Łowcy Kryształów (wtedy jeszcze pod angielską nazwą Cave In) zwrócili moją uwagę już w momencie pojawienia się na Kickstarterze. Było to dość dziwne bo zarówno mechanika deck building nie jest moją ulubioną, jak i tematyka kosmicznych wydobywców nie bardzo mi pasowała. Trzeba jednak przyznać, że gra kusiła oprawą graficzną i mechaniką, która wydawała się nieść powiew świeżości. Gdy Łowcy Kryształów pojawili się w Polsce za sprawą wydawnictwa FoxGames musiałam sprawdzić, co kryje się w środku.
Na dzień dobry wita nas całkiem zgrabne pudełko, z moim zdaniem, przyciągającą wzrok grafiką. Dowiadujemy się z niego, że gra przeznaczone jest dla 2–4 graczy w wieku 12+, a sama rozgrywka powinna trwać około 45 minut. W Łowcach Kryształów wcielamy się w kosmicznych, górniczych magnatów i staramy się obłowić na wydobywaniu drogocennych kryształów, w nowo odkrytej i bogatej w złoża kopalni. Pomogą nam w tym zrekrutowani najemnicy oraz potężne artefakty. Musimy jednak uważać, bo konkurencja nie śpi i na pewno będzie starała się wygryźć nas z interesu. Tyle otoczki fabularnej, a jak przekłada się to na mechanikę gry?
Podczas swojej tury możemy wykonać dwie z czterech dostępnych akcji:
- pozyskanie najemnika – za darmo jeśli najemnik pochodzi z najniższego, pierwszego poziomu, pozostałe wymagają zagrania z ręki karty najemnika o poziomie niższym o jeden od tego, którego chcemy zdobyć
- pozyskanie kryształu – poprzez zagranie kart najemników, których suma jest równa lub wyższa kosztowi pozyskania. Wszyscy najemnicy muszą być w tym samym kolorze co wydobywany kryształ
- zakup artefaktu – zagranie najemników o sumie wartości równej lub wyższej od kosztu pozyskania artefaktu
- użycie umiejętności specjalnej najemnika – zagranie karty i wykorzystanie jej zdolności
Każdy zagrany najemniku zostaje przeniesiony do naszej bazy, czyli dołożony do widocznego dla wszystkich stosu (maksymalnie 7 kart, wszystkie ponadto są usuwane z gry). Z tą zasadą wiążą się dwie kolejne mechaniki gry. Po pierwsze, karta na wierzchu stosu jest naszym liderem. Jeśli na początku tury mamy jakiegokolwiek lidera, to możemy wykorzystać jego umiejętność poza akcją. Druga to możliwość przejęcia bazy, zarówno swojej jak i przeciwnika. Jest to sposób na odzyskanie zużytych kart. Jeśli przejmujemy swoja bazę, dobieramy z wierzchu karty na rękę (limit siedmiu kart). Jeśli jednak przejmujemy bazę przeciwnika, to zachowuje on kartę lidera, a my przejmujemy pozostałe karty, z zachowaniem limitu. Jeśli przeciwnik posiadał totem frakcji w kolorze swojego lidera, to również go przejmujemy. Totemy obniżają koszt wydobycia kryształu w danym kolorze o jeden. Gra kończy się po zawaleniu kopalni, co wskazuje przesuwający się w trakcie rozgrywki znacznik.
Mechanika wbrew pozorom jest dosyć prosta do nauczenia, wystarczy jedna partia by załapać o co chodzi. Więcej czasu na pewno zajmie zapamiętanie umiejętności najemników. Przygotujcie się więc na to, że zanim zapoznacie się ze wszystkimi kartami, pierwsze partie będą wydłużone. W Łowcach Kryształów bardzo spodobał mi się sposób, a właściwie kilka sposobów, w jakie zdobywamy punkty. Przede wszystkim kryształy i artefakty dostarczają z góry ustaloną i podaną na każdym z nich liczbę punktów. Ale to nie koniec. Niektóre artefakty zapewniają dodatkowe profity za spełnienie jakiegoś warunku, np. za każdy zestaw dwóch kryształów o wartości 3. Moimi dwoma ulubionymi sposobami są jednak: zniewalanie kart przeciwników (da się na tym zebrać całkiem pokaźną sumkę, jeśli pozostali gracze nas w porę nie zablokują) oraz zbieranie setów kolorów kryształów – im bardziej różnorodne tym więcej punktów na koniec. Dzięki tak wielu możliwościom, co grę możemy skupić się na innej metodzie pozyskiwania, albo starać się je wszystkie zbalansować. Super zabawa, która się nie nudzi :).
W Łowcach Kryształów mamy do dyspozycji 6 frakcji, czyli w polskiej wersji otrzymaliśmy dodatkowe dwie frakcje, które na Kickstarterze były do odblokowania. Każda z nich dysponuje innym zestawem umiejętności, niektóre skupiają się bardziej na wydobyciu, inne na pozyskiwaniu najemników, jeszcze inne wprowadzają dodatkowe mechaniki do gry. Co ciekawe gracze nie są na stałe przypisani do jednej frakcji i mogą korzystać jednocześnie ze wszystkich dostępnych w danej rozgrywce. Dzięki temu możemy tworzyć przeróżne kombinacje i drogi do zwycięstwa. W kilkunastu partiach które rozegrałam starałam się wypróbować rozmaite metody gry, raz skupiając się na artefaktach i dodatkowym wydobyciu, innym razem na zniewalaniu kart przeciwników, jeszcze innym na budowaniu potęgi zielonej talii. Okazało się, że każda z tych taktyk działała. Trzeba jednak uważać. Czasami zdarza się, że cała nasza “talia” opiera się na kilku najważniejszych kartach i utrata którejkolwiek z nich burzy silniczek pozyskujący dla nas punkty. Mechanika przejmowania bazy powoduje, że musimy zwracać baczniejszą uwagę na kolejność zagrywanych kart. Trzeba pilnować, aby nie podrzucić przeciwnikom łakomych kąsków, zwłaszcza gdy nie mają kart na ręce.
Graficznie gra przypadła mi do gustu. Najemnicy nie dość, że wyglądem kojarzą się w wielu przypadkach z kolorem frakcji (zieloni to roślinki, niebiescy są rasą wodną), to jeszcze z umiejętnościami, które reprezentują – od razu widać, że czerwoni to psionicy, którzy mogą wpływać na umysł wroga. Wszystkie elementy są dobrej jakości, karty się nie ścierają i powinny starczyć na wiele rozgrywek.
A jakie odczucia z gry? Wciąga i angażuje. Na kilka spotkań zdeklasowała wszystko inne, a na pytanie w co dziś gramy? najczęściej padała odpowiedź: ja chcę w kryształy. Różnorodność frakcji, sposobów zdobywania punktów, za każdym razem inne rozłożenie kart najemników i kryształów, nie wspominając już o tym, że co grę dwie frakcje wypadają z rozgrywki, a kryształy w ich kolorze stają się swoistymi jokerami, sprawia, że Łowcy Kryształów mają wysoką regrywalność. Co tu dużo ukrywać dla mnie strzał w dziesiątkę i jestem zachwycona.
W przysłowiowej beczce miodu, musi się jednak znaleźć łyżka dziegciu czyli kilka słów o przygotowaniu gry na polski rynek. Zdarzyły się małe wpadki. Po pierwsze spójność nazewnictwa: w instrukcji i na kartach artefaktów mamy PZ czyli Punkty Zwycięstwa, na kryształach pozostała angielska nazwa VP – Victory Points. Nie jest to tak naprawdę wielki problem, ale może początkowo wprowadzić lekkie zamieszanie. Drugim już poważniejszym jest instrukcja. Coś rozjechało się w tłumaczeniu i redakcji tekstu, gdyż część umiejętności zielonej frakcji z instrukcji nie zgadza się (lub jest poprzesuwane) z tym, co mamy na kartach. Gdyby ktoś się zastanawiał, ważna jest wersja wydrukowana bezpośrednio na kartach. Trochę to boli, zwłaszcza, że pozostałe elementy są na naprawdę dobrym poziomie, ale przy radości z gry jaką sprawili mi Łowcy Kryształów jestem w stanie wybaczyć takie poślizgnięcie.
Podsumowanie:
+ wciągająca!
+ różnorodność frakcji i zróżnicowane umiejętności
+ regrywalność
+ kilka dróg do zwycięstwa, dzięki czemu sporo kombinowania
– błędy w instrukcji
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.