Głodostwory to karciana gra imprezowa, w której gracze wspólnymi siłami (kooperacja) starają się nakarmić głodne potwory (klimat) gustujące w potrawach jakże popularnych (głównie fast food) za pomocą kart dań i akcji (mechanika). A wszystko w ograniczonym czasie (klepsydra) i pod pierzynką sporej dawki losowości (dawkowanie dla dzieci poniżej 12 lat).
Potwornie fajna gra imprezowa?
Trzeba oddać sprawiedliwość, że pudełko jest tak pstrokate, że przyciąga oko. Ma też kilka celnych haseł dodatkowo przykuwających uwagę. Zawsze podziwiałam osoby wymyślające te chwytliwe frazy czerpiące pełnymi garściami z możliwości jakie daje nam nasza polska języka.
W środeczku znajdziemy sporą talię kart czerwonych, dużo mniejszą kart zielonych i klepsydrę. Rewersy kart są akurat nieciekawe, a awersy zlewają mi się w oczach, ale dzieciom w jakiś magiczny sposób nie.
Proszę państwa, oto dania. Nienaturalne lody z ciekłym azotem, frytki smażone w oleju silnikowym i burgery z mielonych gąsienic. W sumie 12 różnych rodzajów totalnych paskudztw. A z drugiej strony karty akcji pozwalające na obracanie klepsydry (w celu wydłużenia dostępnego czasu) oraz przekazywanie sobie kart dań na różne sposoby. Mniejsza talia to głodostwory, czyli dziwaczne potworki o równie dziwacznych imionach. No bo, kto to widział, żeby potwór nazywał się Grażyna? Albo Andrzej! ;)
Mechanicznie gra jest, jak można się spodziewać, bardzo prosta. Na środku stołu czeka kilku głodnych potworów o różnych preferencjach smakowych. Potwory oczekują od 3 do 5 określonych dań. Celem jest zgromadzenie całego zestawu dań dla danego potwora w ręku jednego z graczy i nakarmienie go w jego ruchu. Dania krążą między graczami za pomocą kart akcji, a wszystko pod presją uciekającego czasu. Jeśli uda się nakarmić wszystkie potwory – wygrana! Jeśli nie – sami lądujemy w głodnych brzuszkach Grażyny i Andrzeja.
Teoretycznie więc całkiem sympatycznie.
W praktyce…
… grą rządzi moim zdaniem zbyt duża losowość. Talia kart jest przepastna, 64 karty dań plus 24 karty akcji. Wśród kart akcji 6 kart obrócenia klepsydry. I teraz wyobraźmy sobie, że te 6 kart ląduje w dolnej części 88-kartowego stosu. Zanim gracze się do nich dokopią, klepsydrowe 2 minuty mijają jak z bicza strzelił. OK, można zaraz zagrać kolejny raz, w końcu taka specyfika gier imprezowych. Ale jeśli powodzenie w grze ma zależeć od tego, jak przetasowały się karty w stosie, to brakuje mi tu jakiegoś wentylu bezpieczeństwa zapobiegającego niemocy i frustracji. Chyba że uznamy, że Głodostwory to gra dla dorosłych z refleksem, którym przedłużanie czasu na serwowanie dań nie jest do niczego potrzebne. Jednak pudełko sugeruje minimalny wiek na 8, niespecjalnie dorosłych, lat. Z moich obserwacji 8-11-latków wynika, że dzieci nie są w stanie szybko ogarnąć, jakie karty mają na ręce i jak się wspólnie zorganizować, aby osiągnąć zamierzony cel. Sama manipulacja kartami nastręcza im trudności, szczególnie, gdy trzeba się nimi szybko wymieniać. Nie wspominając o tym, że wymiany są kluczowe i powinny mieć jak najwięcej praktycznego sensu. Co prawda, istnieje wariant dla najmłodszych graczy, który polega na tym, aby dwa razy pozwolić klepsydrze bezkarnie się przesypać (łatwiej się wtedy doczekać kart jej obrócenia), ale nie niweluje to powyższych niedogodności. Pozwala im tylko bezkarnie rozciągnąć się trochę w czasie.
Podsumowując:
Gra jest średnia. W sytuacji, gdy identyfikacja dań jest kluczowa, karty naprawdę mogłyby być bardziej charakterystyczne. Chyba że ewentualne pomyłki są wkalkulowane w mechanikę, ale wtedy stopień utrudnień byłby już, moim zdaniem, za wysoki. Losowość, tak powszechna w wesołych szybkich grach imprezowych, tutaj potrafi nieźle wkurzyć, bo choćbyśmy nie wiem, jak dobrze grali, to bez kart obrócenia klepsydry nie mamy szans na wygraną. Nie wiem, do jakiej wprawy trzeba dojść i jakie szczęście mieć przy rozdawaniu, aby w 2 minuty wszystkich nakarmić. Zabrakło jednej dodatkowej zasady, która ratowałaby przed złym tasowaniem.
Wydaje mi się, że gra powinna startować z wyższym wiekiem minimalnym. Ograne dzieci na świetlicy odbijają się od tej gry dość boleśnie. Po którejś z rzędu porażce w danym towarzystwie, Głodostwory lądują z powrotem na półce i po prostu sobie leżą… Oczywiście, można spróbować samemu wprowadzić jakieś domowe zasady, ale oceniając grę taką jaką jest, muszę niestety przyznać, że ani wizualnie, ani mechanicznie, nie zsolidaryzowałam się z Grażyną i Andrzejem.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(4/10):
Ogólna ocena
(5.5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Ot, nie mogę powiedzieć, że gra jest zła, ale też nie znajduje w niej niczego takiego, co skłoniłoby mnie, żeby ją polecać, czyli totalny przeciętniak. Sporo istotnych wad wpływających na grywalność. Odczuwalne zalety powodują jednak, że osoby będące fanami gatunku – mogą znaleźć w niej coś dla siebie.