Azul to gra, na którą czekałam z zapartym tchem, wypiekami na twarzy i ogromną niecierpliwością. Raz ograna na Zgranym Wawrze (edycji z essenowymi grami) kołatała mi się w myślach i nie pozwoliła o sobie zapomnieć. I choć jeszcze nie wiedziałam „z czym to się je”, bo po pierwszej partii ciężko to ocenić, to miałam przeczucie, że będzie to MOJA gra roku.
Azul okazał się być grą dla mnie. Idealnym połączeniem tytułu rodzinnego, lekkiego, pięknego, regrywalnego i dającego ogrom radości. I choć po pierwszej partii nawet nie sądziłam, że tak się stanie – Azul wskoczył do pierwszej piątki moich ulubionych gier! Ten tytuł ma w sobie wszystko, czego potrzebowałam.
Zasady są bardzo proste. W skrócie chodzi o zapełnianie swojej planszy kafelkami w pięciu kolorach. W swojej turze dobieramy dostępne kafelki w jednym kolorze z którejś z planszy lub ze środka. Punktujemy za układy po każdej rundzie oraz na sam koniec za dodatkowe kombinacje. Ale UWAGA! Momentami instrukcja jest bardzo niejasna i jest to właściwie chyba jedyny minus tej gry. Po jakichś 8 partiach WRS uświadomił mnie, jak bardzo źle grałam i tym samym zniszczył mi psychikę na dobrych kilka dni :D Później jednak przywykłam do nowego stanu rzeczy, a co najciekawsze, „moja” wersja gry podobała mi się równie dobrze jak i ta poprawna. Od tej pory zdarza się nam grać na oba sposoby i jest nam z tym dobrze, a co! Nikt nam w końcu nie zabroni ;)
Azul to gra logiczna, a jeśli na takie gry macie uczulenie, to nie przejmujcie się. Ja do tego typu tytułów podchodzę z dystansem, ale w tym przypadku zdecydowanie warto się przełamać, bo Azul potrafi zaskoczyć! Nie mamy presji, aby przemyśleć kilka ruchów naprzód, nie musimy też specjalnie rozgryzać przeciwnika. Wiele rzeczy tu po prostu „widać” gołym okiem, dzięki czemu gra nie jest tak „sucha” jak na przykład zwykłe szachy (z góry przepraszam wszystkich szachistów za to określenie! ;)).
W Azulu występuje też wariant zaawansowany gry, który potrafi nieźle dać w kość. Zamiast planszy z gotowym układem do zapełnienia, otrzymujemy planszę, na którą płytki wpychać będziemy w dowolnej, ustalonej przez siebie kombinacji. To daje duże pole do manewru, ale też często zdarza się tak, że w końcu przekombinowaliśmy i już nie jesteśmy w stanie zapełnić którejś kolumny lub rzędu (w każdej/każdym z nich może znajdować się tylko po jednym kafelku z każdego koloru). Wariant zaawansowany przychodzi nam z pomocą, kiedy czujemy, że zwykła wersja jest dla nas za prosta lub ograliśmy ją wystarczającą liczbę razy aż do znudzenia (choć znudzić się przy Azulu jest ciężko;)).
Gra świetnie działa w dosłownie każdym wariancie, jeśli chodzi o liczbę graczy. Na 2 osoby jest trochę „móżdżenia”, ale nie jest to tak niewygodnie nieprzyjemne, jak w przypadku innych abstrakcyjnych, dwuosobowych gier. Co do rozgrywki na 3 lub 4 osoby większej różnicy nie widzę. Ot, zmienia się liczba pól, z których możemy czerpać kafelki. W każdym z tych wariantów rozgrywka jest przyjemna, ciekawa, regrywalna.
Azul, z mojego doświadczenia, podoba się wszystkim. Pokazałam go babci, która lubi proste gry oraz młodszej siostrze, która ma podobny gust do niej – obie chętnie grały ze mną w Azula przez całe święta Wielkanocne! Gra przypadła też do gustu mojej mamie, która do tej pory zasiadała z nami jedynie do imprezówek i gier karcianych typu Tysiąc. Mój euro-lubny mąż zachwycił się Azulem tak samo jak ja, a i część redakcji GF mając okazję w niego zagrać stwierdziła, że to naprawdę przyjemny tytuł. Ta gra po prostu trafia w gusta każdego, to chyba jakaś magia ;)
Wykonanie jest świetne i solidne. Kafelki są zrobione z żywicy, a płytki, na których kładziemy je w trakcie gry, są także porządnie wykonane, tak samo jak plansze graczy. Woreczek odpowiada klimatowi i ma na sobie śliczny napis „Azul”. Cała gra jest po prostu piękna, zachwyca kolorami i aż chce się w nią zagrać od pierwszego wejrzenia.
W grze występują elementy negatywnej interakcji, ale nie są one odstraszające. Ot, na przykład zostały dwa ostatnie kolory kafelków do dobrania, a jeśli nie zależy Ci na konkretnym, to oczywiste jest, że dobierzesz ten, który pasuje następnemu graczowi, żeby trochę mu napsuć. Nie jest to jednak mocno odczuwalne czy męczące, a po prostu czasem się zdarza. To jednak w dużej mierze od nas zależy, czy damy się podstawić, czy nie. Jest to po prostu element interakcji, który wcale nie psuje nam przyjemności z rozgrywki.
Takiej gry jak Azul długo szukałam. Tytułu, w który będę mogła zagrać z każdym, wszędzie, niedługiego ale też nie za krótkiego, ślicznego, regrywalnego, nie pozwalającego się nim znudzić, zachęcającego do rozegrania kilku partii z rzędu, nie wymagającego myślenia włączonego na pełnych obrotach, ale też nie za prostego, a pozwalającego za to obrać niezobowiązującą taktykę. Azul to gra idealna. Jak dla mnie – strzał w dziesiątkę i jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy tytuł tego roku.
Podsumowanie:
+ świetna gra rodzinna
+ spodoba się nawet osobom sceptycznie podchodzącym do gier logicznych
+ piękne wydanie, cudowne kolory i świetne kafelki
+ regrywalna
+ idealna na każdą liczbę osób (2-4)
+ tytuł, po który można sięgać często i raczej się nie znudzi
– instrukcja momentami bywa myląca, co odczułam na własnej skórze (auć…)
Ink – co do zasady nie trawię gier logicznych i logicznopodobnych abstraktów. Może jedna na pięć trafia się taka, w którą mógłbym czasem grywać, może jedna na dziesięć taka, w którą grywałbym z przyjemnością. Azul to właśnie taka jedna na dziesięć – na tyle lekka i taktyczna, żebym mógł niezobowiązująco bawić się nią na zasadach miłego przerywnika. Nie powoduje u mnie stresu i presji na przewidywanie czterech ruchów do przodu, jest sprytna, pozwala grać negatywnie (albo tylko pod siebie, jak kto woli). No i jest ładna i miła w obsłudze. Trudno nie polecać.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(10/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra praktycznie bez wad, genialna i to nie tylko w swojej kategorii. Ma ogromną szansę spodobać się nawet ludziom, którzy dotąd omijali ten typ gier szerokim łukiem.
Z tym trafianiem w gusta to bym nie szalała, wielu recenzentów mówi, że gra jest ok, ale nie będą sami z siebie po nią sięgać, mają lepsze rzeczy do roboty. Mnie odpycha już sama okładka, a po opisie rozgrywki to wolę już stare dobre puzzle :P
To ja radzę spróbować mimo wszystko. Dopóki nie zagrałam też mi się wydawało, że to gruba przesada, że gra będzie fajna ale bez szału. Jednak jak spróbowałam, to się zakochałam :)
świetna gra tez zagrałem i jedna z lepszych moich gier, ocena 9/10