszenia drugiego tematu, o którym w opiniach o Viticulture było głośno, czyli losowości. Karty odwiedzających to po prostu karty ze specjalnymi akcjami, które możemy odpalać z pomocą odpowiednich pól na planszy. I te efekty są szalenie zróżnicowane, tak w działaniu, jak i w sile (może nie tyle w wartości bezwzględnej, co kontekstowej – po prostu czasem karta idealnie pasuje do sytuacji). Najbardziej efektownych zagrań, jakie udały mi się w grze, dokonałem właśnie za pomocą odpowiednio połączonych kart odwiedzających.
Jednak to nawet nie karty odwiedzających oskarżyłbym o najbardziej uwierającą losowość. Gorzej, że zarówno winorośle, jak i zlecenia również dociągamy na kartach. I czasem po prostu zdarzy się tak, że idealnie do siebie pasują, a czasem wręcz przeciwnie – trzeba ogromnej gimnastyki, żeby coś z nich wykombinować. I o ile gimnastyka i kombinowanie, jak poradzić sobie z losem zasadniczo mi nie przeszkadza w stosunkowo lekkim euro, to przykre jest, kiedy jedni muszą się gimnastykować, a inni jadą po autostradzie.
Jak wygląda skalowanie gry? Ze względu na zmieniającą się w zależności od liczby graczy liczbę pól przy akcjach gra działa we wszystkich konfiguracjach (od 2 do 6 graczy, trybu solo tradycyjnie nie testowałem). Jednak odniosłem dość silne wrażenie, że ciekawej jest w składach parzystych. Dlaczego? Liczba dostępnych pól zwiększa się przy 3 i 5 zawodnikach, a zatem w tych nieparzystych układach na planszy jest luźniej, do tego stopnia, że blokowanie nie stanowi widocznego problemu. W układach parzystych było ciaśniej i bardziej interesująco.
W moim odczuciu Viticulture to gra o przyjemnym wyglądzie i przyjemnej rozgrywce. Jest stosunkowo lekka, raczej bezstresowa, o ile uczestnikom nie przeszkadza krzyżująca od czasu do czasu poważniejsze plany losowość. Z drugiej strony moje rozgrywki dość szybko stały się raczej schematyczne, w każdym razie jeśli chodzi o planowaną strategię. Owszem, niestandardowe, spektakularne zagrania są jak najbardziej możliwe, ale wynikają w większości z dochodzących losowo kart odwiedzających, zatem są bardziej efektem przypadku, niż planu. Dla mnie osobiście gra nie jest wystarczająco rewelacyjna w tym, co robi dobrze, żeby jednoznacznie zrekompensowało to element, który mnie irytuje.
Moje zaintrygowanie pozycją Viticulture w rankingu i jego wysoką reputacją nie wynikło z tego, że uważam je za złą grę. To gra, która nie ma żadnych odkrywczych mechanizmów, nie ma też wyjątkowego wyglądu ani poziomu wykonania – po prostu nie wyróżnia się niczym niezwykłym. Ma natomiast pewne cechy, które są odbierane negatywnie przez część swojego naturalnego targetu (amatorów średnio ciężkiego euro) – losowość przeszkadzającą realizować plany. Wobec tego pozycja w pierwszej dwudziestce, jak i dynamika, z jaką gra pnie się w górę rankingu, jest dla mnie mocno zaskakująca.
Grę Viticulture Essential Edition kupisz w sklepie
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
Witam Pana Inka, choć nie … powiem raczej jak klasyk Windziarz
Witam Inku.
Znamy się tylko jednostronnie z Gradania i Setki na Trzech.
Viticulture EE chodziło za mną chyba z rok. Nie wiem dlaczego. Może to urok po Scythe, którego uważam za Fenomen Wydawniczy i wzór do naśladowania.
I w sumie byłem ciekawy co Pan JS wymyślił wcześniej.
I w końcu zaryzykowałem i kupiłem.
Na początku było Viticulture EE i MV. Grało się bardzo przyjemnie. Samo wydanie gry jak dla mnie wysoki poziom. Chyba mi pasuje ogólnie stylistyka wydawcy SM, bo szata graficzna Charterstone już mi się podoba.
Wracając do Viticulture po kilkunastu grach faktycznie zaczyna brakować więcej opcji kombinowania dla średniego geeka eurowego czyli dla mnie.
I tu na ratunek przychodzi dodatek Tuscany EE, który rozwija tę grę niesamowicie. Pojawia się nowa/stara plansza i cztery pełne pory roku, specjalni robotnicy, karty budowli, plansza wpływu, nowe akcje na planszy. Ogólnie mam wrażenie, że od początku pełna gra składała się z Tuscany również. Może ją przycięli po to by nie była za trudna dla początkujących. Ja uważam, że samo Viticulture to dobra pozycja do wprowadzenia dla nowych graczy, bo jednak z Tuscany to już by te osoby nie ogarnęły tematu. Czasami próbuję wprowadzać nowych graczy, ale dzisiaj ludzie jacyś tacy niecierpliwi, nie chce im się trochę pogłówkować, chcą szybko, bezboleśnie i wygrać, a jak jest troszkę więcej zasad to już słyszę teksty typu „bez sensu”. Ja już się nauczyłem, że nie króliczek jest najważniejszy, ale bieganie za nim, w tym cała istota.
Jeśli chodzi o pozycję VC na BGG to myślę, że wysoka pozycja wynika z faktu oceny tej gry wraz z dodatkiem Tuscany i może MV. Ja uważam, że w tym składzie ta gra zasługuje na bycie w 100-ce.
Kończę bo się rozpisałem.
Jakby co to mogę pożyczyć do ogrania VC + Tuscany + MV.
Teraz czekam na kolejnego suchara Lords of Hellas.
Pozdrawiam Serdecznie
Ps. Osobne pozdrowienia dla Całej Ekipy z Gradania (Windziarz, Ciuniek, Kwiatosz, Matejo …)
Tak, niepierwsza już osoba mówi mi, że Toskania zmienia odbiór Viticulture :) Może, może kiedyś spróbuję zweryfikować swoją ocenę V. za jej pomocą. Ale chwilowo nie mam na to presji.
pozdrawiam :)
Czy jest jakaś szansa, że to wyjdzie po polsku?
Pozdrawiam
Nic o tym nie wiem, nie słyszałem, żeby któreś wydawnictwo zapowiadało polską edycję. Z drugiej strony patrząc na to, jak Viticulture wciąż pnie się w górę rankingu BGG, nie wykluczałbym, że prędzej czy później to nastąpi. Ale to tylko moje domysły.
I oto, półtora roku po tamtej odpowiedzi, stało się – Phalanx wyda Viticulture po polsku.
A od dnia wczorajszego możemy cieszyć się dodatkiem Toskania również w wersji PL.