Home | Krótko o grach - topki, zestawienia, podsumowania | Cotygodnik | Cotygodnik Redakcyjny GF nr 15/18, czyli relacja ze ZGRYWu i Świąt

Cotygodnik Redakcyjny GF nr 15/18, czyli relacja ze ZGRYWu i Świąt
Ten tekst przeczytasz w 8 minut

W dzisiejszym Cotygodniku Ink i Jenny relacjonują w co ciekawego udało im się zagrać na zjeździe Redakcji GF, natomiast Ginet wraca myślami do Świąt Wielkanocnych. Każdy znajdzie tu coś dla siebie – od lekkich tytułów rodzinno-logicznych, jak Santorini i Mississippi Queen po wielogodzinne mózgożery pokroju John Company. Zapraszamy serdecznie do lektury :)  

 

Ink

Dziś napiszę o grze, którą zainteresowałem się od pierwszego momentu, kiedy tylko o niej usłyszałem (w podcaście Heavy Cardboard). Usłyszałem, ale tak naprawdę nie liczyłem realnie, że kiedykolwiek poznam (poza chwilami słabości, w których niemalże sam ją kupiłem, szczęśliwie otrzeźwiony chwilami rozsądku, które podpowiadały, że absolutnie nie będę miał z kim w nią grać). Mam na myśli grę Cole’a Wehrle – John Company. Wehrle to jeden z tych szaleńców, którzy tworzą gry zbyt skomplikowane i niszowe by zainteresować normalnego klienta, a przy tym wkładają ogrom pracy w to, by odwzorowywały rzeczywiste historyczne wydarzenia lub mechanizmy. Okazja zagrania pojawiła się dość niespodziewanie na spotkaniu redaktorów Games Fanatic i nie mogłem z niej nie skorzystać.

John Company, jak dowiedziałem się czytając o grze, to potoczna nazwa Kompanii Wschodnioindyjskiej. Jak nietrudno się domyślić, w grze będziemy sterować losami tejże korporacji, jednak podchodząc do tematu w bardzo ciekawy i nietypowy sposób. Nie będzie to ani pełna kooperacja przy sterowaniu całą firmą, ani też, tak często spotykane w rozmaitych euro, konkurencyjne sterowanie abstrakcyjnymi, symetrycznymi częściami. Tu będziemy sterować członkami swojej „dynastii”, którzy obejmować będą najrozmaitsze stanowiska w Kompanii – od pisarzy i zarządców fabryk, po samego prezesa. Każde stanowisko wiąże się ze sterowaniem jakimś mniejszym lub większym wycinkiem działalności firmy – rozdzielaniem funduszy, ekspansją na nowe rynki, organizowaniem wypraw handlowych – aż po decydowanie o awansach. Jak bywa w tego typu grach zasad jest niemało i czasem są dość odległe od euro-elegancji, poświęcając ją dla oddania jakichś aspektów działania Kompanii. Jednak ku memu zaskoczeniu podczas rozgrywki bardzo szybko okazuje się, że ich ogrom jest tak naprawdę złudny i gra jest dużo łatwiejsza do ogarnięcia, niż początkowo się wydaje (w każdym razie w prostszym, sześciorundowym wariancie, w jaki graliśmy). Jest to w dużej mierze zasługa sekwencyjności wydarzeń w rundzie – kolejne jej fazy następują jedna po drugiej, w każdej fazie przeprowadzane są dobrze określone i proste same w sobie operacje. Zrozumienie wspomaga też projekt planszy, na której wijąca się wstęga przeprowadza nas po kolei po tym, co powinno się wydarzyć.

Sama rozgrywka składa się z serii decyzji, podczas których decydujemy nie tylko o tym, jak efektywnie działać ku pożytkowi Kompanii (a szczególnie tych części obsadzonych przez nas), ale też o tym, w których momentach i w jakim stopniu defraudować fundusze na prywatne konta własnej rodziny. Bo o ile o firmę dbać należy, by nie upadła, o ile warto rozwijać rynki, na których możemy liczyć na wymierne docenienie naszych dokonań, o tyle wygrywamy grę nie jako firma, ale jako rodzina. Jak to się dzieje? Poprzez odsyłanie zasłużonych członków rodziny na lukratywną emeryturę, co wymaga po pierwsze niemałych prywatnych funduszy, po drugie dochrapania się odpowiednio wysokich stanowisk w firmie (bo dopiero one otwierają drogę do najlepszych emerytur). Dlatego cały czas staramy się ukraść jak najwięcej, ale nie tyle, żeby wszystko szlag trafił (a już absolutnie nie wtedy, kiedy można nas obwinić za to, że wszystko szlag trafił). Ciekawe jest również to, że jako że gra symuluje dość długi okres czasu, zmiany na stanowiskach są czasem bardzo dynamiczne i nigdy nie można być pewnym, czy nasza ciepła posadka nie przypadnie w kolejnej rundzie któremuś z przeciwników.

Tyle miodu, muszę jednak dołożyć łyżkę dziegciu. Będzie to jednak łyżka dolana ręką zatwardziałego eurogracza, więc trzeba brać na to poprawkę. Partia John Company była dla mnie świetnym przeżyciem jako symulacja działania firmy w ciekawym okresie i settingu. Jednak jako gra sensu stricto – nieco zaniepokoiła. O powodzeniu wielu kluczowych działań decydują rzuty kostkami i o ile oczywiście możemy wpływać na szanse ich powodzenia (między innymi używając rozsądnie firmowych pieniędzy, zamiast je kraść), o tyle na złe rzuty tak do końca nie poradzimy. A złe rzuty to nie są jakieś „zarobiliście trochę mniej”, to raczej „jeden z rynków zbytu umoczył w całości i Kompania straciła prawie połowę przewidywanego dochodu”. Co więcej – w przypadku emerytur (czyli głównego źródła punktów) – żeby móc w ogóle z nich skorzystać, członek naszej rodziny musi najpierw „wypaść” ze swojego stanowiska, o czym również decydują kości. Czasem, szczególnie pod koniec chcielibyśmy i stać nas na zapunktowanie, ale akurat nie ma kogo, bo wypadły niskie wartości… Także jako przygoda, poznanie oryginalnej gry z nietypowymi mechanizmami i w nietypowym settingu – jak najbardziej. Natomiast podejrzewam, że przy częstszych spotkaniach byłoby tam jednak zbyt dużo kości i przypadku dla mojego eurogrowego serca. Choć nie mogę zaprzeczyć, że kluczowe rzuty przyspieszają tempo jego bicia.

Ginet

Święta to dobry czas na tytuły rodzinne. Najlepiej takie, w które się wcześniej nie grało, a do tego, żeby były dobre. Sięgnąłem więc na półkę po gry, z logiem Spiel des Jahres na okładce, licząc, że one zapewnią mi dobrą zabawę. Wśród nich było…

Mississippi Queen,

czyli laureat niemieckiej nagrody z roku 1997. MQ to gra wyścigowa, w której uczestniczyć będziemy w wyścigu parowców po rzece Mississippi. W wariancie podstawowym ścigamy się na trzech odcinkach rzeki, nie mając, żadnych dodatkowych zadań, w wariancie rozszerzonym, wyścig trwa przez cała rzekę, a my nie tylko musimy dotrzeć pierwsi, ale też zabrać po drodze dwie pasażerki.

Niezależnie od wariantu podstawy mechaniki są identyczne. W trakcie tury najpierw ustalamy prędkość statku, a następnie, kolejno przesuwamy się wzdłuż rzeki o odpowiednią liczbę pól (równą prędkości łodzi). Podczas dostosowywania prędkości możemy ją raz na turę darmowo zmniejszyć lub zwiększyć o jeden węzeł, natomiast każda kolejna zmiana kosztuje nas 1 węgiel (mamy ich 6 na całą grę). Podobnie jest z ruchem statku –  przed lub w trakcie ruchu możemy raz na turę zmienić darmowo kierunek, za każdą następną zmianę płacimy węglem (pola są hexami więc możemy płynąc w 6 różnych kierunkach). Sam wyścig nie jest łatwy, bo koryto Mississippi często zmienia kierunek, a sama rzeka upstrzona jest wyspami. Do tego statki mogą się wzajemnie spychać i blokować w wąskich przejściach, co nieraz krzyżuje graczom wcześniejsze plany. W wariancie rozszerzonym dodatkowe komplikacje niesie konieczność zabrania pasażerek, bo żeby to uczynić musimy podpłynąć do molo na wyspie (które niemal zawsze, jest bardzo niepraktycznie usytuowane) i zmniejszyć prędkość do 1 węzła, żeby pasażerka miała szansę wskoczyć na pokład (co przy rozpędzonym statku nie jest takie łatwe).

Mississippi Queen to w gruncie rzeczy gra logiczna z niemałą dawką negatywnej interakcji. Ponieważ nie jestem fanem ani jednego ani drugiego to tytuł niespecjalnie przypadł mi do gustu. Nawet jednak patrząc z perspektywy miłośników tego gatunku, wydaje mi się MQ ma zbyt mało do zaoferowania, jak na obecne czasy. Inaczej niż w Tikal czy Torres, nasze możliwości są mocno ograniczone, a decyzje sprowadzają się w zasadzie do wyboru prędkości i trasy statku oraz odpowiedniego manewrowania pomiędzy wyspami (najlepiej tak, żeby zepchnąć lub zablokować konkurentów albo zgarnąć im pasażerkę sprzed nosa). Gra może w swoich czasach była ciekawą propozycja, dosyć brzydko się jednak zestarzała, a proponowane w niej rozwiązania są raczej ubogie, w porównaniu do wielu bardziej współczesnych tytułów.

Pingwin

7 cudów świata. Gra, która zawsze jest pod ręką, pojawia się na stole, gdy nie wiadomo w co grać, pojawia się wtedy, gdy chcemy grać w 7 osób (bo nie tak prosto o grę na 7 graczy, która by w dodatku wszystkim pasowała), albo w 2, albo i w 5, bo w zasadzie dobrze chodzi w każdym układzie. Pojawia się wtedy, gdy chcemy zagrać w coś na szybko, bez tłumaczenia zasad. Cudowna zapchajdziura, którą wszyscy znają i kochają, I ja też, też ją kocham, chociaż pierwsza partia, jaką rozegrałam skutecznie zniechęciła mnie do draftu (potwornie muliłam). Teraz już nie mulę i świetnie się przy niej bawię. Opisywać więc nie będę, skoro wszyscy znają i kochają, natomiast chcę napisać jedno – strategia na karty zielone, o ile pozostali gracze dadzą ci w nią pójść, nadal jest wygrywająca :-P, nawet jeśli gramy z dodatkami.

Santorini. Opisywałam już ją we wcześniejszym Cotygodniku. Wreszcie udało mi się zagrać w cztery osoby (jest to wtedy gra drużynowa – dwóch przeciwko dwóm), co całkowicie mnie usatysfakcjonowało pod względem grywalności i kombinowania. Choć patrząc po minach moich współgraczy tego samego o nich powiedzieć nie mogę. Chyba nie przypadła im do gustu. To czysto logiczna gra, choć piękne komponenty, dzięki którym miasto rośnie wzwyż nadają jej sporo klimatu. Zasady są proste – w swojej kolejce poruszam się pionkiem a następnie buduję. Cel to wejść na ostatnie piętro (niezwieńczone tą piękną, niebieską czapeczką). Gra często porównywana z Torres – mnie jednak bardziej przywodzi na myśl szachy. Od samego początku trzeba mieć strategię, by doprowadzić do sytuacji, w której bez względu co zrobi przeciwnik ja i tak wejdę na szczyt. Trochę jak w kółku i krzyżyku, tylko mocno trudniej. Trochę jak w szachach, tylko o wiele łatwiej. Kolejnym podobieństwem do tych gier jest to, że często przychodzi moment gdy jeden z przeciwników permanentnie przyjmuje strategię obronną. Mimo to, taka strategia obronna też może dać efekty, bo wygrywamy nie tylko przez wejście na szczyt, ale także wtedy, gdy uda nam się przeciwnika zablokować, gdy nie może on wykonać ruchu. Co nie jest tym łatwiejsze im bardziej rozbudowane miasto mamy na planszy. Dla mnie – wziąć jest to perełka, do której kocham wracać.

Kostaryka. Taka fajna odmiana Diamentów. Każdy z graczy ma swojego ludzia w ekspedycji, a tych ekspedycji (oczywiście mieszanych, po jednym meeplu od każdego uczestnika) jest bodajże 6. Gracz aktywny wybiera jedną z nich i decyduje na jaki kafelek się ona przesunie odsłaniając przy okazji ten kafelek. Teraz ma prawo decyzji, zabiera wszystkie dotychczasowe odkryte kafelki, lub pasuje. Jeśli zabierze – to zabierze również swój pion i w dalszej wędrówce tej ekspedycji nie będzie już brał udziału. Jeśli spasuje prawo wyboru przechodzi na następnego gracza. Jeśli wszyscy spasują, ekspedycja rusza dalej. Jeśli choć jeden z graczy postanowi zabrać kafelki i pionka, wędrówka ekspedycji się kończy a znacznik aktywnego gracza przechodzi dalej. Czemu miałbym spasować, albo nie spasować? Bo chcę zdobyć jak najwięcej zwierząt (i to określonych zwierząt) ale jednocześnie nie chcę natknąć się na komary, które powodują utratę płytek rozpoczętej ekspedycji (aczkolwiek tylko tych z komarami) – to nieco łagodniejszy warunek niż w Diamentach, gdy traciliśmy wszystko co do tej pory zebraliśmy a nie zabezpieczyliśmy. I chyba przez ten łagodniejszy warunek, oraz przez kombinowanie gdzie znajdę jakie zwierzęta, i których mi bardziej potrzeba – ta gra wydaje mi się ciekawsza od Diamentów.

Fresko. Dość prosta gra z kilkoma sprawdzonymi mechanizmami. Najpierw programujemy swoje akcje pamiętając o ustalonej wcześniej kolejności (która obowiązuje gdy więcej niż jedna osoba wybierze daną akcję), a następnie je wykonujemy począwszy od wyprawy na targ, gdzie kupujemy farbki, poprzez wizytę w katedrze, w której malujemy fragmenty fresku (odrzucając odpowiednie farby) aż do mieszania barw, które są niezbędne do malowania. Mechanika jest sprawdzona – im wcześniej jesteś w kolejce do wykonania akcji, tym drożej zapłacisz na targu, ale za to będziesz miał większy wybór. Za to ta sama kolejność obowiązuje przy malowaniu fresków ew. obrazów na zamówienie czy spełnianiu wymagań biskupa (tu już macamy się z – dostępnym od razu w pudełku – rozszerzeniem) a więc będąc pierwszym mam gwarancję, że nikt mnie nie ubiegnie. Wszystko to za cenę… wysokiej ceny farbek. Ale aby być pierwszym, trzeba przy tym być ostatnim – gra sama się balansuje bowiem wybierać godzinę porannego wstania (czyli de facto kolejność) rozpoczyna gracz, który ma najmniej punktów. Gra jest prosta, a jednocześnie zmusza do kombinowania. Nie jest też najkrótsza, niestety (ten fresk jednak dość długo się maluje). Niemniej ja określiłabym ją dwoma słowami: urocze euro.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings